„Nie byłam w pełni sobą, czułam, jakbym żyła cudzym życiem. Do momentu, gdy na mej drodze stanął ten mężczyzna”

zamyślona kobieta fot. Getty Images, Xavier Lorenzo
„Kamila miała rację. Pewnego dnia, idąc krakowskimi Plantami, zobaczyłam mężczyznę. Niepotrzebny był mi opis, fotografia ani inne tego typu rzeczy. Po prostu wiedziałam, i tyle. Podeszłam więc i poprosiłam o chwilę rozmowy, a on uprzejmie się zgodził”.
/ 04.10.2023 13:15
zamyślona kobieta fot. Getty Images, Xavier Lorenzo

Choroba spadła na mnie nagle, bez ostrzeżenia. Gdyby nie szybka interwencja lekarzy, już nie byłoby mnie na tym świecie. Wszystko zawdzięczam obcej kobiecie, dzięki której mogę zacząć żyć na nowo.

To stało się nagle

Przez okno wpadały promienie słońca, panowała biała cisza. Wszystko wokół mnie było w takiej barwie, jakby nią nasiąknięte, niemal do bolesnej granicy, za którą trzeba zamknąć oczy. Jednak z minuty na minutę biel powoli wpadała w szarość, ta zaś stopniowo nabierała barw.

W otaczającej mnie przestrzeni słyszałam cichy krótki pisk. Początkowo był on ledwo słyszalny, aż wreszcie stał się bardzo wyraźny. Co to mogło być? Zobaczyłam nad sobą uśmiechniętą twarz mężczyzny. Chyba już gdzieś go widziałam.

– Kłopoty już są za nami. Wszystko jest w porządku.

Jakie kłopoty? Niby co było już za mną? Na dłuższą chwilę przymknęłam powieki. A wtedy, jakby po ich wewnętrznej stronie, zobaczyłam, jak upadam na chodniku. To wydarzyło się wczoraj. Tak strasznie piekło mnie wówczas w piersiach, a prawa dłoń stała się niemal bezwładna. Potem usłyszałam jeszcze czyjś krzyk, że trzeba natychmiast wezwać pogotowie.

Gdy ponownie otworzyłam oczy, zobaczyłam wystraszoną twarz swojego męża. Dowiedziałam się, że moje serce jest już do niczego, ale miałam szczęście – jest dawca. Nie wiem, czy w tamtej chwili chciałam żyć, czy już mi na tym nie zależało. Wiem tylko, że bardzo się bałam, że to koniec.

Otworzyłam oczy i znowu spojrzałam w przystojną, męską twarz, pochyloną nade mną. Już wiedziałam, że ten ktoś jest lekarzem, i to on ratował mi życie.

Proszę teraz odpoczywać i już o nic się nie martwić – nakazał spokojnie.

Jego słowa podziałały na mnie kojąco. Zamknęłam oczy i zapadłam w sen. Przyśniła mi się willa za miastem, w której mieszkali moi dziadkowie. Wyszłam na taras. Świeciło poranne słońce. Było ciepło, choć na policzkach czułam jeszcze rześkie powietrze. Na stoliku, który był przykryty jasnym obrusem, stały dwie filiżanki z dymiącą kawą, a na talerzu leżało pokrojone ciasto. Przy stole siedziała jakaś piękna kobieta z jasnymi długimi włosami. Choć pierwszy raz widziałam ją na oczy, to czułam, że jest mi bliska. Dlaczego?

Uściskałam ją, jakbym witała starą i od lat niewidzianą serdeczną przyjaciółkę. Wokół nas wiosenna przyroda budziła się do życia. Słońce wspinało się coraz wyżej po bezchmurnym niebie. Popijałyśmy kawę, a ja byłam szczęśliwa, że wreszcie spotkałam się z Kamilą. Potem się obudziłam i znowu było wokół mnie mnóstwo bieli, która tym razem jednak o wiele szybciej nabrała kolorów. Dni zaczęły biec coraz szybciej.

Cudem uniknęłam śmierci

Przeszłam przeszczep serca. Operacja się udała, a ja z dnia na dzień nabierałam coraz więcej sił. Miałam przy sobie kochającego męża, a dwa tygodnie później wreszcie mogłam uściskać dwójkę moich dzieci.
Wreszcie nadszedł dzień opuszczenia szpitala. Poszłam do pokoju lekarskiego, by pożegnać się z ordynatorem i podziękować za opiekę. Zostałam wyściskana przez lekarzy i pielęgniarki, wszyscy życzyli mi zdrowia. Nakazano mi tylko dbać o siebie bardziej, niż to czyniłam przed zawałem:

– Bo może się okazać – zażartował jeden z chirurgów – że tym razem nie będzie pani miała tyle szczęścia, co poprzednio.

Wtedy spytałam, kto był moim dawcą.

– Mogę powiedzieć jedynie – stwierdził powoli ordynator – że była to kobieta. Innych informacji, zgodnie z obowiązującymi nas zasadami, nie możemy udzielać. Tak jest lepiej zarówno dla pani, jak i dla rodziny dawcy.

– Może rzeczywiście tak będzie najlepiej – przytaknęłam w zamyśleniu. – A raczej lepiej dla tamtego samotnego mężczyzny… Bo oni nie mieli dzieci. Prawda?

Lekarze mi nie odpowiedzieli, ale po spojrzeniu jednego z nich zorientowałam się, że trafiłam w dziesiątkę. Był zdziwiony moją wiedzą, podobnie jak ja sama.

Mijały dni, tygodnie, a potem miesiące. Nikomu nie mówiłam, że żyję jakby podwójnym życiem. W dzień byłam rekonwalescentką, która powoli szukała dla siebie miejsca w świecie. Natomiast w nocy co jakiś czas przenosiłam się na taras moich dziadków i przy stole w ogrodzie spotykałam się z Kamilą. Popijałyśmy mokkę z filiżanek, czasem śmiałyśmy się z naszych wspomnień. Za każdym razem Kamila opowiadała mi jakiś fragment swojego życia.

Najdziwniejsze było to, że gdy mówiła o studiach, prywatkach, wyjazdach, kolejnej miłości, o większych i mniejszych dramatach, odnosiłam wrażenie, jakbym oglądała film z własnego życia, w którym czuję jak ona, myślę jak ona.

Sny pozwalały mi ją poznawać

Urodziła się w bogatej rodzinie. Była jedynaczką, którą dziadkowie rozpieścili do granic przyzwoitości. Wystarczyło, żeby tylko czegoś zapragnęła, a natychmiast owo coś trafiało do jej rąk.

– Prawdę mówiąc, przez życie przeszłam tanecznym krokiem – Kamila charakterystycznym ruchem zarzuciła jasne włosy na prawe ramię. – Aż spotkałam Andrzeja. Kochałam go jak wariatka. Ale choć był moim mężem, to… tak naprawdę nie byliśmy razem. Jakby zły demon odciągał mnie od niego. Kiedy byliśmy od siebie oddaleni, szalałam z tęsknoty. Ale gdy byliśmy ze sobą, uciekałam, jakbym była uzależniona od coraz to boleśniejszego przeżywania tęsknoty. Tak bardzo chciałabym, żeby się dowiedział, że go kochałam.

– Dlaczego?

– Bo wiem, że teraz cierpi. Nasze ostatnie rozstanie było dość burzliwe. Posądził mnie o romans z innym mężczyzną, ale ja nigdy go nie zdradziłam. Kiedy Andrzej mnie oskarżał, czułam w sobie coraz większą złość, że mój ukochany może mnie o coś takiego podejrzewać. W końcu nie wytrzymałam i powiedziałam, że ma rację: „Tak, zdradziłam cię”.

W naszej sennej rozmowie nastała przerwa, jednak po chwili Kamila ją kontynuowała.

– Potem wybiegłam z domu. Zatrzymałam się u przyjaciółki. Kiedy kilka dni później wróciłam, Andrzej już się wyprowadził. Zostawił wszystko, zabrał tylko swoje rzeczy. Wiedziałam, że odszedł na zawsze. Tego wieczoru miałam wylew i świat się dla mnie skończył… Nawet nie wiesz, jak bardzo bym chciała, żeby Andrzej wiedział, jaką byłam głupią dziewczyną… Tak, byłam głupia, ale nigdy nie zdradziłam naszej miłości.

Gdy się budziłam, dokładnie pamiętałam swoje sny. Pamiętałam nawet wiatr, który dotykał mojej twarzy, kiedy Kamila snuła swoją opowieść. Wiedziałam, że moja przyjaciółka ze snu chce, bym spełniła jej pragnienie. Ale jak miałam to zrobić?

Rozpoznałam go, nie wiedząc, jak wygląda

Spytałam ją o to, a ona powiedziała, że przyjdzie taki moment, kiedy będę mogła powiedzieć Andrzejowi wszystko, co o niej wiem. W jaki sposób? Tego się nie dowiedziałam. Bo to był, niestety, ostatni mój sen z Kamilą… Przyznaję, brakowało mi tych sennych spotkań na tarasie domu babci. A może tylko tęskniło moje serce, które niegdyś biło w piersiach Kamili?
Tak, byłam pewna, że dostałam jej serce.

Kamila miała rację. Pewnego dnia, idąc krakowskimi Plantami, zobaczyłam mężczyznę. Niepotrzebny był mi opis, fotografia ani inne tego typu rzeczy. Po prostu wiedziałam, i tyle. Podeszłam więc i poprosiłam o chwilę rozmowy, a on uprzejmie się zgodził. Usiedliśmy na pobliskiej ławce.
Po chwili milczenia zapytałam:

– Nie wiem, czy ma pan to samo wrażenie, że znamy się od dawna?

Mężczyzna pokiwał głową.

– Dostrzegłem panią już z oddali i byłem pewien, że kiedyś się spotkaliśmy. Nie wiem, co to wszystko znaczy, ale przyznam, że czekałem, aż do siebie podejdziemy. Gdyby nie pani, to ja bym poprosił o chwilę uwagi.

– Muszę panu coś opowiedzieć, i to od samego początku, żeby pan wszystko dokładnie zrozumiał.

Zaczęłam od momentu, gdy otworzyłam oczy po operacji…

– To Kamila prosiła, żebym opowiedziała panu wszystko – zakończyłam opowieść.

Zmarszczył brwi, więc położyłam mu dłoń na rękawie płaszcza.

– Proszę się nie obawiać. Jestem tylko listonoszem z sercem pańskiej żony. Mam przekazać panu w kopercie moich słów jej zapewnienie, że zawsze pana kochała i nigdy nie zdradziła.

Kiedy wypowiedziałam tamte słowa, nić, która łączyła mnie z Kamilą, została przecięta. Kilka minut później wstałam z ławki. Andrzej nie próbował mnie zatrzymać. Kiedy podaliśmy sobie dłonie na pożegnanie, jego oczy się zaszkliły. Usłyszałam ciche słowa:

– Dziękuję, teraz będzie mi lżej.

Czytaj także:
„Balansowałam na krawędzi i czułam, że tracę kontrolę nad życiem. Nie sądziłam, że spotka mnie szczęście”
„Z sanatorium przywiozłem lepszą kondycję i miłość. Znów czuję się jak młodziak, a myślałem, że będę już sam jak palec”
„Dla męża ważniejsza była kasa i kochanka niż ja. Kiedy mnie zostawił, zaczęłam myśleć o sobie i znów czuję, że żyję”
 

Redakcja poleca

REKLAMA