„O kochance męża dowiedziałam się od... plotkujących bab u kosmetyczki. Zbladły, gdy oznajmiłam, że mówią o moim życiu”

O zdradzie męża dowiedziałam się u kosmetyczki fot. Adobe Stock, Nomad_Soul
„– A tak, dzieci ma troje. Chyba przez te bachory jeszcze się nie wyprowadził. Ale pani to jakaś niedzisiejsza jest – powiedziała z przekąsem. – Która teraz patrzy na to, czy facet jest żonaty? Najważniejsze, żeby był zaangażowany i miał szmal. Podobno żona tego prezesa poniża się, płaszczy, byle nie doszło do rozwodu – słuchałam i mnie skręcało”.
/ 07.11.2022 13:15
O zdradzie męża dowiedziałam się u kosmetyczki fot. Adobe Stock, Nomad_Soul

Lubiłam wizyty u mojej kosmetyczki. Pani Edyta potrafiła słuchać i milczeć. Wiele klientek przychodziło do niej jak do konfesjonału. Może to dotyk jej palców sprawiał, że otwierały się przed nią. Rozumiała, że chcą się przede wszystkim wygadać, wyrzucić z siebie to, co im doskwiera.

Czasami pytały o radę

Dopiero wtedy coś im podpowiadała, ale zawsze sugerowała, aby każdą sprawę, sytuację, zdarzenie dobrze przeanalizowały, nim podejmą jakąkolwiek decyzję. W przeciwieństwie do swojej żywiołowej i krzykliwej wspólniczki – fryzjerki, która zajmowała drugą połowę lokalu, Edyta była osobą bardzo dyskretną. Zwykle wybierałam się do niej z moją koleżanką Jagodą, która nie miała prawa jazdy. „Podrzucałam” ją potem do butiku, w którym przepadała na parę godzin, a ja wracałam zazwyczaj do domu.

W ten piątek koleżanka akurat miała niespodziewanych gości, więc przełożyła wizytę. Pojechałam do kosmetyczki sama. Pani Edyta pomogła mi ułożyć się na zabiegowym łóżku, włączyła specjalną lampę i sprawnymi ruchami odgarnęła mi włosy z czoła i boków do tyłu, nałożyła na nie szeroką opaskę, a potem zaczęła oczyszczać mi twarz i szyję. Przed rozpoczęciem masażu zapytała:

– A może spróbujemy chińskich baniek? Byłam tydzień temu na kursie stosowania ich w kosmetyce. Masaż nimi doskonale wpływa na cerę.

Kiwnęłam głową. To było ciekawe doświadczenie. Po tym masażu nałożyła mi maseczkę z alg morskich i włączyła płytę z muzyką relaksacyjną, która niezauważalnie przenosiła słuchacza w świat wyobraźni.

– Teraz 20 minut lenistwa – zażartowała. – Można się nawet zdrzemnąć. Najwyżej wybudzę panią przed zdjęciem maski. To czas tylko dla pani. Jak mówi moja instruktorka jogi – święta chwila.

Melodia zagarniała mnie powoli

Poza mną zostawały codzienne troski. Ostatnio niepokoiłam się trochę o męża. Od pewnego czasu stał się drażliwy, wybuchowy, niespokojny. Miał kłopoty ze snem. Zaproponowałam nawet, aby przeniósł się ze spaniem do pokoju, który znajdował się w tyle domu, z dala od ruchliwej ulicy. Kiedy przekonywałam go do wizyty u lekarza, machał tylko ręką, jakby oganiał się od natrętnej muchy.

Zmęczony jestem po prostu i nic więcej. Ten ostatni kontrakt z Finami kosztował mnie sporo nerwów. Do tego pewnie dołączyło się wiosenne przesilenie. Połykam trochę suplementów, popływam i wrócę do formy – bagatelizował swój stan.

Pani Edyta wyszła do drugiego gabinetu, by zająć się klientką, która zajęła miejsce mojej koleżanki. Nie wiem, kiedy się zdrzemnęłam. Do rzeczywistości przywrócił mnie głośny śmiech.

– No bo, pani Edytko, moja przyjaciółka zakochała się w prezesie spółki, z którą zaczęła współpracować jako tłumaczka – usłyszałam zza otwartych drzwi sąsiedniego gabinetu. – To wyszło tak niespodziewanie, bo ta spółka mieści się niedaleko jej domu w Konstancinie. Raz i drugi wpadła tam, żeby na prośbę znajomej pomóc im na żywo rozkminić jakieś zawiłości językowe. Potem zaproponowano jej, żeby pojechała z prezesem i dyrektorem handlowym do Finlandii, by ustalać szczegóły transakcji w języku producentów… Takie wspólne wyjazdy zbliżają ludzi – zachichotała rozmówczyni kosmetyczki. – Eleganckie hotele, obiady i kolacje z klientami, alkohol…

Nadstawiłam uszu, bo nasza firma mieściła się w Konstancinie i współpracowała z fińską fabryką. Przesunęłam wyżej opaskę, by odsłonić uszy i lepiej słyszeć, choć z natury nie jestem zbyt ciekawska.

Któregoś wieczoru za dużo wypiła – dobiegł mnie znów ten sam głos – by się nie zdradzić, że po raz pierwszy je ostrygi, które wywoływały w niej odruch wymiotny. Wypiła więc parę lampek wina więcej niż powinna. To sprawiło, że zrobiło jej się niedobrze. Prezes odprowadził ją wtedy do pokoju i wrócił na kolację. Po pożegnaniu klientów przyszedł jednak do mojej przyjaciółki, żeby sprawdzić, jak się czuje. No i został do rana. Wie pani, jak to bywa – znów rozległ się donośny chichot. – Kolejne wyjazdy do Finlandii to był już wspólny pokój i jedno łóżko – ciągnęła plotkara. – To spodobało się bardzo mojej psiapsiółce, bo niedawno mąż ją zostawił dla młodszej koleżanki z pracy… Wskoczyła w tę przygodę jak nóż w masło. I było coraz fajniej. Męczy ją jednak, że muszą się bardzo pilnować. Zwłaszcza kiedy wpada do tej firmy, jak przyjeżdżają Finowie. Bo w firmie szarogęsi się teść jej kochanka. Jest przewodniczącym rady nadzorczej. No i jeszcze jakieś pociotki tam pracują w różnych działach.

Postawiłam znów uszy na baczność

Firma w Konstancinie, teść, pociotki, interesy z Finami… Przecież ona mówiła o mojej firmie i moim mężu!

Boże! Pozwól mi zachować spokój – westchnęłam i zacisnęłam pięści.

– No i pani sobie wyobrazi, męczą się tak już parę miesięcy, bo ten biedny facet nie może zrobić żadnego kroku. Jest obstawiony w firmie przez rodzinkę żony i ani dychnie biedaczek.

– Bardzo to ciekawe – odezwała się kosmetyczka. – Ale czy przyjaciółce nie przeszkadza, że ten prezes ma żonę i pewnie jakieś dzieci?

– A tak, ma ich nawet troje. Chyba przez te bachory nie przeprowadził się jeszcze do mojej przyjaciółki. Ale pani to jakaś niedzisiejsza jest – powiedziała z przekąsem. – Która teraz patrzy na to, czy facet jest żonaty, czy wolny. Najważniejsze, żeby był zaangażowany i miał szmal. Podobno żona tego prezesa poniża się, płaszczy, byle nie doszło do rozwodu.

Gdybym nie miała maski na twarzy, pewnie bym weszła do tego drugiego gabinetu. Troje dzieci – nie miałam już wątpliwości. Poczułam się jak bohaterka opery mydlanej. Wszystko do siebie pasuje, pomyślałam. Mateusz od jakiegoś czasu ma kłopoty ze snem i miota się jak ranne zwierzę…

Dodałam dwa do dwóch

Jego zmęczenie po wyjazdach do Finlandii. Owszem, Finowie piją na umór, ale to nie była jego pierwsza większa transakcja z nimi. No i te coraz dłuższe nasiadówki w firmie, częstsze spotkania z kontrahentami i niespodziewane wyjazdy do Konstancina nawet w weekendy.

– Przepraszam – usłyszałam głos kosmetyczki – opowiada pani ciekawą historię, ale już czas, żebym drugiej klientce zdjęła maseczkę i wklepała krem. Zostawiam panią samą na moment i zaraz wracam.

Kto to jest? – spytałam szeptem panią Edytę, kiedy się nade mnę pochyliła.

– Znajoma mojej wspólniczki. Poznały się na jakimś wyjeździe do Egiptu, ponoć się bardzo kumplują…

Po zdjęciu maseczki i wklepaniu kremu w moją twarz, szyję i dekolt, pani Edyta wyszła, a ja umalowałam usta i uczesałam włosy. Spojrzałam w lustro. Zobaczyłam zadbaną, zrelaksowaną trzydziestolatkę. Nowa marynarka, którą rano włożyłam, doskonale się komponowała z granatowymi spodniami i błękitną, jedwabną bluzką. Zarzuciłam na ramiona kurtkę i z markową torebką w ręku stanęłam w drzwiach otwartego gabinetu.

Do zobaczenia, pani Edytko – powiedziałam głośno.

Leżąca na zabiegowym łóżku kobieta otworzyła oczy i uniosła głowę. Wtedy zwróciłam się bezpośrednio do niej.

– Proszę przekazać swojej przyjaciółce, że nikt jej kochasia nie trzyma pod kluczem, i choćby dzisiaj może się przeprowadzić do niej. Tyle że przed ślubem ze mną podpisał intercyzę. Firma i dom są moje. Dziękuję, dzięki pani wiem o romansie męża. Jak mniemam, opowiadała pani o nim, czyli prezesie spółki Finezja.

– O Jezu! Ja nie chciałam… – jęknęła.

– A jednak – powiedziałam. – Przestałam się martwić, że mężowi coś dolega. Okazuje się, że spadło nań po prostu wielkie uczucie, któremu ja i dzieci stoimy na przeszkodzie. Niestety, nie raczył mnie o tym poinformować…

Pani Edyta zbladła

Leżąca na łóżku kobieta wpatrywała się we mnie ze strachem. Po chwili skurczyła się dziwnie i zjechała pupą w dół łóżka.

– Ja nie chciałam – znów jęknęła. – Mam taki niewyparzony jęzor.

– Fakt. Ale dobrze się stało – uśmiechnęłam się ironicznie. – Skończy się wreszcie męka pani przyjaciółki i ta niewygodna dla zakochanych konspiracja. Będą mogli oficjalnie się razem pokazywać – mówiłam spokojnie, choć wszystko się we mnie aż skręcało; jakbym dostała pięścią w brzuch. – Proszę ją także poinformować, że musi się szybko postarać o dobre i stałe źródła dochodu, bo prywatne szkoły naszych dzieci i zajęcia pozalekcyjne sporo kosztują, a ja już zadbam o to, żeby alimenty od ojca te wydatki pokryły. Pani przyjaciółka będzie musiała go wspomagać finansowo przez wiele lat, bo dzieci małe. Ale miłość wszystko udźwignie! Żegnam miłe panie – pomachałam im i zamknęłam drzwi. 

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA