Kiedyś myślałam, że historie o wrednych, władczych i toksycznych teściowych zdarzają się głównie w filmach. „Kto w prawdziwym życiu mógłby się tak zachowywać wobec ukochanej osoby swojego dziecka?”, myślałam. Pech chciał, że na własnej skórze przekonałam się, że tacy ludzie istnieją i naprawdę potrafią napsuć krwi...
Fabian był blisko z matką
Gdy mój Fabian zapyta, czy chciałabym poznać jego mamę, nie czułam żadnego stresu. Uważałam, że jeśli ktokolwiek miałby zrobić dobre wrażenie na przyszłej teściowej, to właśnie ja. Byłam dobrze wychowana, uprzejma. Miałam ten dar, że szybko wzbudzałam sympatię i zaufanie innych ludzi. Rodzice zaszczepili we mnie wielkie pokłady empatii, ale i ciekawość świata, zaradność, pewną dozę przebojowości. Nie chcę zabrzmieć jak jakiś narcyz – ja po prostu znałam swoje zalety i byłam przekonana, że zjednam sobie nimi nawet tak potencjalnie nieufną osobę jak przyszła teściowa.
Fabian był jedynakiem wychowywanym przez samotną matkę. Szybko dostrzegłam, że są ze sobą bardzo blisko, że liczy się z jej zdaniem. Imponowało mi to.
– Co ty! Facet z nieodciętą pępowiną to czerwona flaga – ostrzegała mnie przyjaciółka.
– A ja uważam, że to urocze, że pamięta, żeby do niej dzwonić, zawsze jest gotów jej pomóc, troszczy się o nią. To dobrze o nim świadczy – odpowiedziałam.
Patrzyła na mnie wtedy z politowaniem. Irytowało mnie to, ale dziś już wiem, że słusznie mnie ostrzegała...
Teściowa mnie nie polubiła
Już podczas pierwszego spotkania wyczułam, że nawiązanie relacji z Barbarą będzie wyzwaniem. Na moje uprzejme, towarzyskie pytania odpowiadała zdawkowo, wręcz chłodno. Jednocześnie stale zagadywała swojego syna: wypytywała go o pracę, o plany na wakacje, o znajomych. Jakby mnie tam zupełnie nie było. A Fabian? Fakt, czuł się z tym nieco niezręcznie, ale ani razu nie postawił granicy, nie powiedział: „Mamo, przyprowadziłem tu Anię, żebyś mogła ją poznać”.
Oczywiście, moja wrodzona uprzejmość nie pozwoliła mi zrobić mu o to awantury. Wiem, że już wtedy powinnam była powiedzieć, że albo będzie stał po mojej stronie, albo to nie ma sensu, ale mądry Polak po szkodzie...
Nasz związek nabierał rozpędu, ale to nie sprawiło, że Barbara zaczęła mnie traktować ze szczególnie większą otwartością. Odpowiadała na moje pytania, czasem oschle zadawała własne, ale nie rozmawiała ze mną więcej, niż musiała.
Nie była zadowolona
Wieść o naszych zaręczynach i planowanym ślubie przyjęła nadzwyczaj lodowato.
– Wspaniała nowina – oznajmiła głosem pozbawionym wyrazu.
Nawet się nie uśmiechała.
– Oj, będziesz z nią miała przeprawę... – ostrzegała mnie znowu przyjaciółka.
– Może i tak. Ale z drugiej strony, to tylko teściowa. Najważniejszy jest przecież Fabian, a on mnie kocha – stwierdziłam.
– Pytanie czy na pewno ty jesteś najważniejsza dla niego – zauważyła.
Zabolało mnie to.
– Oczywiście, że tak – podkreśliłam ozięble.
Karolina niczego już nie powiedziała.
Wesele było takie, jak ona chciała
Ślub zorganizowaliśmy praktycznie w całości pod dyktando teściowej. Nie miałam z tym wielkiego problemu, bo nie byłam jedną z tych dziewczyn, które spędzałyby miesiące na wybieraniu kwiatów, sukienek czy kolorów obrusów. Dla mnie liczyło się tylko, żeby była dobra zabawa, jedzenie i moi najbliżsi. Z drugiej strony, martwiło mnie, że Fabian tak po prostu oddał matce całą władzę i nawet nie zapytał mnie czy mam z tym jakiś problem.
– Mama wybrała orkiestrę i fotografa – poinformował mnie po prostu któregoś dnia.
– Aha... A nie uważasz, że fajnie byłoby skonsultować takie rzeczy z nami? – zapytałam ostrożnie.
– Mnie to bez różnicy, a mama od razu zapłaciła, więc chyba powinniśmy być wdzięczni, że zdjęła nam kłopot z głowy – wzruszył ramionami.
No tak. Zupełnie nie widział kłopotu.
Byłam w stanie znieść to „nie moje” wesele, bo finalnie nie wyszło wcale źle. Wszyscy bawili się dobrze, niczego nie zabrakło. Niestety, nie miałam pojęcia, że najgorsze dopiero przede mną.
Po ślubie zaczęła się wtrącać
Teściowa stała się regularną bywalczynią w naszym domu. Nie przeszkadzało jej to, że właściwie nie ma ze mną relacji – wparowywała jak do siebie, zupełnie ignorując fakt, że przecież przychodzi nie tylko do swojego syna, ale także do mnie.
– Wybrałam wam zasłony do salonu – mówiła na przykład, zasiadając na kanapie.
– Dzięki, mamo, to miłe – odpowiadał jej na to Fabian.
Byłam coraz bardziej poirytowana tym rozkładem sił. Teściowa urządziła nam wesele, a teraz chciała urządzać całe życie. Dobierała nam meble, zasłony, lampy, a nawet kosmetyki do łazienki.
– Słabe to mydło, które macie w łazience na dole, wyrzuciłam. Nie wypada takiego wystawiać w łazience dla gości – skwitowała tylko.
Fabian nie oponował. Nie miał zupełnie niczego przeciwko temu, że jego matka po prostu do nas przychodziła, wyrzucała i zmieniała nasze rzeczy.
– A mnie się podoba – postawiłam się któregoś razu. – Bardzo lubię ten zapach. Byłabym wdzięczna, gdybyś następnym razem nie wyrzucała naszych rzeczy bez naszej zgody.
Barbara zmierzyła mnie wzrokiem od stóp do głów. Dopiero wtedy Fabian zareagował...
– Daj spokój, mama przecież chce dobrze – trącił mnie łokciem.
– Doceniam, ale to jednak nasz dom – uparłam się.
Wyszła. Nie mogłam powiedzieć, czy była obrażona, czy nie, bo przecież zawsze wyglądała na obrażoną w kontakcie ze mną.
Tego było za wiele
Dzień później miały do nas przyjechać zasłony, które zamówiła. Miałam je w nosie, zasłony, jak zasłony. Ale cała sytuacja nagle stała się jeszcze bardziej ryzykowna...
– Zawiozę mamie klucze, żeby mogła wpuścić dostawcę od tych zasłon – powiedział mi Fabian z samego rana, zakładając buty i szykując się do wyjścia.
– Nie ma mowy – sprzeciwiłam się. – Ja zostanę dziś w domu. Nie chcę, żeby twoja matka miała do nas klucze.
– A to dlaczego? – zdziwił się.
– Bo i tak wchodzi do nas i czuje się, jakby była u siebie! – zirytowałam się.
– Powinna się tak czuć, przecież to dom jej syna... – odpowiedział niepewnie Fabian.
– Nie tylko jej syna! Nie jesteś już jedynakiem na studiach, masz żonę i to jest nasz wspólny dom. Naprawdę nie widzisz niczego złego w jej zachowaniu? Nie uważasz, że obydwoje wpędzacie mnie w bardzo niekomfortowe sytuacje?
Mąż podrapał się po głowie.
– Nie... Ale jeśli masz z tym taki problem, to nie zawiozę jej tego klucza. Możesz przyjąć panów sama – odpowiedział ugodowo.
Jedno zwycięstwo to za mało
Postawiłam na swoim i naprawdę miałam nadzieję, że ten jasny komunikat da do myślenia nie tylko Fabianowi, ale i Barbarze. Sądziłam, że pewnie przekaże jej wszystko, co mu powiedziałam i obydwoje zrozumieją, że nie są wobec mnie fair. Karolina mówiła, że jestem naiwna jak przedszkolak, ale cóż... tak zostałam wychowana. Wierzyłam, że każdy człowiek może zachować się przyzwoicie, a wszelkie niesnaski i konflikty to z reguły jedynie wynik kiepskiej komunikacji. Nie miałam w zwyczaju posądzać ludzi o to, że są z natury źli, złośliwi albo że chcą cudzej krzywdy.
Niestety, myliłam się. Barbara nie miała zamiaru odpuszczać kontroli naszego życia. Zaczęła tylko stosować odrobinę bardziej wyrafinowane metody.
– Fabianku, pomyślałam, że zrobię wam z Anią prezent na rocznicę ślubu – zaszczebiotała któregoś dnia.
Wszystko słyszałam
Pewnie nie wiedziała, że jedziemy razem samochodem i wszystko słyszę przez zestaw głośnomówiący. Od razu zacisnęłam wargi, ale niczego nie powiedziałam.
– Widzę, że nie macie pieniędzy na wykończenie ogrodu, więc chciałabym wam go ufundować – oznajmiła.
Dotąd rzadko mówiła o „nas”. Zawsze był tylko Fabian. Przeczuwałam więc, że bierze go pod włos, bo przecież jemu takie bzdurne pozory wystarczyły, żeby zupełnie stracić czujność.
– To bardzo miłe z twojej strony, mamo – odpowiedział mąż.
– Ale wiesz, tak pomyślałam... Może zrobimy z tego niespodziankę dla Ani? Zabierz ją gdzieś na tydzień, a ja w tym czasie wszystko ogarnę i wrócicie na gotowe. Możesz jej nawet powiedzieć, że to był twój pomysł. Zapunktujesz – produkowała się dalej.
Fabian spojrzał na mnie niepewnie.
– Wiesz, Ania jedzie ze mną samochodem, więc wszystko słyszała – zaśmiał się lekko.
Po drugiej stronie linii wybrzmiała cisza.
– Ach, rozumiem... No cóż, moja oferta nadal aktualna. Wszystko wam zaprojektuję, ufunduję, załatwię...
– Dziękujemy bardzo, ale nie potrzeba. Mamy już swój plan na ogród i myślę, że uda nam się go zrealizować w przyszłym roku – odezwałam się w końcu.
Fabian spojrzał na mnie błagalnie. „Odpuść”, mówił do mnie wzrokiem. Ale ja nie miałam najmniejszego zamiaru odpuszczać! Ta kobieta udowodniła, że jest w stanie posunąć się nawet do podstępu, byle tylko zorganizować mi życie tak, jak ona chce.
Anna, 27 lat
Czytaj także: „Znaleziony wiosną list miłosny zburzył mój spokój. Bałam się, że idealne małżeństwo dziadków było czystą fikcją”
„Żona zażądała rozwodu, żeby nie dzielić się ze mną fortuną. Wygrana w totka migiem zajęła moje miejsce w jej sercu”
„Ciężko pracowałam na awans, wyrabiając nadgodziny z szefem. Teraz zamiast na wymarzoną premię czekam na 800 plus”