Tego wieczoru, kiedy Adam i Kasia zaprosili nas wszystkich do swojej luksusowej willi na bal sylwestrowy, padał delikatny deszcz. Na szczęście pogoda była jedynym minusem tego wieczoru. W ich pięknej willi panowało ciepłe światło, wino lśniło w kryształowych kieliszkach, a ludzie wydawali się życzliwi, jakby przez chwilę zapomnieli, że każdy ma w życiu swoje zmartwienia.
Wszyscy ją lubili
Kasia zawsze była w centrum tego wszystkiego. Miała na sobie długą, czarną suknię, prostą i nieskazitelną. Jej blond włosy błyszczały w świetle. Rozmawiała z gośćmi, unosiła kieliszek do ust i śmiała się. Podeszłam do niej, żeby się przywitać.
– Lidka, kochana! – zawołała i przytuliła mnie mocno, jakby nie widziała mnie od lat. – Jak dobrze, że jesteś! – dodała, ściskając moje dłonie.
Patrzyłam na nią uważnie. Uśmiechała się, ale w jej oczach zobaczyłam coś, czego nie umiałam nazwać. Może to zmęczenie?
– Wszystko w porządku? – zapytałam.
– Oczywiście – odpowiedziała i znowu się uśmiechnęła, ale jej dłoń była zimna.
Wtedy jeszcze myślałam, że to nic. Ale kiedy zobaczyłam, jak jej wzrok błądzi po sali, jak szepcze coś z Markiem w rogu pomieszczenia, a Adam, jej mąż, zerka na nich, zaciskając pięści, wiedziałam, że tego wieczoru coś się stanie.
Wszystko było perfekcyjne
Kasia była mistrzynią organizowania przyjęć, a Adam gospodarzem, który z dumą demonstrował swoje bogactwo. Goście przechadzali się po ogromnym salonie, ozdobionym białymi kwiatami i ciężkimi, kryształowymi żyrandolami. W tle przygrywał kwartet smyczkowy, a kelnerzy z dyskretną gracją podawali kieliszki z szampanem i przekąski.
Stałam przy kominku z kieliszkiem i przyglądałam się ludziom. Kasia była wszędzie. Tańczyła, śmiała się, rozmawiała z gośćmi. Marek towarzyszył jej jak cień. Coś jej szepnął, a ona nachyliła się ku niemu z uśmiechem, odgarniając włosy za ucho. Widziałam, że Adam to zauważył. Zmarszczył brwi i odwrócił się w stronę grupy mężczyzn, z którymi prowadził jakąś ważną rozmowę.
– Ta impreza to prawdziwa uczta dla oka – rzuciła znajoma Kasi z pracy, stając obok mnie. – Ale wiesz, coś tu jest… dziwnego.
– Dziwnego? – zapytałam, nie odrywając wzroku od Kasi.
– Kasia – koleżanka wzruszyła ramionami. – Zachowuje się tak, jakby chciała się nacieszyć wszystkim. Rozumiesz? Jakby to był jej ostatni bal.
Bawiła się wspaniale
Popatrzyłam na nią zaskoczona, ale w tamtej chwili to nie wydawało mi się ważne. Przecież Kasia zawsze była pełna życia, czarująca. Może miała gorszy dzień? Przypomniałam sobie, że ostatnio, kiedy piłyśmy kawę, mówiła coś o zmęczeniu, o tym, że ma wszystkiego dość, ale wtedy machnęłam na to ręką.
– Dobrze się bawię! – usłyszałam jej głos za plecami. Odwróciłam się. Stała tuż obok, z rozpromienioną twarzą. – Nie gap się tak na mnie, Lidka! – zaśmiała się. – Zaraz i ciebie wyciągnę na parkiet.
– Ty się dziś bawisz za nas obie – odparłam i zdołałam wykrzesać uśmiech.
W jej oczach błysnęło coś dziwnego. Po chwili rozległ się brzęk szkła – ktoś niezdarnie potrącił tacę z kieliszkami. Kasia odwróciła się i w ułamku sekundy zniknęła w tłumie.
Mniej więcej godzinę później zorientowałam się, że Kasi nigdzie nie ma. Myślałam, że może poszła się przewietrzyć albo poprawić fryzurę. W końcu była gwiazdą wieczoru. Ale kiedy minęło kolejne pół godziny, a Marek również gdzieś przepadł, zaczęłam się niepokoić.
Nie wiedziałam gdzie jest
– Nie widziałaś Kasi? – zapytałam kobietę w czerwonej sukni, którą kojarzyłam z wcześniejszych przyjęć.
– Myślałam, że szykuje dla nas jakąś niespodziankę. Przecież to jej styl, zawsze ma coś w zanadrzu.
– Niespodziankę? – powtórzyłam, ale coś ścisnęło mnie w żołądku.
Goście zaczęli rozmawiać coraz głośniej. Niektórym było już wszystko jedno, inni zaczęli nerwowo się rozglądać.
– Pewnie zaraz wyskoczy z jakimś fajerwerkiem. Ktoś powiedział, że z Markiem zniknęła. Pewnie szykują jakąś atrakcję – rzuciła z uśmiechem kobieta obok. Wszyscy śmiali się i komentowali to między sobą, ale ja czułam, że coś jest nie tak.
Podeszłam do Adama, który stał przy barku. Pił whisky. Na jego twarzy widniał napięty, chłodny wyraz.
– Adam, gdzie jest Kasia? – zapytałam.
Spojrzał na mnie lodowato, ale jego ręka, trzymająca szklankę, drgnęła.
– Nie wiem – odparł oschle.
– Ale jej nie ma już od godziny! Ludzie zaczynają plotkować.
– Niech plotkują – mruknął. Odstawił szklankę, sięgnął po marynarkę, którą przerzucił nonszalancko przez ramię. – Kasia lubi dramaty. Pewnie zaraz wróci. Albo nie.
– Adam, o czym ty mówisz? – Próbowałam go zatrzymać, ale odwrócił się i wszedł na schody prowadzące na górę.
Coś we mnie pękło
Byłam pewna, że Kasia z Markiem coś planują. Że może chcieli nas czymś zaskoczyć, a wszystko wymknęło się spod kontroli. Widziałam to spojrzenie Marka, kiedy patrzył na Kasię. I widziałam, jak Adam zaciska szczękę, jakby walczył z własnymi myślami.
– Co tu się dzieje? – wyszeptałam do siebie.
Czas wlókł się nieznośnie, a plotki krążyły po sali niczym cienie. Ktoś powiedział, że widział ją wychodzącą z Markiem przez boczne drzwi. Inni byli pewni, że to tylko kolejny z jej „wielkich numerów”.
Nie wytrzymałam i zaczęłam krążyć po domu. Najpierw łazienki – puste. Potem kuchnia – nic. Ciche korytarze wydały mi się dziwnie obce. Wróciłam do salonu, porozmawiać z Adamem. Stał przy oknie, wpatrując się w ciemność, z papierosem w ręce.
– Adam, co się dzieje? – zapytałam.
Nie odpowiedział od razu. Powoli obrócił się w moją stronę, a jego wzrok był zimny i pusty.
– Nie wiem. Może wreszcie miała dość tego wszystkiego.
– Co masz na myśli? – spytałam drżącym głosem.
Zamiast odpowiedzi, Adam podszedł do biurka i zgasił papierosa w kryształowej popielniczce.
– Poszukaj jej, skoro tak bardzo się martwisz. Ja nie zamierzam.
Nie wierzyłam w to
Wyszłam z gabinetu z bijącym sercem. To nie była kolejna gra Kasi. Coś było nie tak. Wtedy uświadomiłam sobie jedno: Marka też nie było.
Nad ranem bal stracił cały swój blask. Goście powoli się rozchodzili, mrucząc pod nosem o dziwnej atmosferze i wybrykach Kasi. Adam nie próbował ich zatrzymywać. Stał przy barze z tą samą pustką w oczach.
Postanowiłam jeszcze raz przeszukać dom. Weszłam do gabinetu Adama. I wtedy to zobaczyłam. Otwarty sejf, a wokół biurka porozrzucane dokumenty.
– Boże… – szepnęłam.
Adam wszedł zaraz za mną.
– Gdzie jest Kasia? – zapytałam drżącym głosem. – Co się tutaj stało?
– Zabrała wszystko. Pieniądze, biżuterię… Wszystko.
Wpatrywałam się w niego w szoku. Przecież to niemożliwe. Kasia? Moja Kasia?
– A Marek? – spytałam nagle.
Adam spojrzał na mnie z czymś w rodzaju gorzkiego uśmiechu.
– Chyba już wiesz, że uciekli razem.
Cały świat zawirował. Uciekli? Kasia i Marek? Nogi się pode mną ugięły. Nie wiedziałam, co bardziej boli – że zostawiła Adama, czy że nawet mnie nie uprzedziła.
Myślałam, że to żart
Siedziałam w salonie, gdzie jeszcze kilka godzin wcześniej goście się śmiali, a muzyka wypełniała każdy kąt. Teraz cisza aż dzwoniła mi w uszach. Wpatrywałam się w pustą szklankę i próbowałam zrozumieć, dlaczego Kasia to zrobiła.
„Adam mnie nie widzi. Jestem tylko ozdobą, Lidka, niczym więcej – mówiła kiedyś przy winie, patrząc gdzieś w dal. – Czasem myślę, że gdyby mnie zabrakło, nawet by tego nie zauważył”. Pomyślałam o Marku – przystojnym, czarującym, który zawsze krążył wokół Kasi jak ćma wokół ognia. „– To tylko flirt – mówiła, gdy ją o to pytałam. – Przecież Adam i tak nic nie widzi”. Teraz te słowa brzmiały jak ostrzeżenie, którego nie zrozumiałam. Czy Marek był dla niej ucieczką? Szansą na wolność? A może oboje po prostu podpalili mosty, nie patrząc, co zostaje za nimi?
Wstałam i podeszłam do okna. W ogrodzie leżały porozrzucane kieliszki i wywrócone krzesła. Bal skończył się dawno, ale we mnie dopiero zaczynał się chaos.
Nie mogłam pojąć jednego – dlaczego Kasia nic mi nie powiedziała? Czy nie byłam jej najbliższą przyjaciółką? A może nigdy jej nie znałam naprawdę?
Lidka, 36 lat
Czytaj także:
„Siostra zażyczyła sobie dla dzieci prezenty za fortunę, a moim kupiła najtańszą tandetę. Nie pozwolę się tak traktować”
„Chciałam ugościć synową w Święta, ale odmówiła. Myślałam, że robi mi na złość, ale prawda mnie zszokowała”
„Rodzice próbowali przejąć kontrolę nad moim życiem. Chcieli wiedzieć, z czym jem kanapki i z kim chodzę do łóżka”