„Odszedłem od żony, bo… zatęskniłem za życiem kawalera. To był największy błąd w moim życiu”

mężczyzna który odszedł od żony fot. Adobe Stock, Krakenimages.com
Co mnie podkusiło, że po latach szczęśliwego małżeństwa zdecydowałem się na rozwód?! Chyba zatęskniłem za czasami kawalerskimi... To był głupi impuls, który zepsuł mi życie...
/ 09.06.2021 14:50
mężczyzna który odszedł od żony fot. Adobe Stock, Krakenimages.com

Niby niczego nie mogłem zarzucić mojej żonie Ewelinie. Była gospodarna, zawsze dobrze zajmowała się naszymi dziećmi i domem, gotowała to, co lubiłem i z reguły miała dobry humor. W dodatku można było z nią o wszystkim porozmawiać. Mnie jednak, po kilkunastu latach wspólnego życia, czegoś brakowało. Nudziła mnie ta stagnacja, tym bardziej że nasze bliźniaczki, od kiedy stały się pełnoletnie, żyły swoim życiem, a nam, rodzicom, ubyło obowiązków. Bywało, że nudziliśmy się po prostu. Po pracy chodziliśmy na działkę, a kiedy było zimno, spędzaliśmy czas przed telewizorem. Mierziło mnie to i coraz mniej się z tym kryłem. Uważałem, że jestem jeszcze za młody, by skazywać się na taką byle jaką egzystencję.

W końcu postanowiłem: teraz albo nigdy, i powiedziałem Ewelinie, że duszę się w tym związku

Było dla niej jasne, co to oznacza. Początkowo próbowała mnie przekonać: mówiła, że tyle pięknych rzeczy nas łączy, że mamy dzieci, jaki wzór im damy, rozchodząc się na stare lata. Potem zdarzało się, że płakała i mówiła, że nigdy nie zgodzi się z moją decyzją. Ale w końcu, po kilku tygodniach takiej emocjonalnej szarpaniny, dała spokój, zamilkła, prawie zupełnie się nie odzywała, jakby biernie godząc z faktami.

Było mi to na rękę. Jej milczenie stanowiło dla mnie niezbity dowód, że i jej jakoś specjalnie nie zależy na utrzymywaniu naszego małżeństwa. Bo gdyby faktycznie było dla niej ważne, tak bardzo jak mówiła, nie dałaby mi odejść. Walczyłaby wszelkimi możliwymi sposobami, a nie tylko płaczem – uspokajałem się, tłumacząc sam siebie.

Ze spokojnym sumieniem opuściłem nasze ładne mieszkanie w centrum Mikołowa, obiecując, że przepiszę je na nią i dziewczyny. Szybko wynająłem małą kawalerkę i złożyłem pozew o rozwód. Czułem, że nowe życie jest na wyciągnięcie ręki. Wielu moich kolegów to kawalerowie z odzysku, bardzo chwalący sobie swój nowy stan. Miałem nadzieję, że lada moment zasilę ich szeregi.
Poczujesz, jak to jest być znowu na fali – mówili.
Jak najszybciej chciałem dopełnić wszelkich formalności.

Wspólnie z Eweliną doszliśmy do wniosku, że chcemy rozejść się bez orzekania o winie, bo trudno by ustalić, kto zawinił i w jakim zakresie. W dodatku nie chcieliśmy żadnych komplikacji, a tylko takie polubowne rozstanie nam to gwarantowało.
Ewelina być może myślała, że wina powinna zostać przypisana mnie, bo to ja faktycznie zwerbalizowałem chęć odejścia. Ale ja byłem innego zdania i zdecydowanie obstawałem przy swoim.

Uważałem, że nasz związek rozpadał się niezauważalnie przez lata i utrzymywaliśmy go głównie z przyzwyczajenia. A być może i ze strachu, bo oboje chyba nie mieliśmy zbytnio pomysłu na to, co moglibyśmy robić oddzielnie. Stanęło, tak jak chciałem, na porozumieniu. Rozwód otrzymaliśmy już na drugiej rozprawie.
– Szybko i bezboleśnie – chwaliłem się kolegom.
Pierwsze dni nowego życia, tak jak się spodziewałem, upłynęły mi w bardzo wesołej atmosferze. Moje małe mieszkanie z trudem mieściło kolegów i ich dziewczyny, ale nikomu to nie przeszkadzało. Była muzyka, tańce i alkohol.
Żyć nie umierać – mówiłem zadowolony sam do siebie.
Jednak ku swojemu zaskoczeniu spostrzegłem, że z czasem takie aktywne życie stało się frustrujące. Co z tego, że poznawałem wiele kobiet, skoro żadna z nich nie była na tyle ciekawa, żeby kontynuować z nią znajomość. W dodatku żadnej z nich nawet nie paliło się do wspólnego życia. Chodziło im o zabawę i kogoś kto płaciłby za ich rozrywki. Wszystko, co działo się w moim życiu, było jakieś miałkie i bez znaczenia.

Wtedy chyba po raz pierwszy pomyślałem, że zbyt pochopnie podjąłem decyzję o rozwodzie. Powoli zacząłem zdawać sobie sprawę, jak nierozważny to był krok i że przekreśliłem nim to wszystko, co dotąd zbudowałem.
– Ewelina? – zacząłem ostrożnie, żeby wyczuć, w jakim nastroju jest moja była. Zaskoczyła mnie, bo była w nadzwyczaj dobrym humorze. Obawiałem się, że jeszcze nie doszła do siebie po naszym rozstaniu i że rzuci słuchawką albo odpowie lakonicznie, tymczasem moja eksżona powitała mnie sympatycznie:
– Cześć, co u ciebie?

Odpowiedziałem nie do końca zgodnie z prawdą, że wszystko w porządku i pod pretekstem zabrania jakiejś płyty CD niemal siłą wprosiłem się na kawę.
– Jasne, jutro po południu, pasuje ci? – zapytała wesoło.
Kiedy zobaczyłem ją w kolorowej sukience, przypomniały mi się wszystkie nasze miłe chwile. Była tak inna od kobiet, które pojawiały się ostatnio na mojej orbicie. Nie miała urody rzucającej na kolana, ani figury modelki, ale miała w sobie tyle ciepła, że chciało się wdać z nią w pogawędkę. Była pełną uroku dziewczyną z sąsiedztwa. Przypomniałem sobie, co uwiodło mnie w niej przed laty. Jej uśmiech działał na mnie tak samo jak wtedy. „I po co ci to było?” – zganiłem się w myślach za ten niepotrzebny rozwód.

Kiedy Ewelina poszła po moje płyty, ja zastanawiałem się, jak wkraść się w jej łaski i spróbować wrócić do niej. „To jedyna osoba, która mnie rozumie” – myślałem. „Jeżeli prawdą było to, co zawsze mówiła, że tak bardzo mnie kocha, powinna wybaczyć”.
Wtedy zadzwoniła jej komórka.
– Tak. O dziewiętnastej? Pod kinem? Będę, całuję – powiedziała do słuchawki.
– Umawiasz się z kimś? – nie potrafiłem się pohamować.
– Co w tym dziwnego? Spotykamy się od jakiegoś czasu – powiedziała.

Sytuacja między mną i Eweliną przyjęła obrót, jakiego nigdy bym się nie spodziewał. Moja była żona spotyka się z kimś! A ja naiwny myślałem, że czeka na mnie i przyjmie z otwartymi ramionami.
Słyszałem, że Ewelina planuje przeprowadzkę do tego mężczyzny, z którym była w kinie. Mieszkanie zostawi córkom. Dziewczyny się cieszą, że mama układa sobie życie. Na mnie patrzą z przekąsem. A ja? Zamiast na stare lata cieszyć się rodzinnym życiem, siedzę sam w wynajętej kawalerce i patrzę w telewizor. Nie mogę uwierzyć, że sam się na to skazałem.

Czytaj także:
„Mój mąż jest hazardzistą. Od roku nie widziałam go na oczy, bo uciekł przed wierzycielami za granicę”
„Mąż mnie zostawił, bo nie mógł znieść myśli, że mogę umrzeć. Przez raka straciłam męża, pierś i kilka lat życia”
„Pracuję jako model. Wszyscy myślą, że jestem albo gejem, albo bawidamkiem”

Redakcja poleca

REKLAMA