„Obcy facet ubzdurał sobie, że jesteśmy parą. Boję się wyjść z domu, a policja rozkłada ręce”

kobieta, która ma stalkera fot. iStock by Getty Images, bymuratdeniz
„– I majtki pani przysłał? A rozmiar dobry? – funkcjonariusz bawił się przednio, oglądając koronkowe stringi, które przyniosłam razem z całą masą innych dowodów rzeczowych”.
/ 04.08.2023 07:45
kobieta, która ma stalkera fot. iStock by Getty Images, bymuratdeniz

Przyglądałam się półce z warzywami i zastanawiałam, co powinnam dzisiaj ugotować na obiad. Ogarnęły mnie głód i złość. Byłam na diecie, a to nic fajnego. 

Szczerze mówiąc, to miałam ochotę na dużą pizzę z podwójnym serem, a nie warzywne leczo, ale mocne postanowienie wbicia się w jeansy z zeszłego roku spowodowało, że raz po raz podnosiłam czerwoną i zieloną paprykę, nie mogąc się zdecydować, którą wziąć. Za każdym razem, kiedy to robiłam, czułam na plecach czyjś wzrok podążający za moimi ruchami.

– Proponuję wziąć zieloną. Ma więcej kwasu foliowego, no i obfituje w witaminę E – męski głos rozbrzmiał tuż obok mojego ucha. Aż drgnęłam. Kiedy się odwróciłam, zobaczyłam przed sobą wysokiego, szczupłego blondyna.

Pan tu sprzedaje? – wypaliłam lekko zmieszana.

– Nie, ale zrobię wszystko, by pomóc pani w wyborze – mężczyzna uśmiechnął się tajemniczo. – Igor – skłonił się nieco przesadnie i podał mi rękę.

Nigdy w życiu nie zawierałam znajomości w warzywniaku, więc byłam trochę oszołomiona rozwojem wypadków. Zgarnęłam dwie zielone papryki, zapłaciłam i wyszłam. Igor odprowadził mnie wzrokiem i pomachał na pożegnanie.

Pudełko w kształcie serca kryło prezent

Kiedy zobaczyłam go kilka dni później w barze, aż zaniemówiłam. Siedziałam z Anką, sącząc wino. Oblewałyśmy na drugim końcu Warszawy awans mojej przyjaciółki. Igor był ostatnią osobą, której bym się tam spodziewała. Ale on nie wyglądał na zaskoczonego tym spotkaniem. Na mój widok uniósł kufel z piwem i promiennie się uśmiechnął.

– Pamiętasz, jak ci mówiłam o tym dziwnym gościu z warzywniaka? – konspiracyjnie nachyliłam się w stronę Anki. – Tylko się nie odwracaj! Siedzi przy barze – wyszeptałam.

– Ale masz do niego szczęście – chichotała moja przyjaciółka. – Gdzie się nie ruszysz, tam on – widziałam, że walczyła ze sobą, by się nie obejrzeć.

Nie musiała długo się męczyć, bo chwilę później Igor stał już przy naszym stoliku z butelką wina. Dokładnie takiego, jakie właśnie piłyśmy.

– A pan czyta w naszych myślach czy ma deal z barmanem? – Anka zamrugała zalotnie rzęsami w stronę Igora, ale on patrzył tylko na mnie.

– Najlepsze wino dla najlepszej kobiety – posłał mi szeroki uśmiech, postawił na stoliku butelkę, skłonił się i odszedł.

Anka aż zagwizdała z wrażenia.

– No, no, nie dość, że przystojny, to jeszcze z gestem! Widziałaś, ile kosztuje kieliszek tego wina, a co dopiero cała butelka! – uniosła w górę świeżo otrzymany prezent. – Ty to masz szczęście! Taki adorator ci się trafił – kręciła głową z zazdrością.

Żadna z nas nie miała wtedy pojęcia, jak szybko te słowa staną się moim przekleństwem.

Było chwilę po ósmej. Obudził mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Patryk był w pracy, ja miałam wolne i, wyłączając wieczorem budzik, marzyłam o tym, by wyspać się dzisiaj do woli. Ale dzwonek nie przestawał hałasować. Zła jak diabli zwlokłam się z łóżka. Kiedy doczłapałam do drzwi, nikogo już za nimi nie było. Spojrzałam pod nogi. Na wycieraczce leżało małe czerwone pudełko w kształcie serca.

– Chyba komuś się drzwi pomyliły – uśmiechnęłam się pod nosem i podniosłam romantyczny prezencik. Ale ku mojemu zdumieniu na liściku przypiętym do serca było moje imię. Ze zdziwieniem otworzyłam więc pudełko. W środku lśniły przepiękne kolczyki z czerwonymi kamieniami. Niewiele myśląc, chwyciłam telefon i wybrałam numer męża.

– Co przeskrobałeś, że się tak szarpnąłeś? – obracałam w ręku pudełko i cieszyłam oczy biżuterią. – Piękne są, ale czemu nie dałeś mi tych kolczyków normalnie, tylko w taki sposób?

Patryk milczał. Dopiero po dłuższej chwili wypalił:

– Iwona, wszystko OK? O czym ty do cholery mówisz?

– No, o tych kolczykach, które mi kupiłeś. W czerwonym serduszku – gdy to mówiłam, poczułam na plecach nieprzyjemny dreszcz.

– Kochanie… Może to źle o mnie świadczy, ale ostatnie kolczyki kupiłem ci wtedy na wakacjach, jak tak tęsknie wodziłaś oczami po wystawie z bursztynami. Do dziś pamiętam, ile mnie to kosztowało – mój ślubny zaklął pod nosem.

Przełknęłam głośno ślinę i odruchowo rozejrzałam się wokół siebie.

– Jeśli to nie ty, to kto do cholery podrzucił mi na wycieraczkę taki prezent? – wyszeptałam nie na żarty już wystraszona. Ale ani ja, ani Patryk nie znaliśmy jeszcze wtedy odpowiedzi na to pytanie.

Skąd on wiedział, gdzie mieszkam?

Dwa dni później przyszły kwiaty. Patryk stał oniemiały z bukietem pięćdziesięciu czerwonych róż, które chwilę wcześniej odebrał od kuriera i liścikiem: „Dla mojej ukochanej Iwonki”.

Chcesz mi może coś powiedzieć? – pomachał w moją stronę kwiatami. – Dałbym sobie głowę uciąć, że jesteśmy sobie wierni i ze sobą szczerzy, ale widzę, że zostałbym bez głowy – warknął.

Popatrzyłam na męża z wyrzutem.

– Zgłupiałeś do reszty, naprawdę! Myślisz, że mam kochanka, który przysyła mi kwiaty do domu? – popukałam się w czoło.

– Ostatnio kolczyki, teraz bukiet czerwonych róż! Co ja mam myśleć?!

– Nie wiem, Patryk, ale wiedz, że jestem tak samo zaskoczona jak ty. I nie mam pojęcia, o co w tym wszystkim chodzi – zrobiło mi się tak smutno, że aż łza spłynęła mi po policzku.

– No dobrze, już dobrze – Patryk odłożył kwiaty i objął mnie mocno. – Może to jakieś głupie żarty. To się pewnie niedługo wyjaśni – otarł moją łzę i pocałował w czoło.

Następnego dnia dziesiątki kolejnych czerwonych róż trafiły do mojej pracy.

– Ten mąż to cię musi mocno kochać – nasza sekretarka nie kryła zazdrości, taszcząc wielki bukiet. Po biurze przeszedł szmer podziwu. A ja poczułam ucisk w żołądku i strach, że jestem bohaterką czegoś, na co wcale się nie pisałam.

Kiedy nieco ochłonęłam, usiadłam z powrotem do biurka, otworzyłam maila i zamarłam. Na górze listy czekała na mnie wiadomość zatytułowana: „Wszystko dla mojej najpiękniejszej”.

Czułam, jak drżę. Sparaliżowana strachem kliknęłam w wiadomość.

„Mam nadzieję, kochanie, że prezenty ci się podobały. Do rychłego zobaczenia” – przeczytałam na głos i zrobiło mi się słabo. Spojrzałam na adres nadawcy.

– Igor G.– wyszeptałam i poczułam suchość w gardle.

Nie miałam pojęcia, skąd znał mój adres mailowy, jakim cudem wiedział, gdzie mieszkam i pracuję. Czułam, że jego obecność w warzywniaku czy barze nie była przypadkowa. Słyszałam wiele razy o różnej maści stalkerach i prześladowcach, ale w najśmielszych snach nie wpadłabym na to, że taka historia może się przydarzyć mnie! Z trudem opanowałam się na tyle, by dotrwać do końca pracy. Kiedy wracałam do domu, marzyłam tylko o tym, by ukryć się pod kocem i iść spać.

– Może ten koszmar się skończy – szeptałam w duchu.

Nie skończył się. Igor czekał na mnie przed klatką.

– Cześć, kochanie – wypalił.

– Nie jestem twoim kochaniem! I skąd, do cholery, wiesz, gdzie mieszkam? – wycedziłam przez zęby.

– Ojej, dlaczego nie nosisz kolczyków ode mnie? Nie podobają ci się? Nie szkodzi, kupię ci inne – uśmiechnął się czule.

– Nic mi nie kupisz! Nie zbliżaj się do mnie, rozumiesz? – czułam, jak przyspiesza mi puls.

Igor, jak gdyby nigdy nic, uśmiechał się i nie odrywał ode mnie oczu.

– Widzę, że miałaś ciężki dzień w pracy. Pozwól, że pomogę ci się zrelaksować – zrobił krok w moją stronę.

Odepchnęłam go najsilniej jak umiałam i uciekłam do klatki, która właśnie się otworzyła. Kiedy wpadłam do domu, trzęsłam się jak osika. Od razu zadzwoniłam po Patryka. Bałam się być sama nawet w zamkniętym na dwa zamki mieszkaniu.

Policja nie wzięła mnie na poważnie

– Zabiję go – wysyczał Patryk, kiedy opowiedziałam mu całą historię. – Znajdę i zabiję!

– Po prostu bądź przy mnie. Może jak nie będę nigdzie chodzić sama, to mu przejdzie – łudziłam się, płacząc w rękaw męża.

Ale Igor nie zamierzał odpuszczać. Z uporem maniaka słał mi bieliznę, perfumy, a nawet… fotomontaże zrobione z naszych zdjęć! Byłam już pewna, że długo mnie obserwował, zanim zaczepił w warzywniaku. Robił mi dziesiątki zdjęć z ukrycia, nim dowiedziałam się, że w ogóle istnieje.

– Jezu, on jest naprawdę chory, Iwona – Anka przeglądała kolaże zdjęć z przerażeniem w oczach. – Nie możesz tego tak zostawić! Nie wiadomo, do czego taki człowiek jest zdolny.

Ale ja długo wahałam się, czy gdziekolwiek to zgłaszać. Bałam się, że go rozjuszę albo zostanę z moimi prezentami, liścikami i zdjęciami wyśmiana. Ale kiedy Igor przysłał mi pierścionek z karteczką: „Wyjdziesz za mnie? Przecież tak bardzo się kochamy…”, wiedziałam, że nie ma już na co czekać. Poszłam na policję.

I chociaż na stalking są paragrafy, dyżurny słuchał mojej historii z nieskrywanym rozbawieniem, raz po raz parskając cicho śmiechem.

– I majtki pani przysłał? A rozmiar dobry? – bawił się przednio, oglądając koronkowe stringi, które przyniosłam razem z całą masą innych dowodów rzeczowych.

Głośno chrząknęłam i zmroziłam go wzrokiem.

– Zróbcie coś, bo ja się go boję – wyszeptałam. – Po prostu, po ludzku się boję…

Przez kilka dni był spokój. Odświeżałam z walącym jak oszalałe sercem pocztę mailową, schodziłam na palcach do skrzynki na listy, ale w żadnym z tych miejsc nie było nawet śladu po przesyłkach od Igora.

– Chyba odpuścił – cieszyłam się w duchu. – Pewnie policja jednak go wezwała i dobrze nastraszyła – oddychałam z ulgą, tuląc się do Patryka.

Ale moja radość była przedwczesna. Czekał na mnie przed pracą. W ręku trzymał bukiet kwiatów i jakąś torebkę. Na mój widok aż się rozpromienił.

– Tęskniłem – krzyknął, kiedy tylko wyszłam z budynku. Ruszył w moją stronę, a mnie nogi odmówiły posłuszeństwa. Stanęłam jak wryta.

Zostaw mnie w spokoju – czułam, jak łzy zaczynają napływać mi do oczu.

– Iwonko, kochanie – wyciągnął rękę, by dotknąć mojego policzka. Pod wpływem adrenaliny odzyskałam władzę w nogach i odskoczyłam jak rażona prądem.

– Pomocy! Ratunku! – zaczęłam krzyczeć ile sił w piersiach. Kątem oka widziałam, że nasi ochroniarze biegną w moim kierunku. Twarz Igora zmieniła się w jednej chwili. Cisnął we mnie trzymanym bukietem i zmroził lodowatym spojrzeniem.

– Pożałujesz tego – wysyczał i uciekł.

Jestem na skraju wytrzymałości

Przez kilka dni nie wychodziłam z domu. Bałam się, że jeśli tylko choć na moment go opuszczę, Igor będzie gdzieś na mnie czekał. Ale on znów milczał. Przypomniał o sobie dopiero miesiąc później. Nie wystawał już pod moją pracą czy domem. Zaczął za to codziennie przysyłać mi mailem opisy zbrodni, w których zawsze ginęła kobieta. Ot, takie tam krótkie opowiadania. Przerażona znowu poszłam na policję. Funkcjonariusz długo kartkował wydrukowane przeze mnie maile.

– Ale tu nigdzie nie ma zdania, że on chce panią zabić – odsunął od siebie wydruki i wzruszył ramionami.

– Pan żartuje? – nie wierzyłam własnym uszom. – On nie jest idiotą. Nie napisze wprost: zabiję cię, suko!

– Ale jeśli nie napisze, to nie ma żadnej groźby. Wysyłanie jakichś opisów zbrodni nie jest zakazane – policjant nadal nie widział żadnego problemu w tym, co się działo.

Brutalne zderzenie z wymiarem sprawiedliwości kosztowało mnie kolejny atak paniki. Mijają kolejne tygodnie, a Igor nadal cieszy się wolnością. Od czasu do czasu paraduje przed moimi oknami albo macha mi zza krzaków.

Jestem na skraju załamania nerwowego. Boję się nawet iść po zakupy, najwięcej czasu spędzam zamknięta na cztery spusty w domu. Nie rozstaję się z telefonem, gotowa w każdej chwili dzwonić do Patryka po pomoc. Każdy najmniejszy szmer na klatce schodowej powoduje kołatanie serca, zaś strach zaciska mnie w swoich kleszczach. Modlę się o ten dzień, kiedy w końcu ktoś zamknie Igora. Kiedy zniknie on z mojego życia raz na zawsze! Chcę odzyskać spokój i poczucie bezpieczeństwa. Chcę tylko żyć tak, jak dawniej…

Czytaj także:
„Natrętny stalker okazał się moim prywatnym aniołem stróżem. Odpędzałam się od niego jak od muchy, a uratował mi życie”
„Jednego dnia macha do mnie uśmiechnięty, a drugiego grozi. Oddech stalkera czuję na plecach cały czas”
„Szukałam kochanka na numerek i trafiłam na stalkera. Boję się przyznać mężowi, bo odkryje, że chciałam go zdradzić”

Redakcja poleca

REKLAMA