„Byłam pechowcem z kiepską pracą i posuchą w miłości. Myślałam, że gorzej być nie może”

smutna kobieta fot. Getty Images, by Dornveek Markkstyrn
„Odnosiłam wrażenie, że inni idą do przodu, a ja zostaję w tyle. Zupełnie jakbym egzystowała gdzieś na obrzeżach rzeczywistości. Kobieta odrzucona na bok. Najwyższy czas poszukać nowego zajęcia, bo tak to nigdzie nie zajdę. No i koniecznie muszę na poważnie pogadać z Jackiem”.
/ 07.07.2024 13:15
smutna kobieta fot. Getty Images, by Dornveek Markkstyrn

Moje życie stało się monotonne i nudne. Przede wszystkim, moja aktualna praca pozostawiała wiele do życzenia. Nisko opłacane stanowisko urzędnicze zdecydowanie nie było szczytem moich marzeń. Od zawsze chciałam przecież założyć własny lokal z pizzą, ale ciągle brakowało mi śmiałości, by to zrobić. Co więcej, wciąż byłam singielką, a moje relacje damsko-męskie nie układały się najlepiej.

Nic nie posuwało się dalej

Moja relacja z Jackiem, z którym spotykałam się od lat, w pewnej chwili stanęła w miejscu. Według mnie ten moment nadszedł już dawno temu, ale on nie składał mi propozycji małżeństwa, a nawet nie zapraszał do wspólnego mieszkania, mimo że posiadał własne lokum. Nigdy nawet o tym nie napomknął! A to doprowadzało mnie do białej gorączki! Moi bliscy również nie byli z tego powodu uradowani i obawiali się, że na zawsze pozostanę samotna.

Nieuchronnie nadchodził dzień moich trzydziestych urodzin, a ja miałam wrażenie, że najlepsze lata życia przeciekają mi przez palce. Moja kariera zawodowa dopiero raczkowała, a związek przypominał przelotny romans nastolatków, co byłoby akceptowalne dekadę temu, ale nie w tym momencie mojego życia.

Z nutą zazdrości przyglądałam się rówieśniczkom, które osiągały sukcesy w pracy albo cieszyły się szczęśliwym życiem rodzinnym u boku wspaniałych mężów, wychowując przy tym urocze dzieci. Trudno było uwierzyć, że córka mojej najlepszej kumpeli zdążyła już skończyć osiem lat!

Odnosiłam wrażenie, że inni idą do przodu, a ja zostaję w tyle. Zupełnie jakbym egzystowała gdzieś na obrzeżach rzeczywistości. Kobieta odrzucona na bok... „Najwyższy czas poszukać nowego zajęcia, bo tak to nigdzie nie zajdę. No i koniecznie muszę na poważnie pogadać z Jackiem. Trzeba w końcu ustalić, co dalej z nami” – zdecydowałam.

Nie wiem, co się stało

Od rana wszystko przebiegało według stałego schematu. Kiedy usiadłam za kierownicą, myślałam, że zdążę dotrzeć do pracy na czas. Codziennie przed ósmą pojawiałam się w biurze, by zasiąść za biurkiem i zabrać się za stertę papierzysk. Taka rutyna wprawiała mnie w ponury nastrój. Czekając na zielone światło, zerknęłam we wsteczne lusterko. „Nie prezentuję się najlepiej” – przeszło mi przez myśl. Zabrzmi to absurdalnie, ale odbicie, które zobaczyłam, należało do znużonej starszej pani. Przecież nie miałam jeszcze tak wielu lat na karku! Mimo to moje spojrzenie mówiło co innego.

Gdy zapaliło się zielone, wcisnęłam gaz do dechy, zdecydowana ogarnąć swoje włosy i twarz u specjalistek. Nie mam pewności, czy po prostu odpłynęłam myślami, czy może gość z prawej wjechał we mnie, bo nie dostosował prędkości do pogody (lało jak z cebra od bladego świtu, więc asfalt był jak oblany olejem).

Nagle przeszył mnie przeraźliwy ból. W jednej sekundzie przed oczami pojawiła mi się ciemność, totalnie straciłam orientację. Minęło parę chwil, zanim dotarło do mnie, co zaszło. Mam w pamięci, że chciałam jakoś wydostać się z auta, ale nie mogłam nawet drgnąć. Każda część ciała rwała mnie z bólu...

Przymrużyłam powieki, ciągle mając w głowie tę natrętną myśl, że powinnam się podnieść i wyjść, ale było to niewykonalne. Nie mam zielonego pojęcia, co działo się potem. Prawdopodobnie odpłynęłam. Oprzytomniałam dopiero kiedy byłam w szpitalu.

A co jeśli nie będę mogła chodzić?!

Obok mojego łóżka przysiadła Karolina, moja starsza siostra. Widząc, że odzyskuję przytomność, zerwała się na równe nogi i krzyknęła:

– Beatko! Jak się czujesz, słoneczko?

Brakowało mi sił, by jej odpowiedzieć. Dopiero gdy zwilżyła mi wargi wodą, zdołałam niewyraźnie wymamrotać:

– Boli mnie… Czy wyzdrowieję?

Karolina ewidentnie się zmieszała. Na moje szczęście, zorientowałam się w tym dopiero po upływie czasu, gdy wracałam myślami do tych strasznych momentów tuż po tym, jak wydarzył się wypadek.

– Jasne, jasne! – wykrzyknęła. – W tej chwili po prostu wypoczywaj i nie zaprzątaj sobie głowy żadnymi zmartwieniami.

Późnym wieczorem lekarze oznajmili mi, że najpewniej doznałam poważnego urazu kręgosłupa. Powiedzieli też, że istnieje ryzyko, że do końca swoich dni będę borykać się z niepełnosprawnością... Jednakże już wcześniej zdawałam sobie sprawę z powagi mojego stanu. Czułam się fatalnie. Oprócz tego, że łupało mnie w czaszce, to w dodatku zupełnie straciłam czucie w nogach. Usiłowałam poruszyć palcami u stóp, ale na nic się to zdało.

– Karolina... ja niczego nie czuję! – krzyknęłam przerażona do mojej siostry kiedy to sobie uświadomiłam.

Starała się mnie pocieszyć, ale do mojego umysłu zaczęły napływać mroczne scenariusze. Nic nie mogło ich powstrzymać. Co gorsza, gdy siostra przyniosła mi kaczkę, byłam tak zdenerwowana całym zajściem i tym, że ktoś był obok, że nie dałam rady z niej skorzystać.

– No to damy pani pieluchę – stwierdziła obojętnie pielęgniarka.

Gdy poczułam, jak pielęgniarka zapina mi pampersa, zdałam sobie sprawę, że moje życie wkracza na zupełnie nowe tory. Jeszcze przed chwilą byłam niezależną kobietą, a teraz stałam się kimś, kto potrzebuje nieustannego wsparcia innych. Kimś całkowicie zdanym na ich pomoc, na ich dobre chęci albo ich brak, kimś, kto nawet nie jest w stanie sam pójść do ubikacji. Przerażająca myśl nie dawała mi spokoju: „Co będzie, jeśli już nigdy nie odzyskam władzy w nogach?”.

Strach przed kalectwem mnie paraliżował

Obraz mnie samej jeżdżącej na inwalidzkim wózku jawił mi się wtedy jako całkowicie prawdopodobny. Ileż to razy dochodziły do mnie słuchy, że taka czy inna kolizja zakończyła się właśnie podobnym rezultatem? Gdy zaś pod wieczór wspomnieli mi o ewentualnym uszkodzeniu kręgosłupa, kompletnie straciłam ducha. I raptem, pośród tego mojego nieszczęścia, pojęłam, że to, co do tej pory jawiło mi się jako życiowy dramat – deficyt satysfakcjonującego zatrudnienia i szalejącego za mną faceta – to drobnostka bez większego znaczenia.

Kolejny poranek spędziłam we łzach, chociaż szlochanie potęgowało jedynie moje cierpienie. Personel pielęgniarski był bezradny w próbach pocieszenia mnie. Uspokoiłam się, dopiero kiedy zjawiła się Karolina. Przysiadła tuż przy mnie.

– Jaka ja byłam naiwna, tyle rzeczy mnie denerwowało... – wyszeptałam, a moja siostra delikatnie pogładziła mnie po włosach. – Oddałabym wszystko, by móc się cofnąć w czasie i odzyskać zdrowie! Nawet jeśli oznaczałoby to jeszcze mniejsze zarobki. Lub całkowitą utratę pracy. Nawet gdybym musiała zerwać z...

Jacek niespodziewanie pojawił się na sali szpitalnej. Poprzedniego dnia, gdy usłyszał o tym, co się stało, przebywał służbowo daleko stąd. Zadeklarował, że przyjedzie jak najszybciej, ale miałam wątpliwości, czy dotrzyma słowa. W końcu w ostatnim czasie nie dostrzegałam z jego strony większych emocji czy zainteresowania.

– Beatka, strasznie się denerwowałem! – krzyknął już w drzwiach, a potem złożył na moich ustach pocałunek.

Karolina na moment opuściła pomieszczenie, abyśmy mogli spokojnie porozmawiać.

– Miałam wypadek... – próbowałam wyjaśnić, lecz Jacuś mi przerwał.

– Jestem już w temacie – odparł przybity. – Nie przejmuj się. Bez względu na okoliczności, niezmiennie możesz na mnie liczyć.

Wypadek wiele zmienił

Tego dnia czas upłynął nam błyskawicznie – od rana do późnego popołudnia byliśmy tylko we dwoje. Godziny mijały nam na rozmowach, a Jacek w końcu poruszył kwestię swoich uczuć. Już dawno nie słyszałam z jego ust tak cudownych słów o miłości, jaką do mnie żywi. Poczułam, jak ogarnia mnie fala wzruszenia... W końcu moje marzenie się ziściło.

– Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? – zapytał, uklęknąwszy obok mojego łóżka w szpitalu.

Cóż za nieszczęście, że dopiero w momencie, gdy moje życie runęło niczym domek z kart, to wszystko się wydarzyło! Choć kto wie, być może czasem trzeba coś utracić, by zyskać zupełnie nowe... Wkrótce po tym, jak oboje ze łzami w oczach ślubowaliśmy sobie dozgonną miłość, do sali weszła, a w zasadzie wbiegła moja rozpromieniona siostra wraz z doktorem. Nie owijając w bawełnę, wykrzyknęła radośnie:

– Wyzdrowiejesz! To tylko zwyczajne złamanie – następnie zerknęła na Jacka i jej uśmiech stał się jeszcze szerszy. – Zanim nadejdzie ślub, zdążysz wrócić do pełni sił!

Znowu się popłakałam, ale tym razem ze szczęścia i niesamowitej ulgi! Przekonałam się, że życie potrafi zaskakiwać na każdym kroku. Jeszcze dzień wcześniej o poranku czułam się sfrustrowana i kompletnie nie widziałam sensu swojej egzystencji. Potem groziło mi kalectwo i błagałam los, żeby zwrócił mi to, co mi odebrał. A teraz? Ciężko byłoby chyba spotkać gdziekolwiek na kuli ziemskiej kogoś bardziej szczęśliwego ode mnie!

Teraz dochodzę do wniosku, że wszystkie tamte wydarzenia miały jakieś ukryte znaczenie i przeznaczenie. Nie chodzi tylko o to, że po wypadku Jacek pojął kilka spraw i od ponad roku tworzymy udane małżeństwo. Chodzi mi o to, że dopiero obecnie dostrzegam, jak wiele dobrego mnie w życiu spotkało. Umiem być wdzięczna za sukcesy i nie przejmować się niepowodzeniami. Nareszcie patrzę na świat przez różowe okulary!

Mam to szczęście, że otaczają mnie serdeczni i przychylni ludzie. Sama daję sobie radę w życiu i praca zawodowa sprawia mi satysfakcję. Co więcej, mój facet ciągle uważa mnie za atrakcyjną, a przecież jest ze mną już tyle czasu... Zdaję sobie sprawę, że przede mną cały świat i mnóstwo możliwości. Dopóki cieszę się dobrym zdrowiem, jestem w stanie osiągnąć wszystko! Ostatnio coraz bardziej korci mnie, żeby założyć własną działalność. Chyba zrealizuję ten pomysł jeszcze przed końcem roku. Czas cieszyć się życiem, a nie tylko narzekać na swój los!

Beata, 31 lat

Czytaj także:
„Udawałam jej przyjaciółkę, ale na boku robiłam jej świństwa. Wpakowałam się w niezłą intrygę, której później żałowałam”
„Mój mąż mógłby być moim ojcem, bo dzieliło nas 25 lat. Niby go kochałam, ale nie umiałam docenić jego dobroci”
„Siostra opowiadała o swoim życiu jak o bajce, a było koszmarem. Sekrety jej związku miały kolor siniaków”

Redakcja poleca

REKLAMA