O szczęściu w miłości opowiadali mi wszyscy: mama, babcia, starsza siostra, a potem także koleżanki. Mając siedemnaście lat, żyłam w przeświadczeniu, że moim celem jest znalezienie odpowiedniego mężczyzny, wyjście za mąż i urodzenie dzieci. Przez te wszystkie potworne ściemy, które słyszałam, stworzyłam sobie baśniowe wyobrażenie związku. Wydawało mi się, że przyjedzie rycerz na białym koniu i obdarzy mnie uczuciem – takim na zawsze, czystym, szczerym i bezinteresownym. Bo on będzie dla mnie tym jedynym, a ja dla niego – jedyną.
Szybko jednak przekonałam się, że rzeczywistość ma w sobie zdecydowanie więcej brutalności. Chodziłam z różnymi chłopakami, ale prędzej czy później, każda moja relacja miłosna okazywała się niewypałem. Kiedy już, już zdawało mi się, że złapałam tego właściwego, coś się sypało. A to okazywał się oszustem, a to zdradzał mnie z inną, a to niespodziewanie się odkochiwał.
Swoją rozpaczliwą pogoń za idealnym facetem zakończyłam w wieku dwudziestu sześciu lat niezwykle burzliwym związkiem z przystojnym studentem AWFu. Wtedy byłam już prawie pewna, że trafiłam w dziesiątkę. Spotykaliśmy się ponad dziesięć miesięcy, nie kłóciliśmy się, a on regularnie zapewniał mnie o swojej miłości. Tyle tylko, że któregoś wieczora zastałam go w łóżku z moją najlepszą przyjaciółką. Siostra przekonywała mnie, że powinnam dać sobie szansę, że pewnie wkrótce poznam kogoś wyjątkowego. Mnie to już jednak nie interesowało.
Znienawidziłam facetów
Szesnastego dnia, licząc od zerwania z moim przystojniakiem, siedziałam bez celu na kanapie i zajadałam się chipsami. Wtedy też doszłam do wniosku, że nie rozumiem płci przeciwnej. Że faceci muszą istnieć wyłącznie po to, by krzywdzić nas, kobiety. A ja nie miałam zamiaru nigdy więcej cierpieć przez jakiegoś podłego przystojniaka, który nie liczył się z moimi uczuciami i beztrosko je deptał, gdy tylko naszła go ochota.
Skoro oni mogli się bawić, dlaczego ja nie miałabym robić tego samego? Byłam całkiem atrakcyjna, podobałam się mężczyznom, umiałam zagadać, jeśli było trzeba. Uznałam, że nie potrzebuję żadnego związku. Wystarczy mi trochę igraszek i przecież poczuję się spełniona.
Szybko wprowadziłam swój nowy plan w życie. Chodziłam do różnych klubów i barów, gdzie często przychodzili różni przystojniacy. Wyławiałam z tłumu tych, którzy rzeczywiście mi się podobali i których chętnie zaprosiłabym na jedną, dwie noce do łóżka.
Czasem nasze romanse trwały trochę dłużej, jeśli bardzo mi się podobało i nie czułam nudy. Wreszcie nie musiałam się skupiać na tym, czy jestem dla kogoś ważna, a jeśli tak, to jak bardzo ani zastanawiać się, czy dany facet nie śpi jednocześnie z inną. Teraz to po prostu nie ja miałam problem.
Nie obchodziło mnie ich życie prywatne. Byli dorośli, więc doskonale wiedzieli, na co się piszą. O ich żonach też wtedy nie myślałam. Uważałam, że skoro są tak naiwne jak ja do tej pory i nie potrafią zadbać o swoją niezależność, nie ma co się nad nimi litować. Życie mnie też kopnęło w tyłek, więc dlaczego miałam się litować nad innymi?
Nie miałam sumienia
Któregoś razu kiedy wychodziłam z ulubionej kawiarni, zaczepiła mnie jakaś kobieta.
– Pola, prawda?
Skinęłam głową, usilnie myśląc, skąd może mnie znać. Ja jej w ogóle nie kojarzyłam.
– Świetnie, że cię widzę – stwierdziła, po czym zmarszczyła brwi i dodała: – Trzymaj się z dala od mojego męża, wywłoko!
Przyjrzałam jej się uważniej. Właściwie ta jej zaciętość, chęć walki o któregoś z tych popaprańców nawet mnie bawiła.
– Męża, tak? – powtórzyłam, uśmiechając się lekko. – A który to? Bo wiesz, tylu ich jest, że trudno mi wytypować.
Kobieta się zapowietrzyła. Wykorzystałam ten moment, by ją wyminąć.
– Daj sobie z nim spokój, kochana! – rzuciłam jeszcze przez ramię. – Faceci to przegrana sprawa.
W kolejnym tygodniu widziałam dwóch moich kochanków, Pawła i Olka, z żonami. Co zabawne, znali się, ale nie mieli pojęcia, że obaj ze mną spali. Byłam ciekawa, czy chwalili się mną jeden przed drugim, nie podejrzewając nawet, że mówią o tej samej osobie.
Żona Pawła nie była nawet ładna, więc nie dziwiłam się, że facet szuka wrażeń gdzie indziej. Z kolei tę od Olka widziałam jedynie od tyłu – mogłam więc tylko stwierdzić, że ma koszmarny gust. Bo kto zakłada intensywnie żółtą apaszkę do jadowicie zielonego płaszcza?
Nie sądziłam, że odwiedzi mnie koleżanka
Kolejne tygodnie leciały, a mnie żyło się równie beztrosko jak wcześniej. Rozstałam się z Pawłem, bo zaczynał mnie denerwować ciągłym marudzeniem i wymówkami, ale nadal trzymałam przy sobie Olka. Przy nim było mi naprawdę dobrze, a spotkania z nim pozwalały mi odreagować stresujące dni w pracy. Miałam wrażenie, że on liczy na to, że będzie z tego coś więcej, ale nie miałam zamiaru mu niczego obiecywać. Uznałam, że jak mi się znudzi, po prostu zerwę kontakt. A on niech leczy złamane serce. Lada moment i tak mu przejdzie – znajdzie sobie inną odskocznię albo rzuci się w ramiona stęsknionej żonki.
Zdziwiłam się, gdy któregoś wieczoru usłyszałam dzwonek do drzwi. Ten jeden jedyny raz chciałam spędzić wieczór samotnie, odprężyć się przy lampce wina i dobrym filmie. Kiedy dzwonek zabrzmiał ponownie, wstałam, zła, że któryś z moich kochanków wyraźnie nie potrafił uszanować mojej prywatności. Gdybym przecież miała ochotę na zabawę, otwarcie bym o tym powiedziała.
Otworzyłam drzwi i stanęłam jak wryta. Za progiem czekała dosyć wysoka, rudowłosa kobieta o bystrych, szaroniebieskich oczach i dosyć mocnym makijażu. Chociaż wyglądała trochę poważniej niż kiedy widziałam ją po raz ostatni, czyli jakieś dziesięć lat temu, byłam pewna, że wiem, kogo widzę.
– Kamila? – zdziwiłam się.
Zanim zdołałam zapytać, co tu robi, dotarło do mnie, z kim tak naprawdę mam do czynienia. Ten sam zielony płaszcz, ta sama intensywnie żółta apaszka… To była żona Olka! Zmrużyła oczy.
– Nie powiem, że miło cię widzieć, Pola – rzuciła z przekąsem. Zlustrowała mnie wzrokiem, w którym nie kryła pogardy. – Co się z tobą porobiło przez te lata?
Nie bardzo wiedząc, co jej odpowiedzieć, poprosiłam, by weszła.
– Nie, Pola, nie będziemy rozmawiać – stwierdziła chłodno. – Olek i ja rozwodzimy się, wiesz? Możesz sobie pogratulować. Chciałam znaleźć tę pindę, która rozbiła nasze małżeństwo, żeby coś jej powiedzieć. – Uśmiechnęła się gorzko, a jej wargi niebezpiecznie zadrżały. – Jestem w ciąży.
Otworzyłam usta, a potem na powrót je zamknęłam, niezdolna wydusić ani słowa.
– Ale moje dziecko nie będzie miało ojca, wiesz? – Łzy spłynęły jej po policzkach, a brwi zmarszczyły się gniewnie. – Przez ciebie!
Spróbuję dać sobie szansę
Nigdy później nie widziałam Kamili. Z Olkiem zerwałam jak tchórz, przez esemesa. Dzwonił do mnie, wypisywał, ale nie reagowałam. Nie potrafiłam po tym wszystkim spojrzeć mu w oczy. Przyjrzałam się temu, co robiłam przez ostatnie lata i nie potrafiłam w to uwierzyć. Że mogłam być taka zimna, podła i wyrachowana. Że nie liczyłam się z nikim ani niczym. Jakby w życiu ważna była tylko wieczna zabawa, najlepiej kosztem innych.
Ostatnio trzymam się z dala od przygodnych znajomości. Tym razem jednak to nie faceci mnie odstraszają, ale natura takich przelotnych związków. Myślę, że chciałabym jeszcze spróbować. Nie naprawię oczywiście tego, co zepsułam przez te wszystkie lata, ale mogę się wreszcie przestać katować i poszukać własnego szczęścia. W końcu przecież nie wszyscy mężczyźni są tacy sami. Może dotąd szukałam ich w złych miejscach? A może po prostu nie trafiłam jeszcze na tego właściwego?
Wierzę jednak, że jeśli teraz będę cierpliwa, w końcu się uda. I pokocham mojego partnera tak bardzo, że ani razu nie zwątpię w jego wierność. A jeśli któraś zagubiona kobieta postanowi mi go odbić? Cóż, na pewno jej się nie uda, bo razem pokonamy wszelkie przeciwności.
Czytaj także:
„Mąż mnie zdradzał, gdy byłam w ciąży. Nigdy mu nie wybaczę, że przez niego straciłam dziecko i marzenia o rodzinie”
„Już pierwszego dnia pracy uwiodłam szefa. Dopiero po harcach w leśnym zagajniku przyznał się, że w domu czeka żona”
„Była żona mojego męża poprzysięgła zemstę za odebranie jej ukochanego. Nasze wspólne życie było pasmem nieszczęść”