„Obiecałyśmy sobie, że kończymy z facetami. Widocznie niedostępne kobiety, są jak lep na pyszne ciasteczka

współlokatorki mają problemy fot. Adobe Stock, JackF
„Usiadłyśmy przy stole, pijąc w milczeniu rumianek i spoglądając przez okno. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Magda zerwała się z krzesła i pobiegła do korytarza. Po chwili usłyszałam dobiegający stamtąd męski głos. Potem rozległ się odgłos zamykanych drzwi i Magda wróciła do kuchni”.
/ 02.06.2023 08:30
współlokatorki mają problemy fot. Adobe Stock, JackF

– Dłużej tego nie wytrzymam! – dramatyczny okrzyk rozległ się, kiedy weszłam do mieszkania. Rzuciłam torbę, parasol i zajrzałam do kuchni.

– Co się stało? – spytałam na widok mojej współlokatorki, która klęczała na podłodze, wycierając szmatą kałużę.

– Powódź – Magda wskazała miejsce na suficie obok otworu wentylacyjnego.

Po ścianie ciekła strużka wody.

– Obiecali przecież, że lada dzień naprawią dach… – powiedziałam.

– Na razie nie kiwnęli nawet palcem – Magda wstała z podłogi i zaczęła wyżymać szmatę. – Jeszcze trochę, i będziemy pływać w mieszkaniu!

Zerknęłam na ścianę

Strużka wody znikła, co oznaczało chwilowy koniec powodzi. Potem spojrzałam na Magdę. Od kilku dni była nie w sosie, ale dobrze wiedziałam, że dziurawy dach nie jest jedyną przyczyną jej złego samopoczucia.

– Nienawidzę wiosny! – jęknęła moja współlokatorka. Potem otworzyła  szafkę, spojrzała tęsknie na puszkę kawy, przeniosła wzrok na opakowanie herbaty i w końcu, wzdychając, wyjęła rumianek.

– Napijesz się? – spytała.

Pokiwałam głową, choć, tak jak Magda, miałam ochotę na coś zupełnie  innego…

Mijał kolejny tydzień wiosennego oczyszczenia. Za namową znajomej, która interesuje się ajurwedą, przeszłyśmy na specjalną "dietę", która na dwa tygodnie wykluczała cukier, mąkę pszenną, nabiał oraz kawę i herbatę. Na liście wyrzeczeń było jeszcze jedno – miałyśmy  się nie umawiać na randki i udawać, że płeć przeciwna nie istnieje.

Usiadłyśmy przy stole, pijąc w milczeniu rumianek i spoglądając przez okno. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Magda zerwała się z krzesła i pobiegła do korytarza. Po chwili usłyszałam dobiegający stamtąd męski głos.  

Potem rozległ się odgłos zamykanych drzwi i Magda wróciła do kuchni.

Miała rumieńce i wyglądała na bardzo zadowoloną

– Kto to? – spytałam.

– Sąsiad, który mieszka w klatce obok – powiedziała szybko moja współlokatorka. – On też ma powódź w kuchni.

– Naprawdę? – spytałam.

– Marcin interweniował w sprawie dachu. Są już dwa mieszkania regularnie zalewane. Muszą coś z tym zrobić!

Spojrzała znowu na mokrą ścianę, ale wiedziałam, że myślami jest gdzie indziej.

– Jesteś z nim na ty? – spytałam.

– Z kim?

– Z sąsiadem.

– No tak… – Magda zaczerwieniła się jeszcze bardziej. – Poznałam go kilka dni temu. Rozmawialiśmy chwilę i jakoś tak wyszło, że…

– Nie musisz się przede mną usprawiedliwiać – powiedziałam.

W tym momencie po ścianie spłynęła strużka wody i obie głośno jęknęłyśmy.

– Twoja kolej – oznajmiła Magda. – Teraz ty wycierasz.

Nazajutrz zjadłam szybkie śniadanie

W agencji powitał mnie zapach świeżo mielonej kawy. Uwielbiam go, więc dużo kosztowało mnie, żeby przejść obojętnie obok ekspresu i plastikowych kubeczków… Wszyscy w pracy wiedzieli o mojej diecie, więc nikt nie próbował kusić mnie aromatycznym napojem. Podeszłam do szafki z elektrycznym czajnikiem. Miałam ze sobą herbatkę owocową.

– Nadal na odwyku? – odezwał się męski głos za moimi plecami.

Odwróciłam się i zobaczyłam Maćka – przystojniaka z działu PR. Odkąd Maciek zaczął pracować w naszej firmie, moje koleżanki dosłownie oszalały na jego punkcie. Tylko ja odpowiadałam chłodno na jego powitania i udzielałam zdawkowych odpowiedzi na coraz częstsze pytania.

Ale tym razem Maciek rozbroił mnie swoim serdecznym uśmiechem, więc odpowiedziałam tym samym.

– Życie bez kawy to katorga – powiedziałam.

– A bezkofeinowej też nie możesz? – spytał.

– Kawa bezkofeinowa zawiera pięć procent kofeiny. Poza tym ma kiepski smak…

– Podziwiam cię – powiedział Maciek.

– Naprawdę? – spytałam. – Za co?

– Za wytrwałość – odparł mój kolega z pracy i spojrzał na mnie tak, że ja, zamiast odwrócić wzrok, zatonęłam na chwilę w jego błękitnych oczach. Zupełnie, jakby mnie zahipnotyzował…

Bulgot gotującej się w czajniku wody przywrócił mi poczucie rzeczywistości. Sięgnęłam po kubek, wrzuciłam do niego torebkę herbatki hibiskus i nalałam wrzątku.

– Idę trochę popracować – powiedziałam, starając się nie patrzeć Maćkowi w oczy. – Na razie!

Jakoś nie mogłam się skupić

Dwie koleżanki, z którymi pracowałam w pokoju, piły cappuccino, a ja przeżywałam męki, wdychając boski zapach zakazanego napoju.

Wróciłam do domu z bólem głowy. Czułam dziwną słabość i rozdrażnienie. „Typowe efekty uboczne diety” – pomyślałam, wchodząc po schodach na czwarte piętro. Postanowiłam wzmocnić się koktajlem z mrożonych owoców i mleka ryżowego.

Chwilę później sączyłam napój, stojąc przy kuchennym oknie. Nagle zauważyłam Magdę. Stała na podwórku w towarzystwie wysokiego mężczyzny. „To pewnie sąsiad” – pomyślałam. W tym momencie mężczyzna wręczył mojej współlokatorce bukiet czerwonych róż.

Parę minut później do mieszkania weszła Magda i uśmiechnęła się z zakłopotaniem na mój widok.

– Skąd masz róże? – spytałam.

– Aaa… róże – Magda przyjrzała się bukietowi, który trzymała w ręku, jakby widziała go po raz pierwszy. – Kupiłam je w kwiaciarni.

Już miałam roześmiać się cynicznie, ale zadzwoniła moja komórka.

– Cześć, tu Maciek – rozległ się ciepły głos po drugiej stronie. 

Aż podskoczyłam z wrażenia. Zupełnie się nie spodziewałam, że Maciek do mnie zadzwoni. 

– Cześć – bąknęłam i zdałam sobie sprawę, że Magda dziwnie mi się przygląda.

Na szczęście moja współlokatorka zauważyła kałużę na kuchennej podłodze i zabrała się za sprzątanie.

Mam nadzieję, że nie przeszkadzam – mówił dalej Maciek.

– Nie, nie – zapewniłam go.

– Czy wybrałabyś się ze mną na kolację? – spytał.

– Ale ja… jestem na diecie – powiedziałam, a raczej wyjęczałam.

– Chyba znalazłem restaurację w sam raz na twoją dietę – powiedział Maciek.  – Serwują tam wegańską kuchnię. Żadnych konserwantów i niezdrowych składników. Co ty na to?

– Dobrze! – powiedziałam.

Gdy się rozłączyłam, ogarnęło mnie poczucie winy

No, ale skoro Magda przyjmowała kwiaty od przystojnego sąsiada…

– Kto dzwonił? – tuż obok zabrzmiał głos mojej współlokatorki.

– Koleżanka z pracy – skłamałam i poszłam wziąć prysznic.

Dziesięć minut później weszłam do kuchni, uczesana, umalowana i gotowa do… kolejnego kłamstwa. Przecież nie mogłam przyznać się, że idę na spotkanie z mężczyzną.

Magda spojrzała na mnie z dziwnym uśmiechem. „Co naprawdę ona knuje?” – pomyślałam.

– Umówiłam się ze znajomą – powiedziałam szybko. – Idziemy do…

– Restauracji wegańskiej – dokończyła Magda. – A twoja znajoma nazywa się Maciek.

Zamurowało mnie.

– Skąd wiesz? – spytałam.

– Kiedy byłaś w łazience, twoja komórka dzwoniła  jak szalona, więc w końcu odebrałam – wyjaśniła Magda. – Maciek kazał ci przekazać, że zrobił rezerwację.

– Tak mi głupio... – zaczęłam.

– Mnie też... – Magda wskazała na róże. Dostałam je od Marcina.

I nagle obie zaczęłyśmy się śmiać jak szalone.

– Najlepsze jest to, że już nie musimy kłamać – oznajmiła moja współlokatorka i spojrzała na kalendarz ścienny.

Chwilę później doznałam olśnienia! Był 5 kwietnia!

– Koniec diety! – zawołałam. – Od dziś jesteśmy wolne!

Czytaj także:
„Mój świat runął, kiedy dostałam wypowiedzenie. Myślałam, że już nic nie osiągnę, tymczasem czekał na mnie słodki sukces”
„Mój facet był załamany, gdy stracił ukochane auto. Tylko ja wiedziałam, że świsnął mu je mój brat”
„Bałem się, że moja o 20 lat młodsza żona, poleci do jurnego młodzika. Tymczasem okazało się, że bardzo się pomyliłem”

 

Redakcja poleca

REKLAMA