„Noc z przypadkową panną w hotelu dużo mnie kosztowała. Zniknęła z moim portfelem, telefonem i godnością”

zmartwiony mężczyzna fot. Adobe Stock, marvent
„Ta uśmiechnięta, beztroska panienka, której nie interesowało nic innego, poza pójściem ze mną do łóżka, po prostu mnie okradła! Dlatego tak bardzo chciała pojechać do mnie! Liczyła pewnie na łatwy łup, a ja jej trochę pokrzyżowałem plany”.
/ 14.01.2024 20:30
zmartwiony mężczyzna fot. Adobe Stock, marvent

Nie czułem potrzeby zawierania związków – ani tych przelotnych, ani tych na całe życie. Rodzice, zwłaszcza matka, załamywali ręce, reszta rodziny zerkała na mnie ze zdumieniem, a ja zupełnie to ignorowałem. Byłem singlem i dobrze się z tym czułem.

Lubiłem bycie singlem

Podczas studiów poświęcałem się głównie nauce, a w wolnym czasie chodziłem z kolegami po różnych knajpach. Od dziewczyn trzymałem się raczej z daleka. Wystarczały mi w zupełności opowieści znajomych, którzy skarżyli się, jak to kiepsko wychodzili na związkach. Ciągle mieli jakieś problemy, a te w dużej mierze generowały właśnie ich panienki.

Nie wyobrażałem sobie, że miałbym nie móc gdzieś pójść, bo zabroniłaby mi kobieta… bo zabroniłby mi ktokolwiek! Byłem dorosłym facetem, a nie niewolnikiem! Poza tym, lubiłem się obracać w różnych kręgach, mieć wielu znajomych, więc siedzenie cały czas z jedną dziewczyną wydawało mi się nie do przeskoczenia. Może byłem dziwny, ale wolałem polegać tylko na sobie. A jeśli coś mnie przerastało, zawsze mogłem poprosić kolegę, brata lub siostrę. Ta ostatnia przynajmniej się nie czepiała. Niewykluczone, że z powodu własnego związku, który… no, średnio jej się udał.

Robiłem, co chciałem

Nie rozumiałem tej całej nagonki na mnie i mój sposób życia. Wychodziłem z domu wtedy, kiedy chciałem. Nie musiałem pamiętać o zobowiązaniach wobec kogokolwiek, robiłem takie zakupy, jak mi pasowało i nie wysłuchiwałem żadnego trucia nad głową. Byłem też niepodzielnym władcą pilota od telewizora – sam wybierałem, co chcę oglądać, więc nie musiałem się męczyć z jakimiś miłosnymi tasiemcami czy ckliwymi komedyjkami, które moja towarzyszka mogłaby uwielbiać.

– Karol, ty weź się za siebie! – denerwowała się matka. – No nie wstyd ci? Wszyscy koledzy zawsze z żonami, narzeczonymi, a ty co? Nawet dziewczyny nie masz!

– I dobrze mi bez niej – odcinałem się zawsze.

Marudzenie matki robiło się coraz bardziej męczące, ale nie zamierzałem ustępować. Zwłaszcza że przecież mogłem się spotykać z kobietami – byle przelotnie i niezobowiązująco.

Koledzy mi zazdrościli

Moi znajomi z kolei mieli zupełnie inne zdanie na temat tego, jak żyję. Oni, uwiązani u boku żon czy partnerek, patrzyli na mnie zazdrosnym wzrokiem za każdym razem, gdy wpadałem gdzieś spóźniony, zostawałem w klubie czy knajpie jako ostatni i nie sprawdzałem obsesyjnie telefonu, w obawie przed niespodziewanymi wiadomościami od drugiej połówki.

– I to jest życie, Karolku – westchnął Jurek, kiedy siedzieliśmy razem w knajpie przy piwie w piątkowy wieczór. – Żadnych nakazów i zakazów. Żadnego więzienia.

– I dzieci – dodał Piotrek. – Żona w połączeniu z dziećmi to prawdziwa tragedia.

– Nie słuchaj starych – mruknął z kolei Bogdan. – Nie żeń się. Jak się w żadnej nie zakochałeś, to w ogóle bez sensu szukać na siłę.

Oni te swoje żony i partnerki kochali, a ja… no cóż. Lubiłem parę kobiet w moim życiu, z kilkoma się nawet przespałem, ale żeby czuć do nich coś więcej? Jakiekolwiek przywiązanie? Nie zdarzyło się.

Skorzystałem z okazji

Tym razem też wszyscy zebrali się przede mną, a ja zamówiłem sobie jeszcze jedno piwo, rozkoszując się swoją wolnością. I właśnie wtedy podchwyciłem wzrok pięknej brunetki ze stolika naprzeciwko. Uśmiechała się do mnie zachęcająco, bawiąc się kosmykiem włosów – raz zawijała go na palcu, raz rozwijała. Nie miałem przecież nic do stracenia, więc wstałem i podszedłem do jej stolika.

– Można? – spytałem.

Pokiwała głową z tym samym uśmiechem, co wcześniej.

– Pewnie, że można – stwierdziła. – I tak się strasznie nudzę.

Dziewczyna przedstawiła się jako Kasia. Po tym, jak sam zdradziłem jej swoje imię, zaczęliśmy od niezobowiązującej rozmowy. Ona chichotała, ja starałem się być zabawny. Zawsze drażniło mnie coś takiego, ale w końcu trzeba było jakoś przełamać pierwsze lody. Postawiłem jej dwa czy trzy drinki, a potem ona zaproponowała, że moglibyśmy zmienić miejscówkę. Chciała, żebyśmy pojechali do mnie, ale podpowiedziałem, że dwie ulice dalej jest przytulny hotelik. Zgodziła się natychmiast, choć miałem wrażenie, że przez jej twarz przemknął cień niezadowolenia. Uznałem jednak, że pewnie źle coś zinterpretowałem.

Cieszyłem się wtedy, że znalazłem taką chętną panienkę. Zwykle albo marudziły, albo szybko się zmywały, albo chciały, żeby je chociaż trochę pozdobywać. Tej, jak mi się wydawało, zależało dokładnie na tym, co mnie – na dobrej zabawie. Bez oporów wynająłem więc pokój i zabrałem ją ze sobą. Na miejscu już akurat niewiele mówiliśmy – zajęliśmy się sobą. A te upojne chwile umilało nam wyjątkowo dobre czerwone wino.

Rano przeżyłem szok

Kiedy się obudziłem, Kasi nigdzie nie było. Uświadomiłem sobie, że nawet nie wziąłem do niej numeru. Szybko zorientowałem się zresztą, że w pokoju, poza dziewczyną, brakuje też mojego telefonu, portfela i kluczyków od samochodu. Wtedy zrozumiałem, jak wielki popełniłem błąd.

Bo ta uśmiechnięta, beztroska panienka, której nie interesowało nic innego, poza pójściem ze mną do łóżka, po prostu mnie okradła! Dlatego tak bardzo chciała pojechać do mnie! Liczyła pewnie na łatwy łup, a ja jej trochę pokrzyżowałem plany. Swoją drogą, i tak się przecież nieźle obłowiła – pieniądze, telefon, samochód… Miałem nadzieję, że chociaż ten ostatni uda się odzyskać.

Nigdy nie byłem jeszcze tak zdezorientowany i wściekły jednocześnie. Takie przygody jak ta kojarzyły mi się wcześniej wyłącznie z jakimiś absurdalnymi filmami, nad których bohaterami można się było co najwyżej pochylić z pewnym politowaniem. A teraz to ja wyszedłem na frajera. Bo nie przewidziałem, że Kaśka, o ile w ogóle tak miała na imię, wcale nie poleciała na mój urok osobisty.

Było mi wstyd

Nie powiedziałem nikomu o tym, co mnie spotkało. Prawdę mówiąc, kolegów trochę się wstydziłem, bo choć pewnie by mi współczuli, jednocześnie uśmialiby się, że upiłem się tak, że nie wiedziałem, co robię. Matka natomiast na pewno utyskiwałaby, że to wszystko dlatego, bo nie mam żony i szlajam się po jakichś nieciekawych miejscach. Nie wiedziałem tylko, jak wyjaśnić brak samochodu. W końcu uznałem, że obwieszczę wszystkim, że zwyczajnie zostałem okradziony. Takie rzeczy się przecież zdarzają i nikt nie powinien dociekać.

Z wszystkiego, co zabrała mi ta dziewczyna, odzyskałem samochód. Cieszyłem się strasznie, bo na nowy nie było mnie stać, zwłaszcza że nie planowałem takiego wydatku.

Teraz jestem ostrożniejszy

Z drugiej strony nie żałowałem wcale, gdy wpadła – podobno nie byłem jedynym facetem, którego tak załatwiła. Ładna i sprytna, doskonale wiedziała, jak manipulować. Nie wiem, czy było mi lepiej, że oprócz mnie znalazło się jeszcze kilku takich naiwniaków, którzy łyknęli wszystko, co mówiła.

Ta historia utwierdziła mnie jednak w przekonaniu, żeby nie ufać przypadkowym kobietom. Teraz trzymam się więc tylko kumpli i koleżanek, które znam od dłuższego czasu. Dzięki temu na pewno ni będzie powtórki z rozrywki, bo tej raczej bym sobie nie życzył. A związki? Cóż, powoli zaczynam się nad nimi zastanawiać. Tylko co wtedy, gdy ja się na coś nastawię, zacznę myśleć o jakimś większym, głębszym uczuciu, a kolejna kandydatka na dziewczynę wytnie mi taki numer jak ta złodziejka?

Dobrze mi samemu. Tyle że teraz bardziej uważam i nie łażę z byle kim. Z knajp wychodzę razem z kumplami i nie rozglądam się za kolejnymi przygodnymi panienkami. Tamta skutecznie wybiła mi z głowy jednorazowe przygody. Może, jeśli rzeczywiście kiedyś się zakocham, pomyślę o czymś na stałe. Na razie jednak wolę pozostać przy swoim wygodnym życiu, nawet jeśli ma ono oznaczać kolejne sprzeczki z matką. Liczę zresztą po cichu, że towarzyszka życia znajdzie się sama jakimś zrządzeniem losu, a wtedy matka definitywnie odpuści.

Czytaj także: „Przyjaciółka haruje na dwie zmiany, a jej mąż tylko leży jak panisko na kanapie. Trzeba było dać leniowi nauczkę”
„Udawałam przed matką, że nam się dobrze powodzi. Wolałam mieć debet lub pożyczyć pieniądze, niż z czegoś zrezygnować”
„Mąż uważał, że miejsce kobiety jest w domu. Zdębiał, gdy przyniosłam pierwszą wypłatę i podsunęłam mu ją pod nos”

 

 

Redakcja poleca

REKLAMA