Czekaliśmy na gości, miał nas odwiedzić brat męża ze swoją dziewczyną. Szykowałam kolację podśpiewując coś pod nosem. Z łazienki dochodził szum wody. Mirek, mój mąż, wrócił właśnie z delegacji. Pocałował mnie i poszedł wziąć prysznic. Niemal w tej samej chwili odezwała się jego komórka.
– Kochanie, chyba sms do ciebie – krzyknęłam w stronę zamykających się właśnie drzwi do łazienki. – Przeczytam, bo to na pewno Darek...
Spojrzałam na wyświetlacz i zamarłam. „Dzięki za wczoraj, było cudownie. Może to kiedyś powtórzymy? JJ”. Jakby mi coś ciężkiego na głowę spadło...
Osunęłam się na krzesło przy kuchennym stole i niewidzącym wzrokiem gapiłam się gdzieś przed siebie. Nie wiem, jak długo to trwało.
Ocknęłam się, gdy przede mną stał mój mąż.
Mój pierwszy mąż zdradził mnie w delegacji
– Aniu, coś się stało? – spytał ze strachem. Bez słowa podałam mu telefon. Przeczytał ostatnią wiadomość.
– Cholerna kretynka, kto jej dał mój numer – krzyknął ze złością i złapał się za głowę. – Aniu, to nie tak, ja ci wszystko wyjaśnię – mówił gestykulując nerwowo. – Nie chciałem tego, ale wypiliśmy za dużo, ona mnie usidliła i tak jakoś głupio wyszło – chciał mnie wziąć za rękę ale ją wyrwałam.
– Głupie są te twoje tłumaczenia – powiedziałam słabym głosem. – Jeszcze dziś się wyprowadzę, więc będziesz mógł romansować sobie z kim tylko zechcesz bez skrępowania.
– Aniu, ale to był tylko jeden jedyny raz, chwila zapomnienia, to się więcej nie powtórzy, uwierz mi – prosił, podczas gdy ja pakowałam swoje rzeczy. Nie słuchałam go.
Po 2 latach byłam już rozwiedziona
To był koniec mojego pierwszego małżeństwa, które przetrwało tylko dwa lata. Mirek przepraszał i błagał o wybaczenie, ale ja wiedziałam swoje.
Facet, który zdradził, zrobi to drugi raz i kolejny. Nie ma sensu wierzyć w jego zapewnienia. Nie chciałam powtórzyć błędu mamy.
Moi rodzice byli kiepskim małżeństwem. Z dzieciństwa pamiętam przede wszystkim kłótnie i sceny zazdrości, które mama robiła ojcu.
Trudno jej się dziwić. Ojciec średnio raz na kilka lat romansował z którąś ze swoich asystentek. Mama zawsze o tym wiedziała. Śledziła go, nachodziła w pracy, wszczynała awantury i obrzucała wyzwiskami kochankę ojca. Pamiętam, jak zaciągnęła mnie, kilkuletnią wtedy dziewczynkę, na uczelnię, gdzie pracował ojciec:
– Zobacz Aneczko, to jest ta ladacznica, która chce nam zabrać tatusia – mówiła głośno, gdy wreszcie doczekałyśmy się na korytarzu na „podejrzaną”.
Kończyło się zawsze tak samo – rywalka mamy w końcu nie wytrzymywała napięcia i schodziła jej z drogi, a ojciec wracał skruszony na łono rodziny. Przez jakiś czas w domu panował względny spokój, ale prędzej czy później pojawiała się nowa asystentka i nowy romans.
Moja matka wierzyła, że ojciec się zmieni
– Dlaczego ciągle z nim jesteś, czemu go nie zostawisz raz na zawsze? – spytałam kiedyś mamę.
– Przecież jestem jego żoną, poza tym obiecał, że to się więcej nie powtórzy – westchnęła.
– I wierzysz mu? – spytałam z ironią.
– Wierzę, że za którymś razem naprawdę skończy z tym skakaniem w bok – odparła. – Większość facetów zdradza swoje żony, trudno jest znaleźć wiernego mężczyznę, taka ich wredna męska natura – tłumaczyła. – Ale to nie znaczy, że mam pozwolić, aby jakaś bezczelna smarkula rozbiła moją rodzinę. Kiedyś się przekonasz sama, jak trudno jest zatrzymać męża przy sobie.
– Na pewno nie! – sprzeciwiałam się – nie wszyscy są tacy jak ojciec, moje małżeństwo będzie inne, normalne i szczęśliwe – przekonywałam ją i samą siebie.
Znajdę porządnego faceta, będziemy sobie ufali i nie będzie żadnych scen zazdrości jak u rodziców – wtedy w to wierzyłam. Nic dziwnego, że byłam bardzo rozgoryczona po rozwodzie z Mirkiem.
Mama jednak miała rację, oni wszyscy zdradzają, wystarczy, aby jakaś lafirynda zakręciła im kiecką przed nosem, jak mogłam być taka naiwna i wierzyć Mirkowi – myślałam ze złością.
Moja rozpacz i leczenie ran po rozwodzie trwały około roku. Potem poznałam Artura i zaczęliśmy się spotykać.
– Nie chcę stałego związku – powiedziałam mu na którejś randce – boję się zaufać, boję się, że ty też mnie zdradzisz.
– Ale to jest inny związek i ja jestem innym facetem – tłumaczył Artur. – Nie możesz wszystkich mężczyzn porównywać do byłego męża.
Przez dwa lata przekonywał mnie o swojej miłości, zanim mu uwierzyłam i zgodziłam się zostać jego żoną.
Wyszłam ponownie za mąż
Może tym razem się uda – myślałam, składając przysięgę przed urzędnikiem stanu cywilnego. Nasze szczęście przetrwało pół roku. Potem Artur zaczął późno wracać do domu. Tłumaczył to obowiązkami w pracy.
– Kochanie, nie czekaj na mnie z kolacją, zjem coś w bufecie i wrócę późnym wieczorem – takie telefony powtarzały się dwa, trzy razy w tygodniu.
Zaczęły się także służbowe wyjazdy.
– Za rzadko się widujemy, prawie nie masz dla mnie czasu – narzekałam.
– Kochanie, taką mam pracę, zrozum, staram się o awans, a szef mi zlecił przygotowanie umów handlowych z naszym największym kontrahentem – tłumaczył. – To jest dla mnie duża szansa, ale wymaga czasu i wiąże się z wyjazdami.
– Akurat, mówisz tak od tygodni. Awansu jak nie było tak nie ma, ciebie też ciągle nie ma – marudziłam. – Ciekawe, co ty robisz tyle czasu poza domem.
– Anka daj spokój, czuję, że jakieś głupie myśli krążą ci po głowie – denerwował się – Ja naprawdę ciężko pracuję i nie myślę nawet o żadnych romansach.
Podejrzewałam, że Artur też mnie zdradza
Zaczęłam w tajemnicy przeglądać jego kieszenie, a także czytać wiadomości w telefonie i w poczcie elektronicznej. Wkrótce mąż przyłapał mnie na gorącym uczynku, gdy przeglądałam jego notes z adresami.
– Co robisz? – spytał rozzłoszczony i zabrał mi notatnik. – Każdy ma prawo do odrobiny prywatności.
Niedługo potem zauważyłam, że Artur kasuje wiadomości w telefonie, a ponadto zmienił kod dostępu do skrzynki mailowej. Jednak ma coś do ukrycia – myślałam ze strachem.
– Aniu, we czwartek jadę na szkolenie do Szczecina, ale wrócę na weekend – powiedział któregoś dnia. – Tak sobie myślę, że moglibyśmy gdzieś razem wyjechać, co ty na to? – przytulił mnie.
Słuchałam tego z mieszanymi uczuciami. Cieszyłam się, że chce ze mną wyjechać, ale mój niepokój wcale się nie zmniejszył, wręcz przeciwnie.
– Zastanów się, gdzie byś chciała pojechać, może do Pragi na dwa dni, kiedyś marzyłaś o wycieczce do Czech – dodał.
– Nieźle to sobie wykombinowałeś – odparłam ze złością – dwa dni z kochanką w Szczecinie, dwa dni z żoną w Pradze, ale dziękuje ci, że chociaż weekend raczyłeś mi poświęcić.
– Anka, czyś ty oszalała? – krzyknął. – Ja staram się odgadywać twoje marzenia, spędzać z tobą każdą wolną chwilę, a ty zmyślasz jakieś głupoty.
– Lepiej przyznaj się, że masz kogoś i nie rób ze mnie idiotki – teraz ja zaczęłam krzyczeć.
– Wiesz co? Nie mam już siły powtarzać ci w kółko, że nie mam żadnej kochanki – krzyczał.– Lepiej zacznij się gdzieś leczyć, bo to nie jest normalne – był zdenerwowany, jak nigdy dotąd. – Szpiegujesz mnie, myślisz że o tym nie wiem? Sprawdzasz telefon i moje kieszenie, jak tak można – patrzył na mnie oskarżycielsko.
– Skoro ci to przeszkadza, widocznie masz coś do ukrycia – odparłam.
Zrobiłam mu awanturę o służbowy wyjazd
Artur wybiegł wzburzony z mieszkania, zostawiając mnie samą z moim strachem. Wyjechał do Szczecina, a ja nie mogłam sobie znaleźć zajęcia. Najbardziej bałam się właśnie tych służbowych wyjazdów. To przez taką delegację rozpadło się moje małżeństwo z Mirkiem. To na delegacjach ojciec zdradzał mamę. Jak mogłam wierzyć, że Artur jest inny?
Tej nocy śniła mi się moja zmarła niedawno mama.
– Ostrzegałam cię, wiedziałam, że tak będzie, ale nie słuchałaś – mówiła.
Wiedziałam już, że mama miała rację, oni wszyscy zdradzają i kłamią. Jej małżeństwo było tego przykładem, ja też przeżyłam zdradę pierwszego męża, a teraz Artur...
Próbowałam przetłumaczyć sobie, że może to jednak nieprawda, że może te podejrzenia rodzą się tylko w mojej głowie, ale one były silniejsze ode mnie, obezwładniały mnie. Nie mogłam myśleć o niczym innym, jak tylko o tym, że w tej właśnie chwili Artur migdali się z jakąś ponętną blondyną.
Muszę coś z tym zrobić, bo zwariuję – stwierdziłam wreszcie. Muszę sprawdzić, co on robi za moimi plecami. Jestem jego żoną, mam prawo znać prawdę – myślałam. Próbowałam dodzwonić się do męża na komórkę, ale nie odbierał. Nie myśl sobie, że cię nie znajdę – myślałam ze złośliwą satysfakcją.
Zadzwoniłam do firmy, w której pracował i dowiedziałam się, gdzie się zatrzymał. Sekretarka podała mi nazwę ośrodka konferencyjnego i numer telefonu do recepcji.
– Czy mogę rozmawiać z moim mężem Arturem C.? – spytałam.
– Negocjacje jeszcze się nie zakończyły – odparł głos w słuchawce. – Pan C. prosił, żeby mu nie przeszkadzać.
– Dobrze, zadzwonię później – powiedziałam.
Dodzwoniłam się dopiero za piątym razem, bo Artur był ciągle nieuchwytny, a komórkę miał wyłączoną. Kiedy w końcu recepcjonistka mnie połączyła, usłyszałam zaspany głos męża.
– Anka, co ty wyprawiasz, czy coś się stało, że tak wydzwaniasz? – spytał.
– To ty mi powiedz, co się stało, dlaczego wyłączyłeś telefon, czemu ciągle nie odbierasz? Pewnie ci w czymś przeszkodziłam – powiedziałam oskarżycielskim tonem.
– Anka, do cholery, daj mi spokój choć na kilka dni. Jestem wykończony i muszę się przespać. Porozmawiamy, gdy wrócę do domu, jeśli w ogóle wrócę – krzyknął i rzucił słuchawkę.
Omotała go zupełnie jakaś szmata – myślałam wściekła. Co teraz? Rozwód? Czy mam walczyć, jak kiedyś mama o ojca? Ona to dopiero miała tupet – uśmiechnęłam się do starych wspomnień – dawała taki wycisk kochankom ojca, że nie miały innego wyjścia, jak go rzucić, nie poddawała się łatwo.
– Kocham cię mimo wszystko i postanowiłem dać nam jeszcze jedną szansę – powiedział Artur gdy wrócił wreszcie do domu. – Chcę, żebyśmy poszli do poradni rodzinnej i poszukali jakiegoś terapeuty, który uświadomi ci, że przez twoją chorobliwą zazdrość rozpada się nasze małżeństwo.
– Dobrze, pójdziemy do poradni – powiedziałam ucieszona.
Z pierwszego spotkania z psychologiem wróciłam wzburzona i rozczarowana. Jakaś obca kobieta pytała nas o intymne sprawy i robiła mi wyrzuty, że niepotrzebnie zadręczam męża swoją zazdrością.
Akurat, wypindrzona paniusia lepiej ode mnie wie, co się dzieje w moim małżeństwie! Dobre sobie!
– Wiesz kochanie, mamy szczęście, to dobra terapeutka – szczebiotał Artur.
Spojrzałam na niego z niepokojem. Widziałam, jak na siebie patrzyli, on i ta psycholożka, jak się do niego uśmiechała, nic dziwnego, że tak się nią zachwycał. Sama muszę zawalczyć o moje małżeństwo – stwierdziłam – nikt tego za mnie nie zrobi, żaden psycholog mi nie pomoże, jeśli sama sobie nie pomogę. Szkoda że mama nie żyje, powiedziałaby mi, co robić – myślałam z żalem.
Postanowiłam pokazać Arturowi, że mi zależy. Następnego dnia poszłam więc odwiedzić go w pracy. Powiem, że byłam na mieście niedaleko i że przyniosłam mu kanapki, takie jak lubi, zrobię mu niespodziankę – pomyślałam.
Weszłam do recepcji, przedstawiłam się i usiadłam. Czekałam. Przy okazji zobaczę, jakie on ma układy z tymi panienkami w sekretariacie – myślałam.
Nagle zobaczyłam, jak mój mąż wychodzi z gabinetu w towarzystwie prezesa. Niósł jakieś teczki z dokumentami, podszedł z nimi do dziewczyny w recepcji. Podał jej te akta, uśmiechając się przy tym zalotnie.
Powiedział jej jakiś banalny komplement i panienka roześmiała się, spoglądając mu w oczy i potrząsając przy tym modną, misternie ułożoną fryzurką. Widziałam, jak żartują, śmieją się.
Poczułam, jak krew zaczyna we mnie wrzeć, jak złość we mnie kipi. Jakaś siła podniosła mnie z ławki.
– Pani chyba zapomniała o swoich obowiązkach – powiedziałam lodowato. – Pani jest od parzenia kawy i przepisywania dokumentów, a nie od uwodzenia żonatych kierowników. Ostrzegam, że nie pozwolę odebrać sobie męża.
Dziewczyna patrzyła osłupiałym wzrokiem. Dla wzmocnienia swojej racji wylałam jej filiżankę z kawą na papiery.
– Teraz będzie pani miała co robić – uśmiechnęłam się z satysfakcją. Widziałam kątem oka, jak mój mąż zrobił się purpurowy. Całą scenę obserwował oniemiały prezes. Poczułam, jak Artur złapał mnie za ramię i z całej siły pociągnął na korytarz.
– Ty idiotko, co ty narobiłaś – mówił stłumionym głosem. – Boże, taki wstyd, co ja teraz zrobię – jąkał się.
– Przyniosłam ci kanapki, a przy okazji zauważyłam, jak pozwalasz się uwodzić sekretarce, więc się zemściłam – uśmiechnęłam się. – I pamiętaj, że będę to robić zawsze, gdy dowiem się o jakichś twoich panienkach.
Artur złapał się za głowę: – To koniec – powiedział. – Koniec z nami, rozumiesz? Mam cię dość, wynoś się stąd.
Co takiego? Co on wygaduje – pomyślałam oszołomiona.
Niedługo potem Artur wyprowadził się i złożył pozew o rozwód. Jako powód podał moją chorobliwą zazdrość.
– Chcę się pogodzić z mężem, wybaczę mu jego zdrady wysoki sądzie – powiedziałam na rozprawie pojednawczej.
Sędzia poradził nam, byśmy spróbowali dojść do porozumienia i wyznaczył termin kolejnej rozprawy. Dla mnie to był czas na odzyskanie Artura. Niestety, on nie dał nam szansy. Do domu wrócił już tylko po rzeczy, zmienił numer telefonu i pracę. Nie wiem, gdzie mieszka, żaden ze wspólnych znajomych nie chce mnie z nim skontaktować.
A ja chcę mu tylko powiedzieć, że bardzo go kocham, że przecież nie ma miłości bez zazdrości...
Czytaj więcej prawdziwych historii:
Zakochałam się w zajętym mężczyźnie. Walczyłam o niego 10 lat
W internecie poznałam swój ideał, ale on nie chce się spotkać
Była dziewczyna niszczyła wszystkie moje związki
Mój 32-letni syn nie umie po sobie sprzątać ani ugotować makaronu