„Nie chciałam być teściową-heterą, ale przy synowej wszystko mi opada. Ta pusta dziewczyna doprowadza mnie do szału”

Konflikt teściowej i synowej fot. iStock by Getty Images, JackF
„Nie spodobała mi się od pierwszego wejrzenia. Niesamowicie się przykleiła do Marka, aż do przesady. Prawie zasiadła mu na kolanach. Gadała przez cały czas i przekrzykiwała innych, sama chichotała ze swoich żartów – jednym słowem: okropieństwo”.
/ 27.08.2024 11:15
Konflikt teściowej i synowej fot. iStock by Getty Images, JackF

Zastanawiam się czasem, czy to moja wina, że nie jestem taka nowoczesna, czy to jednak moja synowa jest niemożliwa do współpracy i życia. Nie widziałam jeszcze tak leniwej i bezpośredniej dziewuchy, która jest wręcz bezczelna w swoim zachowaniu. Jakimś cudem Marek ją uwielbia.

W życiu przyjmowałam już różne role: żony, mamy, teściowej i babci. Z tego wszystkiego jednak najtrudniejsza jest funkcja teściowej. Mam trzydzieści lat doświadczenia jako żona. Wciąż uważam, że mój mąż to wspaniały człowiek. Idealnie się dobraliśmy. Ja jestem Adrianna, a mój mąż to Adrian. Nie kłócimy się prawie wcale, od początku jesteśmy prawie we wszystkim zgodni, znajdujemy odpowiednie kompromisy, ale to jednak Adrian częściej z nich korzysta.

Moje pierwsze dziecko urodziłam, mając 28 lat. To była córeczka, Marianna. Dziś już ma kochającego męża i dwójkę pociech, ale niestety przeniosła się w rodzinne strony swojego ślubnego i dzieli nas spora odległość. Rzadko się widujemy, bo droga jest daleka, a podróż kosztowna i męcząca.

Nie mam pojęcia, co mu się w niej podoba

Bardzo liczyłam na to, że sporo moich nadziei rodzinnych spełni syn, Marek. Urodził się dwa lata po Mariannie. Ożenił się jakieś dwa lata temu z kobietą o imieniu Ewa. I tak to się zaczęło… Jeszcze nigdy nie widziałam tak źle dobranej pary. Nie wiem, co mój syn w niej widzi. Chyba tylko urodę.

Naprawdę nie miałam zamiaru być jedną tych słynnych teściowych-heter, które z zasady nie lubią swoich synowych i nieustannie je krytykują. Starałam się nic nie mówić, nie wtrącać, nie marudzić. Teraz wiem, że to był wielki błąd. Trzeba było się wtrącać aż do skutku.

Żona syna, Ewa, jest wyjątkowym okazem. Charakteryzuje się wielką pewnością siebie, którą opiera na wyższości swoich przekonań i racji. Uważa się za lepszą od wszystkich dookoła. Myślę, że sporo z tego opiera na swojej urodzie, bo nie wiem, na czym innym. Nie zrobiła studiów, gdyż po maturze zajęła się czym innym. Spędzała czas wśród chłopaków, szukając miłości, choć wygląda na to, że bardziej miłostek. Wypatrywała właściwego mężczyzny w swoim życiu. Tak mi to streszczał Marek, kiedy pytałam o jej dokonania po szkole.

Miała chyba inne życie, niż my

Nie musiała się martwić o szukanie pracy i zarabianie na siebie, bo była jedynaczką i oczkiem w głowie rodziców. Jej rodzinę było stać na to, by pozwolić jej próbować różnych szkół i kursów, ale niczego nie ukończyła. Nie znalazła też żądnych tematów, które by ją pasjonowały bez reszty.

Zakochałem się w Ewie i bez niej nie wyobrażam sobie życia, mamo – oświadczył mi Marek.

W takim razie powiedziałam, by zaprosił swoją wybrankę, żebym mogła ją poznać. To dopiero był koszmar!

– Kochanie, nie denerwuj się, odpocznij trochę – uspokajał mnie mąż, gdy młodzi opuścili nasze progi.

Wybranka Marka, Ewa, gdy tylko weszła, zaczęła się zachowywać, jak gdybyśmy się znali od lat. Od razu rzuciła mi się w oczy jej bezpośredniość. Myślałam, że padnę, gdy usłyszałam, że proponuje mi i Adrianowi, byśmy przeszli z nią na ty. Ponoć tak traktują się w jej rodzinnym domu z rodzicami i dalszymi krewnymi.

W dodatku strasznie się kleiła do Marka. Nie mogłam na to patrzeć. Prawie zasiadła mu na kolanach przy nas. Gadała przez cały czas i przekrzykiwała innych, sama chichotała ze swoich żartów – jednym słowem: okropieństwo. Niesamowicie pusta to była dziewczyna. Na domiar złego skrytykowała moją kuchnię.

– Ta karkówka jest wspaniała, ale panowie to chyba nie powinni tak jadać na co dzień, bo to źle wpływa na ich werwę – zaśmiała się. – Ja będę dbać o mojego Marunia.

Zaniemówiłam po prostu.

Nie ma zamiaru nic robić w domu

Kolejną odsłoną tego dramatu było to, że po obiedzie poszli na górę odpocząć i jestem niemal pewna, że doszło tam do jakichś erotycznych scen. W naszym domu, niemal przy nas, gdy ja robiłam kawę i kroiłam ciasto. Nawet nie bardzo się z tym kryli po powrocie. Ewa z uśmiechem poprawiała koszulkę, a potem wytarła Markowi szminkę z policzka. Coś okropnego!

– Nie bądź uprzedzona, kochanie, może to tylko złe pierwsze wrażenie – łagodził mnie Adrian. – Wiesz, młodzi są, zakochani. W głowie im tylko amory, ale kiedy, jak nie teraz?

Objął mnie ramieniem, ale wcale mnie to nie podniosło na duchu.

Mamo, tato, będę ojcem! – oświadczył nam syn kilka miesięcy później. – Ożenię się z Ewą!

Nikt wtedy jeszcze nie wiedział, że będą chcieli z nami zamieszkać. A to dopiero będzie źródłem tysiąca problemów. Sama nie wiem do dzisiaj, jaką pełnię przy nich rolę – babci czy mamy ich dziecka. Ewa ma zwyczaj podrzucać swojego malucha komu popadnie, niczym kukułka. A mnie najczęściej.

Oczywiście, jak to babcia, przepadam za małym Damiankiem i nie odmawiam prawie nigdy, ale nie uznaję tego za dobre rozwiązanie. Ewa dosłownie nic nie robi całymi dniami. Nie pokusi się nawet o wyrzucenie zużytych pampersów, gdy zbierze się ich cały kosz. Mareczek nie daje powiedzieć złego słowa na swoją żonę. Nie odzywałam się jeszcze wtedy, gdy Ewa była w ciąży.

Ale potem nie mogłam nie wypowiedzieć swojego zdania w różnych sytuacjach. Wtedy Ewa chodziła po domu jak obrażona księżniczka. Chciałam zasięgnąć opinii Marianny, ale na odległość trudno dokładnie się skonsultować. Ona i Ewa znały się tylko z wesela, świąt i chrzcin maluszka.

Od czasu do czasu się zastanawiam, czy nie czepiam się niepotrzebnie i nie przesadzam. Syn nie kwapi się do podnoszenia trudnych tematów, próbując łagodzić moje nerwy. Daje mi nawet jakieś pieniądze, bo musiałam się o nie upomnieć. W końcu my dwoje jesteśmy emerytami, nie przelewa się nam, a mamy płacić sami za utrzymanie całego domu i wszystkich lokatorów? Widzę przecież, że synowa ciągle kupuje jakieś nowe łaszki i lata do kosmetyczki.

Może i jestem tradycjonalistką, ale chyba nie tak miały wyglądać nasze stare lata. Niesamowicie trudno jest mi być dobrą teściową dla takiej synowej.

Adrianna, 62 lata

Czytaj także:
„Łudziłam się, że dzieci docenią moje poświęcenie i pomogą mi na stare lata. A one wolały się mnie pozbyć”
„Rodzice narzeczonego chcą, bym zamieszkała na wsi. Baba powinna gotować i szorować podłogi, a nie siedzieć za biurkiem”
„Teściowa za życia wybiera buty do trumny i organizuje własną stypę. Czasem wolałabym, żeby umarła. Miałabym spokój”

Redakcja poleca

REKLAMA