„Nie chcieliśmy mieć dzieci, ale strzeliłem gola i mamy córkę. Niechciana ciąża zmieniła nasze życie na lepsze”

szczęśliwa rodzina fot. iStock by Getty Images, Halfpoint Images
„Dopiero co dowiedziałem się, że będę ojcem, a już trzymałem w ramionach małe zawiniątko, z którego patrzył na mnie niemowlak. To właśnie wtedy poczułem, że przecież teraz ta mała dziewczynka ma tylko nas i musimy ją poprowadzić przez życie lepiej, niż prowadzono nas. Tak, żeby nigdy nie miała do nas żalu”.
/ 25.06.2024 18:30
szczęśliwa rodzina fot. iStock by Getty Images, Halfpoint Images

Zawsze uważałem, że ojcostwo nie jest dla mnie. Moje dzieciństwo nie było cukierkowe i właściwie byłem zdany sam na siebie. Miałem rodziców, ale co z tego, skoro zajmowałem się sobą sam.

Oni wiecznie byli w pracy i niespecjalnie się interesowali mną. No chyba, że pojawiały się jakieś problemy. Wtedy od razu przypominali sobie, że mają syna. Tylko że ja byłem grzecznym chłopakiem, więc takie sytuacje były bardzo rzadkie.

Gdy dorosłem, zrozumiałem, że bardzo ich przypominam. Bałem się, że gdy będę mieć dziecko, zacznę powtarzać ich model wychowania automatycznie, a tego nie chciałem. Wolałem więc nie mieć dzieci w ogóle.

Nie mogłem znaleźć partnerki

Długo szukałem kobiety, która podzielałaby moją wizję przyszłości. Niestety, większość marzyła o tym, żeby zostać matką, więc moje związki rozpadały się szybko i z hukiem. W końcu jednak uśmiechnęło się do mnie szczęście i poznałem Jowitę.

Pasowaliśmy do siebie, więc błyskawicznie zdecydowaliśmy o zamieszkaniu razem i ślubie. Nie mieliśmy żadnych wątpliwości, że będziemy mieć idealne życie we dwoje. I tak było przez 3 lata, a potem wybuchła bomba w postaci niespodziewanej ciąży.

Ciąża nas zaskoczyła

Najlepsze, że żona nie domyśliła się niczego przez 3 miesiące. Nie miesiączkowała regularnie, więc wcale jej to nie niepokoiło, aż pojawiły się inne objawy i pobiegła do apteki po test ciążowy. Wynik nie pozostawiał złudzeń. Nasze życie we dwoje właśnie się skończyło.

– Jak to się stało? Ja naprawdę nie chcę być matką... – płakała. – Jestem beznadziejna. Nawet się nie zorientowałam, że jestem w ciąży.

– Oj tam, po prostu zorientowałaś się później – próbowałem ją uspokoić, choć byłem nieźle spanikowany.

– Jesteśmy gamoniami. Oboje.

Żona przytuliła się do mnie i zaczęliśmy układać plan działania.

Zakochałem się w córce

Czas do porodu minął błyskawicznie. Dopiero co dowiedziałem się, że będę ojcem, a już trzymałem w ramionach małe zawiniątko, z którego patrzył na mnie niemowlak. To właśnie wtedy poczułem, że przecież teraz ta mała dziewczynka ma tylko nas i musimy ją poprowadzić przez życie lepiej, niż prowadzono nas. Tak, żeby nigdy nie miała do nas żalu.

Dotykałem maleńkich stópek i rączek, wdychałem zapach córeczki i zakochałem się. Przez kolejne dni chodziłem niemal z głową w chmurach, aż koledzy w pracy się ze mnie śmiali. Byłem szczęśliwy. Bałem się tylko, czy Jowita poradzi sobie z macierzyństwem, bo jej nastroje były naprawdę skrajne. Wiedziałem, że musimy przejść przez to razem. Tylko wtedy to ma szansę się udać.

Kocham cię – powiedziałem, gdy karmiła Zuzię i pocałowałem ją w czubek głowy.

Nie mogłem oderwać od nich oczu. Dwie najważniejsze kobiety w moim życiu, za które jestem odpowiedzialny. Nie mogłem nawalić.

To była dla nas lekcja

Jowita robiła, co musiała przy małej, ale ja poczułem, że się zaskakująco dobrze w nowej roli. Jakby mi była pisana. Z entuzjazmem zajmowałem się Zuzią, kąpałem i przewijałem ją. Byłem przy łóżeczku na każde kwilenie, jeśli nie byłem w pracy.

Ale ona długo śpi – powiedziałem któregoś razu do Jowity, gdy mała spała już drugą godzinę.

Zaczynałem się niepokoić.

– To normalne, we wszystkich poradnikach piszą, że takie niemowlaki śpią dużo, jeśli nic im nie dolega – uspokajała mnie żona.

Takich sytuacji było więcej, bo o ile ja uczyłem się na własnych błędach, o tyle żona była już chodzącą encyklopedią na temat wychowania takiej małej istotki.

Mijały miesiące, a ja jako ojciec czułem się jak ryba w wodzie. Spacerowałem dumnie po osiedlu, opowiadając Zuzi po drodze wszystko, choć ona była jeszcze pewnie za mała, by cokolwiek zrozumieć i zapamiętać. Ale co tam! Przynajmniej oswajała się z moim głosem i wiedziała, że to jej tata. Mogłem nieustannie patrzeć na jej minki, gdy śpi, słuchać gaworzenia itd.

Byłem obecny

Już wtedy wiedziałem, że nie będę taki jak moi rodzice. Nie chciałem znikać na całe dnie w pracy. Chciałem przeżywać wszystkie etapy życia Zuzi razem z nią i Jowitą i być dla nich zawsze, gdy będą mnie potrzebowały.

Jowita z czasem lepiej odnalazła się w roli mamy i zaczęliśmy razem cieszyć się z tego, co dał nam los.

– Może tak miało być? – mówiła żona. – Może ktoś tam uznał, że rodzicielstwo to nasza działka?

Roześmiałem się.

– Ta wpadka trochę namieszała w naszym życiu, ale nie żałuję. A ty?

– Ja też nie.

Córka jest naszym oczkiem w głowie

Zuzia rosła, a ja coraz bardziej uświadamiałem sobie, jak jej pojawienie się na świecie zmieniło i zmienia nas. Teraz centrum naszego życia była córka. Wszystko kręciło się wokół niej. Wywróciła nasze życie do góry nogami.

Z wielką radością obserwowaliśmy, jak raczkuje, potem stawia pierwsze kroki, mówi pierwsze słowa, zaczyna coraz więcej jeść i po prostu rozwijać się. Gdy miała kilka lat, zacząłem ją uczyć jazdy na rowerze, gry w piłkę. Rozpoczęły się też wspólne wycieczki.

Ja zawoziłem Zuzię do przedszkola, a Jowita ją odbierała. Jeśli było ładnie, spędzaliśmy razem czas na placach zabaw lub w naszym niewielkim ogrodzie. Zawziąłem się i sam zrobiłem nawet huśtawkę dla naszej córeczki. Byłem z siebie dumny.

Spotkałem byłą dziewczynę

– Rafał? – usłyszałem któregoś dnia na placu zabaw.

– Magda?

– Aż tak się zmieniłam, że mnie nie poznajesz?

– Po prostu jestem zaskoczony.

– To twoje dziecko? – spytała, wskazując na Zuzię.

– Tak, to moja córka.

– No proszę, czyli jednak jakaś kobieta zdołała cię przekonać.

– Najwidoczniej – zaśmiałem się.

Magda była jedną z tych kobiet w moim życiu, które naciskały na dziecko, podczas gdy ja nie chciałem. Teraz widziałem w jej oczach pewien zawód.

Widzę, że jesteś szczęśliwy.

– I to bardzo – powiedziałem szczerze.

– Pozdrów tę szczęściarę, która dała ci dziecko. Do zobaczenia – obróciła się i poszła w stronę zjeżdżalni. Po chwili zauważyłem, jak idzie za rękę z kilkuletnim chłopczykiem, a kawałek dalej czeka na nią facet z wózkiem. Pewnie jej mąż.

Doceniam to, co mam

Popatrzyłem na córkę stawiającą babki z piasku i poczułem, jak wiele mogło mnie w życiu ominąć, gdyby nie ta wpadka. Czy bylibyśmy z Jowitą tak szczęśliwi, jak jesteśmy teraz? Zuzia może i jest przypadkowa, ale stanowi dopełnienie naszej miłości.

Pewnie we dwoje byliśmy dobrą rodziną, ale córka sprawiła, że jednak nasz wizja się nieco zmieniła, a my jesteśmy dumnymi rodzicami, choć nigdy nie chcieliśmy nimi być. 

Rafał, 34 lata

Czytaj także: „Zawsze wstydziłam się wiejskiego pochodzenia. Miasto zrobiło ze mnie pustą kukłę, dla której liczy się tylko pieniądz”
„Życie z teściową odbiera mi resztki godności. Jędza się panoszy, a ja z grymasem na twarzy piorę jej sparciałe gacie”
„Wyjazd na emigrację za kasą nie był wart tego, co przeżyłam. Miłości rodziny nie odkupię na wypłatę w euro”

 

Redakcja poleca

REKLAMA