„Nie miałam pojęcia, że mieszkam pod jednym dachem z kochanką swojego faceta! Ten drań wmówił mi, że to jego kuzynka”

Nie wiedziałam, że mieszkam z kochanką narzeczonego fot. Adobe Stock, Krakenimages.com
„– Po prostu tłumaczę kuzynce, że chyba nie za bardzo się stara wynająć mieszkanie, skoro przez tydzień nic nie znalazła w tak dużym mieście! – naskoczył na nią Mariusz. – Żebyś tego nie pożałował! – zawołała wściekle Patrycja i wyszła. Patrzyłam na tę scenę osłupiała. – O co jej chodziło z tym, że pożałujesz? – Nie wiem, to histeryczka!”.
/ 10.11.2022 14:30
Nie wiedziałam, że mieszkam z kochanką narzeczonego fot. Adobe Stock, Krakenimages.com

Zastanawiałam się, kiedy tak bardzo oddaliliśmy się od siebie z Mariuszem. Byliśmy ze sobą prawie sześć lat, z czego trzy mieszkaliśmy razem. Wszystko było dobrze, nie kłóciliśmy się, ale coraz mniej mieliśmy ze sobą wspólnego. Skończyłam już 25 lat, większość moich koleżanek była po ślubie, niektóre wspominały o dzieciach. Dwie z nich były nawet w ciąży. A my jakoś nie spieszyliśmy się z założeniem rodziny. Kochałam Mariusza, ale miałam wrażenie, że nie jesteśmy gotowi na dojrzały związek. On uwielbiał imprezy, wyjścia, wycieczki rowerowe. Z jednej strony, był odpowiedzialny i zawsze mogłam na niego liczyć, ale z drugiej, kochał zabawę.

Na początku związku jeździliśmy wszędzie razem

Z czasem jednak coraz częściej ja zostawałam w domu, bo mi się najzwyczajniej w świecie nie chciało pedałować przez osiemdziesiąt kilometrów czy siedzieć na imprezie, z której trudno było Mariusza wyciągnąć. Niby wszystko ok, każdy robi, co lubi. Ale nasz związek się jakoś rozjeżdżał. Bałam się, że za kilka lat nic z niego nie zostanie. A tego bardzo nie chciałam. Potrzebowaliśmy zmiany. I ta zmiana nadeszła. Chociaż zupełnie inna, niż to sobie wyobrażałam…

Pewnego dnia Mariusz oznajmił mi, że zwróciła się do niego o pomoc młodsza kuzynka, Patrycja. Zdziwiłam się, bo nie znałam żadnej jego rodziny. Rodzice zmarli bardzo młodo, a o innych krewnych mój ukochany nigdy nie opowiadał. Kiedy poznaliśmy się na studiach, sam się utrzymywał, od nikogo nie był zależny. To mnie między innymi w nim urzekło. Był taki odpowiedzialny, zaradny, dorosły. Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem. Mnie, dziewczynie, która żyła na garnuszku u rodziców przez całe studia, a potem jeszcze dostała mieszkanie po babci w spadku, niezmiernie to imponowało. Tym bardziej teraz się zdziwiłam, że Mariusz ma jakąś rodzinę.

– Patrycja to córka cioci Jadwigi. Z Poznania – wyjaśnił.

Dlaczego nigdy nie mówiłeś mi o tej cioci? Mogliśmy ją odwiedzić.

– Nie żyła dobrze z moją mamą. I ja teraz nie zamierzam się z nią bratać. No ale rodzina to rodzina. Patrycja po szkole fryzjerskiej przeniosła się do Wrocławia. Miała mieszkanie, ale teraz musiała się wyprowadzić. I straciła pracę, bo zamknęli zakład. Przechodzi trudny okres. Łatwiej by jej było szukać pracy i mieszkania, jakby zaczepiła się gdzieś na chwilę.

– Chcesz, żeby ona tutaj z nami zamieszkała? – domyśliłam się.

– To tylko na tydzień, dwa. Dopóki sobie czegoś nie znajdzie. A my spełnimy dobry uczynek – spojrzał niepewnie.

Widać było, że sam nie jest zachwycony perspektywą przyjmowania krewniaczki pod swój dach. Mnie też się to nie uśmiechało. Nie znałam tej dziewczyny, nic o niej nie wiedziałam. Z drugiej strony, to była rodzina Mariusza. A on rzadko mnie o coś prosił. Tydzień można się jakoś przemęczyć…

Wieczorem zjawiła się u nas Patrycja

Zrobiła na mnie dobre wrażenie. Dziewczyna trochę ode mnie młodsza. Miła, ładna, uśmiechnięta. Jednak bardzo zamknięta w sobie. Kiedy podpytywałam ją o dzieciństwo, rodzinę, powód, dla którego przeniosła się z Poznania do Wrocławia, nie bardzo chciała mówić. Cóż, w końcu byłyśmy dla siebie obce. Mieszkaliśmy w trzypokojowym mieszkaniu po mojej babci. W jednym mieliśmy sypialnię, w drugim salon, a w trzecim stał komputer. Nazywaliśmy go gabinetem, ale w przyszłości chciałam tam urządzić pokój dziecięcy. Tam właśnie ulokowaliśmy Patrycję. Miałam nadzieję, że nie będzie mi przeszkadzała jej obecność. A może nawet ją polubię? Mariusz dużo pracował, urządzał sobie te swoje wycieczki rowerowe, poza tym miał w planach jakieś wyjście z kumplami na piwo. Może towarzystwo dobrze mi zrobi… I faktycznie, miło było obejrzeć z Patrycją wieczorem film albo razem upichcić jakiś dobry obiad. Jednak Mariuszowi coraz mniej podobała się obecność naszego gościa. Nie mówił nic na ten temat, ale pewnego dnia, kiedy weszłam do kuchni, miałam pewność, że właśnie przerwałam im kłótnię.

– Co się stało? – zapytałam.

– Nic takiego – odparł Mariusz. – Po prostu tłumaczę kuzynce, że chyba nie za bardzo się stara wynająć mieszkanie, skoro przez tydzień nic nie znalazła w tak dużym mieście jak Wrocław.

Najpierw muszę znaleźć pracę – odparła Patrycja, wyraźnie zdenerwowana. – Przecież z czegoś trzeba opłacić mieszkanie!

– A na ilu rozmowach o pracę byłaś przez ten tydzień?! – naskoczył na nią Mariusz.

Zmieszała się i spuściła wzrok.

– Właśnie! – odparł. – Masz tydzień!

– Żebyś tego nie pożałował! – zawołała wściekle Patrycja i zamknęła się z hukiem w swoim pokoju.

Patrzyłam na tę scenę osłupiała.

O co jej chodziło z tym, że pożałujesz? – zapytałam zdezorientowana.

– Nie wiem, to histeryczka! Musimy się jej pozbyć. Bo zostanie tutaj na zawsze!

Kłótnia trochę chyba podziałała na Patrycję, bo widziałam, że przegląda na laptopie ogłoszenia o pracę. I poszła nawet na dwie rozmowy kwalifikacyjne. Było mi jej szkoda, wiedziałam, że to wszystko nie jest takie proste. Atmosfera w mieszkaniu robiła się coraz bardziej napięta. Kilka razy zastałam Mariusza i Patrycję szepczących coś złowrogo do siebie.

Wszystko to wydawało mi się coraz dziwniejsze

Kiedy tylko pytałam Patrycję, czy mama nie mogłaby jej jakoś finansowo pomóc stanąć na nogi, nabierała wody w usta. Mariusz też nie chciał na ten temat rozmawiać. Poza tym napięcie między nimi było bardzo wyczuwalne, wręcz namacalne. Za duże jak na niechęć kuzynostwa do siebie. Tu chodziło o coś więcej. Ta myśl mnie prześladowała całymi dniami. Nabierałam pewności, że pod moim nosem dzieje się coś, o czym nie mam pojęcia. Pewnego wieczora, kiedy Patrycja brała kąpiel, zajrzałam do jej torebki i wyjęłam dowód. Sprawdziłam, jak ma na nazwisko, i szybko odłożyłam dokument trzęsącymi się rękami. Cała zresztą dygotałam z emocji. To była scena jak ze szpiegowskiego filmu. Nazajutrz obejrzałam profil Patrycji na Facebooku w nadziei, że znajdę jakieś wytłumaczenie tej sytuacji, ale nie było tam śladu jej rodziny. Dziwne było też to, że nie miała wśród grona znajomych Mariusza. W ogóle mało co tam było. Tylko kilka fotek.

Kuzynka Mariusza ewidentnie żyła w realu, a nie w świecie wirtualnym. Ustaliłam tylko tyle, że faktycznie kończyła technikum w Poznaniu. Już miałam zamknąć stronę, gdy spostrzegłam coś niezwykłego. Na jednym z selfie, które zamieściła Patrycja na swoim profilu, w głębi można było dostrzec Kamila, kumpla Mariusza od rowerów. Nie był świadomy, że aparat go złapał, patrzył w inną stronę. Czy to mógł być zbieg okoliczności? Mało prawdopodobne. Musieli się znać. Ale skąd? Zwierzyłam się ze swoich wątpliwości przyjaciółce, Karolinie.

– Zjawia się znikąd, mieszka u nas, ja nic o niej nie wiem…

Może Patrycja to kochanka Mariusza? – główkowała Karola.

– Gdyby choć przez sekundę wykazał w stosunku do niej cień sympatii, to może wzięłabym to pod uwagę. Ale on jej nie znosi. Cały czas ją dopytuje, czy już znalazła jakieś mieszkanie, a kiedy ona jest w kuchni, on tam w ogóle nie wchodzi, unika jej.

– No to ja nic nie rozumiem. Musisz wypytać tego kolegę – uznała w końcu. – Tylko ty sama nic nie mów. Zapytaj go o Patrycję i czekaj, co powie.

Głupio mi było tak działać za plecami mojego chłopaka. Ale to rzeczywiście była jedyna opcja, żeby się czegoś dowiedzieć.

Umówiłam się z Kamilem w pubie

Zanim się zjawił, kupiłam dwa piwa i postawiłam na stole. Gdy się dosiadł, posunęłam jedno w jego kierunku.

– O co chodzi, mała? – zagadał. – I czemu nie byłaś na mojej trzydziestce?

– Źle się czułam – skłamałam.

Nie przepadałam za imprezami w tym towarzystwie. Wszyscy dużo pili, słuchali hip hopu, opowiadali o tych swoich trasach rowerowych, jaki kto ma sprzęt, co kto sobie dokupił, ile kilometrów przejechał itp. Kamil uśmiechnął się. Był typem Piotrusia Pana. Interesowały go tylko zabawa i gry komputerowe, które sam tworzył i nieźle na tym zarabiał.

Żałuj! Impreza była kozacka! Do rana! – zawołał, pociągając łyk piwa.

– Tak. Mariusz wrócił o dziewiątej – powiedziałam z przekąsem.

Dobrze pamiętałam ten poranek. Tłumaczył się, że zabalował, film mu się urwał i usnął u Kamila.

– Ha, ha, ha! Wiesz, jaką mam wielką chatę – zaśmiał się, nie kryjąc zadowolenia. – Nawet nie wiem, kto u mnie spał! No ale o co chodzi? Chyba nie chciałaś się spotkać ze mną na wspominki o mojej trzydziestce?

Skąd znasz Patrycję J.? – wypaliłam bez zastanowienia.

Bałam się, że jak będę owijała w bawełnę, to nie osiągnę zamierzonego celu.

– Moja była. A co?

Starałam się nie pokazać po sobie ogromnego zaskoczenia.

– A coś więcej? – nie ustępowałam.

No taka wariatka trochę. Dlatego z nią zerwałem. Leciała tylko na kasę. Nie ma pracy, ciągle coś kombinuje, znajduje sobie faceta i żeruje na nim. Szybko się na niej poznałem, byliśmy razem z miesiąc. Zerwałem z nią. Ale wcale nie było łatwo. Wyczuła hajs i nie chciała się odczepić. Nawet na tę moją trzydziestkę przyszła, chociaż jej nie zapraszałem. No ale właśnie po niej nareszcie zniknęła. I mam spokój. Powiesz wreszcie, dlaczego pytasz?

Serce waliło mi jak oszalałe

Nie miałam pojęcia, co o tym wszystkim myśleć. Wiedziałam tylko, że muszę natychmiast wyjść na powietrze, bo brakowało mi tchu. Wstałam od stolika i wypadłam z pubu. Prawie biegnąc, dotarłam do domu. Mariusz oglądał coś w telewizji. Patrycji nie było.

Kim ona jest?! – zawołałam.

– O co ci chodzi? – odparł spłoszony.

– Nie wciskaj mi głodnych kawałków o kuzynce, tylko natychmiast powiedz mi, kim jest ta dziewczyna!

Mariusz momentalnie zrobił się blady. Patrzył na mnie przez dłuższą chwilę wzrokiem zbitego psa.

– Dobrze. Powiem ci wszystko – odparł i wziął głęboki wdech. – Poznałem ją u Kamila na imprezie. Przyczepiła się do mnie. Było mi smutno, że nie poszłaś ze mną, ciągle o tym gadałem i bardzo dużo wypiłem.

– A więc to moja wina?! – głos mi drżał.

– Nie, oczywiście, że nie. Tak jak ci mówiłem, urwał mi się film. Rano, kiedy się ocknąłem, ta wariatka pokazała mi zdjęcia. Byłem z nią nago w łóżku! Jestem pewien, że do niczego nie doszło. Przecież byłem nieprzytomny. Ale ona to wykorzystała. Na zdjęciach nie było widać mojej twarzy, ale jest jasne, że to ja. Powiedziała, że nie ma gdzie mieszkać i jeżeli dam jej się u siebie zatrzymać na góra dwa tygodnie, to nie pokaże ci tych zdjęć.

Słuchałam tej historii osłupiała. Czułam się tak, jakby ktoś mi opowiadał fabułę jakiegoś kiepskiego thrillera. Tylko że to nie był film! To było moje życie!

– Przeraziłem się – ciągnął swoją opowieść Mariusz. – Byłem pewien, że jak ona ci pokaże te fotki, to nie będziesz chciała mnie znać. Nie wiedziałem, co robić. Sprawiała wrażenie, jakby szantaż to był jej chleb powszedni. Pomyślałem, że może naprawdę pomieszka dwa tygodnie i nic nie wyjdzie na jaw. Powiedziała, że jest z Poznania, więc wymyśliłem tę ciotkę Jadzię. Ty rzadko widujesz moich kumpli, zresztą po co miałabyś z nimi gadać o Patrycji? To się mogło udać! A ja tak bardzo nie chciałem cię stracić! – w oczach zaszkliły mu się łzy.

Ale daleko mi było do współczucia.

– Gdybyś mi wszystko następnego dnia opowiedział, to pewnie bym się wściekła. Ale jakbym ochłonęła, możliwe, że byłabym skłonna ci wybaczyć. A ty przez dwa tygodnie codziennie mnie okłamywałeś! Zrobiłeś ze mnie idiotkę pod moim własnym dachem! Myślisz, że mogłabym dalej z tobą żyć?! Nigdy! – trzęsłam się z emocji. – Wychodzę. Wrócę jutro. Ma nie być tutaj ciebie ani tej twojej Patrycji!

Noc spędziłam u Karoliny

Nie byłam w stanie spać. Co chwila wybuchałam płaczem. Nie mogłam zrozumieć, jak mój ukochany mógł zrobić coś takiego. Jak mógł patrzeć mi codziennie w oczy i wciskać to kłamstwo?! Wydawało mi się, że nasz związek jest słaby, ale rozpacz, jaką czułam, pokazała mi, jak bardzo kochałam Mariusza. I tym bardziej mnie zranił. Nazajutrz wróciłam do mieszkania. Nie było ani Mariusza, ani Patrycji, ani ich rzeczy. Tego właśnie chciałam, ale na widok tej pustki znowu wybuchłam niepohamowanym płaczem. Zadzwoniłam do pracy powiedzieć, że jestem chora i nie mogę przyjść. Tyle że niewiele to dało. Siedzenie w domu mnie dobijało. Nie wiedziałam, co mam ze sobą począć.

Zdrada Mariusza fizycznie mnie bolała. On przez kilka dni dzwonił, ale ignorowałam jego telefony. Nie miałam zamiaru słuchać tych głupich tłumaczeń, które i tak nie były w stanie ukoić mojego cierpienia. Pogoda jak na złość szła w duecie z moim nastrojem. Zamiast budzącej się do życia wiosny, za oknem szalała plucha. Płakałam ja, a ze mną płakał świat. Wpatrywałam się w szyby mokre od deszczu i zastanawiałam się, czy jeszcze kiedykolwiek będę szczęśliwa. Nagle moich uszu dobiegł dźwięk domofonu. Odebrałam i usłyszałam głos Mariusza.

Błagam cię, porozmawiaj ze mną! – powiedział, nim odłożyłam słuchawkę.

Po pewnym czasie podeszłam do okna, sprawdzić, czy już sobie poszedł. A on stał w strugach deszczu pod moim oknem i patrzył w nie z utęsknieniem. Zasłoniłam żaluzje i siadłam na podłodze. Wsłuchiwałam się w deszcz dudniący o szyby i parapet. W mieszkaniu zrobiło się ciemno. Nagle rozświetliła je błyskawica. Zerwałam się i wyjrzałam na zewnątrz. Mariusz stał na trawniku, przestępując z nogi na nogę. Ręce trzymał w kieszeniach przemoczonej kurtki, a włosy oklejały mu twarz. Kiedy mnie ujrzał, złożył dłonie jak do modlitwy w błagalnym geście. Nie mogłam mu pozwolić tak marznąć. Wpuściłam go do środka. Nastawiłam wodę na herbatę. Mariusz w tym czasie zdjął mokrą kurtkę i koszulkę, i poszedł do łazienki po ręcznik. Wytarł się i usiadł na podłodze przy ławie, na której postawiłam kubek z gorącą herbatą. Jego ulubiony kubek.

– Chciałbym cię bardzo przeprosić, kochanie… – zaczął.

– Za co? Za to, że sprowadziłeś swoją kochankę do mojego domu i kazałeś mi z nią mieszkać?

– Nie. Poza tym to nie jest moja kochanka. Nie spałem z nią, jestem tego pewien. Choćbym nie wiem jak był pijany, nie zdradziłbym cię. Kocham cię ponad wszystko! Chciałem cię przeprosić za to, że nie wierzyłem w ciebie, że nie wyznałem ci prawdy, że wolałem schować się za tym potwornym, bezdusznym kłamstwem, zamiast ponieść konsekwencje. Z każdym dniem czułem się gorzej, bo sprowadziłem tę podłą dziewczynę do naszego domu. Miałem nadzieję, że się wyniesie. Ale nie mogłem się jej pozbyć! I musiałem codziennie cię okłamywać. Nie zasłużyłaś na to.

Czułam, że każde z jego słów trafia prosto do mojego serca.

– Jesteś najwspanialszą istotą, jaką znam – mówił dalej. – Tylko z tobą chcę być, tylko ciebie chcę poślubić, z tobą mieć dzieci. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.

– Przestań! – zerwałam się od stolika.

Wiedziałam, że jeśli jeszcze dłużej go posłucham, to zmięknę.

A przecież nie chciałam mu wybaczyć!

On też wstał. Ręcznik, który miał na ramionach, spadł na podłogę.

– Skarbie, wiem, że jesteś wściekła. Rozumiem to. Poczekam, ile będzie trzeba. Ale chciałem, żebyś wiedziała – zdaję sobie sprawę z tego, jaką krzywdę ci wyrządziłem. I zrobię wszystko, żeby ci wynagrodzić to, co musiałaś przeze mnie przejść…

Podszedł do mnie. Odwróciłam wzrok. Nie chciałam patrzeć na jego nagi tors. Nie chciałam widzieć pieprzyka na klatce, który całowałam, ramion, w które się wtulałam tyle razy. Mariusz podszedł jeszcze bliżej. Dotknął dłonią mojej twarzy i odgarnął kosmyk włosów za ucho. Potem zbliżył swoje czoło do mojego, położył usta na moich. A wtedy wszystko wkoło zniknęło i nie wiedziałam już, gdzie kończę się ja, a zaczyna on… Od tamtej pory minął prawie rok. Karolina była na mnie wściekła, że przyjęłam Mariusza z powrotem do mojego życia. Tylko ona znała całą historię i przepowiadała, że pożałuję swojego miękkiego serca. Chociaż ją uwielbiam i jest moją najlepszą przyjaciółką, myślę, że nie ma racji. To, co się wydarzyło między mną a Mariuszem, było naprawdę straszne, ale też w jakiś sposób potrzebne. To był wstrząs dla naszego związku. Oczyszczenie. Katharsis.

Uzmysłowiliśmy sobie oboje, ile dla siebie znaczymy. Dlatego wzięliśmy ślub. A cały wolny czas spędzamy razem – na przygotowywaniu pokoiku dla dziecka, które pojawi się za pół roku. Nasze szczęście, jakkolwiek absurdalnie by to zabrzmiało, zawdzięczamy Patrycji. A co z nią? Nie mamy żadnych wieści. Ale liczymy na to, że też odkryła w końcu, co jest w życiu naprawdę ważne. 

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA