Czułam, że nie należy ufać ludziom, którzy są dla nas podejrzanie mili. Ojciec dopiero co rozpaczał po stracie mamy, a teraz nagle rzucił się na młodą lalę.
Ojciec dorobił się majątku
Moja rodzina jest całkiem zwyczajna, kochająca się, niezbyt liczna. Jedyne co nas wyróżnia, to pieniądze, których dorobił się mój ojciec. Dość długo jednak dochodził do majątku, więc dzieciństwo spędziłam w normalnym bloku w niewielkim miasteczku w Małopolsce.
Gdy zakład pracy taty zaczął bankrutować, tata wziął sprawy w swoje ręce. Razem z bratem handlowali wszystkim, co ludzie chcieli kupić. Po towar jeździli najpierw po Polsce, potem za granicę. Ojciec był ciągle w rozjazdach, a matka się zaharowywała. Dbała o dom i rodzinę, a gdy tata wracał, to nie chciała go niczym martwić. Ukrywała przed nim swoje problemy, nasze słabe stopnie, a na koniec – swoją chorobę.
Zmarła na raka tuż po swoich pięćdziesiątych urodzinach, w pięknym domu na wzgórzu, który zbudował ojciec. Byliśmy zrozpaczeni. Tata był już wtedy najbogatszym człowiekiem w powiecie. Został sam w wielkiej posiadłości, bo my z bratem byliśmy już na swoim. On studiował w K., a ja mieszkałam z narzeczonym w jego domu koło Z.
Zaskoczyła mnie ta informacja
Pewnego dnia zadzwonił do mnie brat i powiedział, że ojciec ma kobietę. Wstrzymałam oddech. „Przecież jeszcze nie tak dawno rozpaczał nad grobem mamy! Jak to?” – nie mogłam tego zrozumieć. Brat wytłumaczył mi, że to dobre dla ojca, bo nie czuje się samotny i takie zauroczenie odciągnie go od smutnych myśli.
– Trochę seksu też nigdy nie zawadzi – dodał mój brat bezczelnie, za co od razu go skarciłam.
Nie życzyłam sobie takich uwag o naszym ojcu. Odłożyłam słuchawkę. Serce mnie bolało, że jakaś baba próbuje zająć miejsce mojej ukochanej mamy. Było mi też przykro, że ojciec sam nic mi nie powiedział.
– Dlaczego nie mówisz, że kogoś masz? – spytałam tatę podczas naszej następnej rozmowy telefonicznej.
– Nie chciałem gadać o tym przez telefon. Ale skoro już wiesz, to przyjedź w którąś niedzielę, może za dwa tygodnie. Poznasz Julię…
Obiecałam mu, że się zastanowię. Przestudiowałam kalendarz, porozmawiałam z szefem i zdecydowałam się na podróż do ojca za trzy tygodnie. Nie zdążyłam powiedzieć o tym planie komukolwiek, gdy dostałam od ojca MMS-a. Na zdjęciu stał uśmiechnięty na tle kwitnących oleandrów z blondynką o połowę młodszą od siebie i wyższą o pół głowy.
Para uśmiechała się do obiektywu. W dłoniach trzymali kieliszki od szampana. Podpis wyjaśniał wszystko: „Po ślubie w Taorminie”. Szczerze mówiąc, wściekłam się. Za szybko to się wszystko działo. No i ta kobieta, ta jej młodość i uroda… Nie tak wyobrażałam sobie towarzyszkę żałoby ojca! Myślałam, że to miła starsza pani! Zdenerwowana, zadzwoniłam do brata.
– Czy ty wiedziałeś, że on się żeni? – spytałam bez wstępu.
– Nie, ale wcale mnie to nie dziwi. Ojciec uważa, że my nie popieramy jego związku. Chociaż mnie w zasadzie jest wszystko jedno. Niech robi, co chce – wyjaśnił mi brat, który zawsze do wszystkiego podchodził na dużym luzie.
– Jest wdowcem zaledwie od pół roku. Mógłby trochę poczekać. No i mógł nam powiedzieć – odrzekłam, nie kryjąc urazy.
– On szaleje za tą Julią. Podobno pocieszają się nawzajem, bo ona niedawno pochowała męża – wyjaśnił mi brat.
– Na zbolałą wdowę nie wygląda. Raczej na finalistkę programu „Top Model” – nie powstrzymałam się od złośliwości.
– Nie zaprosił nas na ślub, bo się bał, że ty go wyśmiejesz, a ja poderwę mu dziewczynę – zaśmiał się mój brat.
– Głupoty gadasz…
Wszystko działo się za szybko
Rozłączyłam się, bo dłużej nie mogłam tego słuchać. Było mi bardzo przykro, że ojciec tak mnie zlekceważył. Jak mógł zataić, że się żeni? Ta kobieta mi się nie podobała. Była stanowczo za młoda i za ładna, żeby szczerze zakochać się w łysawym jegomościu z nadwagą!
Gdy wreszcie ujrzałam ojca z nową żoną, potwierdziły się moje obawy. Nie byli dla siebie stworzeni. Ojciec wodził za nią rozanielonym wzrokiem, a tymczasem ona przymilała się do mojego brata, który – jak zauważyłam – nie był jej dłużny. Julia od razu zaczęła mnie obsypywać komplementami. Mówiła, jak się cieszy, że mnie poznała, bo tyle dobrego o mnie słyszała, o mojej urodzie, talentach, dobroci.
Nie znoszę lizusów i wcale mi się to nie spodobało. Jednak postanowiłam, że będę walczyć ze swoimi uprzedzeniami. W końcu ta dziewczyna jest już żoną mojego ojca. Starałam się więc powstrzymać od negatywnych opinii na jej temat. Pomyślałam, że pewnie ona boi się mnie i mojego brata, tak samo jak my jej. A że poślubiła starszego, bogatego człowieka? Może stabilizacja finansowa jest dla niej ważniejsza niż porywy namiętności? Tak sobie klarowałam w myślach i jakoś znalazłam w tym ukojenie.
Popołudnie było nawet miłe. Julia tylko nieco irytowała się tym, że nie chcę jeść podawanych przez nią dań. Odmawiałam grzecznie, tłumacząc się dietą. Jednak Julia odebrała to bardzo osobiście. Wyjaśniłam jej, że mam swoje saszetki z zupkami dietetycznymi i poza nimi i wodą nic nie wezmę do ust. Widziałam, że poczuła się urażona i jakby odrobinę zawiedziona.
– Jestem pewna, że świetna z ciebie kucharka – powiedziałam do niej, bo nie chciałam jej urazić.
Zresztą ojciec i mój brat bardzo chwalili wszystko, co przygotowała.
– Widzę, że muszę nad tobą popracować – powiedziała wreszcie rozpogodzona Julia z dziwnym uśmiechem na twarzy.
– Nie ma takiej potrzeby – zapewniłam.
Gdy rozpakowywałam torbę z rzeczami w moim pokoju, zauważyłam, że saszetki z zupami mam przy sobie. Miałam je zanieść do kuchni, ale zapomniałam. Przez chwilę nawet myślałam, czy ich nie znieść na dół, ale doszłam do wniosku, że zrobię to rano. Zasnęłam spokojnie.
Nagle wszyscy się źle poczuli
Ranek był spokojny. Trochę tylko ojciec marudził, że źle się czuje, więc Julia go zbeształa, aby następnym razem nie pił tyle wina wieczorem. Brat też był blady. Już chciałam palnąć im kazanie o zgubnych skutkach pijaństwa, gdy zadzwonił telefon. To był mój narzeczony, Jarek.
– Miałem drobny wypadek – powiedział, a ja wpadłam niemal w histerię.
Okazało się, że spadł z drabiny i ma uszkodzoną nogę w kostce. Jest właśnie w szpitalu i ode mnie potrzebuje jakiś kwit dotyczący składek na ubezpieczenie. Dokładnie mu wyjaśniłam, gdzie przechowuję nasze dokumenty. On, jak słyszałam, przekazał te informacje bratu. Jednak wiedziałam, że mój pobyt u ojca dobiegł końca. Wstałam zza stołu akurat w momencie, gdy macocha wniosła talerz z moją zupką, zrobioną z saszetki, którą zniosłam na dół, biegnąc na śniadanie i o której kompletnie zapomniałam.
– Zrobiłam ci twoją zupkę. Zostawiłaś ją w kuchni – powiedziała z uśmiechem.
– Przepraszam, Julio – odrzekłam. – Ja już nic nie zjem, muszę jechać. Mój Jarek miał wypadek.
Ładna twarz Julii zastygła jak maska. Kobieta była wyraźnie zła.
– Mam nadzieję, że to nic poważnego – tłumaczyłam się. – Ale muszę wracać.
– No trudno. A kiedy przyjedziesz? – spytała.
– Nie wiem. Zadzwonię – odparłam. – Jeszcze mnie ugościsz – pocieszyłam ją.
– Z pewnością – powiedziała z uśmiechem.Po grymasie gniewu na jej pięknej twarzy nie pozostał nawet ślad. Znowu była milutka. – Spakuję ci kilka słoików z moimi przetworami. Pyszne marmoladki, zobaczysz, że skończysz z tymi syntetycznymi świństwami.
Miałam wtedy ważniejsze sprawy
Jarek wylądował unieruchomiony w domu, a do mnie zaczął wydzwaniać mój brat. Wypytywał mnie dość dokładnie o zdrowie, co mnie zdziwiło. W końcu wprost zapytałam, o co mu chodzi.
– Bo wiesz, my wszyscy po tym weekendzie się pochorowaliśmy. Julia nawet wylądowała w szpitalu.
Zdębiałam.
– Salmonella?
– Nie, to nie to – powiedział. – Lekarze nie wiedzą. Julia miała płukanie żołądka. A ty nie masz żadnych zaburzeń?
– Nie.
– To dobrze. Stan Julii mnie zaniepokoił. To świetna dziewczyna. Ech, ojciec miał szczęście, naprawdę.
– Tylko się w niej nie zakochaj – pouczyłam go, zaniepokojona jego entuzjazmem.
– Nie bój się, jednak to głowa mną rządzi, nie co innego – zaśmiał się. – Ale mówię ci, siostra, ta dziewczyna ma w sobie magnes. To nie jest gąska, poszukiwaczka przygód. To pantera.
– Przestań! – krzyknęłam. – Nie wolno ci tak mówić.
Potem wiele razy wracałam w myślach do tej rozmowy. Robiłam sobie wyrzuty, że nie zachowałam czujności. Na swoje usprawiedliwienie mam to, że w domu miałam unieruchomionego Jarka, w pracy masę obowiązków i ciągłe zaległości w pracach domowych. Skupiałam się na swoich problemach. Telefon od ojca odebrałam bez żadnych obaw.
– Tato, ja oddzwonię. Jestem w takim pędzie… – zaczęłam, ale zamilkłam, gdy usłyszałam płacz.
To płakała Julia.
– To straszne, to straszne… – szlochała.
– Co się stało? Mów. Co się stało?! – krzyczałam, bo spodziewałam się najgorszych wieści o ojcu.
– On nie żyje… nie żyje. Dlaczego…? – wykrztusiła z trudem.
Wstrzymałam oddech.
– Tata nie żyje? Zawał? Wylew? – zasypałam ją pytaniami.
– Ojciec żyje. Twój brat właśnie umarł – wyszeptała moja macocha.
Potem poznałam szczegóły. Źle się czuł (pewnie dlatego tak mnie wypytywał o stan zdrowia) skarżył się kolegom na zawroty głowy, nudności, gorączkę. Pojechał do ojca na kilka dni, żeby wypocząć. Tam też narzekał.
– Ja go pielęgnowałam – opowiadała Julia. – Nic mi nie powiedział, że chce jechać do szpitala. Nagle zorientowałam się, że go nie ma w domu. Pojechałam za nim swoim autem i na drodze zobaczyłam jego roztrzaskany samochód. Twój brat już nie żył. Dlaczego sam odjechał? Ja przecież bym mu pomogła?
Nie mogłam w to uwierzyć
Byłam zdruzgotana, ledwo trzymałam pion. Jarek nie mógł ze mną pojechać na pogrzeb, a nie chciał, żebym prowadziła w takim stanie, więc poprosił swojego starszego brata, żeby dotrzymał mi towarzystwa. Staszek jest miły, dyskretny.
Pogrzeb miał dramatyczny przebieg. Julia zanosiła się płaczem, a mój ojciec stał obok niej nieruchomo jak manekin.
– Tato, jak się trzymasz? – wzięłam go za rękę.
Była zimna. W oczach mojego ojca była jakaś dziwna pustka. Początkowo zdawało mi się, że mnie nie poznaje.
– Ratuj się – powiedział z nagłym błyskiem dawnej energii w spojrzeniu. – Córeczko… – chciał coś dodać, ale Julia spojrzała na niego i widziałam, że ojciec się przestraszył. – Ciężko ci, mnie też ciężko – zakończył zdanie.
Byłam pewna, że chciał mi powiedzieć coś całkiem innego. W tym czasie Julia wdała się w rozmowę ze Staszkiem i widziałam, że łzy szybko jej obeschły. „A to jędza” – pomyślałam o niej. Potem podeszłam na chwilę do dalszej rodziny i znajomych. Staszek taktownie trzymał się z tyłu. Dotrzymywał towarzystwa kolegom mojego brata ze studiów, którzy stali na samym końcu orszaku pogrzebowego.
Oczywiste było, że po pogrzebie pojadę z ojcem do naszego domu. Staszek odwiózł mnie i odjechał. Byliśmy umówieni, że jak zechcę wracać do Z., to do niego zadzwonię. Gdy weszłam do salonu, serce ścisnęło mi się z rozpaczy. Miałam wrażenie, że jeszcze słyszę śmiech brata, który brzmiał w tych murach dosłownie tydzień temu. Co za tragedia. Ojciec padł na fotel bezwładnie. Nawet nie zdjął płaszcza i kapelusza. Był wrakiem człowieka.
– Zrobiłam ci herbatki – dobiegł mnie świergot macochy.
Była wesoła i pełna energii. Postawiła przede mną dzbanuszek, szklankę wody, talerzyk z ciasteczkami i miseczkę pełną konfitur. Wypiłam łyk wody i sięgnęłam po leżące na talerzyku ciasteczko, gdy nagle ojciec osunął się na podłogę. Rzuciłam się w jego stronę. Julia brzydko zaklęła. Tego się po niej nie spodziewałam. Ojciec był półprzytomny. Na moje pytanie, co lekarze mówią na stan zdrowia taty, jego żona jakoś nie mogła, czy nie chciała udzielić mi odpowiedzi. Razem zapakowałyśmy tatę do łóżka.
– Przeżywa lekkie załamanie po tym stresie. Tak jest u starszych ludzi – wyjaśniała mi spokojnie macocha. – Mój poprzedni mąż też tak miał. Jednego dnia młodzieniec, bardzo sprawny, wiesz, co mam na myśli, drugiego dnia starzec.
Chciała nas wszystkich otruć!
Wiadomość, że zmarły mąż Julii też był znacznie starszy od niej, zaniepokoiła mnie. Wtedy pierwszy raz przyszło mi do głowy, że ona może chcieć nie tyle urządzić się u boku mojego ojca, ale raczej poluje na spadek po nim! Ta myśl tak bardzo mnie przeraziła, że chyba coś po mnie było widać, bo Julia zaczęła mnie uspokajać.
– Nie bój się. On jutro będzie w dużo lepszej formie. Zobaczysz. Może coś ci podać? – zaproponowała.
Nie miałam już siły z nią walczyć. Wzięłam łyk wody i wypiłam filiżankę naparu posłodzonego odrobinką konfitury. Julia nalegała, żebym wypiła więcej, ale nie mogłam. Był zbyt słodki. Zanim położyłam się spać miałam wrażenie, że świat wiruje, jakbym była na rauszu. Kontury szafy, okna rozmywały mi się przed oczami. Pomyślałam, że jak zemdleję, to nikt mnie nie znajdzie. Umrę. Pomyślałam też, że powinnam pojechać do szpitala i zrozumiałam, jak zginął mój brat.
Podano nam jakiś narkotyk! To zrobiła Julia. Nie wołałam więc o pomoc, cicho wymknęłam się na schody, obijając o ściany. Na podeście przewróciłam się i resztę schodów pokonałam na kolanach. Gdy byłam już blisko drzwi frontowych, zobaczyłam przed sobą długi cień. Uniosłam głowę do góry. To była Julia.
– Też chcesz się wymknąć? – spytała głośno. – Powinnam ci pozwolić. I jeszcze dać kluczyki do samochodu, jak twojemu bratu. Jego mi trochę szkoda. Miałam zaplanowaną inną wersję zdarzeń: po śmierci ojca i twojej, pocieszam twojego ślicznego braciszka… Ale nic z tego nie wyszło. Przestraszył się w ostatniej chwili. Głupi dzieciak – dodała i szturchnęła mnie obcasem.
– Ty… nas … trułaś…. – słowa z trudem wydobywały się z mojego ściśniętego gardła.
Ale Julia mnie nie słyszała. Była w swoim świecie.
– W lesie można znaleźć wiele pożytecznych roślin. Na przykład czarną jagodę… Mówią na nią wilcza. Dobre są z niej przetwory. A i sok z konwalii jest niezły. Ich jad trudno wykryć. Twój ojciec, wkrótce zmieni się w warzywo i spokojnie spędzi kilka lat w domu opieki. Potem cicho umrze. A ja wyjadę i pewnie kogoś poznam, bo kobieta nie może być sama… – snuła swoje zbrodnicze plany.
Pojawił się w ostatniej chwili
Nagle usłyszałam jak z trzaskiem otwierają się drzwi, zapaliły się wszystkie światła w salonie, który zapełnił się ubranymi na ciemno sylwetkami.
– Na razie będziesz musiała odpowiedzieć na wiele pytań. Choć sama przed chwilą złożyłaś na siebie doniesienie – usłyszałam głos Staszka.
To on przyszedł mi z pomocą!
Gdy policjant próbował założyć Julii kajdanki, ta wyrwała się, pobiegła do kuchni i zamknęła się w niej. Chwilę trwało, zanim policja sforsowała solidne drzwi. Gdy wreszcie wpadli do środka, Julia leżała na podłodze. Była nieprzytomna. Zmarła po kilku godzinach w strasznych boleściach. Lekarz sądowy nie był w stanie sprawdzić, jaką substancję zażyła.
Doszłam do siebie po kilku dniach. Ojciec, systematycznie podtruwany, był w znacznie gorszym stanie. Postarzał się, będzie musiał uważać na to co je, ale przeżył.
– Już na cmentarzu coś mnie tknęło – opowiadał mi potem Staszek. – Zalotna macocha nad grobem pasierba, ojciec zmarłego nieomal nieprzytomny. I opowieści kolegów twojego brata. On im się zwierzył, czego Julia nie przewidziała, że podrywa go macocha i obiecuje, jakie to będą mieli wspaniałe życie, gdy przejmą we dwoje cały majątek. Chłopaka przeraziła dziwna niedyspozycja ojca. To dlatego Julia udawała, że też się źle czuje i dała sobie przepłukać żołądek. Chciała odsunąć od siebie podejrzenia.
– Jak dobrze, że nie wróciłeś do Z. – podziękowałam mu jeszcze raz.
– Jarek by mi nie darował, gdybym cię tam zostawił samą. A to, że byłem wiele lat w służbach specjalnych pomogło mi zorganizować pomoc.
Postanowiłam, że w rodzinne strony już nie wrócę. Wezmę ślub na Podhalu i tu zostanę. Tatę też sprowadzę do siebie. Spróbujemy odbudować rodzinę po nieszczęściu, które miało na imię Julia.
Czytaj także:
„Kochałem się z sekretarką na biurku mojej żony. Maria uknuła intrygę, by puścić mnie z torbami i wynajęła testerkę wierności”
„Sztuczne rzęsy na dywanie były dowodem, że chłopak mnie zdradza. Uknułam plan, jak go przyłapać na gorącym uczynku”
„By odegrać się na szefie i jego pupilce uknułam intrygę, która miała ich pogrążyć. Niechcący wyświadczyłam im przysługę”