Zdaję sobie sprawę, że moje postępowanie można uznać za nieetyczne. Przyznaję, trochę się tego wstydzę. Ale patrząc na to z innej perspektywy... Przecież liczy się tylko to, żeby osiągnąć zamierzony rezultat, zgadza się? Moja interwencja sprawiła, że Lucyna uniknęła popełnienia ogromnej pomyłki, która mogłaby zaważyć na całym jej życiu.
Kiedy dowiedziałam się, że zamieszkam z Lucyną, moja radość sięgnęła zenitu. Byłam taka podekscytowana, jakbym znów miała kilka lat! Ostatnie dwa lata, które spędziłam, wynajmując pokój u staruszki, były dla mnie naprawdę trudne.
Zero możliwości zaproszenia znajomych, żadnej opcji, by ukryć faceta pod łóżkiem – takie były główne zasady jeśli chciałam mieć dach nad głową za niewygórowaną kwotę.
W tamtym czasie moje kontakty z ludźmi i tak nie należały do najbogatszych, więc podporządkowanie się regułom gospodyni nie było dla mnie jakimś wielkim wyzwaniem. W końcu jednak trafiła mi się nowa praca.
Postanowiłam coś zmienić
Przestało mi to wszystko pasować – ograniczenia w wizytach u mnie stawały się nie do zniesienia. Stwierdziłam, że pora znowu coś zmienić w swojej codzienności. Nagle przypomniałam sobie o Lucynie z pracy, która nie tak dawno szukała kogoś do wspólnego wynajmowania lokum. Chwilę potem już dzwoniłam do niej.
– Witaj, mówi Agnieszka. Jestem zainteresowana wynajęciem pokoju. Czy ogłoszenie jest wciąż aktualne? – zapytałam.
– No cóż… owszem – odparła. – Kiedy planujesz się sprowadzić?
– Najlepiej od razu – stwierdziłam stanowczo.
– Widzę, że nie ma co z tobą negocjować – Lucyna parsknęła śmiechem do telefonu. – Mam nadzieję, że nie będzie problemem, że dzielę mieszkanie z moim ukochanym i jego kotem? – dopytała.
Trochę mnie zaskoczyło, że mając chłopaka, szuka jeszcze kogoś trzeciego do mieszkania, ale pomyślałam sobie, że chyba dobrze by im zrobiło, gdyby ktoś dorzucił się do opłat, bo nie zarabiałyśmy kokosów.
Najważniejsze, że będę mieć własny kąt i nikt nie będzie mi mówił, kogo mogę przyjmować. Z zapałem zaczęłam się pakować. Już następnego dnia z widocznym zadowoleniem przekazałam starszej pani informację o mojej wyprowadzce. Kolejną noc spędziłam już w nowym miejscu. Szkoda tylko, że z Markiem – facetem Lucyny – nie dogadałam się za dobrze.
Fakt, zachowywaliśmy wobec siebie poprawność, niemniej nasz poranny small talk ograniczał się maksymalnie do pary wyrazów – „siema” na dzień dobry oraz „narka”, kiedy zamykałam drzwi na klucz.
– Trudno mi pojąć, czemu darzycie się antypatią – Lucyna utkwiła we mnie świdrujący wzrok.
– Kto dokładnie? – starałam się grać zdziwioną, jakbym nie miała pojęcia, o czym mówi.
– Mówię o tobie i Marku – odparła oschle.
– To nie tak, że darzymy się antypatią. Zwyczajnie... – zabrakło mi pomysłu na wymówkę, która pomogłaby mi wybrnąć z tej krępującej rozmowy.
– Nie ma sprawy. Myślę tylko, że jako współlokatorzy powinniśmy zadbać o dobrą atmosferę w mieszkaniu – oświadczyła.
Nie pomyślałam, że mój stosunek do Marka może negatywnie wpłynąć na relację z Lucyną.
Ten facet to ostatni palant
Nie mogłam znieść, jak opowiadał te swoje suche kawały o kobietach, palił papierosy w mieszkaniu i za każdym razem zapominał spuścić po sobie wodę. A Lucynę traktował jakby była jego prywatną gosposią. Wystarczyło, że kiwnął palcem, a ona już leciała.
– Skarbie, wyszoruj patelnię, bo marzę o jajkach na bekonie! Zabierz worki ze śmieciami na dół! Ureguluj rachunki! Wyprasuj mi koszulę na jutro! – Marek rozkazywał Lucynie niczym generał, zupełnie nie bacząc na jej samopoczucie.
Lucyna nigdy nie zaprotestowała przeciwko tym poleceniom, przynajmniej nie w mojej obecności. Za to często widziałam, jak ukradkiem ociera zaczerwienione oczy i zażywa leki na uspokojenie.
Kiedyś nie wytrzymałam i wybuchłam.
– Wiesz, za to właśnie nie cierpię Marka! – wykrzyknęłam, kiedy Lucyna po raz kolejny sięgała do torebki po tabletki.
Kiedy Lucyna załamana usiadła na krześle, ledwo wyrzuciła z siebie:
– Mam dość, naprawdę.
– Lucyna, ogarnij się! – powiedziałam donośnie, waląc ręką w blat.
Miałam ochotę powiedzieć jej wszystko, co sądzę o Marku, ale ten cwaniak jak zwykle wyczuł odpowiedni moment. Wparował do kuchni, w ręku trzymając naręcze krwistoczerwonych róż.
– Wybacz mi, skarbie. Poniosło mnie – rzucił pokornie, padając na kolana przed Lucyną.
Zdawałam sobie sprawę, że to tandetny gest i nic konkretnego nie wnosi. Niestety, Lucynka przyjęła bukiet i już po chwili, w radosnym nastroju, zabierała się za przygotowywanie jego ulubionego dania – kurczaka z ryżem.
– Domyślam się, co sobie myślisz na mój temat – powiedziała, zauważając mój pełen dezaprobaty wyraz twarzy. – Ale kocham go – uzupełniła.
– To twoja sprawa. Nie zamierzam ingerować, ale z własnych doświadczeń wiem, że kwiatki na dłuższą metę nie załatwią sprawy – skomentowałam.
Zdecydowałam, że od tej chwili kwestia relacji Marka z Lucyną przestaje mnie obchodzić. Nie chciałam dopuścić, by z jego winy Lucyna przestała się do mnie odzywać.
Był jedynym minusem tego mieszkania
Następne dni nie przyniosły oczekiwanej metamorfozy Marka. Lucyna na przemian płakała i dostawała bukiety jako zadośćuczynienie. Z kolei ja trzymałam język za zębami, żeby nie palnąć czegoś złośliwego.
– Lucyna, słuchaj, z kolegami planujemy na najbliższy weekend męski wyjazd w góry – oznajmił niespodziewanie podczas kolacji.
– Znowu? To już będzie trzeci raz w ciągu miesiąca. Nie uważasz, że pora pomyśleć o wspólnym wypadzie? – zareagowała stanowczo.
– Nie ma mowy – odparł z irytacją. – Kochanie, nudziłabyś się tam. Poza tym pozostali też jadą bez swoich partnerek – dodał już spokojniejszym tonem.
– Okej, jak chcesz. Jedź – stwierdziła bez emocji.
Kiedy opuścił mieszkanie, pragnęłam podnieść ją na duchu. Wpadłam na pomysł wspólnego seansu filmowego.
– Bardzo miło z twojej strony, jednak wolałabym pobyć w samotności – odpowiedziała ze smutkiem w głosie.
Wyglądało na to, że sobotnie popołudnie upłynie mi pod znakiem nudy. Uruchomiłam komputer, mając w planach znalezienie jakiejś zabawnej komedii do obejrzenia online. Nie pomyślałam tylko o jednej sprawie – od dwóch tygodni zwlekałam z uiszczeniem opłaty za internet bezprzewodowy, więc poprzedniego dnia grzecznie poinformowano mnie o wstrzymaniu świadczenia usługi.
Nie mając ochoty rezygnować z planowanego wieczoru filmowego, zwróciłam się do Lucyny z pytaniem, czy jest szansa skorzystać z jej laptopa.
– Możesz wziąć komputer Marka – odparła. – Ja muszę trochę popracować.
– Jakbyś jednak zmieniła zdanie, to serdecznie zapraszam na babskie kino – puściłam do niej oko.
Błyskawicznie odnalazłam w sieci film, który chciałam obejrzeć i przez moment wpatrywałam się w monitor, gdy nagle naszła mnie ochota, by zrobić coś, co niektórzy mogliby uznać za moralnie wątpliwe.
Musiałam podzielić się swoim odkryciem
Okazało się, że Marek regularnie zaglądał na serwisy dla singli i spotykał się z dziewczynami poznanymi przez internet. Przez chwilę miałam dylemat – powiedzieć Lucynie czy lepiej siedzieć cicho. Zdecydowałam się na to pierwsze.
Lucyna zareagowała zupełnie inaczej niż się spodziewałam. Myślałam, że dostanie histerii, a ona najspokojniej w świecie podeszła do szafy, chwyciła sporą torbę i zaczęła do niej wrzucać ciuchy Marka.
– Coś przeczuwałam, że kręci z innymi. Tylko czekałam, aż się gdzieś potknie – stwierdziła.
Marek zjawił się w domu po „męskiej eskapadzie” w niedzielne popołudnie. W korytarzu czekały na niego zapakowane po brzegi torby.
– Skarbie, to wcale nie jest tak, jak sądzisz – usiłował odeprzeć zarzuty.
– Od tej pory masz ode mnie dożywotnią zgodę na wszelkie wojaże – Lucyna tym razem pozostała nieprzejednana.
W duchu winszowałam sobie, gdy zatrzaskiwała drzwi tuż za tym palantem.
Agnieszka, 26 lat
Czytaj także:
„Byłam najstarsza z rodzeństwa. Matka uganiała się za nowymi chłopami, a ja niańczyłam owoce jej zabaw”
„Córka stała się fanką wakacyjnych wyjazdów na wieś. Spędzała je na nocnym kotłowaniu się na sianie z synem rolnika”
„Matka chce wyglądać jak moja starsza siostra. Myśli, że jak założy mini to nikt nie zauważy żylaków i starczych nóg”