„Od samego początku teściowie mnie upokarzali. Ich córka powinna poślubić lekarza, a nie taką miernotę jak ja”

smutny mężczyzna fot. Adobe Stock, SHOTPRIME STUDIO
„– Nie usprawiedliwiaj ich! Na miłość boską, to przecież ludzie wyedukowani! Jak mogą pozwolić, aby uprzedzenia, które zawsze potępiali, nimi kierowały. Niech lepiej zaczną się oswajać z myślą, że zostaniesz moim mężem”.
/ 24.02.2024 13:15
smutny mężczyzna fot. Adobe Stock, SHOTPRIME STUDIO

Nie jestem dzieckiem z dobrze sytuowanej ani prestiżowej rodziny. Szczerze mówiąc, nie wywodzę się z rodziny, którą mógłbym z dumą prezentować. Mam ojca, tak jak każdy – jakiś tam ojciec jest, ale nie znam go, nie jestem pewien, czy moja matka pamięta, kim on jest.

Mam rodzeństwo, ale każde z nas jest dzieckiem innego mężczyzny, który najprawdopodobniej stał się ojcem przez przypadek, Kobieta, którą muszę nazywać matką, nigdy nie powinna zostać rodzicem. Regularnie pojawiali się u nas pracownicy socjalni, kuratorzy oraz funkcjonariusze policji. To idealny przykład patologicznego domu i rodziny.

Mimo to zdołałem uciec z tego zdegradowanego środowiska. To cud, który wymagał ciężkiej pracy, determinacji i stałego wysiłku. Niewielu ludziom udaje się wydostać z takich warunków i stać się człowiekiem pełnym wartości.

Uczyłem się, bo chciałem

Wkładałem w naukę całe swoje zaangażowanie, aby dostać się do renomowanego liceum w większym mieście. I udało mi się to osiągnąć. Dawałem sobie radę i nie narzekałem, mimo iż często musiałem decydować, co jest dla mnie w danym momencie kluczowe. Jedzenie czy książki? Buty czy zimowa kurtka? Naprawdę musiałem się napocić, aby jakoś zgrać finanse. Z czasem rozpocząłem dodatkową pracę jako dystrybutor ulotek i asystent w myjni samochodowej.

Mimo wszystko, edukacja zawsze była dla mnie najważniejsza i ukończyłem liceum z drugim najlepszym wynikiem w całej placówce. Jedyną lepszą ode mnie osobą była Marlena, której rodzice zapewniali mnóstwo korepetycji, a ona sama doskonaliła angielski na obozach w Wielkiej Brytanii. Byliśmy znajomymi, ale też nieco rywalizowaliśmy. Tuż po egzaminie maturalnym, zaczęliśmy patrzeć na siebie nieco inaczej. Czuliśmy, że istnieje między nami pewne przyciąganie, ale znaleźliśmy się w dwóch odmiennych miastach, studiując na dwóch różnych uczelniach. Nasze drogi się rozeszły.

Zdobyłem dyplom ukończenia studiów i rozpocząłem poszukiwanie zatrudnienia w roli tłumacza. Na starcie podejmowałem się każdego zlecenia, niezależnie od proponowanego honorarium. Kilka godzin dziennie przy komputerze, przy analizie rozmaitych tekstów, zaczęło negatywnie wpływać na mój wzrok, dlatego zdecydowałem się zarejestrować do prywatnego okulisty. Postanowiłem, że zacisnę pasa i wydam pieniądze, nie będę oszczędzał na swoich oczach.

Spotkałem ją po latach

Byłem niesamowicie zaskoczony, kiedy w drzwiach gabinetu ujrzałem Marlenę.

– Witaj... Karol? Czy to możliwe, że to ty?

Ona również była zdziwiona. Nie mogłem się zorientować, czy jest zaskoczona pozytywnie, czy też nie, bo  teraz lepiej ukrywała emocje niż przed laty. Zbadała mi wzrok, dobrała odpowiednie okulary i wymieniliśmy kilka uprzejmych słów.

– Czy moglibyśmy się spotkać i porozmawiać trochę więcej o starych czasach? – zapytałem nieśmiało.

Skoro spotkaliśmy się ponownie, to coś więcej niż zbieg okoliczności, nieskorzystanie z tej sytuacji i niesprawdzenie czy to, co kiedyś między nami iskrzyło, było prawdziwe, byłoby głupotą. Marlena dała mi swój numer telefonu.

– Jasne. Obiecaj, że zadzwonisz – zażądała.

Życie kreśli własne scenariusze, ponieważ kilka miesięcy przed naszym spotkaniem Marlena rozstała się ze swoim chłopakiem, prawie narzeczonym, jak go określiła. Z dnia na dzień zdecydował się na pracę w Hiszpanii i oczekiwał, że ona również zdecyduje się na ten krok i z radością z nim pojedzie. Przeliczył się. 

Zostaliśmy parą

Zadzwoniłem, umówiliśmy się kilka razy i wkrótce byliśmy nierozłączni. Po kilku miesiącach już zdawaliśmy sobie sprawę, że to nasza wspólna wędrówka przez życie, a nie jedynie dłuższa przechadzka. Zaczęliśmy mieszkać razem.

Moja praca tłumacza idealnie wpasowywała się w dyżury Marleny, co pozwalało nam spotkać się nawet wtedy, gdy była bardzo zapracowana – mogliśmy przynajmniej przelotnie się zobaczyć, wspólnie coś zjeść, przytulić się, wymienić kilka zdań. A kiedy było nam trudniej, kiedy tęsknota za sobą rosła, stawaliśmy się coraz bardziej pewni, że pragniemy być razem na dobre i na złe. Oświadczyłem się Marlenie, a ona odpowiedziała ”tak”.

Czułem się jak na przesłuchaniu

Wreszcie nadszedł ten stresujący dla mnie moment, kiedy musiała przedstawić mnie swoim rodzicom. Jednakże nie przypuszczałem, że cała sytuacja przybierze tak drastyczny obrót. Moje spotkanie z rodzicami Marleny okazało się najcięższym doświadczeniem, jakie spotkało mnie od czasu kiedy opuściłem dom rodzinny. To nie było zwyczajne spotkanie, raczej przypominało przesłuchanie.

Musiałem zrelacjonować, czym się zajmuję, co studiowałem i jakie są moje perspektywy na przyszłość. W tych aspektach radziłem sobie nieźle, aczkolwiek na tle Marleny – przedstawicielki trzeciego pokolenia rodziny lekarzy – moje osiągnięcia wyglądały mniej imponująco.

Później pytania zaczęły dotyczyć mojej przeszłości, rodziny i pochodzenia. Nie widziałem konieczności wdawania się w detale, ale równocześnie nie chciałem zatajać, że mój start w dorosłe życie nie należał do łatwych. Tym bardziej, że moim zdaniem, był to powód do dumy z siebie i z tego, co dokonałem. Udało mi się wydostać z patologicznego otoczenia, nie miałem styczności z alkoholem, nie paliłem i byłem spokojny.

Wiedziałem, jak pracować z pełnym zaangażowaniem, aby osiągnąć zamierzony cel, nie zależałem od nikogo. Marlena uważnie słuchała i kiwała głową... Jej rodzice zareagowali w sposób, który nas kompletnie zaskoczył. Najpierw długie milczenie, podczas którego przyswajali otrzymane informacje, a później ojciec Marleny poprosił mnie, żebym wyszedł.

– Dlaczego miałby to zrobić? – sprzeciwiła się.

– Doceniam fakt, że ciężko pracuje, ale nie jest odpowiednim kandydatem na męża.

– Nieprawda, jest idealnym kandydatem!

– Nie masz pojęcia, o czym mówisz – przyznała matka Marleny.  – Prędzej czy później pojmiesz, że różnice pomiędzy wami są zbyt duże.

Marlena mnie broniła

Marlena bardzo pokłóciła się z rodzicami i pokazała mi siebie z zupełnie innej strony, ponieważ broniła mnie z determinacją godną lwicy broniącej swoich dzieci.

– Już nie jestem małym dzieckiem, które posłusznie pojawiało się na randkach w ciemno z synami waszych przyjaciół! – wołała. – Fakt, że inwestowaliście we mnie, nie daje wam prawa do uznawania mnie za swoją własność, do dyktowania mi, za kogo powinnam wyjść za mąż! Kogo mogę kochać, a kogo nie!

Czułem się poniżony. Dotarło do mnie, że nigdy nie uzyskam ich akceptacji. Nawet nie próbowali udawać, że są zadowoleni z wyboru ich córki. Podniosłem się i wyszedłem zgodnie z życzeniem gospodarza. Marlena ruszyła za mną. Odgłos zatrzaśniętych drzwi niewątpliwie rozbrzmiewał w całym sąsiedztwie. Po powrocie do naszego mieszkania atmosfera wciąż była nerwowa.

– Jak mogli tak mówić? Jak?! Dlaczego się do tego posunęli?!

– Byli po prostu uczciwi... – machnąłem ręką. – To nie jest pierwszy raz, kiedy ktoś mnie ocenia przez pryzmat mojej rodziny

– Przecież oni są moimi rodzicami! Powinni mi ufać. Wiem, z kim chcę spędzić życie.

– Rozumiem ich punkt widzenia. Jak byś się czuła, gdyby twoja córka przyprowadziła do domu...

– Nie usprawiedliwiaj ich!  Na miłość boską, to przecież ludzie wyedukowani! Jak mogą pozwolić, aby uprzedzenia, które zawsze potępiali, nimi kierowały Niech lepiej zaczną się oswajać z myślą, że zostaniesz moim mężem

Chcieli, żebym ją zostawił

Znowu się spotkaliśmy z jej rodzicami, ale atmosfera była chłodna jak arktyczne powietrze. Później tata Marleny zaprosił mnie do swojego biura na papierosa, choć przecież nie paliłem. Tam usłyszałem, że skoro Marlena zachowuje się jak nastolatka szalejąca z miłości, a więc histerycznie, to ja powinienem być odpowiedzialny i ją zostawić dla jej dobra. On dalej uważał, że ten związek nie ma przyszłości. Bo przecież co mogę jej zaoferować? Co dobrego czeka ją ze mną? Co się stanie, gdy moja patologiczna rodzina, z którą nie utrzymuję żadnych stosunków, nagle zacznie mnie nachodzić? Czy nie byłoby lepiej, gdyby Marlena zdecydowała się na związek z kimś ze swojego kręgu?

Po powrocie z tego spotkania Marlena przez dwa dni nie mogła powstrzymać łez. Przede wszystkim dlatego, że jej rodzicom udało się osiągnąć to, czego nie potrafiło zniszczyć toksyczne środowisko, w którym dorastałem. Moja wiara w siebie została nadszarpnięta i zaczynałem powtarzać za nimi jak mantrę, że być może rzeczywiście powinna poszukać kogoś lepszego, jakiegoś lekarza albo prawnika.

– Nie mów tak... Nie pozwalam ci! – łkała. – Jeżeli moi rodzice nie są w stanie zrozumieć i uszanować mojej decyzji, cóż... to ich problem.

Wycierałem jej łzy, przytulałem, zastanawiając się nad tym, co powinienem zrobić. Czy mam moralne prawo, aby stawać między Marleną a jej rodzicami? Możliwe, że nie tylko jej rodzicami, ale także całym jej otoczeniem, znajomymi, którzy mogą podzielać ich zdanie.

Wzięliśmy skromny ślub

Marlena, jakby domyślając się moich myśli, po dwóch dniach spędzonych we łzach w ukryciu, podjęła ostateczną decyzję, którą mi przedstawiła.

– Bierzemy ślub tak szybko, jak to tylko możliwe. Nawet nie próbuj myśleć, że moja rodzina może mieć rację i że dla mojego dobra nie powinniśmy brać ślubu, bo nigdy ci tego nie daruję. Wolałabym wstąpić do zakonu, niż poślubić kogoś innego. Jasne?

Uśmiechnąłem się.

– Jesteś pewna?

– Tak, głuptasie!

Nasza ceremonia zaślubin była cicha i skromna. Nie było na niej naszych rodzin. Zaprosiliśmy jedynie przyjaciół, którzy nam serdecznie kibicowali. Impreza bez tańca, lecz z wyśmienitymi potrawami i przepysznym tortem. Po niej nastąpił wyjazd na dwutygodniowe wakacje do ciepłego zakątka, gdzie mogliśmy całe dnie spędzać, ciesząc się sobą.

Moim najcenniejszym, najważniejszym prezentem weselnym jest moja żona. Niezwykła, inteligentna kobieta, która dostrzegła i pokochała kogoś takiego jak ja. I nie zważała na różnice w pochodzeniu. Ważniejsza była dla niej miłość.

Czytaj także: „Moja córka rzuciła szkołę, bo rzekomo ją ograniczała. Swoją podróż za rozumem skończyła z brzuchem”
„Porzuciłem żonę dla innej mężatki. Kochanka nie chciała zrobić tego samego dla mnie. Sam zająłem się mężem-rogaczem”
„Moja teściowa to leniwy babsztyl. Woli leżeć i oglądać bzdury, niż zająć się wnukami jak prawdziwa babcia”

 


 

Redakcja poleca

REKLAMA