„Od lat żyję w kłamstwie, a narzeczona jest dla mnie przykrywką. Wiem, że nigdy jej nie pokocham, bo nie jest facetem”

smutny mężczyzna fot. Adobe Stock, Prostock-studio
„Było mi głupio, że ją oszukuję, opowiadam o miłości, choć nic do niej nie czuję. Może gdyby była wredna i głupia, to bym w ogóle o tym nie myślał, ale to taka dobra osoba. Zasługuje na prawdziwe uczucie. Wmawiałem sobie, że nie mam innego wyjścia, bo mam zbyt wiele do stracenia. I że postaram się być dobrym mężem, żeby Malwinie to wynagrodzić”.
/ 28.09.2023 08:30
smutny mężczyzna fot. Adobe Stock, Prostock-studio

Dziesięć miesięcy. Dokładnie tyle minęło od moich zaręczyn z Malwiną. Wszyscy wokół myślą, że jesteśmy szczęśliwi. Pytają, kiedy staniemy przed ołtarzem. Uśmiecham się, odpowiadam, że pewnie już niedługo, choć doskonale wiem, że żadnego ślubu nie będzie. Za kilka dni zamierzam wyznać narzeczonej, że nigdy jej nie kochałem, że miała być tylko przykrywką dla mojego prawdziwego ja.

Walczyłem ze sobą

O tym, że jestem gejem, wiedziałem już chyba w podstawówce. Nikomu jednak o tym nie mówiłem. Bałem się. Moi rodzice zawsze mieli skrajne poglądy. Uważali, że w naszym kraju nie ma miejsca dla tych, którzy swoje uczucia kierują do tej samej płci. I wcale tego nie ukrywali. Pamiętam, jak kiedyś pokazywali w telewizji Marsz Równości. Matka z niesmakiem kręciła głową, ojciec krzyknął w stronę ekranu.

– Ja bym im dał marsz!  W zamknięciu powinni siedzieć, a nie po ulicach spacerować i gorszyć porządnych ludzi – prychnął z pogardą.

Dorastałem w przekonaniu, że mam zadatki na odmieńca i że powinienem ze swoimi potrzebami walczyć, więc walczyłem. Umawiałem się z dziewczynami, z kilkoma wylądowałem nawet w łóżku. Nie było miło, ale jakoś dałem radę. Z żadną nie zamierzałem wiązać się na dłużej. Po kilku randkach kończyłem znajomość. Przecież tak naprawdę marzyłem o tym, by być z mężczyzną. A skoro nie mogłem tak oficjalnie, wolałem być sam.

Rodzice mnie swatali

Studia skończyłem z najlepszym wynikiem na roku, szybko znalazłem dobrą pracę. Rodzice byli ze mnie bardzo dumni. Sen z powiek spędzała im tylko jedna myśl: że nie mam jeszcze narzeczonej.

– Synu, wydaje mi się, że z tobą jest coś nie tak – stwierdził któregoś dnia ojciec.

– Co masz na myśli? – zdziwiłem się.

– A to, że ciągle jesteś sam. Ja w twoim wieku to już się twojej matce oświadczyłem. A ty? Nawet nie myślisz o założeniu rodziny – spojrzał na mnie podejrzliwie.

Ciarki przeszły mi po plecach. Wiedział?

– Myślę, i to bardzo intensywnie – odparłem, cudem panując nad nerwami.

– Sęk w tym, że nie mam z kim. Panny, które spotkałem na swojej drodze, nie nadawały się na żony – machnąłem ręką, licząc na to, że taka odpowiedź wystarczy,

– Mam dla ciebie kandydatkę na żonę. To Malwina, córka moich znajomych. Koniecznie musicie się poznać – wtrąciła się mama.

– Daj spokój, mamo, poradzę sobie. Nie musicie mnie swatać – obruszyłem się, ale nie słuchała.

– Będzie dobrze, synek. Zaprosiłam ją z rodzicami na niedzielny obiad. Zobaczysz, będziesz zachwycony – ucięła.

Zgodziłem się wbrew sobie

Nie miałem ochoty na to spotkanie, ale nie odezwałem się więcej. Bałem się, że gdy zacznę zbyt mocno protestować, to ojciec zrobi się jeszcze bardziej podejrzliwy. A tego chciałem uniknąć za wszelką cenę. Wiedziałem, że gdyby prawda wyszła na jaw, oboje z matką zerwaliby ze mną wszelkie kontakty. A ja nie wyobrażałem sobie życia bez rodziny.

Malwina mile mnie zaskoczyła. Była taka delikatna, spokojna, skromna. Zupełnie inna niż współczesne dziewczyny. Nie paplała o ciuchach i kosmetykach. Można było z nią pogadać o muzyce, dobrym kinie, życiu. No i zakochała się we mnie na amen, od pierwszego wejrzenia. Pomyślałem, że jeśli muszę się już z kimś związać, to rzeczywiście z nią. Nie kochałem jej, ale dobrze czułem się w jej towarzystwie. Wydawało mi się, że to wystarczy. Po pół roku znajomości poprosiłem ją o rękę i usłyszałem „tak”. Rodzice byli zachwyceni.

– A widzisz, Przemuś? Od początku mówiłam, że jesteście dla siebie stworzeni – szczebiotała mama.

– No synu, gratuluję. Wreszcie pokazałeś, że jesteś prawdziwym mężczyzną. Bo różne, bardzo niepokojące, delikatnie mówiąc, myśli, krążyły mi już po głowie – poklepał mnie po plecach ojciec.

A ja? Odetchnąłem z ulgą. Cieszyłem się, że odsunąłem od siebie podejrzenia, że moja tajemnica jest bezpieczna.

Byliśmy normalną parą

Po zaręczynach zamieszkaliśmy razem u Malwiny. W zasadzie dobrze nam się układało. Dogadywaliśmy się w najważniejszych sprawach, szanowaliśmy swoją prywatność, tolerowaliśmy wady. Nawet w łóżku było jako tako, choć kosztowało mnie to sporo wysiłku. Stawałem na wysokości zadania. Szczęśliwie Malwina nie miała zbyt dużego doświadczenia z mężczyznami, więc pogodziła się z tym, że zamiast miłosnych igraszek wolałem pogadać czy obejrzeć jakiś dobry film. Jednak im lepiej ją poznawałem, tym coraz większe wyrzuty sumienia mnie ogarniały.

Było mi głupio, że ją oszukuję, opowiadam o miłości, choć nic do niej nie czuję. Może gdyby była wredna i głupia, to bym w ogóle o tym nie myślał, ale to taka dobra osoba. Zasługuje na prawdziwe uczucie. Wmawiałem sobie, że nie mam innego wyjścia, bo mam zbyt wiele do stracenia. I że postaram się być dobrym mężem, żeby Malwinie to wynagrodzić.

Nie dam już dłużej rady

Kiedy nastąpił przełom? Kilka dni temu. W środku nocy, gdy Malwina już spała, zamknąłem się z laptopem w kuchni i wszedłem na jeden z czatów dla takich jak ja. Czasem tam zaglądałem, oczywiście w wielkiej tajemnicy, by chociaż pogadać z takimi jak ja. Wśród rozmówców był Wojtek, mężczyzna, który po dziesięciu latach małżeństwa przyznał się żonie, że jest gejem. Chciał rozwodu, bo zakochał się w mężczyźnie.

„Moja była żona przeżywa horror. Nie dość, że czuje się poniżona i skrzywdzona, to jeszcze ludzie się z niej śmieją i wytykają palcami. Jeśli chociaż trochę lubisz tę kobietę, oszczędź jej tego. Nie żeń się, zerwij znajomość. Bo długo nie dasz rady żyć w kłamstwie, walczyć z prawdziwymi uczuciami i potrzebami. Któregoś dnia się poddasz, tak jak ja” – napisał.

Te słowa utkwiły mi w głowie. Wojtek ma rację. Nie wolno mi krzywdzić Malwiny. To wspaniała dziewczyna i zasługuje na szczęście. Za kilka dni wyznam jej prawdę, przeproszę i odejdę. Pewnie mnie znienawidzi, ale po czasie, gdy już trochę ochłonie, może zrozumie i wybaczy… Nie mam już siły cały czas żyć w kłamstwie.

Czytaj także: „Mój mąż to zapalony działkowicz. Po latach odkryłam, że na tej działce nie uprawiał pomidorów, tylko miłość francuską”
 „Syn był zaślepiony melonami swojej żony i ignorował, gdy rozstawiała mnie po kątach. Wolę żyć sama niż w tym piekle”
„Miał się za wielkiego pana i mecenasa, ale pod drogim płaszczem skrywał się wykształciuch bez manier”

 
 

Redakcja poleca

REKLAMA