„Nie chciałam dzieci i mąż dobrze o tym wiedział. Załamałam się, gdy zrobiłam test. Byłam pewna, że to jakiś słaby żart”

smutna kobieta test ciążowy fot. Adobe Stock, Ilona
„Wszyscy uznali, że tak tylko mówię i lada moment odezwie się we mnie instynkt macierzyński. No i instynkt się nie odezwał. Z roku na rok wszyscy naciskali na mnie coraz mocniej. Ada nawet zaczęła robić mi wyrzuty. – Jagoda, obudź się – mówiła. – Masz 33 lata. Nie będziesz już młodsza. To twój ostatni dzwonek! A co jak Rafał odejdzie do jakiejś innej, która da mu dzieci? Mocno mnie wtedy wkurzyła”.
/ 21.06.2023 11:15
smutna kobieta test ciążowy fot. Adobe Stock, Ilona

Zawsze powtarzałam, że nie będę mieć dzieci. Moje koleżanki chwaliły się swoimi maluchami, a ja wolałam pracować. Rafał, mój mąż, to rozumiał. Kiedy jednak dostał awans, tak się cieszyliśmy, że na moment zapomnieliśmy o ostrożności. I stało się – byłam w ciąży. Tej, której nigdy nie planowałam i której tak się bałam.

Ja ich nawet nie lubię

Odkąd tylko wzięliśmy z Rafałem ślub, czułam się obserwowana przez resztę rodziny. Najpierw co prawda moja siostra Ada i wszystkie kuzynki zazdrościły mi przystojnego męża z tak dobrą pracą, ale z czasem zaczęły się zastanawiać, czemu nic nie mówię o powiększaniu rodziny. Po roku słyszałam już: „a dzieci kiedy?”. Zarówno moi rodzice, jak i rodzice męża nieustannie zamęczali mnie pytaniami o to, kiedy zostaną dziadkami.

W końcu, przy jednej z rodzinnych uroczystości nie wytrzymałam.

Naprawdę wszyscy muszą mieć dzieci? – rzuciłam zirytowana. – Ja ich nawet nie lubię.

Rafał uspokajał mnie wtedy. Mówił, że wystarczę mu ja i nie muszę się przecież do niczego zmuszać. Mama i siostra obróciły z kolei wszystko w żart. Uznały, że tak tylko mówię i lada moment odezwie się we mnie instynkt macierzyński.

Super praca Rafała, moje rękodzieło i podróże

No i instynkt się nie odezwał. Z roku na rok wszyscy naciskali na mnie coraz mocniej. Ada nawet zaczęła robić mi wyrzuty.

– Jagoda, obudź się – mówiła. – Masz trzydzieści trzy lata. Nie będziesz już młodsza. To twój ostatni dzwonek! A co jak Rafał odejdzie do jakiejś innej, która da mu dzieci?

Mocno mnie wtedy wkurzyła. Coraz silniejsza presja ze strony całej rodziny sprawiła w końcu, że niemal nie wychodziłam z domu i obracałam się wyłącznie w gronie przyjaciół, którym nie przeszkadzało, jaka jestem i jak żyję.

Nie rozumiałam, czego tak naprawdę oczekują bliscy. W swojej ocenie, miałam świetne życie. Rafał miał super pracę, w której nieźle zarabiał. Ja od dawna zajmowałam się rękodziełem ze sznurka. Sprzedawałam to, co zrobiłam i też były z tego całkiem niezłe pieniądze. A przynajmniej wystarczające, byśmy co lato mogli wyskoczyć gdzieś dalej.

Uwielbiałam podróżować. Rafał o tym wiedział, więc stale wymyślał coraz to nowe wakacyjne kierunki. Kochałam go za to, jak mnie rozpieszczał. I w tym wszystkim wcale nie brakowało mi dziecka.

Awans, który wywrócił mi życie do góry nogami

Któregoś dnia Rafał zadzwonił do mnie i oznajmił, że dostał awans. Miał być teraz kierownikiem nowej filii agencji reklamowej, w której pracował. Co więcej, filia otwierała się w naszej dzielnicy. No, po prostu nie mogło być lepiej!

Z racji tego, że mój mąż nawet nie zakładał, że może mu się tak poszczęścić, oboje szaleliśmy z radości. Kiedy wrócił do domu, przyniósł wino. Ja zrobiłam jego ulubioną zapiekankę makaronową. Zrobiło się miło, potem całkiem romantycznie. No i zdecydowanie za dużo wypiliśmy. Nic dziwnego, że szybko też wylądowaliśmy w łóżku. Roześmiani, nie myśleliśmy o niczym. A już zwłaszcza żadne z nas nie pilnowało tego, żeby się zabezpieczyć.

Ratunku, jestem w ciąży!

Po pamiętnym wieczorze w ogóle nie myślałam o konsekwencjach. Cieszyłam się szczęściem męża. Tym, że będzie miał bliżej do pracy i nie tylko dostanie wyższą pensję, ale i więcej czasu spędzi w domu. Mniej obowiązków i większy zysk – po prostu cudo! Ja z kolei chętnie wykonywałam kolejne ozdoby na zamówienie. Ostatnio wprowadziłam też do oferty pufy, które rozchodziły się jak świeże bułeczki. Nie miałam więc na co narzekać.

Niepokój zaczął się wraz ze spóźniającym się okresem. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że wybraliśmy bardzo zły moment na beztroskie świętowanie. Coraz bardziej niespokojna, czekałam z utęsknieniem na miesiączkę. A ta nie nadchodziła.

Kiedy robiłam test ciążowy, miałam bardzo złe przeczucia. I te oczywiście się sprawdziły. Myślałam, że zaleję się łzami, ale nie. Tylko siedziałam na brzegu wanny i wpatrywałam się tępo przed siebie. Nie miałam pojęcia, jak to będzie. Co ze sobą zrobię. Nie wyobrażałam sobie siebie w roli matki. Co w ogóle powie Rafał. Przecież zupełnie nie planowaliśmy tego dziecka.

Przez pół dnia snułam się bez celu po domu. Porzuciłam projekty, nie sprawdzałam wiadomości na komórce. Rafał wrócił wcześniej i naskoczył na mnie, że nie odbieram telefonu.

– Myślałem, że coś ci się stało – przyznał.

– Stało się, stało – mruknęłam. – Jestem w ciąży.

Z początku nie dowierzał. Potem przyjął to do wiadomości. I ku mojemu zdumieniu, nie wydawał się zły. Miałam wrażenie, że nawet trochę się cieszy.

„Przecież ty i tak pracujesz z domu”

Wydawało mi się, że moje życie definitywnie się skończyło. Ja? W ciąży? To nie mieściło mi się w głowie. Dokuczały mi poranne mdłości, ciągle chciało mi się jeść i na dodatek musiałam zrezygnować z kawy. O winie zresztą też nie było mowy. Kiedy tak siedziałam w domu, licząc kolejne ograniczenia, czułam się, jakbym zapadła na jakąś ciężką chorobę.

Któregoś razu odwiedziła mnie Ada. Uradowana, że „wreszcie będziemy mieć słodkiego dzidziusia”, opowiadała, jak super będzie, gdy wybierzemy się na wspólny spacer razem z jej dziećmi. Ona miała już dwójkę: trzy i pięciolatka.

A ty się nie cieszysz? ‒ zdziwiła się.

– A z czego mam się cieszyć? – zapytałam wtedy. – Że jest mi niedobrze i nie mam na nic ochoty? Że nie mogę się na niczym skupić, bo mam nie pić porządnej kawy?

– A na czym ty się chcesz skupiać? – drążyła.

– No nie wiem, na pracy, na przykład? – rzuciłam.

– No coś ty, Jagoda. Przecież ty i tak pracujesz z domu. Zresztą, na jakiś czas mogłabyś rzucić to swoje dzierganie. Rafał was przecież utrzyma.

Potem czekałam już tylko, aż sobie pójdzie. Nie chciało mi się z nią kłócić. Nic mi się nie chciało. Moje życie zamieniało się w katastrofę – tak, jak przewidziałam. Jedyne pocieszenie miałam w Rafale, bo teraz rzeczywiście bywał częściej w domu i spędzał ze mną każdą wolną chwilę.

Rafał nigdy nie był tak blisko

Kiedy Rafał wrócił z pracy po mojej rozmowie z Adą, od razu wyczuł, że coś jest nie tak. Prędko wyciągnął ze mnie wszystko i mocno się zirytował, gdy usłyszał, jak zachowała się moja siostra. Nim zdążyłam zareagować, wziął telefon i do niej zadzwonił.

– Ada? – zaczął. – Odczep się od Jagody, okej? Wpadasz do nas jak do siebie, bez żadnej zapowiedzi i mieszasz się w nasze sprawy. Jagoda będzie robić to, co chce i jak chce, a tobie nic do tego. I nie życzę sobie, żebyś dawała jej do zrozumienia, że jej praca nie jest ważna. To dla niej trudny czas. Uszanuj to.

Bardzo mi wtedy zaimponował. Właściwie to już od jakiegoś czasu mnie zaskakiwał. Nigdy nie był tak blisko. Owszem, interesował się mną, dużo rozmawialiśmy, ale teraz kładł nacisk na to, żebyśmy wszystko robili razem. Żebym nigdy nie była sama. Wziął wolne w pracy, żebyśmy mogli wybrać wszystkie rzeczy do pokoju dziecka. Regularnie chodził ze mną do szkoły rodzenia. Zabierał mnie na spacery i spełniał każdą zachciankę. Nawet czasem angażował się w niektóre cięższe projekty. Nic tak bardzo nas nie zbliżyło, jak ta ciąża. Zaczęłam nawet trochę inaczej myśleć o dziecku.

Fakt, przyczyniła się też do tego szczera rozmowa z Rafałem. Mój mąż przyznał mi się, że zawsze chciał mieć dziecko, ale wolał na mnie nie naciskać. Rozumiał, że nie każda kobieta musi mieć instynkt macierzyński. Poza tym, kochał mnie tak bardzo, że wystarczała mu sama moja obecność. Akceptował mnie taką, jaka byłam i nie chciał, żebym się dla niego zmieniała.

Wtedy pomyślałam sobie, że to nie będzie jakieś dziecko, tylko dziecko Rafała. Najlepszego faceta na całej ziemi.

Agatka to sens mojej codzienności

Teraz nie wyobrażam sobie życia bez Agatki. Mała wniosła radość do naszego życia i sprawiła, że każdy dzień zaczynam z uśmiechem. Uwielbiam też obserwować, jak Rafał się nią opiekuje. Z jaką miłością na nią patrzy. I choć Ada wciąż jest obrażona na mojego męża za ten telefon, znów zbliżyliśmy się trochę do mojej rodziny. A moi rodzice wreszcie mogą się cieszyć z kolejnej wnuczki.

Czytaj także:
„Ja chciałam awansów i kariery, a on spokojnego życia na wsi. Musieliśmy się rozstać, choć nie było to łatwe”
„Wychowałam się w imprezowni. Rodzice kupili na wsi dom, do którego nieustannie zjeżdżali znajomi na imprezy i darmowe spanie”
„By robić światową karierę, uciekłam z zapyziałej polskiej wioski. Z deszczu pod rynnę - trafiłam na francuską wieś”

Redakcja poleca

REKLAMA