„O romansie męża dowiedziałam się od jego kochanki. Wymalowana lala myślała, że oprócz niego zgarnie też konto w banku”

pewna siebie kobieta fot. Adobe Stock, Daniel
„– Co? Myślałaś sobie, że przygruchałaś bogatego faceta i ustawiłaś się do końca życia? Nic z tego! Z Wojtkiem spotykam się już od pół roku i obiecał mi, że się z tobą rozwiedzie. Powiedział mi, że jesteś nikim. Nie masz ani kasy, ani urody, a on lituje się nad tobą”.
/ 16.05.2024 08:30
pewna siebie kobieta fot. Adobe Stock, Daniel

Już od jakiegoś czasu podejrzewałam, że mąż przyprawia mi rogi. Nie musiałam jednak szukać dowodów. Same do mnie przyszły. Niemożliwe? Nic bardziej mylnego. Kochanka Wojtka myślała, że po rozwodzie zamieszka w wygodnym apartamencie i będzie mogła prowadzić beztroskie życie utrzymanki nadzianego gościa. Zamiast luksusów, dostała nieudacznika bez grosza przy duszy, którego chętnie pozbyłam się ze swojego życia.

Przyjaciółka ostrzegała mnie przed nim

Miłość jest ślepa. Musi taka być, skoro mogłam zakochać się w kimś takim, jak mój były mąż. Przyznaję, to była pomyłka, ale zrozumiałam to dopiero, gdy zaczął łajdaczyć się z jakąś lafiryndą.

– Kamila, daj sobie z nim spokój – ostrzegała mnie Kaśka, moja przyjaciółka. – Naprawdę nie widzisz, co to za gość? Przecież on jest nałogowym podrywaczem. Zaliczył pewnie ze sto panienek. Niedawno sama mówiłaś, że podejrzewasz go o romans. Szczerze wątpię, że po ślubie dochowa ci wierności.

– Tak mi się wydawało, ale wszystko mi wyjaśnił. To było tylko nieporozumienie. A przecież nie mogę oceniać go przez pryzmat jego przeszłości.

– Jesteś uparta jak osioł. Naprawdę nie chcę kiedyś powiedzieć, że cię ostrzegałam.

– Spokojnie, kochana. Nie będziesz musiała. Kocham Wojtka, a on kocha mnie.

– Obiecaj mi tylko jedną rzecz.

– Jaką?

– Że spiszesz intercyzę. Ty masz więcej do stracenia niż on.

– O to nie musisz się martwić. Tata na to nalega i choć nie uważam, by było to konieczne, nie mogę mu odmówić.

– Chociaż jeden kamień spadł mi z serca.

Na początku było jak w bajce

Kaśka miała rację. Rzeczywiście miałam sporo do stracenia. Pochodzę z bogatej rodziny. Ojciec zarobił niezłe pieniądze w branży medialnej, a gdy wkroczyłam w dorosłość, zadbał o mój dobry start. Przekazał mi okrągłą sumkę, kupił wygodne mieszkanie i pomógł założyć agencję marketingową, której kluczowym klientem jest jego firma.

Wiem, jak to brzmi – jakbym była bogatą, rozpieszczoną dziewczynką, ale to nie prawda. Po prostu miałam szczęście, że mojego ojca było stać, by zapewnić mi dobre życie. Miałabym to odrzucić tylko dlatego, że ktoś może pomyśleć, że się wywyższam? Absurd! Tym bardziej że daleko mi do snobki.

Nigdy nie oceniałam nikogo pod kątem stanu posiadania. Gdyby tak było, nie wyszłabym za Wojtka. Pod względem finansowym, mój przyszły mąż znajdował się na przeciwległym biegunie, ale to nie miało dla mnie najmniejszego znaczenia. Ważne było tylko to, że się kochamy. Tak mi się wtedy wydawało.

Po ślubie tata zatrudnił Wojtka w swojej firmie. Dał mu biurową posadę i niezłą pensję, a Wojtek był mu wdzięczny za szansę. Miał wykształcenie zawodowe i bez znajomości nie mógł liczyć na nic bardziej dochodowego.
Układało się nam wspaniale. Mąż traktował mnie jak królową, a ja myślałam, że nic lepszego w życiu nie mogło mnie spotkać.

Spędzaliśmy razem każdą chwilę. Wspólnie zwiedzaliśmy świat, chodziliśmy do kina i jedliśmy kolację. Nawet w weekendy nie odpuszczał mnie na krok. Gdy mówiłam mu, żeby wyszedł gdzieś z kolegami i rozerwał się trochę, on mówił, że jestem wszystkim, czego potrzebuje. Przez cały czas żyliśmy, jakby nasz miesiąc miodowy nigdy się nie skończył. Jak mogłabym podejrzewać, że coś jest nie tak?

Zaczęłam podejrzewać, że mnie zdradza

Sielanka nie trwała wiecznie. Po naszej pierwszej rocznicy dużo się zmieniło. Wojtek coraz częściej spóźniał się z pracy i zawsze przedstawiał mało wiarygodną wymówkę. „Był korek”. „Przewróciła się ciężarówka z paliwem i musiałem jechać okrężną drogą”. „Samochód nie chciał zapalić, ale silnik ruszył, zanim przyjechała laweta”.

To wszystko brzmi trochę podejrzanie, prawda? Najczęściej wymawiał się jednak nadgodzinami. Aż w końcu zadzwoniłam do ojca, by zapytać, dlaczego nagle zaczął zwalać na niego tyle roboty.

– O czym ty mówisz? Przecież Wojtek od tygodnia jest na zwolnieniu lekarskim.

– Na zwolnieniu?

– Udaje, że chodzi do pracy, tak? Skarbie, od początku powtarzałem ci, że zasługujesz na kogoś lepszego. I widzisz? Miałem rację. Czekaj, już ja się rozmówię z tym draniem.

– Nie, tato. Sama to załatwię.

– Jesteś pewna?

– Tak. Muszę się dowiedzieć, o co tu chodzi.

– Dobrze, ale pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć.

– Wiem, tatusiu. Dziękuję ci.

– Kocham cię, skarbie.

– Ja ciebie też.

To, co powiedział mój ojciec, tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że mój mąż ma kogoś na boku. Zaczęłam zastanawiać się, jak zdobyć dowody. Myślałam o wynajęciu prywatnego detektywa, ale zrezygnowałam z tego pomysłu.

Wszystkiego się wyparł

Postanowiłam z nim szczerze porozmawiać, ale bez odkrywania wszystkich kart. Musiałam zachować asa w rękawie, więc nie powiedziałam, że wiem o jego absencji w pracy.

– Wojtek, czy jest jakaś inna kobieta? – zapytałam przy kolacji.

– Co? Nie! Co? Skąd ci to przyszło do głowy – zaczął się motać.

– Od jakiegoś czasu zachowujesz się dziwnie. Spóźniasz się, nie odbierasz telefonów ode mnie i stałeś się oziębły. Już nawet nie pamiętam, kiedy ostatnio kochałeś się ze mną.

– Kama, to przez pracę. Twój ojciec przydzielił mi trochę nowych obowiązków i nie wyrabiam się ze wszystkim. Będzie lepiej, obiecuję.

– Mam porozmawiać z tatą, żeby trochę ci odpuścił?

– Nie! – niemal wrzasnął. – Nie chcę, żeby mnie faworyzował – dodał spokojniejszym tonem.

Miałam pełną jasność. A więc jednak ma kochankę, bo kłamał jak z nut. Podejrzenie to jednak za mało. Musiałam mieć dowód. „A więc jednak nie obejdzie się bez detektywa” – pomyślałam. Następnego dnia wróciłam do domu przed siedemnastą. Wojtka jeszcze nie było. Wyjęłam z torebki telefon i zaczęłam szukać w sieci numerów do agencji detektywistycznych, specjalizujących się w takich sprawach, gdy nagle ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Otworzyłam. W progu stała młoda, na oko dwudziestokilkuletnia dziewczyna.

– Mogę w czymś pomóc? – zapytałam zdziwiona.

– Możesz spakować się i zabrać stąd swoje cztery litery, bo Wojtek jest teraz ze mną – powiedziała z zadowoloną miną.

Wciąż miałam w ręku telefon. Ukradkiem włączyłam kamerę, by nagrać całe zajście.

– Kim jesteś?

– Dziewczyną twojego wkrótce już byłego męża. Co? Myślałaś sobie, że przygruchałaś bogatego faceta i ustawiłaś się do końca życia? Nic z tego! Z Wojtkiem spotykam się już od pół roku i obiecał mi, że się z tobą rozwiedzie.

– I przyszłaś po to, żeby mi to powiedzieć?

– Przyszłam, bo jemu cały czas jest ciebie szkoda. Powiedział mi, że jesteś nikim. Nie masz ani kasy, ani urody, a on lituje się nad tobą. Ale koniec z tym. Koniec twojego wygodnego życia. Pakuj się, laluniu, bo wkrótce ja się tu wprowadzam.

– Nie rozśmieszaj mnie – rzuciłam i zatrzasnęłam jej drzwi przed nosem.

Coś wykrzykiwała, ale już jej nie słuchałam. Zapisałam nagranie i zadzwoniłam na dyżurkę ochrony budynku, żeby wyrzucili nieproszonego gościa.

Dalej szedł w zaparte

Wojtek wrócił kilka godzin później.

– Ile ty masz tych kochanek? Bo chyba nie jedną, skoro szlajasz się Bóg wie gdzie, a twoja flądra i tak mnie nachodzi.

– Skarbie, o czym ty mówisz? – udawał głupiego.

– Zachowaj resztki godności i nie wypieraj się – powiedziałam i puściłam mu nagranie.

Wojtek pobladł. Wydawało mi się, że za chwilę zemdleje.

– Skarbie, ty chyba nie myślisz, że ja z nią? To jakaś wariatka! Nie znam jej!

– Wariatka, powiadasz? A gdzie byłeś?

– W pracy! – szedł w zaparte.

– W pracy? Więc mój ojciec na pewno to potwierdzi, prawda?

– Jeżeli chcesz, to zadzwoń do niego – ciągnął swój blef.

– Nie muszę, bo wiem, że od ponad tygodnia ciężko chorujesz. Nie wiem tylko, kto cię dogląda, skoro o poranku wychodzisz z domu i wracasz dopiero wieczorem.

– Skarbie...

– Nie skarbuj mi tu. Wyszło szydło z worka. Podrywasz panienki na nowego mercedesa, którego wzięłam ci w leasing. Zgrywasz bogacza, a one same zrzucają majtki, tak? Ale to koniec.

– Jak to koniec?

– Po prostu. Spakuj się i idź do jednej z tych swoich lafirynd, bo nas już nie ma. Jutro składam wniosek o rozwód.

– Kamila, porozmawiajmy!

– Niedawno chciałam z tobą rozmawiać, pamiętasz? Miałeś okazję, ale wolałeś kłamać mi prosto w oczy. Już minął czas na rozmowy. Co? W głowie dźwięczy ci słowo „intercyza”? Wiesz, że zostaniesz z niczym i próbujesz ratować sytuację? Ale na głupią nie trafiłeś. Wynoś się. W tej chwili!

Kamila, 31 lat

Czytaj także:
„Bliscy zrobili ze mnie telefon zaufania. Obarczali mnie swoimi problemami, jakbym mogła naprawić zło całego świata”
„Żona pomiatała mną jak sługusem, a ja tańczyłem, jak zagrała. Gdy kazała mi rzucić robotę uznałem, że dość tej farsy”
„Myślałam o domu starców jak o kaplicy przedpogrzebowej. Kiedy się tam przeniosłam zrozumiałam, że to ogród pełen życia”

Redakcja poleca

REKLAMA