„Pierwszy dzień wiosny przywitałam z teściem. Teraz nie spojrzę w oczy ani mężowi, ani teściowej”

zamyślona kobieta fot. Pierwszy dzień wiosny przywitałam z teściem /Adobe Stock, Louis-Photo
„W pewnym momencie, pochylając się po wiadro, straciłam równowagę. Zanim zdążyłam upaść, silne ramiona objęły mnie w pasie. – Mam cię – powiedział cicho. Nasze spojrzenia się spotkały. Za długo. Za intensywnie. Nie powinnam była czuć tego, co poczułam, ale czułam”.
/ 19.03.2025 17:30
zamyślona kobieta fot. Pierwszy dzień wiosny przywitałam z teściem /Adobe Stock, Louis-Photo

Wszystko miało wyglądać inaczej. Wyobrażałam sobie małżeństwo jako bliskość, rozmowy do późnej nocy, niespodziewane pocałunki w kuchni, czułe gesty bez okazji. Może to naiwne, ale wierzyłam, że miłość nie słabnie, jeśli się o nią dba. 

Tymczasem moje życie z Tomaszem przypominało raczej dobrze naoliwioną machinę codzienności. Był dom, były obowiązki, były kolacje jedzone w milczeniu przed telewizorem. Były życzenia na rocznicę, ale bez spojrzenia w oczy. Była obrączka na palcu, ale nie było ciepła w dłoniach

Próbowałam walczyć. Kupowałam seksowną bieliznę, gotowałam jego ulubione dania, proponowałam wspólne wyjazdy. Odpowiadał mi zmęczonym uśmiechem i „innym razem, kochanie”. Aż w końcu przestałam próbować. Dlatego gdy teściowa zaprosiła nas na wiosenne porządki, nawet się nie zdziwiłam, że Tomasz wymigał się pracą. Pojechałam sama. Nie wiedziałam, że ten dzień zmieni wszystko. 

Chciałam pomóc

Dom teściów stał na uboczu, otoczony dużym ogrodem, który po zimie wyglądał jak pobojowisko. Ledwie wysiadłam z samochodu, a Teresa już biegała wokół, wydając instrukcje. Po kilku minutach oznajmiła, że musi pilnie załatwić sprawy na mieście i wróci wieczorem. Zostawiła mnie samą z Robertem. 

– Nie sądziłem, że ktoś w tym domu jeszcze potrafi wziąć grabie do rąk – rzucił, podciągając rękawy koszuli. 

Nie odpowiedziałam od razu. Zbyt zajęta byłam tym, jak wyglądał. Nigdy wcześniej nie zwróciłam uwagi na to, że Robert jest dobrze zbudowany, że ma silne dłonie, że mimo lat wciąż porusza się z taką pewnością siebie.

– Tomasz pewnie zapomniał, że mamy ogród – mruknęłam, próbując ukryć irytację. 

– Mężczyzna, który zbyt mocno skupia się na pracy, traci z oczu to, co ma najbliżej – powiedział, patrząc na mnie uważnie. 

Zadrżałam. Może to przez lekki wiatr, a może przez jego spojrzenie. 

Nie powinnam tego poczuć

Praca w ogrodzie była zaskakująco przyjemna. Robert żartował, opowiadał historie z przeszłości, a ja po raz pierwszy od dawna czułam się… zauważona. W pewnym momencie, pochylając się po wiadro, straciłam równowagę. Zanim zdążyłam upaść, silne ramiona objęły mnie w pasie

– Mam cię – powiedział cicho. 

Nasze spojrzenia się spotkały. Za długo. Za intensywnie. Nie powinnam była czuć tego, co poczułam, ale czułam. Powinnam była się cofnąć. Odsunąć go, uśmiechnąć się nerwowo i udawać, że nic się nie stało. Ale zamiast tego stałam nieruchomo, czując jego dłonie na mojej talii. Było w tym dotyku coś, czego tak długo mi brakowało – ciepło, siła, uwaga skupiona tylko na mnie. 

– Nie sądziłem, że wiosenne porządki mogą być aż tak niebezpieczne – powiedział z lekkim uśmiechem, ale nie puścił mnie od razu. 

– Może niebezpieczne… ale na pewno ekscytujące – odpowiedziałam, zanim zdążyłam się ugryźć w język. 

Nagle mnie pocałował

To był ten moment. Chwila, w której jeszcze mogliśmy się wycofaćRobert powoli przesunął dłoń na moje ramię, jego palce musnęły skórę na szyi. Oddychałam płytko, serce waliło mi w piersi. A potem, zanim zdążyłam pomyśleć o konsekwencjach, pochylił się i mnie pocałował.

Nie był nachalny. Nie zmuszał mnie. Ale kiedy poczułam smak jego warg, drgnęłam i… nie cofnęłam się. Zamknęłam oczy, pozwalając, by przez sekundę świat przestał istnieć. Sekunda była za długa. Ocknęłam się gwałtownie i odsunęłam się od niego jak oparzona. 

– To… to nie powinno było się stać – wyszeptałam, czując palące wyrzuty sumienia. 

Robert westchnął, przeciągnął dłonią po twarzy i spojrzał na mnie poważnie. 

– Ale się stało. 

I oboje wiedzieliśmy, że nic już nie będzie takie samo. 

Miałam wyrzuty sumienia

Całą drogę do domu czułam jego dotyk na skórze. Ciepło jego dłoni wciąż było namacalne, jakby palce Roberta zostawiły ślad, którego nie dało się zmyć. A może to ja nie chciałam go zmyć? 

Weszłam do mieszkania i od razu uderzyła mnie cisza. Tomasz siedział na kanapie, wpatrzony w ekran laptopa. Nawet nie podniósł głowy, gdy zamknęłam drzwi. 

Jak było u rodziców? – rzucił, przesuwając palcem po touchpadzie. 

Normalne pytanie. Normalna sytuacja. A ja? Ja stałam na środku salonu, mając w głowie tamten pocałunek i to, jak bardzo nie chciałam go wtedy przerwać. 

– W porządku – skłamałam, ściągając buty. 

Serce biło mi zbyt szybko, dłonie miałam zimne. Nie umiałam spojrzeć na Tomasza.  Wieczorem, gdy leżał obok mnie w łóżku, jego oddech równy i spokojny, ja wpatrywałam się w sufit. Moje ciało było tutaj, ale myśli wciąż krążyły wokół Roberta

Telefon zabrzęczał na szafce nocnej. SMS. 

"Nie żałuję. Ale musimy być ostrożni."

Poczułam, jak ściska mi się żołądek. Nie powinnam była tego czytać. Nie powinnam była się uśmiechać. Ale zrobiłam jedno i drugie. 

Bałam się, że teściowa wie

Przez kolejne dni unikałam Roberta. Odpowiadałam na jego wiadomości zdawkowo, udając, że nic się nie stało. Ale prawda była inna. Czułam się rozdarta. Każdego wieczoru leżałam obok Tomasza, wpatrując się w sufit, myśląc o dłoniach, które dotykały mnie z czułością, której od dawna nie czułam. 

Mimo że nie widziałam się z Robertem, nie mogłam uciec od wyrzutów sumienia. A może raczej – od lęku, że ktoś się domyślił. 

Masz jakąś dziwną minę – zauważyła Teresa, kiedy odwiedziłam teściów kilka dni później. – Coś się stało? 

Stało się. Wiele się stało. Ale nie mogłam tego powiedzieć. 

– Zmęczona jestem – rzuciłam, starając się, by brzmiało to lekko. 

– Zmęczona? – Teresa spojrzała na mnie uważnie, mrużąc oczy. – Czym? 

Serce podskoczyło mi do gardła. Czy coś zauważyła? Czy widziała mnie z Robertem tamtego dnia? A może wyczuwała, że coś jest nie tak? 

Przełknęłam ślinę i odwróciłam wzrok, udając, że nie rozumiem. 

Po prostu dużo pracy – wymamrotałam. 

Ale czułam, jak jej spojrzenie pali mnie na wylot. 

Robert wszedł do kuchni. Spojrzał na mnie, a potem na Teresę, jakby wyczuwał napięcie w powietrzu. Przez sekundę nasze spojrzenia się spotkały. I to wystarczyło. Teresa dostrzegła to. Wiem, że dostrzegła. 

Dziwnie się zachowujesz, Ilona – powiedziała powoli, mieszając herbatę. 

A ja czułam, że grunt osuwa mi się spod nóg. 

To się nie może wydać

Od tamtej rozmowy z Teresą nie mogłam przestać się zastanawiać – czy coś wie, czy tylko bada grunt? Każdy jej uważny, przeciągły wzrok sprawiał, że czułam się jak oszustka. A przecież nią byłam. 

Robert zaczął mnie unikać. Może ze strachu, może z wyrzutów sumienia. Widywaliśmy się tylko w większym gronie, podczas rodzinnych obiadów, gdzie każde nasze spojrzenie było krótkie, urwane, pełne napięcia. 

Tomasz jak zwykle niczego nie zauważał. Siedział przy stole, skrolował coś na telefonie, od czasu do czasu rzucając zdawkowe „dobrze, mamo” w stronę Teresy. A ja? Ja czułam, jak powoli mnie to pożera. 

Podczas kolejnej wizyty rodzinnej wyszłam na taras, by złapać oddech. Robert pojawił się chwilę później. 

– Musimy porozmawiać – powiedział cicho. 

Spojrzałam na niego. Jego twarz była napięta, jakby walczył ze sobą. 

To był błąd – powiedziałam, choć ani na chwilę nie żałowałam tamtego pocałunku. 

– Wiem – westchnął. – Ale nie zmienia to faktu, że to się stało. 

– A jeśli Teresa coś podejrzewa? – spytałam drżącym głosem. 

Robert spojrzał w stronę okna. 

– Więc co zrobimy? – spytał cicho. 

Nie miałam odpowiedzi. 

Żyję w ciągłym lęku

Myślałam, że czas złagodzi poczucie winy. Że zapomnę. Że to będzie tylko chwilowe zawahanie, które zniknie jak ślady butów na piasku. Ale ono nie znikało. Wręcz przeciwnie – rosło. 

Tomasz nadal mnie nie zauważał. Żyliśmy obok siebie, jak dwoje ludzi, których kiedyś coś łączyło, ale już nie pamiętali co. Gdy kładł się do łóżka obok mnie, czułam się jak oszustka. A kiedy Robert patrzył na mnie z tego samego poczucia winy, czułam się jeszcze gorzej. 

Teresa też nie odpuszczała. Za każdym razem, gdy byliśmy w jednym pomieszczeniu, czułam jej wzrok na sobie. Wiedziała. Nie miała dowodów, ale czuła to całą sobą. Była kobietą, która widziała za dużo, słyszała za dużo. 

Pewnego dnia, gdy wszyscy siedzieliśmy przy stole, nagle powiedziała: 

Ciekawe, jak człowiek potrafi udawać. Żyć w kłamstwie, myśląc, że nikt nie zauważy. 

Tomasz nawet nie podniósł głowy. Ale Robert zesztywniał. A ja? Poczułam, że nie mogę dłużej oddychać. Niektóre sekrety kosztują za dużo. 

Ilona, 36 lat

Czytaj także: „Po latach samotności zakochałem się w młodszej kobiecie. Dzieci kpią, że to kaprys, a ja chcę kochać i być kochanym”
„Ojciec był moją skarbonką, lecz w końcu stracił cierpliwość. Niech nie liczy, że będę mu zmieniał pampersy na starość”
„Patrzyłam, jak kwitną tulipany, a mój mąż więdnie. Czułam, że ukrywa jakiś sekret i miałam rację”

Redakcja poleca

REKLAMA