„Od lat nie kontaktowałam się z kuzynką i dostałam od niej list. Zawartość sprawiła, że mój mąż zdębiał”

małżeństwo czyta list fot. iStock by Getty Images, fizkes
„Patrzył na kartkę z niedowierzaniem i pytał mnie, czy to tylko taki głupi żart z jej strony. Ten oficjalny ton zupełnie zbił mnie z tropu. Tymczasem to była zemsta mojej siostry ciotecznej za to, że nie pojawiliśmy się na jej weselu”.
/ 28.08.2024 13:15
małżeństwo czyta list fot. iStock by Getty Images, fizkes

Nie mogłam uwierzyć w to, co zobaczyłam w skrzynce. Zaproszenie na ślub mojej siostry ciotecznej, Angeliki! Od lat nie utrzymywałam z nią kontaktu, do tego mieszkała po drugiej stronie kraju. Co za niespodzianka!

Nie mogłam doczekać się, aż wspólnie się zabawimy i wreszcie wypytam, co u niej słychać. Jak bardzo się zmieniła i przede wszystkim, jak wygląda miłość jej życia? Z listu wynikało, że przyjęcie odbędzie się w eleganckim hotelu w jej rodzinnej miejscowości. To bardzo daleko, ale jak szaleć to szaleć.

Poczułam od niej dziwną presję

Jeszcze tego samego dnia chwyciłam za telefon, żeby potwierdzić naszą obecność na uroczystości.

– Ale jesteś pewna? – dopytywała mnie.

– Szczerze mówiąc, już nie możemy się doczekać – odparłam podekscytowana.

– No wiesz, bo niektórzy odmawiają w ostatniej chwili.

– Rozumiem, ale my mamy naprawdę po dziurki w nosie siedzenia w domu. Będziemy na pewno!

Chociaż Angela marudziła, że nie zamierzają opłacać nieobecnych gości, ja zapewniałam, że może na nas liczyć. Mimo wszystko poczułam na sobie sporą presję. Jak to w życiu bywa, trzy dni przed terminem wydarzył się rodzinny dramat. Moja mama trafiła nagle do szpitala i temat wesela poszedł w odstawkę. 

Teraz jej zdrowie było dla mnie priorytetem. Modliłam się, żeby z tego wyszła i co chwila odwiedzałam ją w szpitalu, podnosząc na duchu. Gdy jej stan minimalnie się poprawił, przypomniałam sobie, aby dać znać Angelice, że niestety jednak się nie pojawimy. 

Chociaż było nam głupio, to jednak wydawało się, że stan zdrowia najbliższej osoby był wystarczającym usprawiedliwieniem. Nic bardziej mylnego. Mimo że przeprosiłam za nieobecność, Angela mocno się wkurzyła i nie powiedziała słowa na temat sytuacji mojej mamy. 

– Skoro nie miałaś siły o mnie pomyśleć, wystarczyło poprosić męża, aby napisał krótką wiadomość. Szacunek nie kosztuje wcale tak wiele – słyszałam w jej głosie irytację.

– Bardzo nam przykro, Angelika. Może jakoś ci to wynagrodzę – westchnęłam.

Angela mocno się wkurzyła

– Pomyśl sobie, jak mi musiało być przykro, kiedy na przyjęciu nie zjawiło się trzydziestu gości! – ryknęła do słuchawki.

– Jak to? – dopytywałam zaskoczona jej reakcją.

– Niemal połowa osób wystawiła nas do wiatru. Gdy patrzyłam na te puste stoliki, ogarniała mnie rozpacz. To miał być mój wyjątkowy dzień... – rozkleiła się bezradnie.

– Angela, bardzo ci współczuję. 

– Słuchaj, pytałam się, czy na pewno będziecie. Teraz przynajmniej zachowajcie się z godnością i zwróćcie mi pieniądze – rzuciła na koniec i rozłączyła nasze połączenie.

Nie byłam pewna, o co tak naprawdę jej chodzi. Odpowiedź znalazłam kilka dni później w skrzynce na listy. Tym razem nie było to zaproszenie, a polecony z prośbą... o zwrot kosztów talerzyka.

Po kosztach związanych z leczeniem mamy taka kwota była dla nas nie do zaakceptowania. Pomyślałam, że Angela ma niezły tupet, aby rozliczać się ze mną w takiej trudnej sytuacji.

Zdajemy sobie sprawę, że czasem może zdarzyć się coś nieoczekiwanego. Ale bez przesady, mieszkamy na tej samej planecie, gdzie mamy do dyspozycji telefon, mail lub media społecznościowe... Wystarczyło napisać do nas kilka słów. Przez to, że zlekceważyliście temat i naraziliście rodzinę na zbędne koszty, prosimy o wpłatę pieniędzy na poniższe konto. Z poważaniem, A.” – przeczytałam w liście i zdębiałam.

Tak samo zszokowany treścią listu był mój mąż, Marcin. Patrzył na kartkę z niedowierzaniem i pytał mnie, czy to tylko taki głupi żart z jej strony. Ten oficjalny ton zupełnie zbił mnie z tropu. Tymczasem to była zemsta mojej siostry ciotecznej za to, że nie pojawiliśmy się na jej weselu.

Wykonałam kilka telefonów do innych członków rodziny, aby dowiedzieć się, czy ich też potraktowała w tak bezczelny sposób. Okazało się, że nie byliśmy jedyni! Co więcej, nowożeńcy traktowali swoją prośbę nadzwyczaj poważnie. Do tego doszły roszczenia ich rodziców, którzy dołożyli sporo do tej imprezy.

Część osób skruszona zgodziła się uregulować rachunki od razu, inni byli zdezorientowani, podobnie jak my. Niestety nie znałam przyczyn nieobecności pozostałych gości i trudno było mi ocenić, czy mieli oni ważne powody, tak jak ja, czy rzeczywiście zlekceważyli parę młodą w takim ważnym dniu. 

Po czasie zdecydowaliśmy z Marcinem, że chyba przelejemy te pieniądze. Nie chcemy pozostawić po sobie niesmaku, jednak brak wsparcia Angeliki sprawił, że chyba nie będę odnawiać z nią kontaktu. 

Agata, 31 lat

Czytaj także:
„Brat za moją kasę miał rozkręcić interes życia. Gdy zażądałem zwrotu, by mieć na leczenie córki, zszokował mnie reakcją”
„Żona kpiła, że z takiego starego piernika jak ja nie ma pożytku. Ciekawe czy powie to samo, jak do domu wrócę z kochanką”
„Mój mąż wciskał mi kit już od dawna. Prawda wyszła na jaw, gdy okradziono nasz dom i wyczyszczono konto”

Redakcja poleca

REKLAMA