„Partner wiele lat temu kazał mi usunąć ciążę. Powikłania po zabiegu sprawiły, że mimo leczenia nie mogę mieć dzieci”

Usunęłam ciążę tylko dlatego, że partner nalegał fot. Adobe Stock, Johan Larson
„Michał wyraził się jasno: >>Żadnego dziecka<<. Nad życie kochałam Michała i bardzo się bałam, że jeśli nie spełnię jego żądań, zostawi mnie…”.
/ 09.11.2021 12:05
Usunęłam ciążę tylko dlatego, że partner nalegał fot. Adobe Stock, Johan Larson

Jedna decyzja wpłynęła na całe moje życie. Czy kiedyś uda mi się zapomnieć o tym, co zrobiłam?

Było tak pięknie, tak romantycznie. I niemal z dnia na dzień wszystko się skończyło. Teraz tkwiłam w moim życiowym dołku, nie mając pojęcia, jak powinnam postąpić.

Michał wyraził się jasno: „Żadnego dziecka!”. Chciał, abym poddała się aborcji, a ja jej nie akceptowałam. Ale nad życie kochałam Michała i bardzo się bałam, że jeśli nie spełnię jego żądań, zostawi mnie…

Nie byłam już smarkulą, zbliżałam się do trzydziestki, dojrzałam do roli matki i żony.

Marzyłam o rodzinie, domu, stabilizacji

Ale Michał nie za bardzo… Już kiedyś miał rodzinę, więc tym razem się do tego nie spieszył. Był rozwiedziony i miał sześcioletniego syna, którym często się opiekował, okazując małemu wiele czułości i cierpliwości. Widząc, jakim dobrym jest ojcem, nie mogłam zrozumieć, dlaczego nie chce naszego dziecka?

Przecież twierdził, że mnie kocha, że planuje ze mną wspólną przyszłość.

– Nie teraz, kochanie – mówił. – Nie zaczynajmy wspólnego życia od dziecka. Już raz to przerabiałem i sama widzisz, jak się skończyło?

W tym trudnym dla mnie czasie nie chciałam się widzieć nawet ze Staszkiem, chociaż przyjaźniliśmy się od dawna i zawsze mogłam na niego liczyć. Nasza znajomość trwała od ostatniej klasy liceum. Po raz pierwszy spotkaliśmy się na mojej studniówce. Polubiłam go od razu. Był miłym, cichym, skromnym chłopcem. Nie lubił rzucać się w oczy.

Niemal natychmiast zaprzyjaźnił się z moim ówczesnym chłopakiem. Potem często do mnie wpadał, ot tak, bez wyraźnego powodu, a ja traktowałam go jak dobrego kumpla i niezawodnego przyjaciela, bo był nim w istocie. Przyzwyczaiłam się do tego, że Staszek jest na każde moje zawołanie.

Zawsze chętny do pomocy

Tym razem jednak nie mógł mi pomóc, ponieważ mój problem był zbyt osobisty, dotyczył tylko mnie i sama musiałam podjąć decyzję. A ja się pogubiłam. Długo nie mogłam oswoić się z myślą o aborcji, chociaż czas naglił. Nie chciałam tego zrobić, nie chciałam pozbyć się dziecka, pragnęłam zostać matką, lecz uczucie do Michała było tak ogromne, że zrobiłabym dla niego wszystko.

W końcu, niemal w ostatniej chwili, usunęłam ciążę. Zrobiłam to tylko dlatego, żeby nie zawieść Michała. Sądziłam, że szybko o tym zapomnę i nasze życie znów będzie sielanką. Myliłam się.

Coś niedobrego zaczęło się dziać z moją psychiką. Choć ze wszystkich sił starałam się wrócić do normalności, nie mogłam pozbyć się smutku. Myśl, że popełniłam czyn haniebny, pozbawiając życia własne dziecko, stała się moją obsesją. A winą za moje cierpienie psychiczne zaczęłam obarczać Michała.

„Przecież to jego presja zmusiła mnie do tego, co zrobiłam” – myślałam z przekonaniem. „To on wymusił na mnie decyzję o zabiegu”.

Teraz nie mogłam mu tego wybaczyć

Z każdym dniem nasze relacje się pogarszały. Ja wciąż nie miałam dobrego nastroju, Michał zaś cierpliwości. Oddalaliśmy się od siebie, aż w pewnym momencie stwierdziłam, że jednak mogę bez niego żyć. Powiem więcej, czułam, że szybciej wracam do równowagi psychicznej, gdy go nie widzę.

Bo teraz już winiłam Michała za całe zło. W końcu stało się to, co było nieuniknione – rozstaliśmy się. Przeżyłam wielką miłość i równie wielkie rozczarowanie… Sądziłam, że teraz zacznę nowe życie, bez wyrzutów sumienia.

Ale nie było to takie proste, jak myślałam. Natrętne myśli o nienarodzonym dziecku, które pozbawiłam życia, wciąż wracały jak bumerang. Staszek widział mój kiepski nastrój, lecz o nic nie pytał, był bowiem przekonany, że źle znoszę rozstanie z Michałem. A ja nie widziałam powodu, żeby go o aborcji informować.

Po przyjacielsku się mną zaopiekował

Wpadał do mnie codziennie i starał się mnie czymś zająć, załatwiając na przykład bilety na różne imprezy, wyciągając mnie na spacer, czy opowiadając śmieszne historyjki. Mijały dni i tygodnie. Powoli wychodziłam z psychicznego dołka i wówczas zauważyłam, że zachowanie Staszka się zmieniło.

Gdybym go wcześniej nie znała, pomyślałabym, że się do mnie zaleca.

– Hej! Co jest grane? – zapytałam go pewnego dnia.

Nie przyszło ci nigdy do głowy, że mogę być w tobie zakochany? – odparł.

– Szczerze mówiąc, nie – zaśmiałam się, bo byłam przekonana, że się wygłupiamy. – A jesteś?

– Od lat cię kocham, ale ty tego nie dostrzegasz – powiedział to tak poważnie, że odebrało mi mowę.

W mojej głowie zapanował mętlik.

„Staszek się we mnie kocha!? Dlaczego teraz mi o tym mówi, skoro przez tyle lat milczał? Fakt, chwilowo jestem wolna… Może dlatego?”.

– Nie wiem, co ci odpowiedzieć – odparłam zaskoczona i pomyślałam, że właśnie straciłam najlepszego przyjaciela.

„Czy byłam zbyt naiwna, wierząc, że szczera przyjaźń między kobietą i mężczyzną jest w ogóle możliwa?”.

Zaległa kłopotliwa cisza. Po czym Staszek rzekł:

– Zapomnij o tym, co powiedziałem. Wiem, że nigdy nie miałem u ciebie szans i niech zastanie tak, jak było dotąd.

Tym razem to on wykazał się naiwnością. Już nigdy nie mogło być między nami tak jak dotąd.

Wyznanie Staszka wszystko zmieniło

Choć zachowywał się jak zwykle, ja czułam się tą sytuacją skrępowana, a nawet zakłopotana. Nie wiedziałam, czy mam nadal traktować go jak kumpla, czy jak adoratora? Czy mam być szczera jak z przyjacielem, czy uważać na każde słowo?

Przyjacielskie wizyty Staszka zamieniły się teraz w pełne skrępowania chwile. Aż pewnego dnia Staszek zebrał się na odwagę i mnie pocałował. Po czym zapytał:

Czy mogłabyś mnie kiedyś choć troszeczkę pokochać? Czy to absolutnie niemożliwe?

Nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć. Przecież nie mogłam powiedzieć wprost: „Staszku, spadaj!”, bo za bardzo go lubiłam. Nie mogłam też powiedzieć: „Być może?”, bo skąd mogłam wiedzieć, czy to uczucie jest możliwe…

– Nie wiem – odrzekłam w końcu.

I dodałam:

Nie naciskaj!

Staszek wziął sobie do serca moje słowa i bardzo subtelnie mnie adorował, powoli przekonując mnie do siebie. W końcu zaczęłam się poważnie zastanawiać nad związkiem z nim. Z pragmatycznego punktu widzenia Staszek był idealnym kandydatem na towarzysza życia.

Łagodny, dobry, niezawodny w każdej sytuacji

Miał świetną pracę, nieźle zarabiał. Miałabym przy nim spokojne, wygodne życie. Jednak wygodne niekoniecznie znaczy szczęśliwe. Przecież w związku najważniejsza jest miłość! Czy można więc mówić o udanym małżeństwie, w którym brak miłości?

Z drugiej strony jednak, co mi zostało po wielkiej i nawet odwzajemnionej miłości do Michała? Tylko zgliszcza i smutek. Więc może postawić na zdrowy rozsądek? A ten podpowiadał mi, że Staszek jest bardzo dobrym kandydatem, więc powinnam się zastanowić, czy miłość Staszka wystarczy za nas dwoje?

Czy zagwarantuje nam związek trwały, bez wstrząsów i burz? Czy ja mogłabym być w tym związku szczęśliwa? Być może… Albo i nie… Nie wiedziałam.

Ale postanowiłam zaryzykować. Czasem człowiek, zmuszony okolicznościami, postępuje głupio.

Obawiałam się, że ja tak właśnie robię

Że z rozpaczy po utraconej miłości rzucam się w ramiona Staszka, którego nie kocham, tylko dlatego, że on te ramiona przede mną otworzył. Pomimo licznych wątpliwości zdecydowałam się w końcu na ślub. Od tamtych, pełnych rozterki dni minęło pięć lat. Przyzwyczaiłam się do stałej obecności Staszka w moim życiu.

Jest dobrym mężem, lepszego nie można sobie wymarzyć. I jest mi z nim dobrze, choć wciąż czegoś mi brakuje… Bo gdzieś tam, w zakamarkach duszy tęsknię za wielkim, porywającym uczuciem, którego we mnie nie ma.

Myślę, że gdyby było, moje życie byłoby szczęśliwsze i łatwiej mogłabym znieść brak dziecka. Marzę o własnych dzieciach, Staszek zresztą też, lecz powikłania po zabiegu aborcyjnym sprzed lat, o których nawet nie wiedziałam, spowodowały, że pomimo leczenia nie mogę zajść w ciążę.

Moja przeszłość, o której wolałabym zapomnieć, nie odeszła i wciąż przypomina mi o tym, co kiedyś zrobiłam. 

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA