„Ledwo miesiąc cieszyłam się statusem zony. Mąż nasze wesele nazwał >>cyrkiem<< i zwiał do kochanki”

płacząca kobieta fot. Adobe Stock, New Africa
„Oznajmił mi głosem zupełnie wypranym z emocji, że stracił głowę dla innej baby, a to, co nas łączyło, wygasło. Słuchając go, odniosłam wrażenie, jakbym miała do czynienia z kimś zupełnie obcym”.
/ 12.10.2024 20:00
płacząca kobieta fot. Adobe Stock, New Africa

Byliśmy razem od czasu studiów. Ale nasz pierwszy kontakt miał miejsce znacznie wcześniej – na pielgrzymce do Częstochowy. Zakochaliśmy się w sobie od razu. Choć może trafniej byłoby rzec – od pierwszej wspólnej nocy spędzonej na mroźnym polu namiotowym, gdy odgłos moich szczękających zębów niósł się echem po całym obozowisku, docierając nawet do sąsiadujących z nami namiotów.

Patryk należał do ekipy, która pilnowała porządku. Za dnia razem z kumplami troszczył się o to, aby idący pielgrzymi mogli spokojnie i bez przeszkód maszerować przez miasto. Kiedy zapadał zmrok, na zmianę z innymi chłopakami doglądali, czy nikt nie przeszkadza wyczerpanym pielgrzymom w odpoczynku. Czasami, kiedy ksiądz miał jakieś wątpliwości, z jego polecenia Patryk sprawdzał młodzieżowe namioty, upewniając się, że dziewczęta i chłopcy śpią osobno. Na naszych pielgrzymkowych wyprawach obowiązywały surowe, konserwatywne reguły.

Opuścił namiot na czworaka

Podczas tamtej nocy dzieliłam namiot z dwiema przyjaciółkami – Anetą i Karoliną. Nasza trzecia kumpela niestety poprzedniego dnia skręciła kostkę i musiała wcześniej wrócić do domu. Nasz ogromny, ale cienki jak papier namiot, którego na dodatek nie potrafiłyśmy odpowiednio postawić, przepuszczał od spodu tyle zimnego powietrza, że tuląc się do siebie we trzy, trzęsłyśmy się z zimna, starając się nawzajem ogrzać swoim ciepłem. Gadałyśmy ze sobą, próbując poprawić sobie nastroje, ale byłyśmy tak przemarznięte i padnięte, że miałyśmy tego wszystkiego po dziurki w nosie.

Noc wcześniej miałyśmy nocleg w stodole u gospodarzy, którzy ugościli nas kolacją, a dodatkowo naszykowali nam posłanie z siana, przykrywając je pościelą i pledami, tak że aż było nam za ciepło. Natomiast ta noc okazała się prawdziwą lekcją życiową.

Nie udało nam się znaleźć noclegu u okolicznych gospodarzy, więc pozostało nam tylko rozbić się na polu kempingowym. Akurat w momencie, gdy usiłowałam wygrzebać się z mojego śpiwora, aby poszukać w plecaku ostatniej bluzy, którą mogłabym na siebie narzucić – nagle ktoś poświecił mi latarką prosto w oczy.

– Zabieraj się stąd, złodzieju! – wrzasnęłam gwałtownie.

– Luz, luz, to tylko my, obozowi porządkowi – odparł jakiś chłopak i poświecił latarką na swoją buzię. – Jest grubo po północy, a z waszego namiotu nadal dobiegają głosy. Wpadliśmy zobaczyć, czy nie urządzacie tu jakiejś prywatki z udziałem kolegów.

– Jasne, bawimy się w grę pod tytułem „Kto najszybciej skostnieje z zimna”. Może masz ochotę do nas wpaść? – warknęła Aneta i przekręciła się na drugą stronę.

Chłopak, zawstydzony sytuacją, opuścił namiot na czworaka. Pomimo panujących ciemności, jego twarz utkwiła mi w pamięci. Mam wrażenie, że on moją zapamiętał jeszcze dokładniej, bo od następnego dnia nie opuszczał mnie ani na chwilę.

Aż do samego końca trasy pielgrzymkowej dbał o to, bym miała zapewniony przyzwoity nocleg, dźwigał moje rzeczy, wypytywał czy jadłam coś ciepłego i przynosił mi co jakiś czas łakocie.

Wpadł mi w oko

Przystojny, a do tego nad wyraz dojrzały jak na swoje lata. Choć dopiero co skończył dwadzieścia lat, sprawiał wrażenie bardzo dojrzałego mężczyzny. Przez cały okres nauki na uczelni ani razu nie sprawił mi zawodu. Podczas gdy reszta chłopaków myślała tylko o balangach, chlaniu kiepskiego wina i przelotnych romansach, Patryk zdawał się być z innej bajki. Nie należał do kujonów ślęczących godzinami nad książkami, ale robił co w jego mocy, byśmy spędzali ze sobą każdą wolną chwilę.

Organizował górskie wędrówki, przejażdżki na rowerach, wyprawy kajakowe czy biwaki przy ognisku. Koleżanki mi go zazdrościły – był taki dojrzały, a do tego wciąż zakochany we mnie jak podczas naszych pierwszych randek.

Patryk poprosił mnie o rękę i sam zarobił na nasze wesele. Moi rodzice, którzy są tradycjonalistami, dali jasno do zrozumienia, że uważają naszą decyzję za zbyt pochopną.

– Dopiero zaczęliście studia. Małżeństwo to poważna sprawa, na całe życie – ciągle przypominała mama. – Nie ma co się spieszyć, powinniście dać sobie więcej czasu, żeby lepiej się poznać.

Zawsze brałam sobie do serca wskazówki od mamy i taty, ale w tej sytuacji miałam wrażenie, że trochę przeholowali. Znam Patryka jak własną kieszeń, w końcu jesteśmy razem blisko dwa lata. Byłam pewna, że to ten jedyny facet, o jakiego modlili się dla mnie starzy. Zgodziłam się, gdy wręczył mi pierścionek. Wpadliśmy na pomysł, żeby stanąć na ślubnym kobiercu jeszcze w trakcie naszych studiów.

Patryk był dla mnie wszystkim i ja dla niego również. Zawsze służył pomocą, niezależnie od okoliczności. Stawał w mojej obronie i sprawiał, że czułam się przy nim bezpiecznie. Co więcej, nasze poglądy były niemal identyczne. On również sądził, że lepiej zostawić współżycie na czas po ślubie.

Nikt z naszego otoczenia nie podzielał takiego zdania, ale Patryk nie wstydził się mówić o tym głośno. Miał twardy charakter, przez co kumple darzyli go respektem, choć zdarzało im się kpić z niego pod jego nieobecność.

Byłam totalnie zaskoczona

– Jako katolik regularnie chodzący do kościoła, szanuję decyzję mojej narzeczonej, która chce dochować czystości aż do dnia naszego ślubu. Nie mam zamiaru zmuszać jej do czegokolwiek – takie słowa wypowiadał otwarcie, choć wśród znajomych uważano, że jesteśmy jacyś dziwni.

Czas na uczelni zleciał niepostrzeżenie. Gdy Patryk kończył trzeci rok, podjął decyzję o przeniesieniu się na studia niestacjonarne i podjęciu pracy.

– W ciągu najbliższego roku chcę odłożyć trochę kasy, żebyśmy mieli dobry start po ślubie – oznajmił. – Kiedy już będziemy małżeństwem, nie planuję korzystać z finansowej pomocy naszych rodziców. Musimy mieć fundusze na wynajem mieszkania albo wyjazd w podróż poślubną.

Byłam totalnie zaskoczona, jak bardzo odpowiedzialny i dorosły okazał się mój facet! Patryk znalazł robotę, uzbierał kasę i nawet sprawił mi wymarzoną kieckę na ślub. Ale widziałam też, że coś się w nim zmieniło. Zaczęły kręcić go imprezy. W sobotnie wieczory, kiedy zwykle chodziliśmy do kina albo leżeliśmy przytuleni na kanapie, teraz wolał iść ze swoimi ziomkami z pracy na miasto.

– Słuchaj, tu nie chodzi tylko o pracę – tłumaczył mi. – Kiedy wejdziesz w świat zawodowy, to się przekonasz. Żeby mieć dobrą atmosferę w robocie, zyskać przychylność współpracowników, piąć się w górę, czasami trzeba też wyskoczyć z nimi na jednego po godzinach.

Nie spodziewałam się czegoś takiego po moim narzeczonym. Mimo to dbał o mnie i interesował się kwestiami związanymi z przygotowaniami do ślubu, dlatego postanowiłam nie zwracać uwagi na jego nagłe zamiłowanie do imprez.

W końcu poszliśmy do łóżka

Nasza uroczystość weselna wyglądała jak wyjęta prosto z baśni. Zjawili się prawie wszyscy zaproszeni goście – w sumie do kościoła przybyło grubo ponad trzysta osób. Natomiast na przyjęciu weselnym bawiła się ponad połowa z nich.

Ceremonia wyszła dokładnie tak, jak to sobie wcześniej wyobrażałam. Śpiewał zespół wokalny złożony ze studentów, a przed ołtarzem stanęło ośmiu duchownych, z którymi ja i Patryk mieliśmy okazję zapoznać się podczas wędrówek oraz letnich wycieczek w góry. Całość miała iście niebiańską oprawę.

W podróż poślubną poleciałam jakby niesiona na skrzydłach… Zupełnie inne oblicze mojego nowo poślubionego małżonka ujrzałam już po wylądowaniu w Barcelonie. Wydawał się być czymś zdenerwowany, co chwilę zerkał na komórkę, odchodził na bok, żeby z kimś pogadać. Mówił, że ma jakieś problemy w pracy.

Wieczorem mąż zasugerował przełożenie naszej wyczekiwanej pierwszej nocy po ślubie, tłumacząc to swoim zmęczeniem. Miałam wrażenie, jakby ktoś spoliczkował mnie prosto w twarz. Potem też nie układało się lepiej.

Starałam się udawać, że wszystko jest w porządku, ale zupełnie inaczej wyobrażałam sobie nasz miesiąc miodowy. Patryk sprawiał wrażenie, jakby w ogóle go przy mnie nie było.

W końcu poszliśmy do łóżka, ale to wszystko wydawało się takie wymuszone i bez zaangażowania, że aż zbierało mi się na płacz. Po powrocie do kraju po dwóch tygodniach, mąż oznajmił mi, że musi wyjechać na tygodniową delegację.

– Szef każe mi lecieć na jakąś wystawę do stolicy Francji – rzucił, unikając mojego wzroku.

Wesele było dla niego cyrkiem

Spytałam, co się z nami dzieje. Mruknął pod nosem, że padł z nóg, że całe to wesele to był cyrk, po którym musi dojść do siebie.

– Jaki cyrk?! – wykrzyknęłam, a w oczach stanęły mi łzy. – Myślisz, że nasze ślubowanie to jakieś przedstawienie? Obiecaliśmy sobie w obliczu Boga, że zostaniemy razem aż po grób!

Siedem dni później zadzwonił Patryk i oznajmił, że jego delegacja potrwa dłużej. Pojawił się dopiero po trzech tygodniach. Nie silił się na żadne wyjaśnienia. Zwyczajnie spakował resztki swoich gratów i opuścił mieszkanie.

Oznajmił mi głosem zupełnie wypranym z emocji, że stracił głowę dla innej baby, a to, co nas łączyło, wygasło. Słuchając go, odniosłam wrażenie, jakbym miała do czynienia z kimś zupełnie obcym.

Ten koleś wprawdzie nadal wyglądał jak Patryk, ale gadał niczym jakiś robot bez krzty uczuć! Totalnie nieodpowiedzialny typ, który bawi się laskami, zdradza żonę na każdym kroku, a składane obietnice ma głęboko gdzieś...

Patryk porzucił mnie dla swojej przełożonej, która była starsza od niego o ponad 10 lat. Odszedł zaledwie parę tygodni po naszym weselu.

Z dnia na dzień zabrakło mi ukochanego i najlepszego kumpla, a cała moja rzeczywistość, którą od lat budowałam, po prostu legła w gruzach. Zupełnie nie kojarzę, co się ze mną działo przez pierwsze półtora roku od jego zniknięcia. Minął rok, zanim jako tako doszłam do siebie. Przez cały ten czas pomieszkiwała u mnie siostra, bo chyba bym zwariowała, siedząc sama w pustym mieszkaniu.

Karola poznałam po trzech latach od tamtych wydarzeń. Aktualnie tworzymy parę, aczkolwiek do ślubu to nam się jeszcze nie spieszy. Niełatwo mi zapomnieć o przeszłości i ponownie obdarzyć kogoś pełnym zaufaniem. Pomimo tego, że los daje mi kolejną okazję na szczęście, powoli próbuję na nowo zaufać innej osobie.

Małgorzata, 27 lat

Czytaj także:
„Mój mąż miał bardzo nietypowe i tajemnicze hobby. Gdy się o nim dowiedziałam, wystawiłam go za drzwi z 1 walizką”
„Teściowa obwinia mnie o romans swojego syna. Postanowiła mnie ukarać w sposób, który przeszedł wszelkie wyobrażenia”
„Gdy mąż dowiedział się o ciąży, dosłownie skakał z radości. Nawet nie podejrzewa, czyje naprawdę jest to dziecko”

Redakcja poleca

REKLAMA