Każdemu rozsądnie myślącemu facetowi zapaliłoby się w głowie czerwone światełko ostrzegawcze. Ale w mojej nawet nie mrugnęło. Może dlatego, że byłem w delegacji. A na takich służbowych wyjazdach faceci tracą rozsądek…
Poznałem ją wieczorem, w hotelowej restauracji. Byłem wykończony, bo przez cały dzień omawiałem szczegóły kontraktu z wyjątkowo trudnym i wymagającym klientem. Gdy negocjacje wreszcie dobiegły końca, zszedłem na kolację. Pomyślałem, że zjem coś szybko i położę się spać. Nie zdążyłem jednak dojść do stolika, gdy ją dostrzegłem. Siedziała w rogu sali, przy kieliszku wina. Piękna, na oko trzydziestoletnia blondynka. Chyba poczuła na sobie mój wzrok, bo nagle spojrzała w moją stronę. Uśmiechnąłem się. Lekko zmarszczyła brwi, jakby się nad czymś zastanawiała, zerknęła na zegarek i… odpowiedziała uśmiechem. Zachęcony podszedłem bliżej i zapytałem:
– Czyżby znajomy się spóźniał?
– Niestety… I wygląda na to, że już nie przyjdzie. A ja tak nie lubię jadać sama – westchnęła z żalem.
– W takim razie czy mogę go zastąpić? Oczywiście tylko przy kolacji – dodałem szybko, gdy dostrzegłem, że po pytaniu lekko się skrzywiła. Skinęła głową.
Byłem pewien, że dobrze odczytałem sygnały
Zamówiliśmy kolację i zaczęliśmy rozmawiać. Kamila, bo tak miała na imię, wydawała się mną zachwycona. Uśmiechała się, czarowała spojrzeniem, niby przypadkiem dotykała mojej dłoni. Im dłużej to trwało, tym coraz mocniej utwierdzałem się w przekonaniu, że nie spędzę tej nocy sam. I ta perspektywa bardzo mi się spodobała. Co prawda od dwudziestu lat byłem szczęśliwie żonaty, ale kto by w takiej sytuacji o tym pamiętał? Kochałem Agnieszkę, ale byłbym idiotą, gdybym przegapił taką wspaniałą okazję. Zwłaszcza że, co tu ukrywać, przytrafiła mi się właściwie po raz pierwszy. Kamila jakby czytała w moich myślach.
– Coś mi się wydaje, że liczysz na to, że gdy już skończymy kolację, to pójdę z tobą na górę? – zapytała z zalotnym uśmiechem.
– Rzeczywiście… Prawdę mówiąc, o niczym innym nie marzę. Kompletnie zawróciłaś mi w głowie. Nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło – przyznałem szczerze.
– W takim razie się zawiedziesz. Za kogo mnie uważasz?! Nie chadzam z facetami do łóżka na pierwszym spotkaniu! To wbrew moim zasadom – krzyknęła.
Zamurowało mnie na amen. Przecież nie tego się spodziewałem.
– Przepraszam… Nie chciałem cię obrazić, po prostu myślałem… – zacząłem się tłumaczyć, gdy już ochłonąłem.
– Właśnie chodzi o to, że nie myślałeś! – przerwała mi szorstko. – A przynajmniej głową. Zawiodłam się na tobie. Byłam pewna, że wreszcie spotkałam dżentelmena, który szanuje kobiety. A ty? Nie różnisz się od innych facetów. Szkoda, naprawdę szkoda – westchnęła i zanim zdążyłem odpowiedzieć, wstała i ruszyła do wyjścia.
Przez okno widziałem, jak pospiesznie wsiadła do taksówki. Miałem mętlik w głowie. Nie rozumiałem, co się przed chwilą stało. Wydawało mi się, że dobrze odczytałem sygnały, że czeka mnie upojna noc w ramionach pięknej kobiety. A tu porażka na całego. „Ech chyba się zestarzałem i już nie pamiętam, o co chodzi w tej grze” – pomyślałem ze smutkiem. Dokończyłem kolację, zapłaciłem i powlokłem się na górę do pokoju.
Czułem się zawiedziony, zraniony i oszukany. Jak pies, któremu ktoś najpierw podsunął pod nos smakowitą kość, a gdy chciał ją chapsnąć, nagle zabrał. Wziąłem szybki prysznic i położyłem się do łóżka. Emocje opadły, zmęczenie wróciło, więc miałem nadzieję, że szybko zasnę i zapomnę o tym paskudnym wieczorze.
Nie zdążyłem jednak dobrze nakryć się kołdrą, gdy usłyszałem pukanie do drzwi. Byłem pewien, że to ktoś pomylił pokoje, więc nie zareagowałem. Ale pukanie nie ustawało. Z ciężkim westchnieniem wstałem i poczłapałem, do drzwi. Zamierzałem posłać tego kogoś do wszystkich diabłów za to, że zakłóca mi spokój.
A więc jednak ta noc będzie przyjemna
Otworzyłem i… zamarłem. W progu stała Kamila. W jednym ręku trzymała butelkę wina, a w drugiej dwa kieliszki. Wślizgnęła się do środka i usiadła na łóżku.
– A co ty tu robisz? Przecież widziałem, jak odjechałaś taksówką – wykrztusiłem, gdy doszedłem do siebie
– Zapomniałam zapłacić za swoją kolację. Zrobiło mi się wstyd, więc wróciłam, żeby ci oddać pieniądze. A to wino jest na przeprosiny. Żebyś nie myślał o mnie źle – odparła, nalewając trunek do kieliszków.
– Naprawdę tylko po to przyszłaś? – usiadłem obok niej.
Spojrzała mi prosto w oczy.
– No nieee. Prawda jest taka, że choć mnie zawiodłeś, nie potrafiłam o tobie zapomnieć. Też mi zawróciłeś w głowie – podała mi kieliszek.
Wypiłem szybko dwa łyki, bo z emocji i podniecenia zrobiło mi się gorąco. A więc jednak się nie pomyliłem! Nie jestem taki stary!
– Czyli…
– Czyli zamierzam złamać swoje zasady i zostać tu do rana. Oczywiście, jeśli mi na to pozwolisz – uśmiechnęła się.
– Oczywiście, że pozwolę – niewiele myśląc, przyciągnąłem ją do siebie, ale wyśliznęła się z moich ramion.
– Nie tak szybko, kochanie. Muszę się najpierw przygotować – uśmiechnęła się i zniknęła za drzwiami łazienki.
Rozsądnemu facetowi zapaliłoby się w takiej sytuacji w głowie czerwone światełko, ale jak już mówiłem, w mojej nawet nie zamigotało. Dokończyłem wino i wyciągnąłem się na łóżku…
Policja? Niezły by mieli ze mnie ubaw!
Obudziłem się dopiero w południe. Sam. Miałem kompletną pustkę w głowie. Minęło dobrych kilka minut, zanim zdołałem zebrać myśli i odtworzyć przebieg wczorajszego wieczoru. Im więcej szczegółów sobie przypominałem, tym coraz większe przerażenie mnie ogarniało. Czyżbym wpadł w pułapkę zastawioną przez złodziejkę? Czyżby mnie uśpiła i okradła? – kołatało mi się po głowie.
Gdy zorientowałem się, że w pokoju nie ma śladu po wizycie Kamili, a ze stolika zniknęły butelka po winie i kieliszki, byłem już niemal pewien, że zostałem okradziony. Jak oparzony wyskoczyłem z łóżka i gorączkowo zacząłem szukać portfela. Znalazłem, tam gdzie go zostawiłem, czyli w kieszeni spodni, ale tak jak przeczuwałem, były w nim tylko dokumenty. Zniknęła gotówka, niemal tysiąc złotych i wszystkie karty kredytowe. Komórka na szczęście ciągle leżała na stoliku nocnym, więc szybko skontaktowałem się z bankami. Okazało się, że blond piękność zdążyła już zrobić zakupy w kilku sklepach. I że na wszystkich kontach brakuje łącznie niemal dziesięciu tysięcy. Ogarnęła mnie wściekłość.
– Niech cię szlag, Kamila, niech cię szlag! – wrzasnąłem.
Gdyby w tamtej chwili wpadła w moje ręce, tobym ją chyba zamordował. Dobrze, że chociaż miałem ustalone limity transakcji na kartach i że Kamila nie zaniosła ich do jakiegoś hakera, bo mógłbym stracić jeszcze więcej.
Nie zawiadomiłem o całym zdarzeniu policji. Zastanawiałem się nad tym, bo bolało mnie, że cwaniarze się upiecze, ale postanowiłem zapomnieć o całej sprawie. Byłoby mi wstyd zeznawać. Oczami wyobraźni już widziałem te znaczące uśmieszki, słyszałem za plecami komentarze typu: facet z siwizną na skroniach, na stanowisku, a dał się wyrolować jak małe dziecko. Moja męska duma i tak już wystarczająco mocno ucierpiała. Poza tym bałem się, że żona się o wszystkim dowie. Przyjdzie jakieś pismo z policji, które wpadnie jej w ręce, albo wezwą mnie na przesłuchanie. Zacznie wypytywać, drążyć. I afera gotowa.
Obawiałem się też, że wieści o mojej przygodzie dotrą do pracy. A moja pani prezes niedawno rozstała się z mężem, który ją zdradzał, i od tamtej pory na każdego wiarołomcę patrzyła jak na bandytę. Dam sobie głowę uciąć, że nie dość, że natychmiast powiadomiłaby o wszystkim moją Agnieszkę i współpracowników, to jeszcze przesunęłaby mnie na jakieś mniej znaczące stanowisko. A nie po to harowałem na swoją pozycję, żeby ją stracić przez oszustkę.
Uznałem to zdarzenie za ostrzeżenie i naukę jednocześnie. Co tu dużo gadać, sam jestem sobie winien. Już nigdy nie spojrzę na żadną Kamilę, Zosię, Małgosię czy inną blond rudą czy czarną nieznajomą piękność. Bo jak mawiał mój dziadek, wodę należy pić tylko z własnego źródła.
Czytaj także:
„Przez 15 lat prowadziłam podwójne życie, oszukiwałam męża i dzieci. Moją grę kłamstw i pozorów przerwała... choroba”
„Nakryłam kuzyna na zdradzie, lecz nie odważyłam się wyznać jego żonie prawdy. Los wziął sprawy w swoje ręce i ukarał podłego bawidamka"
„Siostra pod nosem męża, zdradzała go ze swoim podwładnym. Porzuciła synów dla kochanka, który leci tylko na jej kasę”