Od wielu lat nasze życie z Markiem koncentrowało się wokół starań o dziecko. Oboje bardzo pragnęliśmy potomka, ale nic z tego nie wychodziło. Czułam, że powoli oddalamy się od siebie i nie miałam żadnego pomysłu na to, aby uratować nasz związek.
I właśnie wtedy, podczas chwilowej słabości, zdradziłam Marka ze swoim kumplem z pracy. Jakież było moje zaskoczenie, gdy okazało się, że jestem w ciąży. Niestety ojcem nie był mój mąż. I chociaż miałam ogromne wyrzuty sumienia, to uznałam, że to dla nas ogromna szansa. Niestety nie przewidziałam, że los potrafi być bardzo przewrotny.
Starania o dziecko nie przynosiły rezultatu
Decyzję o posiadaniu dziecka podjęliśmy z Markiem kilka lat po naszym ślubie. Wcześniej nie mieliśmy na to warunków — mieszkaliśmy w wynajętej kawalerce, a nasze dochody nie pozwalały nam na zostanie rodzicami. I chociaż oboje bardzo tego pragnęliśmy, to przez wiele lat odkładaliśmy to na później.
Dopiero gdy oboje awansowaliśmy i zaczęliśmy zarabiać przyzwoite pieniądze, to podjęliśmy decyzję o powiększeniu rodziny.
— Myślisz, że to jest dobry moment na dziecko? — zapytałam Marka, gdy obliczał naszą zdolność kredytową na zakup mieszkania.
— Oczywiście, że tak — Marek się uśmiechnął.
Odetchnęłam z ulgą. Szczerze mówiąc ostatnio coraz mniej wspominał o dziecku, więc obawiałam się, że jego priorytety uległy zmianie. Na szczęście nie.
Niemal natychmiast przystąpiliśmy do realizacji naszych planów. Nie wiem dlaczego, ale byłam przekonana, że wszystko potoczy się bardzo szybko. Tymczasem mijały miesiące, a regularnie robiony test ciążowy nie chciał pokazać dwóch kresek. Zaczynałam się coraz bardziej martwić.
— Nie denerwuj się kochanie — uspokajał mnie mój mąż. — Przecież nie od razu Rzym zbudowano. Na to trzeba cierpliwości. A sama przyznasz, że staranie się o malucha jest bardzo przyjemne — uśmiechnął się do mnie filuternie.
Trochę mnie uspokoił, ale pewne wątpliwości i tak nie chciały mnie opuścić.
— Kiedy zamierzacie zostać rodzicami? — zapytała mnie moja mama, gdy odwoziłam ją do lekarza.
Spojrzałam na nią zdziwiona. Wprawdzie doskonale zdawałam sobie sprawę, że marzy o wnukach, to jednak w tej sprawie nigdy nie wywierała na mnie presji.
— Dlaczego pytasz? — zapytałam zdziwiona.
— Marek mi powiedział, że macie to w planach. Czy to prawda? — zapytała.
Co miałam jej powiedzieć? Skoro Marek już się wygadał, to nie miałam innego wyjścia, jak tylko odpowiedzieć twierdząco.
— Nawet nie wiesz, jak się cieszę — mama objęła mnie z uśmiechem na twarzy. — Już nie mogę się doczekać, jak będę rozpieszczać tego maluszka — mrugnęła do mnie okiem.
Uśmiechnęłam się do niej, ale w głębi duszy miałam złe przeczucia.
Jego słowa mocno mnie zabolały
Przez kolejne miesiące nic się nie zmieniało — pomimo starań o dziecko, test ciążowy wciąż był negatywny. Zaczynałam się coraz bardziej denerwować. Traciło także nasze małżeństwo. Seks stał się przewidywalny i mechaniczny, a my rozmawialiśmy niemal jedynie o moich dniach płodnych. Czułam się coraz bardziej sfrustrowana. Marek chyba też, bo coraz częściej mnie unikał i spędzał wieczory poza domem. Jednak któregoś wieczoru przesadził.
— Może powinnaś pójść do lekarza i się przebadać? — zapytał.
— Do jakiego lekarza? — zapytałam zaczepnie, chociaż doskonale wiedziałam, o czym mówi.
— Natalia, nie udawaj, że nie wiesz. Chyba już czas, aby pójść do ginekologa i sprawdzić, czy wszystko jest w porządku.
Te słowa bardzo mnie zabolały. Marek założył, że niepłodność to mój problem.
— Chyba powinniśmy się przebadać oboje, nie uważasz? — zapytałam ze złością.
Marek tylko spojrzał na mnie i wyszedł z pokoju. No tak, okazał się typowym samcem, który uważa, że trudności z zajściem w ciążę to jedynie moja wina.
Przez kilka kolejnych dni nie odzywaliśmy się do siebie. Marek nawet nie chciał słyszeć o wspólnej wizycie w klinice. Ja też zostawiłam ten temat, bo nie chciałam go zmuszać. Miałam nadzieję, że jak sobie wszystko przemyśli, to sam zrozumie, co należy zrobić.
Kiedy przez kolejne miesiące nie mogłam zajść w ciążę, postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce. Umówiłam nas do kliniki leczenia niepłodności, co bardzo nie spodobało się mojemu mężowi.
— Chyba żartujesz, że pójdę z tobą do tej kliniki — powiedział oburzony. — Ze mną jest wszystko w porządku, więc nie ma potrzeby, aby się badał.
— Tego nie możesz wiedzieć — próbowałam zachować spokój. — Jeżeli się przebadamy oboje, to będziemy wiedzieli, gdzie leży problem. Może to nic wielkiego i wystarczy jakaś prosta terapia. A może trzeba będzie rozważyć inne rozwiązania. Ale żeby się tego dowiedzieć, to musimy zrobić badania — przekonywałam.
Jednak Marek nie chciał o tym słyszeć.
— Nigdzie nie pójdę, A jeżeli ty chcesz się badać, to idź sama.
Zdradziłam Marka ze znajomym
Jaka ja byłam zła. Wybiegłam z domu trzaskając drzwiami i udałam się do pobliskiego baru. Tam spotkałam kolegę z pracy, z którym wypiłam kilka drinków.
— Pójdziemy do mnie? — zapytał mnie kilka godzin później.
„Czemu nie?” — pomyślałam. I tak nie miałam ochoty wracać do domu, w którym musiałabym znosić humory swojego męża.
Spędziłam z kolegą noc. Było miło, ale rano obudziłam się z ogromnym kacem. Alkoholowym i moralnym. „Co ja zrobiłam?” — pomyślałam z przerażeniem. Wiedziałam, że nie mogę przyznać się przed Markiem do zdrady, bo to byłby koniec naszego małżeństwa. A ja bardzo go kochałam i nawet nasze ostatnie problemy nie mogły tego zmienić. Szybko włożyłam ubranie i opuściłam jego mieszkanie.
Kilka kolejnych tygodni upłynęło nam całkiem przyjemnie. Marek nie wspominał o wizycie w klinice, a ja na razie też odpuściłam ten temat. Nawet seks zaczął sprawiać nam więcej radości, bo w końcu przestaliśmy obliczać, kiedy będzie najskuteczniejszy.
Mój dobry humor psuło jedynie kiepskie samopoczucie. Od kilku dni czułam się słabo, wymiotowałam i ciągle bolał mnie brzuch. Dodatkowo spóźniał mi się okres. „Czyżby to było to?” — zastanawiałam się z nadzieją. Nie chciałam o tym myśleć, bo obawiałam się ponownego rozczarowania. Jednak mój ginekolog przekazał mi radosną nowinę.
Moje zaskoczenie było olbrzymie
— Jest pani w ciąży — oznajmił mi na wizycie.
Nie mogłam w to uwierzyć. Niemal zaczęłam tańczyć z radości, a po mojej twarzy leciały łzy szczęścia.
— To szósty tydzień — dodał.
I wtedy zamarłam. Szybko dokonałam obliczeń.
— Jest pan pewien? — zapytałam z przerażeniem.
— Tak, jestem pewien. Już tyle lat jestem ginekologiem, więc na pewno potrafię to określić — dodał z uśmiechem.
Potem zaczął mi gratulować. A ja milczałam jak zaklęta. Jeżeli to był szósty tydzień, to oznaczało to, że ojcem tego dziecka nie był Marek, a kolega z pracy. I co ja teraz miałam zrobić?
Przez kilka dni biłam się z myślami i zastanawiałam, co mam zrobić. Przeżywałam największą radość i największy koszmar. Wreszcie byłam w ciąży, ale niestety nie z mężczyzną, z którym chciałam mieć to dziecko. I chociaż w pewnym momencie chciałam Markowi powiedzieć całą prawdę, to jednak ostatecznie podjęłam decyzję o tym, aby przemilczeć moją zdradę.
Postanowiłam, że powiem Markowi, że to on jest ojcem. Byłam pewna, że mi uwierzy. „To przecież zaledwie dwa tygodnie różnicy” — przekonywałam sama siebie. „Na pewno się nie doliczy”. W najgorszych snach nie przewidziałam tego, jak to się dalej potoczy.
To mąż zaskoczył mnie bardziej, niż ja jego
Tego dnia przyrządziłam dobrą kolację, założyłam swoją ulubioną sukienkę i czekałam na Marka z butelką dobrego wina. Gdy tylko wszedł do domu, to od razu postanowiłam przejść do rzeczy.
— Kochanie, mam wspaniałą wiadomość — powiedziałam z przejęciem. — Wiem, że się tego nie spodziewaliśmy i niemal straciliśmy już nadzieję, ale właśnie dowiedziałam się, że zostaniemy rodzicami — wydusiłam z siebie jednym tchem.
Marek milczał.
— Nie cieszysz się? — podeszłam do niego i chciałam go objąć.
Jednak mój mąż odsunął się ode mnie.
— Gratuluję — powiedział zimno.
Nie mogłam zrozumieć jego postawy. Czyżby jednak nie chciał tego dziecka?
— Nie cieszysz się? — zapytałam z niepokojem.
Popatrzyłam na Marka i zobaczyłam w jego oczach gniew połączony z obrzydzeniem. Mój mąż mną gardził.
— Kto jest szczęśliwym ojcem? — zapytał.
Zamarłam.
— O czym ty mówisz? Przecież ty jesteś ojcem.
— Natalia, przestań udawać. Naprawdę chciałaś mnie oszukiwać? Dzisiaj odebrałem wyniki z kliniki leczenia niepłodności, z których jasno wynika, że nie mogę zostać ojcem — wręczył mi kartkę papieru.
Spojrzałam na nią. Było tam napisane, że nasienie mojego męża jest tak słabe, iż szansa na zostanie przez niego ojcem jest zerowa. Nie wiedziałam, co powiedzieć.
— Marek, ja ci to wszystko wytłumaczę — próbowałam jeszcze ratować sytuację.
— Nie musisz. Zresztą ja nie chcę tego słuchać - powiedział i wyszedł.
Załamałam się. Tak bardzo pragnęłam dziecka, a teraz okazało się, że będę wychowywać je sama.
Przez kolejne tygodnie próbowałam przepraszać Marka za to, co się stało. Jednak nic nie osiągnęłam. Marek złożył pozew o rozwód i wniosek o testy DNA. To była zwykła formalność, bo od początku było wiadomo, co one wykażą. Zostałam sama. Początkowo mieszkałam u mamy, która obiecała, że mi pomoże. Potem wynajęłam niewielką kawalerkę.
Mama próbowała przekonać mnie do złożenia wniosku o stwierdzenie ojcostwa i alimenty, ale ja nie chciałam tego robić. Nawet nie powiedziałam koledze, że to jego dziecko. Jakoś sobie poradzę. Przez pól życia pragnęłam dziecka i teraz zamierzam wywiązać się z roli matki najlepiej jak potrafię.
Czytaj także:
„Mąż mnie zostawił dla ciężarnej kochanki. Moja niepłodność stała się świetnym wytłumaczeniem jego zdrady”
„Żonie zachciało się mieć dziecko, więc postanowiłem spełnić jej marzenie. Adoptowaliśmy córeczkę - owoc mojej zdrady”
„Żeby ukarać męża za zdradę, sama poszłam w tango z innym. Planowana zemsta skończyła się nieplanowaną ciążą”