„Od miesięcy gorący kochanek był moją fantazją. Odliczałam minuty aż go spotkam. Jednak zamiast rozkoszy, poczułam zażenowanie”

Załamana kobieta fot. Adobe Stock, eevl
„Nawet nie wiem, dlaczego wyszliśmy razem. W ogóle nie wiem, dlaczego zrobiłam to wszystko; czemu złamałam wtedy wszystkie zasady. Owszem, nieco za dużo wypiłam, bo z nudów i rozpaczy wlewałam w siebie każdy trunek, który znalazłam na barku. On też miał nieźle w czubie”.
/ 28.10.2022 22:00
Załamana kobieta fot. Adobe Stock, eevl

Wiedziałam, że nie powinnam przyjąć tego zaproszenia. Ale Marzena tak nalegała! Wpadła jak zwykle niezapowiedziana i wypełniła swoją osobą całe moje małe mieszkanko. Rzuciła się na ulubioną sofę, po drodze łapiąc kawałek szarlotki ze stolika, i zażądała mocnej kawy.

– Musisz przyjść! Będzie wspaniale – powiedziała, łapczywie jedząc ciasto. – Wiesz, Czarek, ten, co go ostatnio poznałam, ma fioła na punkcie muzyki. No i wymyślił koncert. Klasyczny. Rozumiesz? Ja i klasyka!

– Marzena, to nie jest dobry pomysł. Ja…

– Siedzisz ciągle w domu sama jak odludek – nie słuchała mnie. – Musisz, po prostu musisz! Poza tym lubisz taką muzykę. Tylko ty ją docenisz. To jakby koncert dla ciebie…

Wieczór był cudny

No właśnie. Koncert dla mnie. Ona gadała i gadała, a mnie dopadły wspomnienia. Klasyka… Vivaldi i skrzypce. To była moja największa miłość. A może nie tyle miłość, ile fascynacja. Erotyczna właściwie…

– Słuchasz mnie? – Marzena już zerwała się z sofy i zbierała do wyjścia.

– Więc jesteśmy umówione. Musisz. Piątek wieczorem, u mnie. Czarek przyjdzie z kolegami, może wreszcie kogoś poznasz. Najwyższy czas, samotnico. No to pa – cmoknęła mnie na pożegnanie i już jej nie było.

Opadłam na poduszki i nawet już nie próbowałam się bronić przed wspomnieniami. Chociaż przez tyle miesięcy starałam się o tym… o nim zapomnieć. Kiedy go poznałam zeszłej zimy, był na czwartym roku. Spotkaliśmy się na jakiejś imprezie, do której oboje nie pasowaliśmy. Dla mnie za duży zgiełk, on siedział zdegustowany rąbanką, która leciała z kompaktu.

Nawet nie wiem, dlaczego wyszliśmy razem. W ogóle nie wiem, dlaczego zrobiłam to wszystko; czemu złamałam wtedy wszystkie zasady. Owszem, nieco za dużo wypiłam, bo z nudów i rozpaczy wlewałam w siebie każdy trunek, który znalazłam na barku. On też miał nieźle w czubie. W każdym razie wyszliśmy.

Nie wiem, dlaczego wtedy nie uciekłam

Pod stopami raźno skrzypiał śnieg, a cały świat dokoła skrzył się i mienił w blasku księżyca i rozproszonych świateł ulicznych latarni. Pamiętam ten romantyczny nastrój, tak kontrastowy
w stosunku do imprezy, z której uciekliśmy. Powiedział, że ta noc jest jak muzyka i że pragnie ją zagrać na skrzypcach. Ja się roześmiałam, że chętnie bym tego posłuchała. Poszliśmy do niego. A on zagrał.

Kochał to. Muzykę, Vivaldiego i skrzypce. Alkohol sprawił, że się mylił, ale to nie było ważne. Chłonęłam te dźwięki, zatopiłam się w ruchu smyczka. Leżałam na kanapie, w głowie mi szumiało, a on grał. A potem…

Powiedział, że jestem jak jego skrzypce. Podszedł do mnie i smyczkiem odgarnął mi kosmyk z czoła. Przez chwilę patrzył na mnie, a potem włączył płytę. Usiadł koło mnie. Powiedział, że chciałby zagrać. Delikatnie pocałował mnie w szyję, potem w płatek ucha.

Czułam się upojona tym wszystkim, zniewolona muzyką. Było mi dobrze. Delikatnie mnie całował, potem wsunął rękę pod bluzkę.  Było mi cudownie, wspaniale… Potem on znowu grał na skrzypcach… A ja, ukojona pieszczotami i muzyką, zasnęłam.

Rano obudził mnie zapach kawy.

– Moja muza i muzyka długo śpi – powiedział. – Ale ja muszę się zbierać.

Zerwałam się, zawstydzona. Szybko wciągnęłam na siebie nieco wymięte ubranie.

– Nie spiesz się tak, kawę wypijemy – zawołał. – To po prostu nie jest moje mieszkanie, a kumpel wraca koło południa.

 Łatwa panna, której twarz się zapomina

Nie chciałam kawy. Nie pozwoliłam, żeby mnie odprowadził. Zawstydzona uciekłam. Mimo wszystko nadal o nim marzyłam. O jego rękach, które mnie dotykały; o pocałunkach, którymi pokrywał moje ciało. Stwierdziłam, że go odnajdę, wytłumaczę, porozmawiam. Ale przecież… mieszkanie było kumpla. Mam tam iść – i o co pytać? Gdzie mieszka jego kolega, któremu wypożyczył pokój na ostatnią sobotę? To przecież idiotyczne!

No więc, kiedy Marzena zaprosiła mnie na ten koncert, po prostu wiedziałam, że to błąd.  A teraz siedziałam w salonie willi jej rodziców i słuchałam muzyki. Vivaldiego. W brzuchu tańczyły mi motyle, czułam, jak fale gorąca zalewają mnie gdzieś w środku, tam na dole. Patrzyłam na jego ręce trzymające smyczek.

Jednak gdy skończyli grać, on wstał i podszedł do pianistki. Śliczna dziewczyna, w widocznej ciąży. Pocałował ją w czoło, a ja poczułam, jak ucieka ze mnie cała radość. Nie poznał mnie. Patrzył tak jak na pozostałych gości. Byłam jedną z wielu, którzy przyszli posłuchać muzyki. Dlaczego miał mnie pamiętać? Łatwa panna, której twarz się szybko zapomina. Po jednej nocy…

Czytaj także:
„Kumpel to obibok, moczymorda i zdradzieckie nasienie. Wyciągnąłem do niego pomocną dłoń, a on obrobił mi tyłek na wiosce”
„Po latach wspólnego życia, mąż wciąż nie wie, gdzie jest pieprz i sól. Usługuję mu, lecz mam w tym własny interes”
„Potwornie cierpiałam, gdy inna kobieta zaszła w ciążę z moim narzeczonym. Po latach okazało się, że ten koszmar zgotowała mi własna matka”

Redakcja poleca

REKLAMA