„Nie mogłam uwierzyć, gdy mój wyśniony kochanek zaprosił mnie na randkę. Okazało się, że to nie miłość go zwabiła”

Nasz brat doprowadził rodzinę do ruiny dla żony fot. Adobe Stock, SB Arts Media
„– A kto ci wczoraj towarzyszył? – pytanie z pozoru było niewinne, ale coś w głosie Pawła kazało mi się skupić na odpowiedzi. – Brat tej artystki, Jędrzej. – Aaa… to jej brat – odniosłam wrażenie, że odetchnął z ulgą i w tym samym momencie mój dobry humor się ulotnił. Więc jednak to o nią mu chodzi, nie o mnie”.
/ 21.11.2022 20:30
Nasz brat doprowadził rodzinę do ruiny dla żony fot. Adobe Stock, SB Arts Media

Ten facet od dawna mi się podobał. Był przystojny, wręcz piękny. I na pierwszy rzut oka widać było, że nosi w sobie jakąś tajemnicę. Wkrótce miałam ją poznać… Spodziewałam się, że będzie to kolejny nudny wernisaż. Te ciekawe nie odbywały się w naszej prowincjonalnej „galerii”, jak szumnie nazywano pomieszczenia wydzielone z dawnego domu kultury. Co miesiąc dostawałam na nie zaproszenie i co miesiąc zastanawiałam się, czy iść. Ale w końcu szłam, bo specjalnego wyboru nie było. Już przy wejściu zauważyłam kilku znajomych, co też nie zaskakiwało, bo zawsze przychodziły te same osoby. Część ze snobizmu, część z chęci pokazania się w nowej kreacji, a niektórych zwabiało darmowe, choć nie najlepsze wino i przekąski, które serwowano przy okazji.

Nikt nie zjawiał się z powodu zainteresowania sztuką

Powodem mojego uczestnictwa w tej imprezie był Paweł. Fotoreporter „Głosu okolicy” bardzo mi się podobał i od dłuższego czasu starałam się odwiedzać imprezy, na których bywał. Jego smukła, zawsze nienagannie ubrana postać, gęste, starannie wymodelowane włosy, dłonie o smukłych palcach, a nade wszystko błękitne marzycielskie oczy, rozbudzały moją wyobraźnię. Miałam nadzieję, że któregoś dnia zwróci na mnie uwagę i uda mi się wciągnąć go w rozmowę, podczas której zaprezentuję głębię mego intelektu, uzupełniającą posiadane walory fizyczne. I od tej pory będzie mój. Dołożyłam wszelkich starań, by te walory uwypuklić. Obcisłe rurki i efektowna, zwiewna tunika w połączeniu ze szpilkami wydawały mi się odpowiednie na tę okazję. Kilka spojrzeń pełnych uznania, które złowiłam już przy wejściu, upewniły mnie, że dokonałam dobrego wyboru.

Rozejrzałam się po wnętrzu obwieszonym obrazami. Przeważały martwe natury oraz swojskie pejzaże z wierzbami i drewnianymi kościółkami. Banał i nuda, ale produkująca się na środku artystka najwyraźniej była zachwycona swoją twórczością. Z pewnością mówiła lepiej, niż malowała, a wyglądała lepiej, niż mówiła. Jakieś artystycznie zamotane, bajecznie kolorowe dzianiny skutecznie podbijały jej wdzięk. Miała w sobie coś z egzotycznego motyla, zwłaszcza gdy miękkimi ruchami ramion wskazywała na kolejne swoje dzieła. Niestety zauważyłam, że Paweł też uległ temu urokowi. Sprawiał wrażenie autentycznie zachwyconego. Obskakiwał ją, co chwila pstrykając zdjęcia. Co rusz pochylał się ku niej i rzucał jakiś komplement.

– I jak ci się podoba? – zagadnęła mnie Paulina, która nagle stanęła obok mnie.

Co jak mi się podoba? – zażądałam uściślenia, bo, nie wiedzieć czemu, nagle wydało mi się, że odkryła sekretny powód mojej obecności na wernisażu.

– Jak to co? Wystawa! – obrzuciła mnie uważnym spojrzeniem.

– Prawdę powiedziawszy wcale. Ani tematy, ani technika, ani kolory nie są interesujące. Moim zdaniem to straszne kicze i…

– Ciii, przestań. – Paulina rozejrzała się na boki, sprawdzając, czy ktoś nie usłyszał moich niepochlebnych wypowiedzi. – Mnie się nawet całkiem podoba.

Tylko machnęłam ręką.

– Sztuka nie jest po to, aby się podobać. Jest po to, aby wzbudzać emocje.

Ma pani całkowitą rację! – do naszej rozmowy wtrącił się stojący nieopodal facet.

Zwróciłam już wcześniej na niego uwagę, bo minę miał równie znudzoną jak ja. A poza tym był naprawdę przystojny. Wprawdzie daleko mu było do Pawła, ale obiektywnie musiałam przyznać, że jest interesujący z tym swoim nieco aroganckim uśmiechem i zwichrzonymi, ciemnymi włosami.

– Widzę, że mamy zbieżne poglądy na temat sztuki – ujął mnie pod łokieć i poprowadził w kierunku tacy z kieliszkami. – Białe czy czerwone?

– Białe, choć oba są dosyć podłe.

Pani zawsze jest taka krytyczna? – już podawał mi smukły kieliszek i chwytał kolejny. – Proponuję przejście na „ty”. Jędrzej jestem. Bardzo mi miło.

– Renata.

Stuknęliśmy się kieliszkami i zaraz poczułam jego usta na swoim policzku. Oddałam całusa i zmieszana natychmiast wypiłam połowę zawartości kieliszka.

On w swoim tylko symbolicznie umoczył usta

– Chodźmy gdzieś, gdzie można swobodnie pogadać – zaproponował.

Zanim odpowiedziałam, zerknęłam na Pawła. Wydawał się zajęty malarką, ale pewną nadzieję budził błysk w jego oczach, który pojawił się, kiedy zauważył mnie w towarzystwie Jędrzeja. Tak, nie myliłam się, teraz Paweł otwarcie wpatrywał się we mnie. Zadowolona ze wzbudzonego zainteresowania uśmiechnęłam się do mego towarzysza.

– Czemu nie, to całkiem niezły pomysł – odparłam bez dalszego wahania.

Poszliśmy do mieszczącej się niedaleko kafejki. Tam nad cappuccino zadałam pytanie, które nurtowało mnie od jakiegoś czasu.

Skąd się wziąłeś na wernisażu? Nigdy dotąd cię nie widziałam.

– Robię za kierowcę – roześmiał się. – Przywiozłem tu swoją siostrę i czekam, aż się ten cyrk skończy, żeby ją odwieźć.

– I tak zniknąłeś? Będzie się niepokoić, gdy zauważy, że cię nie ma.

– Wątpię, jest szalenie zajęta. To ona jest gwiazdą tego całego wydarzenia.

– Jesteś bratem tej malarki? Cholera... – dotarło do mnie, że moja uwaga o jej obrazach była nietaktowna – przepraszam.

– Za co? – autentycznie się zdziwił. – Mam takie samo zdanie o jej, hm, sztuce.

Więcej już nie rozmawialiśmy o wernisażu, ale poruszyliśmy wiele ciekawszych tematów. Dobrze nam się gadało, odkryliśmy, że mamy wiele wspólnych poglądów i podobne poczucie humoru.

Z żalem zauważyłam, że czas szybko minął i pora się rozstać.

– Przepraszam, że cię nie odprowadzę, muszę już lecieć. Dziękuję za wieczór, który był milszy, niż się spodziewałem. Dasz mi swój numer telefonu? – zapytał przy pożegnaniu. – Albo przynajmniej adres mailowy?

– Może – droczyłam się, choć w duszy liczyłam, że o to poprosi. – Ale w zamian…

– W zamian dam ci mój – roześmiał się, ucinając w ten sposób targi.

Wymieniliśmy się adresami i rozstaliśmy na rogu przed galerią. Malarka w towarzystwie Pawła już stała na schodach, rozglądając się niespokojnie. Nie chciałam być świadkiem ewentualnych wymówek robionych Jędrzejowi, więc szybko odeszłam. Następnego dnia po pracy spotkałam Pawła. Wyglądało tak, jakby czekał na mnie.

Jędrzej był świetnym facetem

– Cześć Renata! – pomachał mi ręką. – Masz dla mnie chwilkę?

– Może bym znalazła, a o co chodzi? – zachowałam zdrowy dystans, choć moje serce wykonywało jakieś zwariowane salta.

Chciałem cię na kawę zaprosić… – spuścił wzrok z pewną nieśmiałością.

Nawet gdyby powiedział, że zaprasza mnie na zupę z muchomorów, nie potrafiłabym mu teraz odmówić.

– Kawa… – udawałam, że się namyślam, choć obawiałam się, że zdradzają mnie roziskrzone oczy. – To właśnie to, czego mi teraz trzeba – uśmiechnęłam się.

Po raz drugi znalazłam się w tej samej kawiarni. Nawet przy tym samym stoliku. Paweł wpatrywał się we mnie z dziwnym napięciem, ale rozmowa dotyczyła błahych tematów. Mimo to czułam się szczęśliwa. Wreszcie mnie zauważył, zaprosił na kawę, chyba mu się podobam. Tego typu radosne myśli pulsowały w mojej głowie.

– Wczoraj wyszłaś tak szybko – dobiegł mnie jego głos. – Nie podobał ci się wernisaż?

– Prawdę powiedziawszy, nie bardzo, ale nie jestem znawczynią współczesnego malarstwa – zaznaczyłam asekurancko.

– A kto ci towarzyszył? – pytanie z pozoru było niewinne, ale coś w głosie Pawła kazało mi się skupić na odpowiedzi.

Brat tej artystki, Jędrzej. Też nie był zainteresowany twórczością siostry.

– Aaa… to jej brat – odniosłam wrażenie, że odetchnął z ulgą i w tym samym momencie mój dobry humor się ulotnił.

Więc jednak to o nią mu chodzi, nie o mnie. To ona i jej otoczenie go interesują. Wymawiając się nagłym bólem głowy, skróciłam nasze spotkanie. Niemniej od tego czasu Paweł kilkakrotnie, niby przypadkiem, na mnie „wpadał” i za każdym razem wypytywał o Jędrzeja. To kazało mi porzucić nadzieję, że między nami zaiskrzyło bądź zaiskrzy. Najwidoczniej Pawła nadal interesowała owa artystka i szukał o niej informacji. Ogarnął mnie trudny do opanowania smutek, który zawsze towarzyszy pogrzebanym nadziejom. Mimo że nie mogłam czuć się porzucona, ponure myśli dopadały mnie często. Czy nie jestem wystarczająco ładna, zabawna, interesująca, aby zdobyć mężczyznę, na którym mi zależy?

Przygnębienie opanowało mnie na całego

Jedynie zabawne maile od Jędrzeja wyrywały mnie z marazmu, w jaki popadałam. Pisał o zwykłych sprawach w sposób niezwykły. Dostrzegałam w nim wyjątkową wrażliwość i sporą dawkę humoru. Po jakimś czasie do listów dołączyły SMS-y, które rozświetlały mi ponure dnie. A potem zaczęły się jego wizyty w moim miasteczku. Na początku wpadał „przy okazji” i „po drodze”, ale później już nie ukrywał, że przyjeżdża specjalnie po to, aby spotkać się ze mną. Tradycją stały się wspólne letnie weekendy. Wtedy razem spędzaliśmy czas na pływaniu w jeziorze, opalaniu się, wędrówkach po okolicy, niekończących się rozmowach. Podczas jednego z takich leniwych, sobotnich popołudni, gdy zmęczeni siedzieliśmy na zwalonym pniu drzewa, liżąc zakupione w pobliskiej budce lody, zadał mi niespodziewane pytanie:

Znasz Pawła?

– Tak jakby. To znaczy znam go, jasne, tyle że nie jesteśmy blisko. Czemu pytasz?

– Bo widzisz… – zawahał się. – On…

Czyżby startował do twojej siostry? – przerwałam mu, domyślając się dalszego ciągu. – I chcesz się ode mnie dowiedzieć, czy nadaje się na szwagra, tak?

– Gdyby o to chodziło…

– Więc o co? – chciałam wiedzieć.

On startuje do naszej matki.

– Co?! – z wrażenia aż zakrztusiłam się lodem. – Żartujesz, prawda?

– Nie, po prostu na nią leci. Albo chce coś osiągnąć jej kosztem. Widzisz, mama jest dyrektorką domu kultury – mówił to niby lekkim tonem, ale był skrępowany.

Przecież to nie może być prawda! A jednak… Usłużna pamięć już podsuwała mi wspomnienia-migawki. Paweł w nieco zbyt serdecznym uścisku ze starszą kobietą, która gratulowała mu nagrody. Paweł zawsze wymuskany i elegancki w tym prowincjonalnym domu kultury. Paweł, który nigdy nie był w dłuższym związku z żadną kobietą. Jakieś zasłyszane plotki, które zauroczona reporterem ignorowałam. Teraz dotarło do mnie, że nie ma dymu bez ognia. Szeroko otwartymi oczami popatrzyłam na Jędrzeja i… czułam rosnący niepokój. Bo naraz odkryłam coś jeszcze i mimo panującego upału ogarnął mnie chłód. A jeśli byłam dla niego tylko przyjaciółką? I on też chciał mnie wykorzystać dla informacji?

– Okej... Czyli spotykałeś się ze mną, bo interesowały cię wiadomości o Pawle?

– Jeszcze się nie zorientowałaś, że to ty mnie interesujesz? Czekam i czekam, nie ponaglam, ale to nie znaczy, że nie widzę w tobie kobiety. Pytanie, czy ty w końcu raczysz dostrzec we mnie faceta…

Zalała mnie fala ciepła, która przepędziła lodowate zimno. Najwyraźniej potrzebowałam szoku wywołanego wiadomością o Pawle, by zrozumieć, jak bliski jest mi Jędrzej. Inaczej niż Paweł, który tylko mi się podobał. Dopiero teraz pojęłam różnicę między zauroczeniem a miłością. Przytuliłam się mocno do Jędrzeja, mając nadzieję, że to wystarczy za odpowiedz.

Wystarczyło!

Jego ramiona zamknęły mnie w szczelnym uścisku, a na ustach poczułam pierwszy, delikatny pocałunek, który szybko przerodził się w coś dużo bardziej gorącego i namiętnego. Potem długo siedzieliśmy, objęci, milcząc i rozkoszując się wzajemną bliskością. Było mi z nim tak cudownie! Wreszcie zdecydowałam się przerwać tę ciszę.

– Jędruś… – pogłaskałam go lekko po policzku. – Mogę ci zadać jedno pytanie?

– Wal śmiało.

– Dlaczego z całego tłumu na wernisażu wybrałeś akurat mnie?

– Bo sama powiedziałaś, że sztuka musi budzić emocje, a ty zbudziłaś moje – uśmiechnął się łobuzersko. – Po prostu jesteś dziełem sztuki, wobec którego nie można przejść obojętnie…

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA