„Oskarżyłam niewinnego o kradzież. Chciałam zapaść się pod ziemię, gdy okazało się, że złodziejką jest moja córka”

Mąż zostawił mnie dla ciężarnej kochanki fot. Adobe Stock, auremar
„Podałam nazwisko pana, który montował u mnie antenę. – Sprawiedliwości stanie się zadość. Niech ma za swoje, zostanie napiętnowany jako złodziej, pewnie nawet straci pracę – powiedziałam do męża. Prawdę mówiąc, miałam szczerą nadzieję, że go wywalą. Byłam tak zła na tego człowieka, że życzyłam mu wszystkiego najgorszego”.
/ 11.05.2023 20:30
Mąż zostawił mnie dla ciężarnej kochanki fot. Adobe Stock, auremar

Byłam wściekła na mojego męża, że tamtego dnia nie wrócił wcześniej z pracy. A przecież prosiłam go o to kilka razy! Mówiłam mu, że przychodzi monter od telewizji kablowej.

– No i czym ty się martwisz? Przecież to fachowiec! Niczego nie sknoci, nie muszę go pilnować. Tym bardziej, że ja i tak nie znam się na tej robocie – stwierdził Radek.

– Nie o to chodzi, żebyś nadzorował jego pracę! Masz uważać, żeby niczego, no wiesz… – przerwałam i spojrzałam na męża znacząco.

– Tak? – Radek chyba jednak nie zrozumiał.

„Jaki on niedomyślny! – westchnęłam w duchu.

Typowy facet!

– ...no, żeby niczego nie zwędził! – dokończyłam.

– A ty nie możesz tego zrobić? – spytał.

Jasne! Nie dosyć, że mam na głowie trzyletnie bliźniaki, to jeszcze będę doglądać montera.

Myślisz, że Kasia i Michał mi na to pozwolą? – spytałam retorycznie. – Sam doskonale wiesz, że nie sposób ich utrzymać przez dłuższą chwilę w jednym miejscu. Na pewno będą akurat wtedy chciały do ubikacji albo zaczną się domagać jogurtów i będę musiała wyjść do kuchni. A zdolnemu złodziejowi wystarczy tylko moment mojej nieuwagi!

– Kobieto, wyluzuj! – mąż jednak nie dawał się przekonać. – Naprawdę myślisz, że ten monter będzie tylko wyczekiwał, aż znikniesz, żeby coś ukraść? Nie wydaje mi się…

No i oczywiście, jak zwykle przyszedł z pracy późno! Bliźniaki już spały, a monter właśnie od nas wyszedł.

– Spóźnił się dwie godziny i pojawił akurat wtedy, gdy kąpałam dzieci! – poskarżyłam się mężowi. – Musiałam go zostawić samego w pokoju i jeśli coś z niego zniknęło, to będziesz mógł mieć pretensje tylko do siebie! – ostrzegłam.

Nie mówiłam poważnie, bo początkowo nie zauważyłam, aby coś mi zginęło. Niestety, dwa dni później odkryłam jednak, że przeczucia co do pana od kablówki mnie nie myliły. Szliśmy z mężem na obiad do teściowej. Miałam zamiar założyć moje kolczyki z perełkami i łańcuszek do kompletu, który dostałam od Radka w prezencie na pierwszą rocznicę ślubu. Może i ktoś powie, że to nic wielkiego, zwyczajne wkrętki i mały wisiorek, ale perły są piękne, idealnie okrągłe i w różowym odcieniu. Doskonale pasują do mojej jasnej cery i zawsze czuję się w nich bardzo elegancka. Wiedziałam, że mój komplet z perłami jest w szkatułce stojącej na kredensie, sięgnęłam więc po niego pewnym ruchem i… znalazłam kolczyki, ale wisiorka – nie.

Jakby go diabeł ogonem nakrył

Pamiętam dokładnie, że wrzuciłam go do szkatułki luzem, bo potrzebowałam łańcuszka do zawieszenia innej błyskotki i głowę bym dała sobie uciąć, że tam właśnie musi być.

– Nigdzie nie mogę go znaleźć! – poskarżyłam się mężowi.

– A nie zostawiłaś go jak zwykle w łazience, na półce pod lustrem? – zapytał zaczepnie, czym z miejsca mnie jeszcze bardziej zdenerwował.

Nigdy go tam nie zostawiam! – wysyczałam ze złością. – Jeszcze by tego brakowało, aby wpadł mi do rury kanalizacyjnej.

– Załóż coś innego – mąż jak zwykle znalazł wygodne dla siebie rozwiązanie.

– Chcę ten komplet – uparłam się.

Wiedziałam, że jeśli nie znajdę wisiorka teraz, to nie będę w stanie ze spokojem zjeść obiadu u teściowej, bo ciągle będę się zastanawiała, co się z nim stało. W końcu zmusiłam Radka do poszukiwań, ale to nic nie dało. Zawieszka przepadła jak kamień w wodę.

Bo ty wszędzie rozrzucasz swoje rzeczy – narzekał Radek.

– Przestań! – krzyknęłam na niego wreszcie z taką stanowczością, że bliźniaki spojrzały na mnie zaniepokojone, jakby miały zaraz się rozpłakać. – O te zawsze dbam, są cenne – dodałam już nieco spokojniej.

I nagle mnie olśniło.

– To ten monter! To on musiał zabrać mój wisiorek! – wykrzyknęłam.

Radek spojrzał na mnie zdumiony.

– Tylko wisiorek? Chyba by wtedy zwędził cały komplet? Razem z kolczykami…

– A ty skąd to wiesz? Może nie leżały obok siebie, może akurat usłyszał, że wracam do pokoju i się przestraszył? – szukałam wyjaśnienia. – Sam wisiorek to także niezły zarobek u jubilera. Pewnie już dawno go sprzedał.

– Bzdury gadasz! – Radek nadrabiał miną, ale zauważyłam, że także zaczyna rozważać taką ewentualność…

– Zadzwonię do tej firmy i powiem im o swoich podejrzeniach – stwierdziłam butnie. – Niech lepiej sprawdzają swoich ludzi.

– To w sumie można zrobić… – poddał się mąż.

– I w poniedziałek pójdę na policję. Nie ujdzie mu to na sucho! – dodałam, a Radek kiwnął głową.

Chryję na infolinii telewizji kablowej zrobiłam jeszcze tego samego dnia. Konsultantka wysłuchała mnie cierpliwie

Wydawała się być poruszona

Podałam nazwisko pana, który montował u mnie antenę. Znałam je, bo podpisał mi się na dokumencie odbioru.

– Na pewno wyjaśnimy tę sprawę i poinformujemy panią o wszystkim – zapewniła mnie.

– Wisiorka pewnie już nie odzyskam, ale sprawiedliwości stanie się zadość – powiedziałam do męża. – Niech ma za swoje, zostanie napiętnowany jako złodziej, pewnie nawet straci pracę.

Prawdę mówiąc, miałam szczerą nadzieję, że go wywalą. Byłam tak zła na tego człowieka, że życzyłam mu wszystkiego najgorszego. Później było mi z tego powodu bardzo głupio, bo… zawieszka się znalazła. Gdzie? Tego nikt by nie zgadł, nawet w najśmielszych przypuszczeniach! Nasza Kasia zaczęła się skarżyć na ból ucha. Początkowo sądziłam, że to może być zwykłe przeziębienie, może tak zwana trzydniówka, więc zapakowałam córeczkę do łóżka. Niestety, w nocy obudził nas jej płacz i już wiedziałam, że to coś poważniejszego. Mała była rozgorączkowana, a z prawego uszka sączyła się jej jakaś wydzielina. Byłam pewna, że to zapalenie ucha. Kiedy jednak, przyświecając sobie latarką, zajrzałam Kasi do uszka, zobaczyłam w środku coś błyszczącego.

– Dziwne… – stwierdziłam z niepokojem. – Chyba Kasia musiała sobie coś tam włożyć...

Jednak jeszcze się nie domyśliłam, co to może być.

– Jedziemy na ostry dyżur, nie ma na co czekać! – zadecydował mąż.

Wiedzieliśmy, że nie powinniśmy sami grzebać dziecku w uchu, żeby wyjąć z niego ten tajemniczy przedmiot. Kilka lat wcześniej moja szwagierka poraniła bowiem w ten sposób swojego synka, który wsadził sobie do uszka koralik. Lekarz strasznie na nią wtedy nakrzyczał, że omal nie uszkodziła mu ucha. Zostałam ze śpiącym synkiem, a mąż zapakował płaczącą Kasię do auta i pojechał z nią na ostry dyżur laryngologiczny. Drżałam z niepokoju, czekając aż wrócą i prawie do rana nie zmrużyłam oka. Kiedy Radek wszedł do domu, niosąc śpiącą Kasię na rękach, od razu dopadłam do niego i zapytałam, czy nic jej nie jest.

– Wszystko w porządku! – odparł mąż. – Lekarz powiedział, że jeszcze przez kilka godzin uszko może ją boleć, bo zostało trochę poranione, ale nic jej nie będzie. A dla ciebie, kochana żono, mam prezent!

Radek położył córeczkę do łóżeczka, po czym podszedł do mnie, wyjął coś z kieszeni i podał mi na wyciągniętej dłoni.

To był mój wisiorek!

– Jakim cudem znalazł się w uchu Kasi? – wyszeptałam.

No cóż… Do dzisiaj nie znam odpowiedzi na to pytanie. Może jednak wcale nie schowałam go do szkatułki, tylko położyłam gdzieś nieuważnie. Może spadł mi na dywan i tam znalazła go moja córka, a potem postanowiła się nim pobawić? Jest za mała, aby mi to wyjaśnić… A ja po znalezieniu się wisiorka miałam jeszcze jedną rzecz do zrobienia. Musiałam ponownie zadzwonić na infolinię telewizji kablowej i powiedzieć prawdę, że sprawa się wyjaśniła i nie mam żadnych pretensji do montera. Było mi strasznie głupio, że go pochopnie oskarżyłam… 

Czytaj także:
„Mój sąsiad to burak. Zachowuje się, jakby cała ulica należała do niego. Człowiek ze wsi wyjdzie, ale wieś z człowieka nigdy”
„Złośliwy sąsiad uprzykrzał mi życie, lecz byłem sprytniejszy. Wredna menda uciekała w popłochu, a ja mam wreszcie święty spokój”
„Sąsiad to niezłe ciacho, ale nie ma podejścia do kobiet. Zamiast zaprosić mnie na randkę, robi podchody jak przedszkolak”

Redakcja poleca

REKLAMA