Nie jestem w stanie wychować swojej córeczki. Można mnie nazwać wyrodną matką, ale wolałam, by miała bezpieczny dom, niż skazywać ją na nędzę.
Kocham córkę najmocniej na świecie, ale nie zapewnię jej szczęśliwego dzieciństwa, nie wyślę na kolonie. Myli się ten, kto uważa, że miłość to jedyna ważna rzecz. A zdrowie? A edukacja? Nie mam warunków, by dać jej ciepły dom, wygodne łóżku. Przytuleniem jej nie nakarmię.
Na razie ma kilka miesięcy, jest zupełnie niewinna i urocza. Wiem, że trafił się jej wspaniały, ciepły dom. Mam 27 lat, od dwóch lat szukam pracy, mieszkam kątem u swoich rodziców, którzy sami gnieżdżą się w kawalerce na starym blokowisku.
Nie mogę normalnie porozmawiać z rodzicami, nie mam perspektyw na stworzenie kochającego domu. Karol i jego rodzice byli dla mnie zbawieniem, ale kiedy on uznał, że tu nie ma czego szukać, zostawił mnie.
Wierzyłam, że wróci. Na początku dzwonił, potem jakby zapadł się pod ziemię. Wkrótce po jego wyjeździe okazało się, że jestem w ciąży. Byłam zrozpaczona.
Raz cieszyłam się, że już nie będę sama, ale nie było mnie stać nawet na kupno ubranek...
Musiałam podjąć decyzję
Im bliżej było porodu, tym mocniej czułam, że muszę rozstać się z tą małą istotką. Kiedy urodziłam małą i usłyszałam jej płacz, zabrakło mi tchu i zemdlałam. Wiedziałam, że poza brzuchem, nie będzie już moja. Nie chciałam na nią patrzeć. Nie chciałam jej tulić.
Wiedziałam, że pęknie mi serce, bo nie mogę zapewnić jej życia, na jakie zasługuje. Człowiek siedzi w domu, w brzuchu burczy, zimno. Tak miałaby żyć? Miałaby być poniżana, mieszana z błotem?
Nie chcę, żeby moja córeczka też musiała przez to przechodzić. Dlatego zostawiłam ją. Wierzę więc, że maleństwo będzie szczęśliwe. Będzie kochane, przytulane i nie zazna głodu. A o moim istnieniu nawet nie będzie wiedzieć.
Czytaj także:„Mąż mnie zostawił, bo nie mogłam zajść w ciążę przez chorobę. Odszedł do ciężarnej kochanki” - historia Hanny
„Zostałam sama z dwójką dzieci. Mój były mąż korzysta z życia, a ja nie mam, kiedy się w tyłek podrapać”