„Oskarżyłam wnuczkę o kradzież portfela. Byłam niesprawiedliwa, bo to ktoś inny kłamał mi prosto w oczy”

smutna starsza kobieta fot. Adobe Stock, Marco
„– Powiedz mi szczerze, zabrałaś go? – spytałam cicho. – Nie, babciu, naprawdę nie! – odpowiedziała ze łzami w oczach. – Po co miałabym to robić? Przecież wiesz, że teraz żyję jak należy! Nigdy bym cię nie okradła”.
/ 26.01.2025 13:15
smutna starsza kobieta fot. Adobe Stock, Marco

Głęboko wierzyłam, że ludzie potrafią się zmienić na lepsze. Widziałam to na własne oczy u Julii. W młodości miała problemy z prawem i dopuszczała się kradzieży. To było trudne doświadczenie zarówno dla niej, jak i dla mnie, ale ostatecznie pomogło jej dojrzeć i nabrać rozumu. Z radością obserwowałam, jak podejmuje coraz lepsze wybory życiowe.

Mimo szczerych chęci uczciwego życia, jej sytuacja nie była łatwa. Dorywcze zajęcia i niskie zarobki mocno ją ograniczały. Do tego ilekroć coś zaginęło w okolicy, sąsiedzi od razu podejrzewali właśnie ją. W końcu sama zaczęłam mieć wątpliwości.

Mój portfel zapadł się pod ziemię

Pochmurna pogoda idealnie komponowała się z wewnętrznym zamętem, który przeżywała Julia. Obserwowałam, jak siedzi naprzeciwko, wpatrując się w podłogę i mocno zaciskając palce. Żadna z nas nie wypowiadała ani słowa, a powietrze wydawało się gęste od znaczących niedopowiedzeń. W końcu zebrałam się na odwagę.

– Julia, nie możemy dłużej tego unikać... – mój głos zabrzmiał niepewnie. – Ktoś zabrał mój portfel.

Zobaczyłam jak oczy Julii rozszerzają się ze zdumienia. Chciała coś powiedzieć, ale nie zdołała wydusić ani słowa.

Powiedz mi szczerze, zabrałaś go? – spytałam cicho, choć zadawanie tego pytania sprawiało mi ból.

– Nie, babciu, naprawdę nie! – odpowiedziała ze łzami w oczach. – Po co miałabym to robić? Przecież wiesz, że teraz żyję jak należy! Nigdy bym cię nie okradła.

– No to wytłumacz mi, kto mógł to zrobić? – nie potrafiłam ukryć wzburzenia. – Niedawno wspominałaś przecież o problemach finansowych.

– Babciu, posłuchaj... – rozpłakała się Julia. – Tak, miałam kiedyś problemy, ale się zmieniłam. Nie jestem już tą samą osobą. Nie kradnę.

Patrzyłam na nią z mieszanymi uczuciami. Wątpliwości nie dawały mi spokoju.

Biłam się z myślami

– Słuchaj skarbie, kompletnie nie wiem, jak się zachować. – Wyznałam po chwili wahania. – Jeżeli to faktycznie nie twoja wina, powinnyśmy odkryć prawdę. Musimy złapać osobę, która za tym stoi.

Julia uniosła głowę, a w jej spojrzeniu pojawiła się stanowczość.

– Dokładnie tak, trzeba to wyjaśnić. Zrobię co w mojej mocy, babciu, żeby udowodnić, że jestem niewinna.

Objęłam ją mocno, czując jak w moim sercu budzi się optymizm –może wspólnie damy radę przebrnąć przez te trudne chwile. Jednak  wciąż nurtowało mnie pytanie, czy pewnego dnia zdołam pozbyć się wszystkich podejrzeń wobec niej.

Wyżaliłam się sąsiadce

Zamyślona nad stratą portfela, szłam korytarzem. To miejsce kiedyś tętniło życiem, wypełnione radosnymi powitaniami i wesołością. Przystanęłam przy mieszkaniu mojej sąsiadki Janiny –zawsze można było na nią liczyć, chętnie pomagała innym. Regularnie wpadała do mnie na pogaduchy przy filiżance kawy albo herbaty. Spędzałyśmy czas na oglądaniu seriali i przyjemnych rozmowach.

– Dzień dobry, Zofio! – krzyknęła na mój widok. – W czym mogę pomóc?

– Dzień dobry, – odpowiedziałam. – Powiedz, może zauważyłaś coś... dziwnego w pobliżu mojego mieszkania? Zaginął mi portfel i próbuję ustalić...

Obserwowałam twarz Janiny podczas rozmowy i coś w jej spojrzeniu mnie zaniepokoiło. To nie była zwyczajna troska – wyglądała bardziej na zaniepokojoną, jakbym poruszyła temat, który sprawiał jej wyraźny dyskomfort.

– Mój Boże, Zosiu, jakie to okropne! – powiedziała poruszona. –Niestety, niczego nie zauważyłam... ale wiesz, jak to jest z dzisiejszą młodzieżą... Trudno przewidzieć, co im przychodzi do głowy.

Ton jej wypowiedzi był zaskakująco szorstki.

Była jakaś inna niż zawsze

– No bo faktycznie, dzisiejsza młodzież potrafi... – próbowałam odpowiedzieć, ale Janina natychmiast przeskoczyła na inny wątek.

– Co tam u Julii słychać? Oby nie zadawała się znowu z tymi nieodpowiednimi znajomymi...

Zostałam kompletnie zaskoczona tym, co usłyszałam. Nie chodziło tylko o zwykłe zmartwienie – to było coś znacznie poważniejszego. Może nasza sąsiadka celowo kierowała podejrzenia na Julię? 

– Dziękuję, że się pani tym przejmuje – odpowiedziałam z rezerwą. – Na pewno będę dalej szukać, aż dojdę do tego, jak było naprawdę.

– Tak, tak... – mruknęła Janina, odprowadzając mnie spojrzeniem, gdy się oddalałam.

Mój umysł pracował na wysokich obrotach. Z każdą chwilą narastały we mnie wątpliwości, a puls przyspieszał coraz bardziej. Wiedziałam, że muszę być bardzo uważna i wszystko dokładnie analizować, dopóki nie odkryję całej prawdy o tej sytuacji.

To była zagadka

Kiedy szłam do domu, temat Julii nie dawał mi spokoju. Zastanawiałam się, czy rzeczywiście wiedziałam wszystko o mojej wnuczce. Może coś przeoczyłam? Może pod nosem działo się coś, czego nie zauważyłam? Te pytania męczyły mnie – wzięła te pieniądze czy jednak nie?

Usiadłam w fotelu z parującą herbatą i spróbowałam poukładać to wszystko na nowo. Trzeba było dokładnie przeanalizować sytuację: Julia, portfel, Janina... Potrzebowałam znaleźć związek między tymi puzzlami.

Nie wolno mi nikogo pochopnie oceniać – mówię cicho sama do siebie. – Bez konkretnych dowodów nie mogę winić żadnej osoby.

Co tak naprawdę miałam w ręku? Parę nieprzemyślanych komentarzy od sąsiadki, własne obawy i niepokój, który dręczył mnie za każdym spojrzeniem na Julię. Nie mogłam tego tak zostawić, to było jasne. Zdecydowałam, że muszę dokładnie zbadać całą sytuację. Trzeba było zacząć wypytywać ludzi, obserwować uważnie otoczenie, może nawet poprowadzić prywatne dochodzenie.

Musiałam coś zrobić

Odszukanie portfela stało się moim osobistym wyzwaniem. Chciałam udowodnić, że Julia jest niewinna – nie zamierzałam dopuścić, by zwyczajne pomówienia i domysły zrujnowały jej reputację.

Nie martw się, będę przy tobie przez cały czas – zapewniałam Julię podczas wieczornej rozmowy telefonicznej. – Czuję w kościach, że rozwiązanie jest na wyciągnięcie ręki.

– Jesteś wspaniała, babciu. Na nikogo innego nie mogę liczyć tak jak na ciebie – jej odpowiedź sprawiła, że poczułam przypływ energii.

Gdy się rozłączyłyśmy, wiedziałam co robić. Musiałam stanąć w obronie wnuczki i dotrzeć do sedna sprawy.

Drążyłam coraz bardziej

Zdecydowałam się jeszcze raz odwiedzić Janinę, licząc że tym razem dowiem się czegoś więcej. Wciąż miałam w pamięci ten dziwny lęk, który wcześniej dostrzegłam w jej spojrzeniu. Teraz musiałam drążyć sprawę głębiej.

– Zastałam panią? – zapytałam, stukając do mieszkania z dłonią gotową do kolejnego pukania.

– Proszę wejść, Zosiu – odparła sąsiadka przyjaźnie, choć zauważyłam, że przez moment się wahała, nim otworzyła mi drzwi.

Siedziałyśmy naprzeciwko siebie, trzymając w rękach parujące filiżanki. Postanowiłam ostrożnie rozpocząć rozmowę:

– Wciąż nie mogę przestać myśleć o tym portfelu. Dziwi mnie to wszystko, bo przecież zawsze dokładnie zamykam mieszkanie...

– No tak, to faktycznie zastanawiające –mruknęła Janina, spuszczając wzrok.

– Pomyśl, może jednak kręcił się tu ktoś nieznajomy? –dopytywałam, uważnie obserwując jej mimikę.

– Przykro mi, ale nic takiego nie widziałam. W naszej kamienicy trudno pozostać niezauważonym. Znamy się tu wszyscy nawzajem... –odpowiedziała niepewnym, lekko drżącym głosem.

– No tak, rzeczywiście się znamy –podchwyciłam jej słowa, nie spuszczając z niej wzroku. – Chociaż bywa, że najbliżsi potrafią nas niemile zaskoczyć, prawda?

Sąsiadka coś kręciła

Zauważyłam, jak ciało Janiny nagle stężało. Prawie nikt by tego nie dostrzegł, ale ja, ze swoim doświadczeniem, wiedziałam, że taka reakcja jest bardzo wymowna.

– Zosiu, wiesz... – urwała wpół zdania, jakby przestraszyła się własnych słów.

– No, słucham? – spytałam łagodnie, dając jej przestrzeń do kontynuowania.

– A, nieważne... trzeba być po prostu ostrożnym, szczególnie teraz, kiedy różne rzeczy się dzieją – odparła wymijająco, kierując rozmowę na inne tory.

Opuszczając jej dom czułam, że idę w dobrym kierunku. Sposób, w jaki się zachowywała, zupełnie nie przypominał tej życzliwej kobiety z sąsiedztwa, którą znałam przez tyle lat.

Wnuczka chciała mi pomóc

– Musimy to dokładnie przeanalizować, Julia – podzieliłam się później swoimi spostrzeżeniami z wnuczką. – Czuję, że rozwiązanie może leżeć tuż pod naszym nosem.

Julia wysłuchała mnie z uwagą, mimo że była już zmęczona ciągnącymi się plotkami i podejrzeniami.

– A może powinnyśmy same przeprowadzić małe śledztwo, babciu? – rzuciła pomysł.

– Masz rację, skarbie. Od jutra zaczynam spisywać wszystkie fakty. Nawet najmniejsza informacja może być istotna – przytaknęłam.

Nie zamierzałam się poddawać. Musieliśmy dojść do prawdy, zanim przestaniemy drążyć temat. Planowałam kontynuować śledztwo i zadawać pytania, cały czas mając Janinę pod kontrolą. Nawet najmniejsze kłamstewko z jej strony może nas przybliżyć do wyjaśnienia tej sprawy.

Coś nie dawało mi spokoju

Zrozumiałam, że moment na konkretne działanie właśnie nadszedł. Mając w ręku wszystkie dotychczasowe fakty i coraz więcej wątpliwości, wiedziałam, że nie ma sensu zwlekać. Uznałam, że najlepiej będzie otwarcie przedstawić Janinie swoje podejrzenia. To mogło być niebezpieczne posunięcie, ale intuicja podpowiadała mi, że tylko tak uda się odkryć, co naprawdę się wydarzyło.

Podczas naszego kolejnego spotkania dało się wyczuć ogromne napięcie w powietrzu. Zdawałam sobie sprawę, że muszę postępować rozważnie, choć nie chciałam, by lęk przejął nade mną kontrolę.

– Posłuchaj Janina, nadszedł czas, żebyśmy szczerze pogadały – powiedziałam, nie spuszczając z niej wzroku.

– O czym ty właściwie mówisz, Zosiu? – odparła, jednak w jej tonie słychać było wyraźne zdenerwowanie.

– Coraz częściej odnoszę wrażenie, że ukrywasz przede mną pewne rzeczy. Możesz o tym nie wiedzieć, ale ja już połączyłam wiele faktów. – mówiłam dalej, dostrzegając drżenie jej dłoni.

– Co ty sugerujesz?! – krzyknęła gwałtownie. – Próbujesz mi coś zarzucić?

– Jeżeli zrobiłaś coś złego, lepiej powiedz mi o tym teraz – próbowałam panować nad sobą, mimo że w duszy kipiałam ze wściekłości i rozgoryczenia.

Nie mogłam w to uwierzyć

Zapadła cisza tak głęboka, że zdawało mi się, jakbym mogła usłyszeć bicie jej serca. Wreszcie Janina spuściła oczy i zaczęła cedził słowa, jakby każde z nich sprawiało jej niewyobrażalny ból.

Byłam zdesperowana... Kompletnie nie daję sobie rady z pieniędzmi, a ja po prostu... –głos jej się załamał, oczy zaszkliły.

– To ty ukradłaś mi portfel? – spytałam wprost, nie pozostawiając miejsca na wymówki.

– Przyznaję się – szepnęła ze spuszczoną głową. – Okropnie się tego wstydzę. Zabrałam go, kiedy zasnęłaś oglądając serial. Planowałam wyjąć tylko gotówkę i oddać, ale jakoś tak... wszystko wymknęło się spod kontroli. Przepraszam cię bardzo.

Czułam się rozdarta – z jednej strony odczuwałam ulgę, że wszystko się wyjaśniło, a z drugiej złość, bo ktoś, komu ufałam tak podle mnie oszukał.

– Co ty sobie wyobrażałaś?! – krzyknęłam wzburzona.

– Postaram się jakoś to odkręcić. Twoja wnuczka nic złego nie zrobiła.

– To przez ciebie przestałam jej wierzyć. Teraz obie musimy ją przeprosić.

Janina pokiwała ze zrozumieniem, widać było, że dociera do niej waga tego, co zrobiła. Postanowiłyśmy zebrać się we trzy i zastanowić, jak można naprawić całą tę sytuację.

Przeprosiny były konieczne

Wychodząc od Janiny, targały mną różne emocje. Rozczarowanie przeplatało się ze smutkiem, ale jednocześnie czułam silną motywację do działania – trzeba było pomóc Julii odzyskać dobre imię. Ten moment, choć nie do końca satysfakcjonujący, przybliżał nas do prawdy.

Widać było, że Janina naprawdę żałuje swojego postępowania i próbuje wszystko naprawić. Julia miała spory problem z zaakceptowaniem jej przeprosin – nic dziwnego, po tym jak bardzo została zraniona. Mimo to gdzieś w środku czułam, że tylko wybaczenie pozwoli nam normalnie funkcjonować, zarówno jako rodzinie, jak i sąsiadom.

Z każdym dniem Julia zdobywała na nowo zaufanie mieszkańców osiedla, a ja towarzyszyłam jej w tej drodze, podziwiając jej wytrwałość.

– Wiesz babciu, mam wrażenie, że w końcu mogę swobodnie oddychać – wyznała Julia podczas jednego z wieczorów, kiedy razem patrzyłyśmy na zachodzące słońce z naszego balkonu.

– Rozumiem to doskonale, skarbie – uścisnęłam jej rękę ze wzruszeniem. – Sporo nas to wszystko nauczyło.

Zofia, 70 lat

Czytaj także: „Tolerowałam zapach obcych perfum na koszulach męża, ale do czasu. Nie chciałam żyć jak babcia i mama”
„Na imprezie firmowej koleżanki zapominały, że mają mężów, byle dostać awans. Ja byłam grzeczna i ugrałam więcej”
„Mąż żałował mi na podpaski, bo wiecznie oszczędzał. Odkryłam, że za jego skąpstwem stoi grzeszna rozpusta z młodości”

 

Redakcja poleca

REKLAMA