Byłam w szoku, kiedy dowiedziałam się, że rodzice się rozwodzą. Przez myśl mi nie przeszło, że coś jest między nimi nie tak. Co prawda rok wcześniej wyjechałam na studia do Warszawy i od tamtej pory mieszkałam na stancji, ale to nie oznaczało, że nie wiedziałam, co się dzieje w domu.
Często wpadałam na weekendy. I w trakcie tych wizyt nie zauważyłam absolutnie żadnych oznak, że coś się w ich relacjach popsuło. Jak zawsze uśmiechali się do siebie, jak zawsze byli dla siebie mili i uprzejmi. Gdy więc usłyszałam o rozstaniu, aż mnie zapowietrzyło.
– Ale jak to? Dlaczego? Co się stało? – wykrztusiłam, gdy już trochę doszłam do siebie.
– Ojciec zakochał się w koleżance z pracy. Z wzajemnością. Za kilka dni się wyprowadza – odparła mama.
– Tato, czy to prawda? – spojrzałam na niego przerażona.
– Tak się zdarza, córeczko. Ale to nie oznacza, że zapomnę o tobie. Zawsze będziesz moją księżniczką. Wiesz o tym, prawda? – uśmiechnął się blado. Zamiast mu odpowiedzieć, zabrałam rzeczy, wybiegłam z domu i wróciłam do Warszawy. Miałam wrażenie, że wali mi się na głowę cały świat.
Długo nie mogłam darować ojcu tego, co zrobił
Byłam wściekła, że dla jakiejś kobiety zniszczył naszą rodzinę. No i było mi żal mamy. Wiedziałam, że cierpi, choć wmawiała wszystkim wokół, że świetnie się czuje w roli rozwódki. Gdy przyjeżdżałam do domu, widziałam jej podkrążone z niewyspania i płaczu oczy oraz smutną twarz. Pocieszałam ją więc i wspierałam najlepiej, jak umiałam.
O ojcu starałam się zapomnieć. Nie chciałam się z nim widywać, nie odbierałam telefonów, nie odpisywałam na maile. Spotkałam się z nim dopiero po roku, gdy emocje opadły i obie z mamą odnalazłyśmy się w nowej sytuacji. Pamiętam, że gdy mnie wtedy zobaczył, to aż mu się łzy w oczach zakręciły ze wzruszenia.
– Mam nadzieję, że mi w końcu wybaczyłaś, córeczko – wykrztusił.
– Nie, to raczej niemożliwe. Ale nie potrafię dłużej udawać, że nie istniejesz. Co się stało, to się nie odstanie. Trudno – machnęłam ręką.
– Czyli co, od dziś między nami zgoda? – na jego twarzy pojawił się uśmiech.
– Mniej więcej. Ale musisz mi coś obiecać… – zawiesiłam głos.
– Co? – spojrzał na mnie niepewnie.
– Że nigdy, ale to przenigdy nie będziesz próbował przedstawić mnie tej swojej… panience – wypaliłam.
– Ale dlaczego? Natalia to naprawdę wspaniała kobieta. Dobra, opiekuńcza, wesoła… I bardzo chce cię poznać.
– Nic mnie to nie obchodzi! – przerwałam mu gwałtownie. – Albo się zgadzasz na moje warunki, albo widzimy się po raz ostatni. Twój wybór!
– No dobrze, niech ci będzie. Obiecuję. Ale mam nadzieję, że kiedyś zmienisz zdanie. Chciałbym, żebyście się zaprzyjaźniły… Naprawdę, bardzo mi na tym zależy.
– Słucham? Chyba żartujesz! Nienawidzę tej larwy! Trzymaj więc ją ode mnie z daleka, bo nie ręczę za siebie – zagroziłam. Widziałam, że jest mu przykro, ale się tym nie przejęłam. Uważałam, że mam prawo postawić taki warunek.
Przecież ta kobieta zniszczyła moją rodzinę!
Przez następne miesiące tata dotrzymywał obietnicy. Dość często się widywaliśmy, gdyż z powodu pandemii zrezygnowałam ze stancji i wróciłam do rodzinnego miasta. Zdalnie mogłam się przecież uczyć także w domu. W czasie naszych spotkań tata ani razu nie próbował namawiać mnie na spotkanie z Natalią. Czasem tylko pytał z nadzieją w głosie, czy przypadkiem nie zmieniłam zdania.
Za każdym razem odpowiadałam stanowczo, że nie, więc szybko kończył temat. Byłam przekonana, że pogodził się z tym, że nigdy nie poznam jego ukochanej. Okazało się jednak, że nie…
To było tydzień temu. Ojciec zaprosił mnie na wycieczkę na łono natury. Chętnie się zgodziłam. Dzień był ciepły i piękny, a ja miałam już dość siedzenia w czterech ścianach lub krótkich spacerów po osiedlu w maseczce na twarzy.
– Dokąd pojedziemy? Nad jezioro? Do lasu? – dopytywałam się.
– Zobaczysz – uśmiechnął się tajemniczo. Zawsze lubiłam niespodzianki, więc nie zadawałam więcej pytań. Pewnie gdybym się wcześniej dowiedziała, o co chodzi, nie ruszyłabym się z domu na krok. Albo wysiadła po drodze z samochodu. A tak jechałam szczęśliwa, że za chwilę odetchnę świeżym powietrzem, nieświadoma tego, co mnie czeka.
Zatrzymaliśmy się po czterdziestu minutach przed niewielkim, drewnianym domkiem na wsi. Przy furtce ujadał pies. Taki śmieszny brązowy kundelek z zakręconym ogonkiem.
– To Kropka. Znaleźliśmy ją w lesie, przywiązaną do drzewa. Była ledwie żywa… – opowiadał tata.
– Znaleźliśmy? Czyli ty i kto jeszcze? Czyj w ogóle jest ten dom? – poczułam jakiś dziwny niepokój.
– Natalii. Dostała go od rodziców. Oni przyjeżdżali tu tylko na lato, ale my postanowiliśmy zamieszkać w nim na stałe. A przynajmniej do czasu, aż pandemia nie wygaśnie… – tłumaczył.
– Zaraz… – przerwałam mu. – Chcesz powiedzieć, że przywiozłeś mnie do domu tej… larwy?! – nie dowierzałam jeszcze.
– No tak. Naprawdę czas najwyższy, żebyście się poznały. Wkrótce bierzemy ślub… Chciałbym, żebyś na nim była. No i Natalia jest w ciąży… Będziesz miała siostrę albo brata… – zaczerwienił się.
Zamarłam. Przez dłuższą chwilę, nie byłam w stanie wydusić z siebie nawet słowa. Stałam nieruchomo i wpatrywałam się w ojca. Nie mogłam uwierzyć, że złamał obietnicę i podstępem zwabił mnie na spotkanie z kobietą, która rozbiła naszą rodzinę. Na co on liczył? Że na wiadomość o ślubie rzucę się jej na szyję? I ucieszę się z siostry lub brata? Chyba zwariował!
– To jak, idziemy? Natalia nie może się już doczekać waszego spotkania. Specjalnie na twój przyjazd upiekła pyszną zapiekankę. Na pewno będzie ci smakować – ciągnął ojciec, zachęcony moim milczeniem.
W pierwszym odruchu chciałam urządzić mu karczemną awanturę, ale ugryzłam się w język. Pomyślałam, że skoro potraktował mnie tak podle, to odpłacę mu pięknym za nadobne. A dokładniej mówiąc – tej jego pannicy. Nie obchodziło mnie, że jest w ciąży i nie powinna się denerwować. Zamierzałam wykrzyczeć jej prosto w twarz, co o niej myślę! I to nie przebierając w słowach.
– Nie podoba mi się to, ale skoro mnie już tu przywiozłeś, nie będę robić cyrku – uśmiechnęłam się, by uśpić czujność ojca i otworzyłam furtkę. Gdy szliśmy alejką prowadzącą do domku, w myślach szukałam gorączkowo wszystkich epitetów, które kiedykolwiek usłyszałam.
Czekała na nas w kuchni. Trzeba przyznać obiektywnie – wyglądała lepiej od mamy. Dużo młodsza, bardziej zadbana i, mimo odmiennego stanu, szczuplejsza…
– Bardzo się cieszę, że mogę cię wreszcie poznać – z uśmiechem wyciągnęła rękę.
– Tak? To zaraz przestaniesz się cieszyć i głupio szczerzyć zęby. Wiesz, kim dla mnie jesteś? – zamilkłam na moment, by porządnie nabrać powietrza w płuca i jednym tchem wykrzyczeć wszystko, co leżało mi na sercu. Ale nie zdążyłam.
– Tak wiem. Kurwiszonem, szmatą, wywłoką, zdzirą, wredną suką… – zaczęła recytować niespodziewanie Natalia. – Masz ochotę mi wydrapać oczy, przegryźć gardło i wdeptać w ziemię jak robaka. Rozumiem to, bo przeze mnie rozpadła się twoja rodzina. Ale chcę, żebyś wiedziała, że tego nie planowałam. Tak po prostu wyszło. Bardzo kocham twojego ojca. I zrobię wszystko, żeby był szczęśliwy.
Zamurowało mnie. Na amen
Po raz drugi tego dnia. Patrzyłam na Natalię i czułam, jak powietrze uchodzi ze mnie jak z przebitego balona. Z przeraźliwą jasnością dotarło do mnie, że mój plan zemsty runął, bo ukochana ojca zamknęła mi swoją tyradą usta. Poczułam się jak idiotka. Nie wiedziałam, jak się zachować, co zrobić, żeby wyjść z tej sytuacji z twarzą. I nagle mnie olśniło.
– To może, zanim wydrapię ci oczy i wdepczę w ziemię, najpierw podasz zapiekankę? Ojciec mówił, że dobra, więc chętnie spróbuję – wykrztusiłam.
– W takim razie siadajcie do stołu na tarasie. Za pięć minut będzie gotowa – uśmiechnęła się. Gdy sadowiłam się na krześle, kątem oka spojrzałam na tatę. Na jego twarzy malowała się ulga pomieszana z podziwem.
Zapiekanka rzeczywiście była pyszna, a Natalia miła i mądra. Nie próbowała mi się przypodobać ani przepraszać. Siedzieliśmy i, jak to przy stole, rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Gdy spotkanie dobiegło końca, zapakowałam się z tatą do samochodu.
– Przepraszam cię za ten podstęp, ale naprawdę chciałem, żebyście się poznały. I mam nadzieję, że teraz będziesz częściej nas odwiedzać – patrzył na mnie wyczekująco.
– Może… Zobaczymy – odparłam wymijająco, bo chyba nie chcę widywać się więcej z Natalią. Boję się, że jak ją lepiej poznam, to jeszcze, nie daj Boże, ją polubię…
Czytaj także:
„Mąż nie rozumie, że siedzenie z dziećmi w domu to nie jest szczyt moich marzeń. Przecież ja marnuję sobie życie”
„Od 4 lat mam romans, ale nie rozwodzę się z mężem. Muszę poczekać, aż nasze dzieci dorosną”
„Moja przyjaciółka miała romans na wakacjach i zaszła w ciążę. Narzeczonemu wmówiła, że to jego dziecko”