„Nowa pasja żony całkowicie mi ją zabrała. Nie poznaję kobiety, którą się stała i nie jestem pewien, czy chcę z nią być”

ignorująca się para fot. Getty Images, Jose Luis Pelaez Inc
„Każdego wieczoru czułem, że Eliza staje się kimś innym. Kiedyś mieliśmy wspólne plany, wspólne marzenia, ale teraz miałem wrażenie, że jej życie idzie zupełnie inną drogą”.
/ 23.10.2024 17:30
ignorująca się para fot. Getty Images, Jose Luis Pelaez Inc

Eliza i ja jesteśmy małżeństwem od ośmiu lat. Na początku nasz związek wydawał się idealny – rozmawialiśmy godzinami, wspólnie spędzaliśmy czas i wspieraliśmy się w każdej sytuacji. Jednak z biegiem czasu zaczęło wkradać się między nas zwykłe życie. Praca, dom, codzienne obowiązki – wszystko stało się takie przewidywalne, a nasza relacja zaczęła przypominać bardziej współlokatorstwo niż małżeństwo. Przyzwyczailiśmy się do siebie.

Nagle zaczęła się zmieniać

Pewnego dnia Eliza powiedziała coś, co wytrąciło mnie z równowagi.

– Muszę coś zmienić w swoim życiu – oznajmiła nagle, siedząc przy kuchennym stole. – Czuję, że utknęłam w miejscu, a nie chcę tak żyć.

Zignorowałem to, myśląc, że to tylko chwilowy kryzys. Żona zawsze była opanowana, stabilna, nie oczekiwałem po niej radykalnych zmian. Byłem przekonany, że to szybko minie. Jak zawsze.

– Zawsze stawiałam innych przed sobą, ale teraz muszę zadbać o siebie – te słowa wydały mi się wtedy dziwne, ale nie przywiązałem do nich większej wagi.

Na początku nie zwracałem uwagi na drobne zmiany, które zaczęły się pojawiać w życiu Elizy. Zaczęło się od biegania – kilka razy w tygodniu wychodziła rano, zanim ja zdążyłem wstać. Po jakimś czasie zauważyłem, że zrezygnowała z jedzenia słodyczy, zaczęła przygotowywać lekkie posiłki i pić więcej wody. Wydawało mi się, że to tylko chwilowy zryw, może jakaś moda, którą podchwyciła od znajomych.

– Zapisuję się na maraton! Zawsze chciałam spróbować, ale brakowało mi odwagi – oznajmiła pewnego wieczoru, kiedy wróciłem z pracy. Była cała w skowronkach, a jej oczy błyszczały radością.

Spojrzałem na nią z lekkim niedowierzaniem.

– Maraton? Naprawdę? A co z czasem na inne sprawy? Przecież to będzie wymagało mnóstwa przygotowań – powiedziałem, próbując to zbagatelizować. W głowie miałem tysiąc myśli – maraton? To do niej nie pasuje.

– Dam radę. Potrzebuję czegoś dla siebie, żeby poczuć, że mam kontrolę nad swoim życiem – odpowiedziała z taką pewnością, że poczułem ukłucie niepewności.

Czy ona naprawdę czuje, że straciła kontrolę nad swoim życiem? Zawsze uważałem, że mieliśmy stabilne życie. A może to ja przestałem patrzeć na to, co naprawdę się z nią dzieje?

Nie poznawałem swojej żony

Eliza zaczęła żyć swoim nowym stylem życia, a ja, choć początkowo byłem obojętny, z czasem zacząłem dostrzegać więcej zmian. Jej ciało stało się smuklejsze, promieniała energią, zaczęła się ubierać inaczej, bardziej elegancko. Nawet jej sposób bycia się zmienił – była bardziej pewna siebie, częściej się uśmiechała, a kiedy rozmawialiśmy, czułem, że emanuje czymś nowym, co sprawiało, że nie mogłem oderwać od niej wzroku.

– Wyglądasz świetnie, naprawdę – powiedziałem pewnego wieczoru, gdy wróciła z treningu. Jej policzki były zaróżowione, a oczy błyszczały. – Cieszę się, że znalazłaś coś, co cię pasjonuje.

Eliza uśmiechnęła się do mnie szeroko.

Czuję, że nareszcie jestem sobą – odpowiedziała.

Te słowa sprawiły, że coś we mnie pękło. Jak to „nareszcie”? Czy wcześniej nie była sobą? Czy to ja trzymałem ją w miejscu? Przez chwilę poczułem się winny, ale zaraz te myśli zostały zepchnięte na bok.

– Czyli teraz nie potrzebujesz mnie, żeby czuć się szczęśliwa? – zapytałem pół-żartem, próbując ukryć narastającą obawę.

Eliza tylko uśmiechnęła się, ale w jej oczach widziałem coś, co wywołało we mnie niepokój.

Czułem, że to moja wina

Im więcej Eliza inwestowała w siebie, tym bardziej czułem, że coś wymyka się spod mojej kontroli. Zaczęła więcej czasu spędzać na spotkaniach z nowymi znajomymi z zajęć fitness, zapisywała się na warsztaty, biegała na treningi. Każdego dnia wyglądała coraz lepiej, była bardziej pewna siebie i promieniała radością, a ja, zamiast cieszyć się z jej sukcesów, czułem, jak rośnie we mnie zazdrość. Nie, nie o innego mężczyznę – o jej czas, jej uwagę, jej nowe życie.

Zaczynała spędzać coraz więcej czasu poza domem, a ja siedziałem samotnie na kanapie, czując się coraz bardziej odsunięty na bok.

– Zaczynasz spędzać coraz więcej czasu poza domem. Czuję, że oddalamy się od siebie – powiedziałem pewnego wieczoru, kiedy wróciła po kolejnym spotkaniu.

– Przecież zawsze mówiłeś, że powinnam zadbać o siebie. Teraz to robię, a ty masz z tym problem? – odpowiedziała z lekką nutą irytacji, ale widziałem, że starała się mnie zrozumieć.

– Po prostu czuję, że nie jestem już dla ciebie tak ważny jak kiedyś – powiedziałem, a słowa te zabrzmiały bardziej żałośnie, niż się spodziewałem.

To była prawda, czułem, że tracę grunt pod nogami. Eliza popatrzyła na mnie zaskoczona, ale nie odpowiedziała. Nasza rozmowa utknęła w martwym punkcie.

Oddalaliśmy się od siebie

Z dnia na dzień nasze rozmowy stawały się coraz rzadsze. Każdego wieczoru czułem, że Eliza staje się kimś innym. Kiedyś mieliśmy wspólne plany, wspólne marzenia, ale teraz miałem wrażenie, że jej życie idzie zupełnie inną drogą. Mój czas, praca, przyzwyczajenia – wszystko to zdawało się być dla niej nieistotne. Nasze wspólne życie zaczęło się kruszyć.
Kiedy wracała po długich dniach spędzonych na spotkaniach towarzyskich, siedziałem w salonie, zastanawiając się, kim właściwie się stała. Czy to była ta sama kobieta, z którą się ożeniłem?

– Dlaczego nie potrafisz mnie wspierać? To, że zaczęłam dbać o siebie, nie oznacza, że cię nie potrzebuję – powiedziała pewnego wieczoru, widząc moje wycofanie.

– Ale czuję, że nie jestem już częścią twojego życia. Wszystko, co robisz, jest dla ciebie. A gdzie my jesteśmy w tym wszystkim? – zapytałem, czując, że tracę cierpliwość.

Eliza spuściła wzrok, a w jej oczach zobaczyłem ból, którego nie potrafiłem zrozumieć.

Nic nam nie pomagało

Wiedziałem, że musimy porozmawiać. Eliza zaczęła mnie unikać, a ja czułem się coraz bardziej zdezorientowany. W końcu postanowiłem zainicjować poważną rozmowę. Chciałem zrozumieć, co się z nami dzieje i czy nasz związek w ogóle ma szansę na przetrwanie.

– Chcę, żebyśmy to naprawili. Wiem, że się zmieniłam, ale to przecież nie znaczy, że nie możemy znowu być szczęśliwi – powiedziała z nadzieją w głosie.

– Nie wiem, czy potrafię za tobą nadążyć. Jesteś kimś innym, a ja... chyba nie potrafię się w tym odnaleźć – odpowiedziałem szczerze, bo czułem, że muszę powiedzieć prawdę.

Eliza spojrzała na mnie z łzami w oczach. Wiedziałem, że jej zmiana była ważna i że czuła się w tym wszystkim silniejsza, ale jednocześnie widziałem, że nasz związek staje się ofiarą tej przemiany.

– To nie znaczy, że powinniśmy się poddać. Ale musimy chcieć to naprawić razem – powiedziała drżącym głosem, choć wiedziałem, że już nie wierzy w to tak, jak kiedyś.

– A co, jeśli ja nie wiem, czy tego jeszcze chcę? – odpowiedziałem cicho, bojąc się, że właśnie podjąłem najważniejszą decyzję naszego życia.

Eliza i ja staliśmy przed trudnym wyborem. Z jednej strony wiedzieliśmy, że nasza relacja wymaga naprawy, ale z drugiej – oboje czuliśmy, że stajemy się sobie obcy. Jej nowa siła i niezależność, choć były czymś pięknym, sprawiały, że ja nie potrafiłem się w tym odnaleźć. Zrozumiałem, że jeśli nie zaakceptuję jej nowej tożsamości, nasz związek może się rozpaść. Ale jednocześnie nie byłem pewien, czy jestem gotów na te zmiany. Przyszłość stała przed nami otworem, ale pytanie brzmiało: czy przejdziemy przez nią razem, czy osobno?

Hubert, 31 lat

Czytaj także:
„Skąpstwo chłopaka było nie do zniesienia. Nie wytrzymałam, gdy na zaręczyny dostałam pierścionek byłej dziewczyny”
„Marzyłam o dobrym zięciu dla mojej córki. Miałam jednak nadzieję, że będzie choć trochę młodszy ode mnie”
„Miałam romans, bo brakowało mi wrażeń w życiu. Jedno wydarzenie sprawiło, że zaczął liczyć się dla mnie tylko mąż”

Redakcja poleca

REKLAMA