„Odeszłam od mężczyzny swojego życia, żeby go ocalić. Bałam się, do czego jest zdolny mój zazdrosny eks”

Bałam się zazdrości mojego byłego fot. Adobe Stock, be free
„Znowu to uczucie. Ciarki i uderzenie gorąca. Nie umiałam tego wyjaśnić. Między nami dosłownie płonęło powietrze. Fizyczne pożądanie niemal ścinało z nóg. Maćka, którego niby kochałam, nigdy nie pragnęłam w taki atawistyczny, niemal zwierzęcy sposób, a teraz miałam ochotę rzucić się na tego nieznajomego faceta jak wygłodniała wampirzyca".
/ 10.10.2022 08:30
Bałam się zazdrości mojego byłego fot. Adobe Stock, be free

Obudziło mnie wyjątkowo ostre światło zimowego słońca. Zmrużyłam oczy, a drugą ręką zasunęłam bardziej roletę. Obok mnie spali mój mąż i córeczka. W nogach łóżka stacjonował pies. To wyglądało jak obrazek rodzinnej sielanki. Niestety, mimo upływu czasu, nadal czułam, że coś ważnego mnie ominęło.

Opadłam na poduszkę i zamknęłam oczy

Znowu miałam dwadzieścia lat i długi, jasny warkocz. Obok mnie był on, Krystian. Widziałam jego brązowe oczy i ciepły uśmiech. Wspomnienia pochłonęły mnie na dobre…

– Emi, idziesz? – Monika pociągnęła mnie za rękaw.

Stałyśmy pośrodku wielkiego placu, na którym rozłożyło się wesołe miasteczko. Pomyślałyśmy, że jazda na karuzeli i wypicie piwa to idealny sposób na uczczenie zdanego egzaminu.

– Chwila, muszę jeszcze tu postać. Nadal kręci mi się w głowie – pożaliłam się przyjaciółce.

– Napij się wody i pędzimy do tego wielkiego namiotu – Monika wskazała ręką na kolejkę ludzi.

Znowu się zaczyna… Wiedziałam, że moja przyjaciółka nie odpuści wizyty u wróżki. Od zawsze miała fioła na punkcie kart i horoskopów. Tamtego dnia nie miałam jednak ochoty na zerkanie w przyszłość, nawet dla żartu. Ostatni rok był dla mnie ciężki, nie liczyłam już na nic dobrego, spokój by mi wystarczył. Najpierw śmierć taty, potem rozstanie z Maćkiem, moją licealną miłością. Wyjazd na studia szybko zweryfikował nasze uczucie. Nie mieliśmy już dla siebie czasu, w naszym życiu zaczęły pojawiać się inne sprawy i osoby. W końcu uznałam, że nie ma sensu tego ciągnąć.

– I jak? Lepiej? – Monia spojrzała na mnie z troską.

– Tak – odparłam z uśmiechem i ruszyłam za przyjaciółką.

Skoro chce, to jej potowarzyszę. Razem wysłuchamy wróżby dla Moni, a potem będziemy się zastanawiały nas szansami jej spełnienia. Grzecznie odstałyśmy swoje w kolejce, a gdy przyszła nasza pora, Monika wparowała do namiotu, ciągnąc mnie za sobą.

Wróżka szybko przeszła do rzeczy

Najpierw wróżyła Monice z ręki, następnie sięgnęła po karty. Zaskoczyło mnie, że mówiła tak, jakby znała moją przyjaciółkę na wylot.

– A ty, panienko? – zwróciła się do mnie.

– Dziękuję, nie jestem zainteresowana – odparłam.

Nawet jeśli ci powiem, że dziś spotkasz miłość swojego życia?

Uśmiechnęłam się nerwowo. Co ona wygaduje? Podniosłam się gwałtownie i ponownie zrobiło mi się słabo.

– Wyjdziesz z tego namiotu i pierwszy mężczyzna, na jakiego wpadniesz, to będzie on.

– Rany! Może pani powiedzieć coś więcej? – ekscytowała się Monika.

Wróżbiarka ujęła moją dłoń. Po ciele przeszły mi ciarki. Jakbym za chwilę miała usłyszeć coś, co na zawsze odmieni moje życie.

– To twoja druga połowa. Niewielu ludzi ma szansę ją spotkać. Tkwią w niedobranych związkach, bo wolą niedopasowanie od samotności. U ciebie widzę prawdziwą zgodność…

Zrobiło mi się ciemno przed oczami. Musiałam złapać się blatu stolika. Bałam się, że zaraz narobię sobie wstydu i zemdleję. Chciałam tylko jednego, żeby stara kobieta przestała mówić, ale ona nie ustępowała.

– Nad tobą ciemna chmura i gniew innego mężczyzny. Potężna złość, która jak ogień strawi wszystko, co napotka na swojej drodze. Będziesz musiała wybrać, inaczej…

Usłyszałam w swojej głowie krzyk

To ja krzyczałam. Głośno, rozpaczliwie, klęcząc i błagając o pomoc. Zobaczyłam krew na błękitnej bluzie i czerwoną kałużę na chodniku. Nie pamiętam, co było dalej. Straciłam przytomność.

– Emi, Emi? – spanikowana Monika klepała mnie po twarzy.

Z trudem otworzyłam oczy i usiadłam na ziemi. Cyganka podała mi szklankę z sokiem do picia..

– Co się stało? Zemdlałam i spadłam z krzesła?

Byłaś nieprzytomna jakieś pięć minut. Miałyśmy już dzwonić po karetkę.

Monika z troską odgarnęła mi włosy. Wiedziałam, że ma wyrzuty sumienia. W końcu to ona zaciągnęła mnie do dusznego namiotu, kiedy po karuzeli i alkoholu nie czułam się zbyt dobrze.

– Dasz radę iść?

– Powinnam dać…

Monika pomogła mi wstać. Zapłaciła cygance za wróżbę i skierowałyśmy się w stronę wyjścia. Na świeżym powietrzu poczułam się lepiej, oddech mi się uspokoił, serce przestało tak pędzić, a nogi nie odmawiały już posłuszeństwa. Niedaleko rozległ się huk fajerwerków. Przestraszona cofnęłam się i nadepnęłam komuś na nogę.

– Przepraszam! – rzuciłam, próbując złapać równowagę.

– Nie ma sprawy, już cię łapię – usłyszałam ciepły, niski głos.

Zatoczyłam się wprost w męskie ramiona

Obróciłam się i spojrzeliśmy na siebie. Nigdy wcześniej nie czułam czegoś takiego. Kiedy mnie dotknął, miałam wrażenie, że w moim ciele nastąpiło wyładowanie elektryczne. Potem zalała mnie fala gorąca. Zachwiałam się.

– Ależ mam szczęście! – roześmiał się, pomagając mi znowu złapać pion.

– Dzięki i jeszcze raz przepraszam – bąknęłam.

Nic innego nie przyszło mi do głowy. Zamierzałam odejść.

– Poczekaj! – złapał mnie za ramię.

Znowu to uczucie. Ciarki i uderzenie gorąca. Nie umiałam tego wyjaśnić. Między nami dosłownie płonęło powietrze. Fizyczne pożądanie niemal ścinało z nóg. Maćka, którego niby kochałam, nigdy nie pragnęłam w taki atawistyczny, niemal zwierzęcy sposób, a teraz miałam ochotę rzucić się na tego nieznajomego faceta jak wygłodniała wampirzyca. Całować go, dotykać, pieścić… Przeraziłam się własnych myśli.

– Krystian – podał mi rękę. – Miło, że na mnie wpadłaś – uśmiechnął się do mnie tak, że znowu zmiękły mi kolana.

Wskazał na stojącą nieopodal grupę.

– Idziemy do akademika na imprezę. Dołączycie?

– Jasne! – wyręczyła mnie w odpowiedzi Monika.

To był nasz ostatni wieczór w domu studenta. Nazajutrz rano miałyśmy wracać do rodzinnego miasta. Uświadomiłam sobie, że gdybyśmy wróciły wczoraj, tuż po skończonej sesji, nie spotkałabym Krystiana. Impreza, na którą się wybierali, odbywała się w akademiku Politechniki. Pojechałyśmy tam ze znajomymi Krystiana. W grupie były też dziewczyny, całkiem sympatyczne, jedną z nich nawet znałyśmy. Przez całą drogę nie mogliśmy się z Krystkiem nagadać.

Złapaliśmy świetny kontakt od pierwszej chwili

Nie tylko chemia ciał między nami działała, umysły też się sprzęgły. To było tak naturalne, nasze przekomarzanki, żarty, gesty, jakbyśmy się znali od wieków. Wszystko mi się w nim podobało: wygląd, ton głosu, sposób, w jaki chodził, uśmiechał się i jak mrużył oczy. Tamtego wieczoru coś się między nami wydarzyło, coś z pogranicza magii. Jestem raczej powściągliwą osobą. Dużo czasu musiało minąć, zanim posunęliśmy się z Maćkiem dalej niż całowanie. Z Krystianem było inaczej. Chciał być blisko, dotykać mnie, wąchać, smakować, nie mógł się opanować, zresztą ja też, to było silniejsze od nas. W końcu nie wytrzymaliśmy i pocałowaliśmy się. Wybuch tysiąca fajerwerków! W mojej głowie. W moim ciele. Dotykaliśmy się, całowaliśmy, wtulaliśmy w sobie, a ja miałam ochotę na więcej, choć ledwo go znałam.

Powstrzymaliśmy się chyba tylko dlatego, że nie byliśmy sami, a w akademiku nie było sprzyjających warunków. Po imprezie odprowadził mnie pod same drzwi. Wymieniliśmy się numerami telefonów. Okazało się, że dzieli nas dwieście kilometrów. Sporo.

– Boziu… jak on na ciebie patrzył… – westchnęła z zazdrością Monika. – Jakbyś była tą jedyną. Wróżka prawdę ci powie. Spotkałaś miłość swojego życia!

Zadzwonił następnego dnia.

– Już się stęskniłem.

– Ja też – przyznałam cicho. – Pragnę cię.

– Ja też…

Standardem stały się rozmowy do piątej nad ranem. Zasypiałam z telefonem w ręce i odliczałam dni do jego przyjazdu. Nigdy nie padło kluczowe pytanie, co jest między nami. Od razu zachowywaliśmy się jak para, jakby to było oczywiste. Gdy przyjechał do mnie pierwszy raz, rodzice akurat pojechali nad morze, więc miałam mieszkanie tylko dla siebie. Przywiózł ogromny bukiet kwiatów i pocałował mnie tak, że cała osłabłam. Więc wziął mnie ręce i zaniósł do sypialni. Tamtej nocy niewiele spaliśmy. Cały następny dzień też nie wychodziliśmy z łóżka. To było jak trzęsienie ziemi, byłam pijana ze szczęścia. No, prawie, bo była łyżka dziegciu w tej beczce miodu… Gdy na krótko przymknęłam oczy, przyśniła mi się tamta straszna scena z wróżby. Znowu widziałam siebie klęczącą na chodniku tuż obok wielkiej kałuży krwi. Czułam, jak ktoś mocno mną potrząsa, zionie alkoholem i krzyczy: „To przez ciebie! Zobacz, co przez ciebie zrobiłem!”.

Obudziłam się w ramionach Krystiana

Uspokajałam samą siebie, że to nic takiego. Głupi sen. Tyle że się powtarzał, jak przepowiednia wiszącego nade mną fatum. Dopiero kiedy wyskoczyliśmy z Krystianem w góry, zaczęło się to układać w jakąś sensowną całość. Szliśmy na Halę Gąsienicową. Rano było dość zimno, a ja nie wzięłam swetra.

– Weź moją bluzę – zaproponował Krystian. – O, ładnie ci w tym kolorze – bluza Krystiana była w odcieniu moich oczu, co natychmiast zauważył. – Błękitna jak twoje oczy. Błękitna bluza…

Przystanęłam i zaczęłam dokładniej ją oglądać. Już ją widziałam. Tylko że wtedy nie była tak czysta. Widniała na niej brzydka, straszna plama krwi. Nagle wszystko do mnie wróciło. Tamten sen. Mój rozpaczliwy krzyk i wołanie o pomoc. W mojej głowie znowu odezwał się tamten głos. Powtarzał, że to moja wina, że to przeze mnie. Dopiero po chwili zrozumiałam, że to głos Maćka. Po powrocie do pensjonatu, zadzwoniłam do Moniki.

– Niedorzeczne, prawda? Nie wiem, czemu mam takie głupie sny. Przecież Maciek muchy by nie skrzywdził.

– Emi, nie wiem… – usłyszałam wahanie i obawę w głosie przyjaciółki. – Ktoś Maćkowi o was powiedział. Zadzwonił do mnie i wyzywał cię od najgorszych. Może lepiej uważajcie…

– Co ty mówisz?! – nie mogłam uwierzyć w słowa przyjaciółki. – Przecież od naszego rozstania minęło kilka miesięcy. A Maciek nie pije. W każdym razie nie tyle, by świrować po alkoholu.

– Nie wiem… urażona męska duma czy coś – westchnęła strapiona Monika. – I chyba egzaminy mu nie poszły. Mogą go wylać.

– Mimo wszystko…

Wróżka pokazała mi, co się stanie, ja muszę wybrać

To ja się myliłam, a Monika miała rację. Tydzień później Maciek nas zaatakował. Było ciemno, wracaliśmy z kina. Wszystko odbyło się jak w moim śnie. Był agresywny, pijany, miał nóż. Zadał nim kilka ciosów bez żadnego ostrzeżenia. Krystian nie miał szans, wykrwawiał się na moich rękach. Krzyczałam i błagałam. Płakałam i wzywałam pomocy. Nagle jakby ziemia się pode mną osunęła. Zrobiło mi się czarno przed oczami i… Obudziłam się w namiocie wróżki.

– Emi, wszystko dobrze? – przy mnie kucnęła Monika.

Oszołomiona podniosłam się i usiadłam na krześle. Znowu był tamten dzień po egzaminie. Wesołe miasteczko, namiot i wróżka, która powiedziała, że dziś spotkam miłość swojego życia.

– Musisz wybrać – usłyszałam.

Zrozumiałam. Wróżka, a raczej czarownica, pokazała mi, co się stanie, ale to ja musiałam wybrać. Wyszłam z Moniką przed namiot. Usłyszałam huk fajerwerków, cofnęłam się odruchowo i stanęłam komuś na stopę. Usłyszałam jego głos. Zanim mnie zatrzymał, wystrzeliłam jak z procy i zniknęłam w tłumie. Ocaliłam go. I siebie też, bo nie zniosłabym jego straty, nie w taki sposób. Los jeszcze kilkakrotnie próbował nas ze sobą połączyć, ale nie pozwoliłam na to. Budynek politechniki i tamte akademiki do dziś omijam szerokim łukiem. Po studiach wyszłam za mąż, urodziłam dziecko, lubię moje życie i kocham męża, ale… nie tak, jak mogłabym kochać Krystiana. Do dziś zastanawiam się, co by było, gdybym wybrała inaczej.

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA