„Opieka nad mamą mnie wykańcza. Jest marudna, zrzędliwa, złośliwa. Chciałabym mieć już spokój”

Trudny charakter starszej pani fot. Adobe Stock, amazing studio
„Prawdę mówiąc, już siły nie mam, żeby wyciągać mamę z nieustannych dołów. Jest wampirem energetycznym, a choć ją kocham, to już nie starcza mi sił na opiekę nad nią”.
/ 12.07.2021 11:46
Trudny charakter starszej pani fot. Adobe Stock, amazing studio

Od śmierci najbliższej sąsiadki, mama wciąż narzeka, że blok, w którym mieszka, zamienia się w dom starców… Sprowadziło się młode małżeństwo, a ona dalej marudzi!

Udało mi się załatwić mamie wcześniejszą wizytę u kardiologa, postanowiłam zatem wpaść do niej i omówić szczegóły. Teoretycznie mogłabym zadzwonić, ale jak rozmawiać na odległość z kimś, kto słabo słyszy, ale w życiu się do tego nie przyzna? Poza tym, pora już sprawdzić, co się dzieje, bo ostatnio nie wyglądało to najciekawiej.

Po śmierci wieloletniej koleżanki, która całe lata mieszkała piętro wyżej, mama była na najlepszej drodze do depresji.

– Wszyscy powoli wymierają – stwierdziła z goryczą, gdy wiozłam ją z pogrzebu Bożenki. – Powinni zrobić z tego bloku mauzoleum.

– Bez przesady, mamo – zaprotestowałam. – Przecież niedawno założyli wam piękne kwietniki przed domem, zbudowali market naprzeciwko…

– Eee tam, kosmetyka, oszustwo – mruknęła. – Trupiarnia, i tyle.

Prawdę mówiąc, już siły nie mam, żeby wyciągać mamę z nieustannych „dołów”. Byłoby inaczej, gdyby się ruszyła, wyszła do kina, zapisała na jakieś zajęcia do Domu Kultury. Jest spora i całkiem ciekawa oferta dla seniorów; ja sama chętnie bym poszła na taki na przykład kurs dekupażu!

– Któż ci broni? – zapytała mama, gdy jej przyniosłam broszurkę informacyjną. – Zapisz się, proszę bardzo.

– Nie mam czasu, przecież wiesz! Pół dnia spędzam w pracy, potem mąż, dzieci… – zdenerwowałam się.

– Ciesz się, że masz dla kogo żyć – burknęła tylko. – Dekupaż! Wymyślają różne wynalazki, żeby pieniądze od gminy wyszarpać, a dziury w chodnikach jak były, tak są.

Bez przerwy narzeka

Jak akurat robi sobie przerwę, to tylko po to, żeby obejrzeć jakieś newsy o tragediach. Napycha sobie tym głowę, niedługo już do sklepu nie wyjdzie, bo będzie przekonana, że ją ktoś zabije albo okradnie. Tak mnie już to wszystko dobijało, że ostatnio obowiązek odwiedzin scedowałam na brata.

Tego nic nie rusza, niech chociaż przez miesiąc mnie zastąpi w doglądaniu rodzicielki. I całkiem niedawno Maciej zadzwonił, że do klatki mamy wprowadziła się rodzina z dzieckiem. Pomyślałam, że trochę życia wprowadzą, nie będzie się staruszce wszystko czarno kojarzyło. W piątek po pracy kupiłam w ulubionej cukierni mamy ciastka i pojechałam pogadać z nią o kardiologu. Miałam nadzieję, że się ucieszy, tyle się nagadała, że służba zdrowia stroi sobie ze starszych ludzi żarty…

– Mnie już wszystko jedno – stwierdziła, gdy wyłuszczyłam sprawę. – Mówię ci, Reniu, miałaś rację: do tej pory moje życie było jak w bajce! Na co ja mogłam narzekać, na co?

Już zaczęłam wyliczać, ale chyba nie o to chodziło, bo wściekła machnęła ręką, jakby odganiała uprzykrzoną muchę. Okazało się, że dopiero teraz poznała, co to piekło na ziemi – ci nowi sąsiedzi do grobu ją wpędzą! Całe dnie hałasują, oka zmrużyć nie można. Albo ze złośliwości czystej, albo to ich dziecko jakieś nienormalne – cały czas biega, i do tego czymś rzuca o podłogę! Szklanek mają za dużo czy co?

– O, słyszysz? – przerwała nagle, pokazując palcem na sufit. – Znowu! Prawdę mówiąc, przyzwyczajona jestem do takich odgłosów, też mieszkam w bloku. Ledwo dźwięk zarejestrowałam, a wręcz pojąć nie mogłam, jakim cudem to przeszkadza mamie – na badaniach pół roku temu wyszło, że ma pięćdziesiąt procent ubytku słuchu.

– Klocki się chyba rozsypały – próbowałam dociec. – Zdarza się.

Włącz sobie radio, muzyka wszystko zagłuszy.

– Radia to ja słucham w nocy, gdy nie mogę spać – burknęła. – Przedtem odsypiałam w dzień, ale teraz się nie da oka zmrużyć. Chodzę jak żywy trup.

Zapytałam mamę, czy rozmawiała już z nowymi sąsiadami. Może nie zdają sobie sprawy z tego, jak dźwięki się tu niosą, może warto im to uzmysłowić.

– Oczywiście, że jej mówiłam, już na drugi dzień! – żachnęła się staruszka. – Przeprosiła mnie grzecznie, obiecała poprawę, i co? Pstro! Nikt nie ma teraz szacunku dla starszych, nikt! Mało tego, mama uważała, że teraz młodzi jej unikają. Przynajmniej ta kobieta, faceta czasem słyszy, ale nigdy go nie spotkała twarzą w twarz… Czy to możliwe, że wraca z pracy po dziewiątej? Pewnie to jakiś lump!

Próbowałam jej wytłumaczyć, że teraz tak się pracuje, nawet mój Jacek nie pokazuje się w domu przed ósmą, ale jakoś nie docierało. Nawet mi poradziła, żebym lepiej sprawdziła, czy mąż na pewno jest w firmie – licho nie śpi! I jak tu się nie denerwować?

Wieczorem opowiedziałam wszystko mężowi

Próbowałam się skupić na umówieniu mamy do kardiologa, ale było ciężko, bo mama cały czas prowadziła nasłuch. Strasznie mi chciała udowodnić, że jest prześladowana. Cały czas przerywała tekstami:

– O, słyszysz? Biega! O, coś spadło!

– Mamo, to przecież takie budownictwo. Pamiętasz, jako dziecko nawet miałam szyfr z Agnieszką zza ściany, porozumiewałyśmy się stukaniem!

– Przedtem było cicho – upierała się mama. – Mogłam spokojnie się przespać w ciągu dnia.

– Bo przedtem mieszkała tam pani Dorotka, a ona prawie już nie chodziła! – wybuchłam. – Dajże spokój, mamo! Myślałam, że się ucieszysz, nie będziesz narzekać, że wokół sami starcy! Bo taka prawda – zawsze jej źle.

W końcu jakimś cudem udało mi się uzgodnić, że w następny piątek o dziesiątej przyjadę po mamę i zabiorę ją do kardiologa. Potem pojedziemy do mnie, bo wnuki już się stęskniły, a wieczorem odwiozę seniorkę do domu. Zachwycona nie była, ale postanowiłam się tym nie przejmować. Tylko tego brakowało, żeby teraz zacząć roztrząsać, czy moim dzieciom faktycznie jej brakuje! Jakbym chciała brać zdanie mamy pod uwagę, zapomniałyby jak ona wygląda, ot co.

Kiedy już wyszłam, zobaczyłam schodzącą z góry młodą kobietę z dziewczynką, tak na oko trzyletnią. Obie wyglądały bardzo w porządku, ukłoniły mi się. No nie wyglądały na osoby maltretujące z rozmysłem starszą panią. Zastanawiałam się nawet, czy nie zagadać na temat, ale zrobiło mi się głupio… Jacek stwierdził, że moja mama po prostu potrzebuje wroga, żeby poczuć sens życia. Może i tak, ale czy to powód, aby zniechęcała do siebie wszystkich dookoła? Kiedyś taka nie była!

Czytaj także:
Mąż nie pozwala mi studiować. Boi się, że wymienię go na mądrzejszy model, bo nie będę chciała takiego robola jak on"
„Kochaliśmy się zadaniowo. To było »robienie dziecka«. I zaszłam w ciążę, ale z barmanem"
„Moja córka jest lekko opóźniona w rozwoju. Wprawdzie urodziła zdrowe dziecko, ale nie ma instynktu macierzyńskiego”

Redakcja poleca

REKLAMA