„Oddaliliśmy się ostatnio od siebie, ale nie spodziewałem się, że Nata odwali taki numer. Byłem pewien, że to tylko gierka”

pokłócona para fot. Adobe Stock, fizkes
„Skoro twierdzi, że się dla mnie poświęca, to może niech przestanie? Bo czy ja jej cokolwiek narzucam? Wręcz przeciwnie – uważam, że powinna się wreszcie zacząć rozwijać! Nie bardzo rozumiem, dlaczego już nie gra... W końcu po kiego grzyba tachaliśmy tę jej wiolonczelę, skoro teraz się tylko kurzy?”.
/ 29.04.2023 11:15
pokłócona para fot. Adobe Stock, fizkes

Zauważyłem, że Nata wyszła z imprezy, jednak już mi się znudziło wieczne bieganie za nią i zapewnianie o dozgonnej miłości. Do cholery, ma dwadzieścia dwa lata, a nie dziesięć, znamy się od zawsze i nie zamierzam całe życie udowadniać, że nie jestem wielbłądem!

Kocham ją, ale nie po to wyjechaliśmy do Berlina, żeby się wodzić za rączki po muzeach, tylko żeby zaczęli w nich wystawiać także moje obrazy. Muszę więc dużo pracować i bywać, poznawać ludzi – jak najwięcej, i to wpływowych. Nie mogę nieustannie skakać wokół niej!

Pewnie wróciła do domu ryczeć w poduszkę, a jak tylko pokażę się w drzwiach, zrobi mi awanturę, że „znowu ją olałem”. Już widzę te jej teksty o „straconych złudzeniach młodości” i innych bzdurach... Żyć się odechciewa! A potem usiądzie przed telewizorem i przez resztę wieczoru będzie oglądać komedie romantyczne i obżerać się, czym popadnie… Swoją drogą – ależ dobre rzeczy podają na tych przyjęciach!

Nawet gdybym nie zrobił kariery, warto byłoby bywać

Ale zrobię, spokojna głowa, przyszłość należy do mnie, choć na razie tylko ja o tym wiem. A Nata musi przywyknąć. Im prędzej, tym lepiej – w końcu to dopiero początki naszego światowego życia.

Skoro twierdzi, że się dla mnie poświęca, to może niech przestanie? Bo czy ja jej cokolwiek narzucam? Wręcz przeciwnie – uważam, że powinna się wreszcie zacząć rozwijać! Nie bardzo rozumiem, dlaczego już nie gra... W końcu po kiego grzyba tachaliśmy tę jej wiolonczelę, skoro teraz się tylko kurzy? Ostatnio gdy podczas jakiejś imprezki zaproponowałem na boku, żeby zagrała, burknęła tylko:

– Chciałbyś...

– Gdyby było inaczej, tobym nie prosił, to chyba jasne – wzruszyłem ramionami. 

Spojrzała na mnie krzywo.

Nata, ogarnij się, przecież tak właśnie miało być! – zawołałem. – Ja zostanę artystą malarzem, a ty będziesz grać. Razem oczarujemy cały Berlin...

– Ty już wystarczająco czarujesz! – wycedziła jadowicie. – Jesteś jak tort z podwójną czekoladą i lukrem. Ohyda.

– Tak trzeba – stwierdziłem stanowczo. – Sam talent nigdy nie wystarczał. A teraz rusz się przez czystą lojalność i pomóż mi uwieść tę czikę – wskazałem na lekko starszawą blondynę w długiej sukni. – Ma podobno jedną z najbardziej obiecujących galerii w tym mieście, wiesz?

Spojrzała na mnie z politowaniem

– „Czika”? Ho, ho, panie artysto... – prychnęła, cofając się o krok, po czym odwróciła się na pięcie i tyle ją widziałem.

Ostatnio Nata zrobiła się dziwna. Taka... przewrażliwiona. Nawet przez chwilę się zastanawiałem, czy nie jest w ciąży. Dziś też jej odbiło i dlatego zniknęła, mając głęboko gdzieś, że to jej, a nie moja znajomość języka otwiera nam drzwi...

Próbowałem się jeszcze jakoś z ludźmi dogadać, cokolwiek zdziałać, ale mi nie szło. Zresztą humor miałem już i tak popsuty, więc postanowiłem wracać do domu. Chyba muszę z Natalią poważnie pogadać, bo nasze wspólne życie ostatnio odbiegało od moich wyobrażeń.

Już zza drzwi dobiegła mnie głośna muzyka. Chyba Vivaldi, choć nie dałbym sobie głowy uciąć, bo te poważne kawałki są takie do siebie podobne!

– Nata! – zawołałem w głąb rozświetlonego mieszkania. – Nata, gdzie jesteś?

Znalazłem ją dopiero w sypialni pochyloną nad otwartą czerwoną walizką prawie całkiem już zapakowaną.

– Co tu się, do licha, dzieje?!

– Nic – mruknęła, strasznie zajęta szukaniem czegoś. – Odchodzę, Mateuszu. Będziesz mógł odetchnąć pełną piersią.

To jakiś żart? Niby gdzie ona zamierza iść? Zawiąże sobie węzełek na kijku i powędruje pieszo do naszego Ciechanowa?

Byłem znużony, zły

Już dawno zmęczyłem się ciągłym zapewnianiem Naty o swoim uczuciu, opowiadaniem, jak cudowna będzie nasza wspólna przyszłość i tym podobnymi bzdetami. I, tak całkiem serio, byłem po prostu złośliwie ciekaw, jak zareaguje, gdy nic nie zrobię...

Na razie była jak w transie, zabrała się nawet do rozdzielania płyt na moje i jej, potem zaczęła wyciągać książki, a nawet – i to naprawdę mnie rozbawiło – rozebrała z powłoczki swój ulubiony jasiek i rzuciła go na wierzch walizki.

„I gdzież to pójdziemy z tymi tobołami?” – pomyślałem, uśmiechając się pod nosem.

Wreszcie skończyła się pakować. Walizka stanęła przy drzwiach, a moja ukochana wstawiła wodę na herbatę. Czyżby właśnie nadszedł czas na mój ruch?

– Widzę, że podjęłam trafną decyzję – raczyła się wreszcie odezwać.

– Nie mam pojęcia, w co ty grasz, Nata, ale mnie to absolutnie nie bawi – powiedziałem spokojnie. – Stałaś się zupełnie inną osobą niż kiedyś...

– To tak samo jak ty – wycedziła.

Czułem, że jest nakręcona, i tylko czeka, aż zacznę z nią dyskutować. Tylko dlaczego miałbym znosić kolejną scenę, po której jak zwykle się pogodzimy, obiecamy sobie wszystko i będziemy żyć długo i szczęśliwie... aż do następnego razu?Chrzanię to.

Znam tę dziewczynę na pamięć: wróci szybciej, niż wyjdzie

W tym momencie odezwał się dzwonek domofonu. Nata wcisnęła przycisk, a potem zebrała swoje rzeczy i podeszła do drzwi, w których po chwili stanęła nasza wspólna znajoma Gelinde. „A ta, na Boga, co tutaj robi?!”– zdziwiłem się.

Nata przekazała jej wiolonczelę, odwróciła się i rzuciła na pożegnanie:

– Życzę ci spełnienia planów, Mateuszu. Nie mam do ciebie żalu. Cześć.

I tyle. Poszły sobie. Zniknęły...

Stałem przy oknie, przyglądając się, jak pakują rzeczy do samochodu, i próbowałem jakoś zrozumieć tę dziwną sytuację. Niestety, nic sensownego nie przychodziło mi do głowy aż pękającej od pytań. Czułem się trochę jak człowiek, który położył się na krótką drzemkę, a kiedy wstał, okazało się, że minęły lata. Jak jakaś cholerna Śpiąca Królewna! Tak, zdecydowanie przegapiłem coś ważnego.

Przez następne godziny nie mogłem przestać myśleć o Natalii. Wspominałem jej twarz i perlisty śmiech, a także wydarzenia z czasów, zanim wyjechaliśmy.... Co się z nami stało? Gdzie podziała się bliskość, radość z bycia razem?

Próbowałem się do niej dodzwonić, lecz wciąż włączała się poczta głosowa. Rano, zamiast malować, kupiłem kwiaty i pojechałem do jej pracy. Przeproszę ją, chyba rzeczywiście byłem ostatnio zbyt skupiony na sobie. Może nawet trochę świnia ze mnie wyszła... Mogło tak być.

Naty jednak nie zastałem. Powiedzieli mi tam, że zwolniła się tydzień wcześniej. Do mojej przepełnionej galerii pytań doszło więc jeszcze jedno: gdzie moja dziewczyna wychodziła codziennie rano?!

A może... może ona i Gelinde? Nie, bez przesady! Zresztą, nieważne. Cierpię, ale jestem w końcu artystą. I choćby nie wiem co, przekuję to uczucie w arcydzieło!

Czytaj także:
„Niewychowany kundel sąsiadki terroryzuje cały blok. Wredna baba myśli, że jest bezkarna, ale pokażę jej, że się myli”
„Zamiast kasy na buty, z pracy przywiozłem moim dzieciom nowiutką babcię. Pomogłem jej, a ona dała nam wszystko, co miała”
„Tak zabalowałam, że zapomniałam, że jestem matką. Ocknęłam się, gdy pokój dzieci był pusty, a do drzwi zapukała policja”

Redakcja poleca

REKLAMA