„Nowo poznany przystojniak spełnił moje marzenia o wakacyjnym romansie. Niestety, bardzo drogo mnie to kosztowało...”

wakacyjny romans fot. Adobe Stock, Kaspars Grinvalds
„Nadszedł moment wymeldowania. Zabrałam bagaż z pokoju i poszłam do recepcji oddać klucz. Położyłam go na ladzie i odwróciłam się, aby odejść, kiedy recepcjonista mnie zawołał. Nie znam może zbyt dobrze angielskiego, ale to, co wykrzykiwał, brzmiało jak wezwanie do zapłacenia rachunku. Niby za co miałabym płacić? Przecież miałam all inclusive”.
/ 17.10.2022 07:15
wakacyjny romans fot. Adobe Stock, Kaspars Grinvalds

Wiem, że to głupie i strasznie naiwne, uważać, że na egzotycznych wakacjach spotka się księcia z bajki. Chyba jednak wszystkie singielki, które pakują walizkę, mają taką skrytą nadzieję, więc w ostatniej chwili dopakowują jakąś romantyczną sukienkę i zwiewny szal, chociaż wcześniej koleżankom mówiły, że zabierają tylko jeden podkoszulek, szorty i kostium kąpielowy.

Ja także dorzuciłam do swojej walizki sukienkę… W kwiaty, z dużym dekoltem i sznurowaniem na plecach. Bardzo seksowną. Nie, nie zamierzałam poderwać żadnego Tunezyjczyka, aż tak szalona nie jestem. Tyle się naczytałam o „arabskiej miłości”, że w życiu bym się na nią nie odważyła. Różnice kulturowe, choroby weneryczne, udawane uczucie tylko po to, aby od naiwnej Europejki wyciągnąć jak najwięcej kasy. A ona płaci za wszystko, wierząc temu swojemu habibi i jeszcze potem śle mu przelewy z Polski, bo „on taki biedny, pracę właśnie stracił”.

Dziękuję, ale nie! Tym bardziej, że za długo zbierałam na ten wyjazd, aby jakiemuś facetowi, choćby najprzystojniejszemu, fundować luksusowe życie w zamian za seks. Natomiast gdyby trafił się jakiś fajny Polak… Równie samotny, jak ja, i marzący o drugiej połówce, to… Ech!

Takie ciacho na pewno ma dziewczynę

Sebastiana zobaczyłam w hotelu drugiego dnia. Wskoczył do basenu, wzbijając fontannę wody i od razu pogonił biegnącego do niego Tunezyjczyka.

– No alcohol! – machnął do niego ręką, dając do zrozumienia, że nie pił, więc nikt nie musi się obawiać, że za chwilę utonie.

Chłopak dał mu spokój, a ja patrzyłam z przyjemnością, jak Sebastian rozgarnia wodę równymi pchnięciami opalonych, silnych ramion. Kiedy wyszedł, krople wody błyszczały na jego ciele. „Niezły jest…” – poczułam motyle w brzuchu. A wtedy nagle on spojrzał prosto na mnie i posłał mi promienny uśmiech. A ja zarumieniłam się ze wstydu, że przyłapał mnie na gapieniu się na jego muskularne nagie ciało.

„Takie ciacho musi mieć właścicielkę” – pomyślałam jednak ze smutkiem. Byłam pewna, że facet przyjechał z dziewczyną, żoną, a może nawet całym tabunem znajomych. Nie podejrzewałam nawet przez sekundę, że jest sam! Tymczasem on zniknął, aby za chwilę pojawić się przy mnie z dwoma drinkami w dłoni. I to nie byle jakimi! Żadne tam lokalne alkohole, tylko coś przyzwoitego, z kolorową palemką.

– Sebek jestem – przedstawił się. – Mogę się przysiąść? – wskazał leżak obok, po czym podał mi szklankę. – Za dzisiejszy udany wieczór! – wzniósł toast, patrząc na mnie tak, że mrówki przebiegły po całym moim ciele.

– Za wieczór! – zgodziłam się.

Drink był mocny, lekko zaszumiało mi po nim w głowie, tym bardziej, że niewiele jadłam, bo postanowiłam wykorzystać słońce i upał do tego, aby mniej jeść i schudnąć.

Sebastian okazał się niezwykle sympatyczny. Jego zabójczy wygląd przestał mnie onieśmielać. Zachowywał się bowiem niezwykle naturalnie. Zadawał inteligentne pytania i słuchał odpowiedzi, od czasu do czasu dając znak kelnerowi z niedalekiego barku, że chcemy kolejnego drinka. Było tak przyjemnie, że sama nie wiem, kiedy zrobiło się naprawdę późno i barek opustoszał.

Na mnie już pora! – zadecydowałam z żalem.

– To do jutra! – stwierdził Sebastian.

Myślałam, że powiedział to tak niezobowiązująco. Nie sądziłam, że taki przystojniak zechce spędzić ze mną więcej czasu, więc nie robiłam sobie specjalnych nadziei. Tymczasem jednak Sebastian podszedł do mnie po śniadaniu i zaproponował wspólne plażowanie. Na obiad wróciliśmy już razem i potem spędziliśmy ze sobą całe popołudnie. Sebek był bardzo szarmancki, czułam się przy nim wyróżniona i myślałam sobie, że nawet gdyby ta znajomość miała potrwać tylko ten jeden dzień, to i tak było warto.

Podobałam mu się

Tymczasem on wydawał się mną szczerze zainteresowany, a drobnymi gestami dawał mi wyraźnie do zrozumienia, że go podniecam. Nie było w tym nic nachalnego, dlatego uznałam, że dobrze mi zrobi taka chwila zapomnienia i… poszłam z Sebkiem do łóżka. Było cudownie! O czymś takim właśnie marzyłam! Gorąca tropikalna noc, zapach egzotycznych kwiatów i on, najczulszy kochanek, jakiego kiedykolwiek miałam. Cudowny!

– Chciałbym tak budzić się co dzień! – usłyszałam od Sebastiana rano, po czym mój ukochany przytrzymał mnie w łóżku.

– Spóźnimy się na śniadanie! – upomniałam go łagodnie.

– Zadzwonię, to nam przyniosą! – uśmiechnął się.

I tak po raz pierwszy w życiu zjadłam śniadanie w łóżku, z czułym mężczyzną u boku, jak w filmie… Potem stało się to naszą zwyczajną praktyką.

Sebek już po pierwszym dniu zaproponował, abyśmy przenieśli się do mojego pokoju, bo miałam podwójne łóżko. Jemu dostała się typowa „jedynka”, w której nie było za wiele miejsca. Nie miałam nic przeciwko temu i od tej pory w ciągu dnia opalaliśmy się na plaży, wieczorem piliśmy kolorowe drinki i tańczyliśmy w świetle księżyca, a rano budziliśmy się leniwie, po czym Sebastian dzwonił po kelnera, aby nam przyniósł śniadanie.

„Tak to ja bym mogła żyć zawsze…” – myślałam, po cichu żywiąc nadzieję, że znajomość z Sebastianem nie skończy się wraz z powrotem z Tunezji. Miałam ochotę na więcej i po jego zachowaniu sądziłam, że on także. Wyznał mi, że się zupełnie nie spodziewał, iż pozna na wakacjach tak fantastyczną dziewczynę!

Opowiadał mi o swoich planach na przyszłość, budowie domu na działce, którą odziedziczył po dziadkach. Pytał mnie o takie szczegóły, co lubię i co mi się podoba w architekturze, że wyglądało, jakby naprawdę zależało mu na tym, aby mi się ten jego wymarzony dom podobał. W przeciwnym razie po co by zaczynał zdanie od „co wolisz?”. 

Zaproponował przyjazd

Kiedy nadszedł dzień wyjazdu, Sebek zapisał mój numer w komórce i stwierdził, że Gdańsk od Krakowa dzieli wprawdzie sporo kilometrów, ale co to dla nas?

Mogę przyjechać do ciebie na pierwszy weekend po wakacjach. A potem ty przyjedziesz do mnie – zaplanował nam najbliższą przyszłość.

Samolot mojego ukochanego wylatywał z Tunezji pierwszy, wczesnym rankiem. Ja miałam swój dopiero po południu. Kiedy się więc obudziłam po naszej ostatniej upojnej nocy, Sebka już nie było, za to obok mnie na poduszce leżało serce ułożone z płatków kwiatów. Prezent od ukochanego…

Ostatni dzień w hotelu dłużył mi się niemiłosiernie, bo każdy kąt przypominał mi romantyczne chwile spędzone z Sebastianem. Nasze kolacyjki w blasku świec, drinki pite przy basenie… W końcu nadszedł moment wymeldowania. Zabrałam bagaż z pokoju i poszłam do recepcji oddać klucz. Położyłam go na ladzie i odwróciłam się, aby odejść, kiedy recepcjonista mnie zawołał.

W pierwszym momencie myślałam zresztą, że woła kogoś innego. Nie znam może zbyt dobrze angielskiego, ale to, co wykrzykiwał, brzmiało jak wezwanie do zapłacenia rachunku. A ja niby za co miałabym nagle płacić? Przecież miałam all inclusive. Tymczasem jednak recepcjonista wybiegł zza swojej lady i złapał mnie za ramię.

– Zapłać rachunek! – wydukał śmieszną polszczyzną wyuczoną frazę.

Zaczęłam się przed nim bronić, podeszła rezydentka, aby wyjaśnić sprawę i …

– Pani ma rachunek do zapłacenia za śniadania do pokoju i dodatkowe drinki z europejskich alkoholi! – usłyszałam i ugięły się pode mną kolana.

– To wszystko jest dodatkowo płatne? – wyszeptałam zdumiona.

– Owszem, tak. Mówiłam o tym na zebraniu, tuż po przyjeździe – zaznaczyła.

A mnie na nim nie było… Za bardzo byłam zajęta snuciem marzeń o romantycznej miłości, która teraz nagle tak gwałtownie się skończyła.

Okazało się bowiem, że Sebastian zamawiał wszystko, podając mój numer pokoju. Dlatego to mnie przyszło zapłacić cały rachunek za nasze tygodniowe szaleństwo. Bagatela, wyszło ponad 1600 złotych! To bardzo poważnie nadszarpnęło mój budżet. A jeśli się jeszcze łudziłam, że Sebek po prostu nie wiedział tak jak ja, że za to wszystko dodatkowo się płaci i zwróci mi przynajmniej połowę tych pieniędzy w Polsce, to się grubo myliłam.

Sebastian nie tylko do mnie nie przyjechał z wizytą, ale w ogóle się do mnie nie odezwał. A ja przecież nie wzięłam jego numeru telefonu ufna, że zadzwoni, tak jak obiecał tuż po wylądowaniu w Polsce. No cóż… Skoro zaślepiły mnie moje marzenia o romantycznej miłości, to dostałam to, na co zasłużyłam. Okazało się, że czy Tunezyjczyk, czy Polak w Tunezji to jeden pies. Obu trzeba zapłacić za seks!

Czytaj także:
„Najpierw jako kura domowa opiekowałam się dziećmi, a teraz przyszło mi niańczyć męża emeryta. Nie chcę takiego życia”
„Ufałem żonie, lecz przeczuwałem, że zdrada wisi w powietrzu. Wpadłem w obłęd, wszędzie czułem zapach jej kochanka”
„Mój syn i mój partner skakali sobie wiecznie do gardeł, a ja wpadłam na pewien plan. Już ja im pokażę, gdzie raki zimują..."

Redakcja poleca

REKLAMA