Z nostalgią i pewnym niedowierzaniem oglądałyśmy stare zdjęcia z czasów studenckich. Kaśka otarła ukradkiem łzę.
– Możesz mi wytłumaczyć, jakim cudem minęło już dwadzieścia lat?
– Nawet mi o tym nie mów! – westchnęłam. – Coraz bliżej nam do czterdziestki, a przecież ja w głębi duszy wciąż jestem nastolatką.
Zachichotałyśmy
Nasi mężczyźni spojrzeli na nas z niedowierzaniem, nie widząc w tej sytuacji nic zabawnego. Nieważne! My z Kaśką rozumiałyśmy się bez słów, tylko to się liczyło.
– Może jeszcze sałatki? – doskoczyłam do partnera przyjaciółki, Marka. – Kieliszki już puste! Obijasz się, Tomek! – zwróciłam się do męża.
Cieszyłam się, że Kaśka w końcu kogoś sobie znalazła. Jej mąż zostawił ją kilka lat temu, a ona nie mogła się otrząsnąć i zacząć normalnie żyć. Kiedy w końcu kogoś poznała, szalałam ze szczęścia. Uwierzyłam, że w końcu uśmiechnął się do niej los. Tego dnia odwiedziła nas ze swoim nowym partnerem po raz pierwszy. Jeszcze nie wyrobiłam sobie o nim zdania, jednak widziałam, że mój mąż nie zapałał do niego sympatią. Trochę szkoda, jednak nie zamierzałam się tym przejmować. Wprawdzie z Adamem, byłym mężem Kaśki, tworzyliśmy kiedyś zgrany kwartet, jednak nie zależało mi za specjalnie, aby Tomek zaprzyjaźnił się z Markiem. Najważniejsze, że moja przyjaciółka była szczęśliwa.
– Ten facet jest jakiś dziwny… – szepnął mi do ucha Tomasz, kiedy minęliśmy się w kuchni.
Był już mocno nietrzeźwy.
– A idź, pijaku jeden! – odgoniłam go.
Rozmowa w salonie zaczęła zmierzać w niebezpiecznym kierunku. Panowie, wspomagani przez alkohol, zaczęli zażarcie dyskutować o polityce. Wymieniłyśmy z Kaśką porozumiewawcze, przerażone spojrzenia. Okazało się, że Marek był zwolennikiem obecnego rządu, podczas gdy Tomek popierał opozycję. Niby nic, a się zaczęło… Od poglądów politycznych przeszli do tematów ideologicznych i pokłócili się o kryzys migracyjny. O kryzys migracyjny! Dobry Boże, już nie mieli się czego przyczepić!
– Kaśka, ale żeś sobie chłopa przygruchała, nie ma co! Tęsknię za czasami, kiedy spotykaliśmy się w czwórkę z Adamem – wypalił nagle mój mąż.
Ze wstydu zrobiło mi się gorąco. Wiedziałam, że przemawia przez niego wypity alkohol, a następnego dnia będzie się wstydził za swoje zachowanie, ale wypowiedzianych słów już nie będzie mógł cofnąć. Ale to dopiero był początek… Marek poderwał się jak oparzony i wymierzył cios prosto w nos Tomka.
– Jezus Maria! – wrzasnęła Kaśka.
Dopadłyśmy do nich i cudem rozdzieliłyśmy szarpiących się mężczyzn. Mój mąż nie chciał odpuścić, zresztą który wypity chłop wiedziałby, kiedy przestać, gdyby został zaatakowany?
Wprawdzie sam sprowokował Marka słownie, ale…
– Kaśka, idźcie już, bo się pozabijają! – krzyknęłam, trzymając Tomasza.
Moja przyjaciółka zaczęła płakać i błagać Marka, żeby wyszli, podczas gdy ja próbowałam uspokoić męża. No istny cyrk! Takiej szopki to ja się nie spodziewałam! Emocje opadły dopiero wieczorem, kiedy Tomek już głośno chrapał, a ja chlipałam cichutko w kuchni. Byliśmy normalną rodziną, sąsiedzi mieli o nas jak najlepsze zdanie, a tymczasem podczas spotkania ze znajomymi wywiązała się w naszym mieszkaniu bójka. Dobrze, że chociaż dzieci nie były niczego świadome – Asieńka nocowała u koleżanki ze szkoły, starszy Paweł był na urodzinach kolegi. W nocy nie mogłam spać. Miałam nadzieję, że panowie przeproszą się nawzajem, wyjaśnią między sobą zaistniałą sytuację, a wszystko wróci do normy. O, jaka byłam naiwna…
Rano Tomek wstał w bojowym nastroju. Obejrzał się dokładnie w lustrze i oznajmił:
– Chodź, Hanka, jedziemy do szpitala, a potem na policję.
– Że co?!
– Nikt mnie nie będzie bił w moim własnym domu! Albo facet płaci zadośćuczynienie, albo…
– Przecież to jest zwykły szantaż! – zawołałam oburzona.
– Jaki szantaż? Tak załatwiają sprawy cywilizowani ludzie! Dzwoń do Kaśki!
Nie chciałam w to uwierzyć. Próbowałam przekonać męża, że to poroniony pomysł, ale on swoje wiedział, i koniec. Stwierdził, że został pobity we własnym domu, i dlatego żąda zadośćuczynienia.
– Każdy sąd w tej sytuacji przyzna mi rację. Niech idiota się cieszy, że jestem taki łaskawy i nie pójdę zgłosić pobicia. No, ale zapłacić musi!
Przerażona, pokręciłam z niedowierzaniem głową. Ja traktowałam tę kłótnię jako wybryk dwóch podpitych facetów! W życiu nie wpadłabym na to, aby wplątać w sprawę policję czy sąd. Ale Tomek się uparł… Zadzwoniłam do Kaśki i streściłam jej wszystko to, co powiedział mój mąż.
– Pamiętaj, to są jego słowa, nie moje – zaznaczyłam.
– Wiesz co, Hanka – wycedziła moja przyjaciółka ze złością. – Tego bym się po tobie nie spodziewała. Twój chłop klepie jęzorem po pijaku, nie jest święty i tak się składa, że Marek został sprowokowany. Nie wierzę, że jeszcze bronisz Tomka! Znam go od tylu lat, to niezły gagatek, a jak wypije, zawsze dostaje małpiego rozumu.
Nie to, żeby Kaśka nie miała racji, ale nie powinna mi tego wypominać. Nadmienię tylko, że jej własny mąż uciekł z biuściastą, tlenioną blond lalą. Kto dał jej prawo do krytykowania mojego małżonka?
– Ja umywam od tego ręce! Nie chcę się z tobą kłócić, powtarzam tylko, co Tomek powiedział – stwierdziłam i się rozłączyłam.
Nie chciałam ot tak, zaprzepaścić dwudziestu pięciu lat przyjaźni. Kaśka była jedną z najbliższych mi osób… Ale Tomek się uparł.
Powiedział, że on tak sprawy nie zostawi
Przekonałam go jedynie, żeby nie zgłaszał sprawy na policję, ale na założenie sprawy z powództwa cywilnego się uparł. Nie wiedziałam, jak się wobec Kaśki zachować. Chciałam, aby w końcu ułożyła sobie życie, ale Tomek był moim mężem, więc nie mogłam tak jawnie mu się sprzeciwić i stanąć po drugiej stronie. Przeżyliśmy razem tyle lat, ufaliśmy sobie i zawsze mogliśmy liczyć na wzajemne wsparcie. Byłam w kropce. Zostałam postawiona między młotem a kowadłem. Jeszcze starałam się ratować moją przyjaźń z Kaśką. Mimo jej coraz większej niechęci dzwoniłam i próbowałam się umówić na spotkanie, ale ona zawsze była zajęta. Wcześniej nigdy się to nie zdarzało… Byłam załamana i błagałam Tomasza, aby odpuścił, ale on nie chciał tego słyszeć.
– Po co ci taka przyjaciółka? – pytał ze złością. – Gdyby była normalna, toby zrozumiała i od razu pozbyłaby się tego całego Mareczka! Kto to widział, żeby życie układać sobie z takim bandziorem? – skwitował.
Na nic zdawały się moje tłumaczenia, że obaj wypili za dużo i niepotrzebnie gadali o polityce. Przecież nie musieli się od razu przyjaźnić i spotykać! Nikt ich do tego nie zmuszał. Gdyby tylko Tomek odpuścił… Tego dnia, kiedy Marek otrzymał wezwanie do sądu, rozmawiałam z Kaśką po raz ostatni. Potem dzwoniłam do niej setki razy, ale nigdy nie odebrała. Bardzo mi jej brakuje.
– W życiu bym się tego po tobie nie spodziewała, Hanka – powiedziała wówczas. – Taka z ciebie przyjaciółka? Odszkodowanie od nas chcecie wyciągnąć? Figę z makiem dostaniecie, a nie pieniądze!
Nawet nie dopuściła mnie do słowa. Przecież to nie ja, to Tomek… Dlaczego on się tak uparł? Przez jego zawziętość straciłam przyjaciółkę, z którą byłam blisko nieprzerwanie przez dwadzieścia. Tęsknię za nią, za naszymi rozmowami, spotkaniami i wspólnymi zakupami. Tymczasem sprawa w sądzie nadal się toczy. To trwa od wielu miesięcy, a końca jeszcze nie widać. Nie zależy mi na wygranej. Zależy mi na tym, aby odzyskać moją przyjaciółką. Kaśka, bądźmy ponad to wszystko. Faceci to durnie!
Czytaj także:
„Przyjaciółka zaczęła się umawiać z moim byłym. Chciałam ją ostrzec, ale nie chciała mnie słuchać, więc niech cierpi!”
„Wiedziałam, że przyjaciółka wyleci z pracy i zrobiłam coś strasznego. Przeze mnie Beatka miesiącami żyła w nędzy”
„Przyjaciółka wprosiła się i zrobiła z mojego mieszkania hotel. Nie miała dla mnie czasu, bo uganiała się za facetami”