Z Januszem zawsze były problemy, odkąd tylko zaczął dorastać. Być może dlatego, że praktycznie wychowywał się bez ojca. Olgierd był marynarzem, wiecznie w morzu zamiast na lądzie. Brał kolejne kontrakty, żeby zarobić na dom, na samochód, na godziwe życie. Nie widział tego, że jego syn potrzebuje ojca, a nie tylko jego prezentów. A ja nie umiałam mu tego wytłumaczyć, chociaż naprawdę się starałam.
– Nie radzę sobie z Januszem. – mówiłam, ale Olgierd tylko kręcił głową.
– Masz go jednego do wychowania, podczas kiedy moja siostra ma aż trzech chłopaków i wszyscy chodzą jak w zegarku. – mówił tonem wymówki. Jakoś zapominał o tym, że jego szwagier był stale na miejscu i miał naprawdę ciężką rękę.
Mój mąż, kiedy wracał do kraju, także zabierał się za wychowywanie syna – pasem. Janusz się go bał, ale co z tego, skoro na co dzień tylko ja go karałam. A co tam takie klepnięcie w tyłek przez matkę. Bardziej bolało go na honorze niż na ciele.
Miał 14 lat, kiedy zamierzył się na mnie, aby mi oddać... Powstrzymał się w ostatniej chwili, zmełł w ustach przekleństwo i wyszedł z domu. A ja, ciężko przerażona, usiadłam przy stole i zaczęłam się zastanawiać, jakim cudem z dziecka, które chodziło do najlepszej w mieście, elitarnej szkoły wyrosło coś takiego?
Znalazłam w domu rzecz, którą on ukradł
Po raz pierwszy z jego powodu miałam do czynienia z policją pod koniec gimnazjum. Janusz został oskarżony o kradzież mp3 jakiemuś koledze. Wydawało mi się to absurdem, bo przecież Olgierd przywiózł mu z zagranicy o wiele lepszy sprzęt, po co więc mu taki odtwarzacz? Broniłam Janusza jak lew, odpierając zarzuty, aż w końcu ze zdumieniem odkryłam, że to nie ja mam rację, ale policja.
Skradzioną mp3 znalazłam bowiem we własnym domu, wciśniętą w pokoju Janusza za kratkę wentylacyjną. I pewnie w życiu bym jej tam nie znalazła, gdyby mi nagle nie przyszło do głowy, że kratka jest zakurzona i trzeba by ją wyczyścić.
– Po co to zrobiłeś? – byłam na niego wściekła. – Mało jeszcze dostajesz?
Stwierdził beztrosko, że nie lubili tego kolegi, więc mu zabrali sprzęt.
– Matka, wyluzuj. Taka kiepska mp3 nie kosztuje 250 złotych, a poniżej tej kwoty nie ma oskarżenia o kradzież – mądrzył się.
– A zszargana opinia w szkole i obniżone zachowanie? – nie mogłam uwierzyć, że Janusz mówi coś takiego. – I to na świadectwie z trzeciej klasy. Jak ty się chcesz dostać do dobrego liceum? – aż się popłakałam. – Poczekaj, powiem wszystko ojcu, jak tylko wróci.
Rzuciłam takie słowa, ale przecież miałam niepisaną zasadę, że nie denerwuję Olgierda, kiedy jest na morzu. Co by mi to dało? Gryzł by się tylko przez kolejne tygodnie, że nic nie może zrobić. Bo co? Ochrzani syna przez telefon? Dlatego Janusz doskonale wiedział, że zanim tata wróci, zdążę ochłonąć i zapomnieć o aferze.
W dodatku w strachu, że policja znajdzie tę mp3, zabrałam ją i wyrzuciłam do śmietnika daleko od domu. Na szczęście Janusz dostał się do dość dobrego liceum, więc nie musiałam świecić oczami przed Olgierdem, że nie potrafię wychować syna, kiedy on ciężko pracuje. Ale tam się dopiero zaczęło.
Kiedy Janusz po raz pierwszy przyszedł do domu pijany i wymiotował, byłam pewna, że się po prostu czymś zatruł. W głowie mi się nie mieściło, że moje szesnastoletnie dziecko mogło się zwyczajnie zalać w trupa. Ale w końcu musiałam spojrzeć prawdzie w oczy. Miałam nadzieję, że po prostu eksperymentował, jak to nastolatki.
Niestety, myliłam się. Janusz pił regularnie, na dodatek wychodził z domu kiedy chciał i gdzie chciał.
Nie miałam u niego żadnego autorytetu, nie słuchał mnie. Co miałam zrobić? Szarpać się z wyższym ode mnie o dwadzieścia centymetrów mężczyzną?
No, bo niby jak miałam go ukarać? Zabrać mu komputer, żeby przy nim stale nie siedział i nie umawiał się na wieczorne szaleństwo? Toż przecież on miał Internet nawet w komórce. Mogłam tylko tłumaczyć mu, jakie niebezpieczeństwa na niego czyhają i liczyć na to, że ich uniknie. Najbardziej bałam się narkotyków i alkoholu, ale cios przyszedł zupełnie z innej strony...
Dziewczyna była nie w ciemię bita
Kiedy Janusz wszedł tamtego dnia do mieszkania, wiedziałam, że stało się coś złego. Miał minę jak w dzieciństwie, kiedy zbił cenny kryształ po babci...
– Co się dzieje? – wykrzyknęłam mnożąc sobie w głowie straszne obrazy. Nie zdał? Znowu coś ukradł i wpadł?
– Zostaniesz babcią... – powiedział, a ja w pierwszym momencie odetchnęłam. Dopiero potem dotarł do mnie sens jego słów.
– Jak to, babcią? – wykrzyknęłam.
– Przecież odkąd znalazłam w twoim pokoju prezerwatywy, byłam pewna, że ich używasz.
– Wypadek przy pracy – rzucił tak lekko, jakby to nie było nic złego. A przecież miał zaledwie 17 lat.
– Kim ona jest? Koleżanką ze szkoły? – zaczęłam się dopytywać z nadzieją, że jej rodzice będą chcieli, aby usunęła tę ciążę i nie zrobią z tego problemu.
– Barmanką w jednym pubie – padła odpowiedź i mnie zatkało.
– Barmanką? Od kiedy nieletni mogą pracować tam, gdzie jest alkohol? – wykrzyknęłam.
– A kto powiedział, że jest nieletnia? – zapytał mnie syn. – Ma 21 lat.
– Jak ją zobaczę, to jej nogi z tyłka powyrywam, że ciebie poderwała. Na policję podam. – pieniłam się.
Wiedziałam jednak dobrze, że nic nie poradzę, bo mój syn skończył przecież 15 lat i według prawa mógł już uprawiać seks całkiem legalnie. Z kim tylko chciał.
Obiecała, że zamieszka z dzieckiem w Szwecji. Poznałam tę dziewczynę. Była ładna i nie w ciemię bita. Stwierdziła, że dziecko urodzi i wystąpi o alimenty. Nie mogłam sobie potem znaleźć miejsca z nerwów. Alimenty. Miałam płacić na to nieślubne dziecko?! Ale czy na pewno jest Janusza?
Zażądałam od niej testu DNA potwierdzającego ojcostwo mojego syna.
– A bo to wiadomo, z kim jeszcze spałaś, skoro zaciągnęłaś do łóżka nawet takie dziecko?! – zmierzyłam ją pogardliwym wzrokiem. – Pokaż mi test, inaczej nie dostaniesz ani grosza.
Postanowiłam nie mówić o tym wszystkim mężowi, dopóki sprawa się nie wyjaśni.
Janusz był mi za to bardzo wdzięczny i po raz pierwszy nieco zastopował z imprezami. I wziął się za naukę. Niestety, po kilku miesiącach dziecko okazało się jego i... na nas oboje padł blady strach, co powie Olgierd?
Byłam pewna, że mi tego nigdy nie wybaczy, że nie dopilnowałam syna. A samego Janusza to chyba wyrzuci z domu i wydziedziczy...
– A może by jednak nie wtajemniczać taty? – Janusz nagle spokorniał i sam przypominał wystraszone dziecko.
– Nie będziesz się kontaktował z tą dziewczyną? Nigdy? – zapytałam z drżeniem głosu.
– Nie... Nie widziałem się z nią przecież już od miesięcy. – obiecał. – Zresztą słyszałem, że ma zamiar się wyprowadzić. Może nawet za granicę... – dodał, patrząc na mnie pytająco.
Wybrałam się ponownie do baru, gdzie pracowała ta dziewczyna, aby z nią porozmawiać. Potwierdziła, że nie zamierza zostać w naszym mieście, ani nawet w kraju.
– Mam siostrę w Szwecji. Dziecko będzie miało tam lepsze warunki. – rzuciła mi. – Ale bez względu na ich świetny socjal, z alimentów nie zrezygnuję.
– Ile chcesz? – zapytałam.
Wymieniona przez nią kwota wydała mi się rozsądna, więc przystałam na nią. Poprosiłam tylko, żeby nie szła do sądu. Zgodziła się.
I tak, od 10 lat płacę alimenty na wnuka, którego nigdy nie widziałam na oczy. I nikt o nim nie wie, oprócz mnie i Janusza. Pieniądze wpłacam regularnie na konto jego matki i tyle. Jak na razie zadzwoniła do mnie tylko raz po „podwyżkę”, więc chyba nieźle się jej powodzi w tej Szwecji. Wiem jednak, że nie wyszła za mąż, bo wtedy nie musiałabym jej płacić, takie jest prawo.
Dzisiaj żałuję, że ukryłam wtedy prawdę. Mój wnuk osiągnie dorosłość za osiem lat, ale jeśli pójdzie na studia, alimenty będą mu się należały jeszcze dłużej. Szmat czasu, a ja nie robię się młodsza. Mój mąż także nie, wkrótce czeka go emerytura.
Nie wiem, co wtedy będzie. Kiedy Olgierd pływa, łatwo mi przed nim ukryć taki wydatek. Ale jak przejdzie na skromniejszą emeryturę i zjedzie do kraju, pewno zacznie interesować się szczegółowo wydatkami.
Obawiam się, że Janusz będzie musiał przejąć ode mnie ten obowiązek i sam płacić alimenty. Ale jak to zrobi, żeby się nie wydało przed jego żoną? Od kilku lat jest w szczęśliwym związku z Ewą, mają rocznego synka, Jasia, którego wszyscy w rodzinie uwielbiamy. Czy wiadomość o nieślubnym dziecku nie zburzy ich małżeństwa?
A moje? Czy zniesie to trzęsienie ziemi, kiedy Olgierd dowie się, jak długo go okłamywałam? Czasami żałuję, że tak pochopnie przed nim ukryłam prawdę. Kryłam Janusza własnym kosztem, nie dbając o przyszłe konsekwencje. A teraz cała nasza misternie zbudowana rodzina może się rozsypać jak domek z kart, kiedy Ewa i mój mąż dowiedzą się, że gdzieś w Szwecji jest jeszcze jeden chłopiec, który ma prawo do Janusza mówić „tato”.
Więcej listów do redakcji:„Mąż wszystko zawdzięczał mnie. To ja go wychowałam i ukształtowałam, a on odszedł do jakiegoś tłumoka…”„Seks za pieniądze to nie zdrada. To jest odreagowanie - czynność fizjologiczna. Zdrada to jest z kochanką”„Moja żona miała romans z kobietą. Według niej to nie była zdrada, bo nie poszła do łóżka z innym facetem”