– Małżeństwo to poważna sprawa, synu – westchnął ciężko nasz ojciec, kiedy Adam, mój młodszy brat, zakomunikował, że chce ożenić się z Kaśką.
Wiedzieliśmy, że od dawna nosi się z takim zamiarem. Katarzynę poznał jeszcze w liceum i już wtedy upatrzył ją sobie na przyszłą żonę. Minęły lata, Adam skończył studia i poszedł do pracy, a ich związek wytrzymał próbę czasu. Nic dziwnego, że teraz postanowił założyć rodzinę. Ojciec był przeciwny wprowadzeniu Katarzyny do naszej rodziny.
– Wiem, że teraz się kochacie. Ale czy zastanawialiście się, jakie będą wasze dzieci? Przecież Katarzyna jest mocno obciążona, jej rodzina ma złe geny. Spłodzicie nieszczęśliwe istoty! – nie krył wzburzenia.
Co oznaczały w ustach ojca „złe geny”?
Jej matka była słaba i chorowita, a ojciec pracował w partii, której ojciec nie popierał, zanim zmarł. To zbiegło się w czasie także z rozwodem siostry Kaśki i jej wypadkiem samochodowym. A jednak pomimo tych nieszczęść, czuło się w ich domu rodzinne ciepło i wzajemną życzliwość. Podziwiałem i szanowałem Kaśkę za to, że opiekowała się swoją siostrą i mamą. Nasz ojciec jednak tego nie cenił. Na nic zdało się przekonywanie, że to tylko przypadek dotknął tę rodzinę. Żadnej z tych przypadłości jednak się nie dziedziczy. Na szczęście Adam nie ugiął się przed obiekcjami ojca.
– Ożenię się z Kaśką, czy chcesz tego, czy nie! – oznajmił mu chłodno.
Wiem jednak, jak trudno przyszło mu wygłosić taki tekst. Wychowani zostaliśmy przecież w tradycyjnej, patriarchalnej rodzinie. Matka, zahukana i zdominowana przez naszego ojca, nigdy nie ośmieliła się narzucić swojego zdania. Ostatnie słowo należało zawsze do głowy rodziny, kończyło wszelkie dyskusje i od niego nie było już odwołania, więc i teraz silnie wpojone posłuszeństwo oraz szacunek kazały nam się z nim liczyć.
– Ja stawać na drodze twojego szczęścia nie będę – ojciec zmiękł wyraźnie.
Postawił jednak warunek:
– Ale niech twoja żona na ślub swojej siostry-starej panny nie przyprowadza. Nie ma co wystawiać jej ludziom na pośmiewisko. Jesteśmy przecież porządną rodziną, plotki nam niepotrzebne. A i matka tej Kaśki chyba jest zbyt słabowita na taką uroczystość.
– Mam powiedzieć Kaśce, żeby na swój ślub rodziny nie zapraszała?! – Adam miał łzy w oczach.
Mnie też warunek ojca zezłościł. Po raz pierwszy w życiu zdecydowałem się przeciwstawić jego woli i uzgodniłem z bratem plan działania.
– Nie ma innej rady, trzeba ojca postawić przed faktem dokonanym – podsumowałem sytuację.
W dniu ślubu Adama pożyczyłem od kolegi vana, aby przewieźć nim matkę Katarzyny i Monikę z ich domu na wsi. Przy okazji zabrałem też kilkoro dalszych członków rodziny.
Przyjechaliśmy pod kościół dziesięć minut przed czasem
Akurat tyle, żebym zdążył przemaszerować pomiędzy nawami. Nasi rodzice byli już w środku. Ojcu twarz stężała, kiedy nas zobaczył, ale nie mógł już nic zrobić. Uśmiechnąłem się niewinnie.
– Tato, zaopiekujesz się matką swojej synowej, prawda? – zapytałem i nie czekając na odpowiedź, poszedłem po Monikę.
Podałem jej ramię i ruszyliśmy w kierunku ołtarza, jako trzecia para za Adamem, Katarzyną i ich świadkami. Czułem na sobie zdziwiony wzrok przybyłych gości. Uszczęśliwione twarze brata i bratowej, Moniki oraz ich mamy wprawiały mnie jednak w wyśmienity nastrój. Ojciec wytrzymał do końca wesela, udając, że nic się nie stało. Jednak przez cały czas starannie unikał kontaktu z Moniką. Wyraźnie czuł się w jej towarzystwie nieswojo.
– Co ja wam zrobiłem, żeście mnie tak potraktowali? – wyrzucał mi kilka dni później. – Oby Kaśka w ciążę nie zaszła, bo jak nic urodzi jakiegoś przegrywa, takiego samego jak mamusia, tatuś i ich nowa rodzinka!
Przepowiednia nie sprawdziła się. Adam ma teraz dwóch zdrowych synów. Jednak nasze stosunki z ojcem nie układają się najlepiej. Bo choć kochamy oboje rodziców, to ciężko jest nam pogodzić się z tym, jak zamknięty na nową rodzinę jest ojciec.
Czytaj także:
„Teściowa płaciła mi za to, żebym popierał ją w kłótniach z moją żoną. Zaczęła kontrolować całe nasze życie”
„Mam wyrzuty sumienia, że na starość muszę mieszkać u córki. Wolę gnić w domu starców, niż słuchać burczenia zięcia”
„Moja teściowa to baba z piekła rodem. Musieliśmy z nią mieszkać, ale ona za wszelką cenę chciała się mnie pozbyć”