„Nie lubię dotykać mojego męża, a on nie lubi dotykać mnie. Chodziliśmy do łóżka tylko po to, by mieć dziecko”

szczęśliwa para fot. iStock by Getty Images, Tetra Images
„Oprócz nas dwojga, nikt nie był świadomy, że noc poślubną spędziliśmy nie na harcach, ale czytając zbiór najzabawniejszych dowcipów z całego świata, a rankiem obudziliśmy się przytuleni, nadal w weselnych strojach”.
/ 17.06.2024 19:30
szczęśliwa para fot. iStock by Getty Images, Tetra Images

Szymon i ja po raz pierwszy spotkaliśmy się na juwenaliach prawie dwadzieścia lat temu. Oboje próbowaliśmy śpiewać na cały głos piosenkę, której słów tak naprawdę nie znaliśmy. Kiedy on usiłował mnie poprawiać, ja uparcie twierdziłam, że mam rację, bo w końcu to był mój ukochany zespół.

Pasowaliśmy do siebie

Później, aby zakończyć naszą debatę, zaproponował mi udział w koncercie ulubionej kapeli, który planowano za dwa miesiące w stolicy Dolnego Śląska. Przystałam na to, w końcu nie mogłam zrezygnować… Jako że obydwoje nie umieliśmy czekać, więc umówiliśmy się na kawę już po dwóch dniach. Siedząc przy kawiarnianym stoliku, odkryliśmy, że żadne z nas nie trafiło z interpretacją słów piosenki, a ja jednocześnie zrozumiałam, że siedzę właśnie z moim przyszłym małżonkiem.

Dotychczas nie dane mi było poznać osoby, w towarzystwie której już po paru chwilach miałabym wrażenie, jakbym znała ją od zawsze. Szymon odczuwał to samo i nasze spotkanie przerodziło się w randkę, potem kolejną i kolejną, aż w końcu było ich dziesięć. Dziesiąta zbiegła się z zapowiedzianym od dawna koncertem. Gdy impreza dobiegła końca, zjedliśmy romantyczną kolację przy świecach w pokoju hotelowym, potańczyliśmy wolno do utworu z koncertowego bisu, ponarzekaliśmy na niezbyt miłego kierowcę taksówki, a potem… rozsiedliśmy się wygodnie, żeby obejrzeć jakiś film.

Nie ciągnął mnie do łóżka

Następnie dosłownie poszliśmy do łóżka spać. Nikt z nas nie wykonał żadnego gestu sugerującego bliskość. Nie padła też na ten temat ani jedno słowo. Tak oto się stało. Spotkania we dwoje, długie i pełne pasji rozmowy, poczucie, że pasujemy do siebie idealnie. Kwestia zbliżenia fizycznego nie wypłynęła aż do rocznicy naszego związku, na czternaście dni przed świętem zakochanych.

– Oluś – powiedział Szymek, prezentując wyciągnięte zza pleców przepiękne miniaturowe drzewko. – Nigdy wcześniej nie czułem się tak szczęśliwy jak przy tobie. Dziękuję za te dwanaście cudownych miesięcy, które dane nam było spędzić razem.

Chwyciłam roślinę i postawiłam ją na blacie, po czym przytuliłam się do Szymka. 

– Słuchaj, Szymuś… kocham cię… – powiedziałam cicho.

– Zdaję sobie z tego sprawę – stwierdził. – I z wzajemnością.

– Czuję się przy tobie wspaniale. Wprost cudownie. Tylko że…

– Tylko że?

 

Oswobodziwszy się z jego uścisku, nasze spojrzenia się spotkały.

– Jak byś nazwał naszą relację? – zapytałam. – Czy jesteśmy przyjaciółmi?

– To jedno z określeń – odparł.

Myślałam, że to koniec

Jego mimika i postawa uległy zmianie, napiął mięśnie, a mi zachciało się płakać, bo sądziłam, że nasza relacja właśnie dobiegła końca. Nie byliśmy w normalnym związku, ale nie była to też przygoda.

– Wiesz co, Ola, choć nasz związek trwa zaledwie rok, to...

– To co?! – wrzasnęłam, kiedy Szymon ni stąd, ni zowąd przyklęknął i włożył rękę do donicy z rośliną, skąd wyciągnął pierścionek zaręczynowy.

– To nie potrafię sobie wyobrazić przyszłości, w której nie ma ciebie u mego boku. Zostań moją żoną, powiedz „tak".

Nic wtedy nie było dla mnie ważniejsze. Dosłownie nic. Ale w momencie, kiedy chciałam wziąć ten pierścionek, zamarłam.

– Nie mogę.

Wyznałam mu prawdę

Zdobyłam się na odwagę i nie spuściłam wzroku jak jakaś mięczak, tylko popatrzyłam mu prosto w oczy. Był zdenerwowany. Odłożył pierścionek i oparł dłoń na udzie, żeby podnieść się z miejsca. A ja ledwo wydusiłam z siebie najtrudniejsze słowa, które z trudem przecisnęły się przez moje gardło:

Nie mam ochoty się z tobą kochać. Nie wiem czemu, nie pojmuję tego, ale po prostu nie chcę, nie dam rady. Wybacz mi.

Szymon kilkakrotnie mrugnął powiekami, po czym znowu uklęknął na jedno kolano.

– No ale przecież zdaję sobie z tego sprawę – odparł. – I tylko dlatego nie chcesz zostać moją żoną?

– Powód, który wymieniłeś, to chyba jedyny, ale za to bardzo istotny. Wiem, że przez ostatni rok liczyłeś na to, że zrobię pierwszy krok i jest mi przykro, jeśli cię rozczarowałam, ale ja naprawdę nie mam zamiaru tego robić.

– I bardzo dobrze, bo ja również nie. Skarbie... – Szymon podniósł się z miejsca i chwycił moją twarz w swoje ręce. – Ja wcale na nic nie liczyłem. Po prostu byłem szczęśliwy. I chciałbym, żeby tak wyglądała cała moja przyszłość. Nie mam pojęcia, dlaczego u nas wszystko potoczyło się tak dziwacznie, ale przecież nic nie musi się zmieniać.

– Naprawdę?

– Naprawdę. Najważniejsze, że się kochamy – odpowiedział.

To była nasza tajemnica

Mówił szczerze. W tamtym momencie byłam w stanie wyczuć, gdy mija się z prawdą. Zgodziłam się przyjąć pierścionek. Pod koniec lata wzięliśmy ślub. Oprócz nas dwojga, nikt nie był świadomy, że noc poślubną spędziliśmy, czytając zbiór najzabawniejszych dowcipów z całego świata, a rankiem obudziliśmy się przytuleni, nadal w weselnych strojach.

– Popatrz – Szymon wręczył mi filiżankę z kawą – oficjalnie jesteśmy rodziną.

– To niesamowite – moja twarz rozjaśniła się uśmiechem.

Żyliśmy sobie spokojnie i radośnie przez 3 lata gdy nagle, zupełnie niespodziewanie, coś we mnie drgnęło: zapragnęłam zostać mamą. Poczułam silną potrzebę posiadania potomstwa.

Chcieliśmy mieć dziecko

Podczas kolacji zdobyłam się na odwagę i wyznałam ukochanemu, że obudziły się we mnie matczyne instynkty i że to jest poważne. Szymon wysłuchał mnie uważnie, pokręcił głową w zadumie, a następnie oznajmił:

– Tak prawdę mówiąc, to od dawna planowałem zostać tatą. Mam wrażenie, że teraz byłby idealny moment.

– .Jak to zrealizować w praktyce? – parsknęłam śmiechem.

– A może zaadoptujemy dziecko?

Nie, absolutnie nie. Wiedziałam, że to nie dla mnie. Pragnęłam, aby nasze maleństwo przyszło na świat jako naprawdę nasze. Zdecydowaliśmy się spróbować seksu. Nie z namiętności, nie dla miłosnych uniesień. Tylko dla prokreacji.

To było komiczne

– Przymknij powieki i wyobraź sobie, że jestem twoją królową – zażartowałam pewnego niedzielnego poranka, gdy szykowaliśmy się do tego wielkiego wydarzenia.

Pragnęliśmy mieć potomstwo, ale nasze organizmy po prostu nie chciały z nami współgrać. Pieszczoty, które powinny nas podniecać, przyniosły całkiem odwrotny rezultat. Już po paru chwilach było wiadomo, że nie damy rady. Parsknęliśmy śmiechem, założyliśmy ciuchy i poszliśmy z powrotem do salonu.

– Nie mam ochoty, by zmienił się charakter naszej relacji – wyznałam. – Mam wrażenie, że  seks wpłynie na nasz związek. Że inaczej będziemy na siebie patrzeć.

Potrzebowaliśmy czasu

Miałam przyjaciółkę, która orientowała się w naszej sytuacji. Kaja dopiero co, jakiś rok temu, została mamą dziewczynki po dwuletniej walce o ciążę. Testowała chyba każdy babciny sposób, żeby zwiększyć prawdopodobieństwo zajścia w ciążę. Kiedy pewnego razu wspomniałam jej o naszych kłopotach z poczęciem dziecka, od razu się ożywiła.

– Hej Ola, głowa do góry, jeszcze nie jest po wszystkim. Musicie popróbować.

W naszym przypadku próbowanie było całkiem czymś innym, niż w każdym związku. Chcieliśmy, by udało się jak najszybciej, bo bardzo nas męczyły takie zbliżenia na siłę. 

Minęły dwa miesiące, po których w końcu zobaczyłam dwie kreski na teście. Oboje poczuliśmy radość, że się udało i ulgę, że nie musimy więcej iść do łóżka.

Mamy szczęśliwą rodzinę

Kiedy teraz spoglądam na mojego nastoletniego syna, to aż mnie śmiech ogarnia na wspomnienie, jak marzyłam, żeby chociaż w połowie był podobny do swojego taty. A tu proszę, jest kopią swojego ojca, że jedyne co ode mnie odziedziczył to chyba tylko jasne włosy.

A jak jest między mną a Szymkiem? Czasem zdarza się nam pokłócić chyba jak wszystkim małżonkom. Czasami któreś z nas, zdenerwowane, idzie spać na sofę w salonie. Ale ani razu nie poczuliśmy, że popełniliśmy błąd, biorąc ślub. Żadne z nas nigdy nie pomyślało o zdradzie.

Zastanawiam się, z jakiego powodu nie iskrzy między nami jak powinno. Czemu ta iskra nigdy nie przeskoczyła, choć minęło tyle czasu, odkąd jesteśmy w wiernym, tradycyjnym związku małżeńskim. Poślubiłam faceta, który jest mi najbliższą osobą i dzielę życie z kimś, dla kogo bez wahania poświęciłabym wszystko.

Jesteśmy zadowoleni z życia i akceptujemy siebie w pełni. Jakby ktoś zaproponował, że mnie "naprawi", to bym go pogoniła w cholerę. 

Aleksandra, 38 lat

Czytaj także: „Nie mogłam zajść w ciążę z mężem, więc za kochanka wzięłam jego sobowtóra. Ślepo wierzy, że dziecko ma jego oczy”
„Mój teść ma lepkie ręce i zrobił z mojego domu kopalnie złota. Gdyby mógł to zastawiłby w lombardzie nawet wnuka”
„Teściowa ustala mi harmonogram dnia, listę zakupów i dietę. Jak tak dalej pójdzie, to w łóżku też mnie zastąpi”

Redakcja poleca

REKLAMA