„Nie mogę opiekować się wnuczką przez jedną czekoladę. Synowa twierdzi, że to kara, bo złamałam jej zasady”

babcia z wnuczką fot. Getty Images, MoMo Productions
„Kiedy synowa robiła mi wymówki, dawałam jej się wygadać do woli, potakiwałam, ale i tak postępowałam według własnego uznania. Nawet przez moment nie pomyślałam, że będzie to miało tak poważne następstwa”.
/ 06.06.2024 11:15
babcia z wnuczką fot. Getty Images, MoMo Productions

Syn wraz z żoną nie spieszyli się z posiadaniem dzieci. Wyjaśniali mi, że najpierw pragną coś w życiu osiągnąć i nacieszyć się swoim towarzystwem.

Choć nie do końca to pojmowałam, bo według mnie dziecko to największe szczęście, to nie ingerowałam. Kiedy brali ślub, postanowiłam, że nie chcę być teściową z kawałów, która ciągle wtrąca się w cudze sprawy. Dlatego też powstrzymywałam się od zadawania pytań w stylu: kiedy w końcu będziecie we trójkę? Po prostu cierpliwie czekałam. I w końcu moja wytrwałość została wynagrodzona.

Chciałam pomóc synowej

Gdy tylko chwyciłam w ramiona tę maluteńką istotkę i mocno przycisnęłam do serca, poczułam nieopisaną radość. Bez wahania zadeklarowałam Agnieszce wsparcie w opiece nad córeczką. Moja synowa to porządna osoba, ale czasem brakuje jej życiowej zaradnościZ niektórymi kobiecymi zadaniami miała pewien problem.

W swoim zawodzie odnosiła spore sukcesy, szybko pięła się po szczeblach kariery i miała niezłe zarobki, jednak kucharzenie i dbanie o porządek w domu nie były jej mocną stroną. Obawiałam się, czy podoła wyzwaniom macierzyństwa.

Moje przeczucia się potwierdziły początkowo czuła się nieco przytłoczona i wykończona nową sytuacją. Kompletnie nie wiedziała, od czego zacząć i jak się za to zabrać. Oczywiście przekonywała mnie, że doskonale sobie radzi, ale ja miałam odmienne zdanie na ten temat.

Opiekowałam się wnuczką

Codziennie po pracy zaglądałam do niej i robiłam, co w mojej mocy, by jej ulżyć. Zajmowałam się małą – zmieniałam pieluchy, dawałam jeść, myłam. Zależało mi, by synowa złapała trochę oddechu i miała chwilę dla siebie. Tym bardziej, że mój syn harował od rana do wieczora i niespecjalnie mógł pomóc.

– Może wybierzesz się na jakieś babskie spotkanie? Ja w tym czasie zaopiekuję się małą – zachęcałam Agnieszkę.

– Serio? To nie będzie dla ciebie problem? – chciała się upewnić.

– No co ty! Wręcz przeciwnie, bardzo się cieszę na ten czas z Kasią! – zapewniałam ją.

Synowa miała pretensje

Prawdę powiedziawszy, opieka nad wnuczką dawała mi sporo frajdy, choć mała była płaczliwa. Cieszyłam się, że jestem przy niej i mogę spędzać z nią czas. Z początku synowa doceniała to, że jej pomagam i była za to wdzięczna. Często powtarzała, że taka babcia to skarb.

Kiedy jednak wnusia nieco urosła, zaczęło się robić między nami nerwowo. Aga wytykała mi, że zbytnio psuję dziewczynkę.

Mama jej na wszystko pozwala, realizuje nawet najbardziej wymyślne kaprysy. Tak nie powinno być – powiedziała kiedyś.

– E tam, nie powinno. To przecież wciąż słodziutkie maleństwo. Przyjdzie pora na reguły i ograniczenia – odpowiedziałam.

– Bzdura! Maluszkowi od samego początku należy wyznaczać pewne ramy, wpajać określone zasady. Pokazywać, że nie stanowi centrum wszechświata, że na każdym ciążą jakieś powinności, że nie da rady mieć wszystkiego, czego zapragnie, że...

– Skąd czerpiesz tę całą wiedzę? – wtrąciłam.

– Z poradników i rozmów z innymi mami w internecie.

– Poradniki? Ja w odróżnieniu od ciebie, ja nie muszę sięgać po specjalistyczne publikacje, żeby zająć się wnusią. Doskonale zdaję sobie sprawę, co będzie dla niej najlepsze – prychnęłam.

– Chyba jednak nie do końca. Dlatego bardzo proszę, żebyś szanowała moje zasady. Zgoda? – synowa zmrużyła oczy.

– W porządku – kiwnęłam głową, choć wcale mi się to nie podobało.

Atmosfera zrobiła się nerwowa

Od tamtego momentu za każdym razem, kiedy robiła mi wymówki, postępowałam w ten sposób. Dawałam jej się wygadać do woli, potakiwałam, ale i tak postępowałam według własnego uznania. Nawet przez moment nie pomyślałam, że będzie to miało tak poważne następstwa. Kiedy wnusia skończyła dwa lata, synowa oznajmiła, że zamierza wrócić do pracy.

– Nie będziesz korzystać z urlopu wychowawczego? – byłam w szoku, bo przysięgała, że zostanie z małą trzy lata.

– Nie mogę. Zarobki Janka wystarczają na życie i ratę kredytu, ale potrzebujemy więcej, żeby móc cokolwiek odkładać – powiedziała ze smutkiem w głosie.

– Nooo, człowiek planuje, a los decyduje… Ale wiecie, w tym całym zamieszaniu jest trochę radości. Za 3 miesiące idę na emeryturę, więc będę w stanie opiekować się Kasią. Przynajmniej ten kłopot będziecie mieć z głowy – powiedziałam radośnie.

Zatrudnili nianię

Spodziewałam się, że mój syn wraz z żoną oszaleją z radości i zaczną mnie ściskać, mówiąc jak bardzo są wdzięczni. W końcu w dzisiejszych czasach większość babć woli skupić się na sobie, a nie zajmować wnuczętami. Jednak ku mojemu zdziwieniu, nie sprawiali wrażenia, jakby byli zachwyceni tą wiadomością.

Wymienili między sobą wymowne spojrzenia, przez chwilę nic nie mówili, aż w końcu synowa wyrzuciła z siebie, że nie potrzebują mojego wsparcia. Okazało się, że zdążyli już zatrudnić nianię do opieki nad dzieckiem.

Byłam w szoku. Nigdy nie wspominali o takich planach. 

– Ale po co? Doskonale wiedzieliście, że idę na emeryturę. Skąd zatem wziął się ten pomysł? – wbiłam wzrok w mojego syna.

Na jego twarzy pojawił się rumieniec.

– Jasne, zdawaliśmy sobie sprawę… Jednak nie spodziewaliśmy się, że zechcesz zostać opiekunką. W końcu seniorzy mają obecnie mnóstwo bardziej interesujących rzeczy do roboty. Zajęcia dla starszych, podróże… – zaczął wyliczać.

– Co ty gadasz? Jakie zajęcia, jakie podróże? Dobrze wiecie, że Kasia to całe moje życie! Oddałabym za nią wszystko.

– Racja, opieka nad małym szkrabem przez cały dzień to faktycznie spory wysiłek. Nie mamy zamiaru cię tym obarczać – kontynuował.

To była kara od synowej

– Kochani, doceniam wasze dobre intencje, ale proszę, nie przejmujcie się. Mam wystarczająco dużo energii. Jeżeli to jedyny powód, to śmiało możecie podziękować opiekunce. Niech poszuka sobie innego zajęcia – odparłam z uśmiechem.

– Sedno sprawy tkwi zupełnie gdzie indziej – synowa nieoczekiwanie podjęła temat.

– Niby gdzie? – byłam totalnie zaskoczona.

– Chodzi o to, że mama kompletnie ignoruje moje zasady. Prosiłam niezliczoną ilość razy, abyś nie rozpuszczała Kasi. I jaki był efekt? Zupełnie bagatelizowałaś moje prośby.

Nie rozumiałam tego

Kolana zrobiły mi się miękkie jak z waty

– Niby kiedy?

– Chociażby w zeszłą niedzielę. Prosiłam, żebyś nie dawała małej słodyczy. A ty co zrobiłaś? Hop, do buźki czekoladę. Kostka po kostce i wyszła prawie cała tabliczka. A jak było z drzemką po obiedzie? Ja ją odsyłałam do łóżka, a ty rozłożyłaś zabawki na dywanie. 

– No cóż, taka już jestem, nie umiem odmówić – stwierdziłam z bezradnością.

– I w tym właśnie tkwi problem. Nasze miękkie serca sprawiają, że Kasia robi się nie do wytrzymania. Kiedy coś jej nie pasuje, od razu zaczyna się denerwować i beczeć. A wszystko dlatego, że wie, iż babcia wtedy ustąpi i spełni każdą jej zachciankę.

Tego się nie spodziewałam. 

Byłam na nich zła

– Jak możecie rozważać przekazanie opieki nad małą w ręce jakiejś zupełnie nieznanej osoby z takiego błahego powodu? – byłam zła i rozżalona.

– Wcale nie uważamy tego za błahy powód. Kobieta, która zaopiekuje się Kasią to świetnie wyszkolona niania ciesząca się doskonałą opinią. Nasi znajomi potwierdzili jej kompetencje.

– Czyli sugerujesz, że ja nie jestem godna zaufania?! – poczułam, że zaczynam się irytować.

– Wcale nie to miałam na myśli. Po prostu sądzę, że mama nadal będzie traktować Kasię zbyt pobłażliwie. Nie chciałabym, żeby wyrosła na rozpieszczoną dziewuchę.

– A więc sprawa jest już przesądzona? Zdecydowaliście się na opiekunkę, a nie na mnie? – popatrzyłam w kierunku syna, licząc na jego wsparcie, ale nic z tych rzeczy.

– Owszem. Doszliśmy do tego wniosku razem – odpowiedział, spoglądając na swoją partnerkę.

Zrobiło mi się nieswojo.

– W porządku, w tej sytuacji chyba powinnam wyjść –  rzuciłam, podnosząc się i kierując w stronę drzwi.

– Mamo, zaczekaj chwilę. Nie musisz się od razu gniewać... Będziesz przecież często spotykać Kasię – syn starał się mnie zatrzymać, ale nawet nie spojrzałam za siebie.

Liczyłam, że koleżanka przyzna mi rację

Wyszłam, energicznie zamykając za sobą drzwi. Ich komentarze zraniły mnie. Nie mogłam pojąć, dlaczego okazali się tacy niewdzięczni? Włożyłam w to tyle wysiłku, tak bardzo tego pragnęłam… A jaka była ich reakcja? Po prostu mnie olali, jakbym w ogóle się nie liczyła.

Czułam się tak okropnie i beznadziejnie, że po prostu się rozpłakałam. Natychmiast po tym wskoczyłam do auta i udałam się do mojej przyjaciółki. Liczyłam na to, że przynajmniej ona wykaże się zrozumieniem i jakimś wsparciem. Halinka faktycznie dała mi się wygadać do woli. Słuchała uważnie, nie wtrącając się.

Wyjawiłam jej absolutnie wszystko, nie pomijając żadnego, nawet najmniejszego drobiazgu. Byłam przekonana, że się zbulwersuje i zacznie siarczyście kląć, ale nic z tych rzeczy...

Stanęła po stronie synowej

– Nie gniewaj się na mnie, ale postąpiłabym identycznie – oznajmiła, gdy zamilkłam.

– Że co proszę? – wytrzeszczyłam oczy.

– Też zdecydowałabym się na opiekunkę, gdybym była na ich miejscu – powtórzyła.

– Ale czemu?

– Bo twoja synowa ma rację. Nie powinno się mieszać dziecku w głowie. Mała wymaga stosowania przejrzystych zasad. A skoro ty nie wzięłaś sobie tego do serca, to poszukała osoby, która będzie się do nich stosować.

– Sugerujesz, że nie sprawdziłam się w roli babci? – zapytałam z oburzeniem.

– Babcią to ty byś była wspaniałą, bo one głównie rozpieszczają wnuki. Ale opiekunką to już raczej nie. Zbyt łagodna jesteś.

– I co ja mam teraz począć?!

– Przejdź na emeryturę, a potem ciesz się, że nareszcie możesz zająć się własnymi sprawami. Wnuki to nie wszystko w życiu. Twój syn trafnie stwierdził, że będąc na emeryturze da się robić mnóstwo interesujących rzeczy…

Nie mogę się zdecydować, czy posłuchać tego, co powiedziała mi Halinka. W tym momencie kiszę się w czterech ścianach i głowię się, co robić. Niby korci mnie, żeby zaryzykować i rzucić się w wir nowych doświadczeń. Ale jednocześnie coraz częściej myślę o Kasi i o tym, jak bardzo mi jej brak. Zastanawiam się, czy nie zadzwonić do synowej. Może jeszcze da się namówić, by zrezygnować z tej całej opiekunki?

Barbara, 60 lat

Czytaj także: „Od 20 lat mam dla córki idealną partię. Weterynarz z polem to prestiż. Nie to co ten jej ulizany goguś z miasta”
„Mój pierwszy mąż mnie zdradzał, drugi się awanturował, a trzeci zwiał. Nawet syn mnie zostawił. Nie rozumiem facetów”
„Teściowa zrobiła z naszego domu prywatną imprezownię. Sprasza koleżanki emerytki i oprowadza je jak po swoim”

 

Redakcja poleca

REKLAMA