Jacka poznałam na imprezie imieninowej u znajomych. Byłam sama, on przyszedł z żoną. Zaczęliśmy rozmawiać i przegadaliśmy cały wieczór. Okazało się, że oboje pracujemy w reklamie, więc tematów nam nie brakowało.
Jego żonie chyba nie bardzo się spodobała nasza nagła zażyłość. Niby świetnie się bawiła, uśmiechała się, rozmawiała z innymi gośćmi, ale zauważyłam, że od czasu do czasu zerkała na mnie podejrzliwie.
– Uważaj, Elka ma cię na oku. Wypytywała, coś ty za jedna. Wszyscy wiedzą, że jest strasznie o Jacka zazdrosna – w pewnym momencie szepnęła mi na ucho pani domu.
– Na co mam uważać? – zdziwiłam się.
Przecież nie robiliśmy nic złego. Rozmawialiśmy i tyle. Pod koniec imprezy, jak to zwykle bywa, kurtuazyjnie wymieniliśmy się telefonami i myślałam, że na tym nasza znajomość się skończy.
Cieszyłam się z każdego naszego spotkania
Po tygodniu czy dwóch Jacek zadzwonił i poprosił, żebyśmy pogadali.
– Wiesz, mam w pracy pewien problem, chciałabym się ciebie poradzić – powiedział po prostu.
Zgodziłam się bez wahania. Facet był sympatyczny, mądry, dlaczego więc nie miałabym mu pomóc? Umówiliśmy się w kawiarni i znowu gadaliśmy ze trzy godziny. Nie tylko na tematy zawodowe. Okazało się, że mamy wspólne pasje
i zainteresowania.
– O rany! W twoim towarzystwie czas płynie błyskawicznie – powiedział w pewnej chwili, spoglądając na zegarek. – Przepraszam cię, muszę pędzić, bo Elka da mi popalić. Czy jeśli będę miał jeszcze jakiś zawodowy problem, mogę do ciebie zadzwonić? Nie obrazisz się? – zapytał na pożegnanie.
– Oczywiście, w każdej chwili – odparłam.
Nie ukrywam, że chciałam, aby taki problem pojawił się możliwie szybko. Przysięgam – w ogóle nie myślałam o romansie. Mój zmarły niedawno mąż był największą miłością mojego życia. Do głowy mi nawet nie przyszło, by wiązać się z innym mężczyzną.
Chodziło o coś innego. Jacek był świetnym kompanem. Pomyślałam, że fajnie byłoby mieć takiego kumpla.
Zadzwonił. Raz, potem drugi, trzeci. Najpierw udawał, że chodzi o sprawy zawodowe, później po prostu proponował kawę. Zaczęliśmy się spotykać regularnie. Z początku na neutralnym gruncie, w kawiarni, potem u mnie. Robiłam coś do jedzenia i miło spędzaliśmy wieczór.
Nie poszłam z nim do łóżka. Nawet o tym nie pomyślałam. On też nie zrobił ani jednego fałszywego gestu. Świetnie czuliśmy się w swoim towarzystwie, jednak oboje wiedzieliśmy, że jest granica, której nie przekroczymy.
Szybko zorientowałam się, że Jacek nie mówi żonie o naszych spotkaniach. Nieraz słyszałam ich telefoniczne rozmowy. Zawsze twierdził, że siedzi w firmie i pracuje nad jakimś pilnym projektem lub jedzie na ważne spotkanie z klientem. Nie podobała mi się ta cała konspiracja. Nie chciałam, żeby Elka pomyślała, że rozbijam jej małżeństwo.
– Dlaczego właściwie kłamiesz? Przecież nic się między nami nie dzieje – zapytałam Jacka, gdy po raz pierwszy usłyszałam te jego pokrętne tłumaczenia.
– Kocham Elkę i nie chcę jej zranić – odparł spokojnie.
– Czym byś ją zranił? Przecież my niczego złego nie robimy. Po prostu się kumplujemy. Co w tym złego?
– O rany, ona ma bujną wyobraźnię, mogłaby sobie dorabiać różne teorie, pomyśleć nie wiadomo co! – stwierdził.
– Zwariowałeś? Przecież wszyscy, którzy mnie znają, doskonale wiedzą, że w moim życiu liczył się tylko Andrzej. Poza tym wolno ci chyba mieć koleżanki – nie mogłam ukryć zdziwienia.
Prosiłam, żeby wreszcie powiedział jej prawdę
– Przypominam ci, że Elka cię prawie nie zna – odparł. – A co do koleżanek, teoretycznie mogę je mieć, ale praktycznie chyba nie. Moja żona nie wierzy w przyjaźń damsko-męską. Jest przekonana, że każda taka znajomość prędzej czy później kończy się w łóżku.
– No to za mądra to ona nie jest – uznałam, bo sama mogłabym przytoczyć kilka takich przykładów.
– Może i nie jest, ale postaw się na jej miejscu. Wyobraź sobie, że twój mąż wychodzi regularnie na kolacje do samotnej kobiety. I że zawsze są tylko we dwoje. Nie podejrzewałabyś, że na jedzeniu się nie kończy?
Chciałam od razu zaprzeczyć, lecz przypomniało mi się, jak to kiedyś Andrzej wyjechał na dwa dni do Katowic na spotkanie
z koleżankami z uczelni. Kiedyś polonistyka nie cieszyła się popularnością wśród mężczyzn i tak się złożyło, że był jedynym facetem na roku. Po jego powrocie przez dwa miesiące zastanawiałam się, czy w hotelu spędził noc sam, czy może zaprosił do pokoju atrakcyjną przyjaciółkę z dawnych lat.
A to było tylko jedno spotkanie, jeden niewinny wyjazd. Tymczasem Jacek bywał u mnie dość często…
– No dobra, na pewno przeszłoby mi przez myśl, że może mnie zdradzać – przyznałam niechętnie.
– A widzisz? Czasami naprawdę lepiej jest skłamać, niż powiedzieć prawdę. Znam Elkę i wiem, że nawet gdybym przysięgał na własne życie, że jesteśmy tylko przyjaciółmi, i tak by mi nie uwierzyła – westchnął ze smutkiem.
– Ale przecież to się może wydać, Elka nie jest idiotką! W dodatku bywa podejrzliwa – próbowałam go ostrzec.
Sama byłam kiedyś żoną i krętactwo męża potrafiłam wyczuć na kilometr. Jacek jednak zbagatelizował sprawę.
– Coś ty, przecież nawet zanim się poznaliśmy, często zostawałem w pracy po godzinach, jeździłem na wieczorne spotkania. Ona nawet nie zauważy, że coś się zmieniło – zapewnił mnie.
Mimo to ja gdzieś tam podświadomie czułam, że zrobi się z tego straszna afera. Wkrótce oboje przekonaliśmy się, jak bardzo miałam rację.
Tamtego wieczoru na początku lata jak zwykle siedzieliśmy u mnie przy kolacji. Właśnie podawałam curry z kurczaka, gdy zadzwonił dzwonek u drzwi. Jacek spojrzał na mnie zaniepokojony.
– Spodziewasz się kogoś? – zapytał
– Niee… – odparłam, ale nagłe mnie olśniło – To pewnie kurier! Zamówiłam buty przez internet i prosiłam, żeby przesyłkę dostarczyli wieczorem.
Otworzyłam drzwi. W progu stała… Elka.
– No witam panią, czy może przypadkiem zastałam u pani mojego męża? – zapytała, cedząc słowa.
Zamarłam. Nie potrafiłam wydusić z siebie nic sensownego.
– Pozwoli pani, że sama sprawdzę – odepchnęła mnie z impetem i wparowała prosto do salonu.
Poszłam za nią bez słowa. Zauważyłam, że Jacek zerwał się z krzesła
– A więc to tak, kochanie, wygląda to twoje spotkanie z klientem?! – zaczęła krzyczeć. – I co, podpisałeś umowę?!
I nadeszło tornado. Rany boskie, istne piekło!
Pewnie domyślacie się, co było potem. Rozpętała się burza, Nie, nie burza… Tornado! Elka dostała szału. Wrzeszczała, tłukła Jacka na oślep torebką, wyzywając go od sk......... i kanalii. Na mnie też się zamachnęła, ale się uchyliłam. Wyładowała więc złość moich na trzech ukochanych wazonach po prababci.
Poleciały na terakotę i rozbiły się w drobny mak. Brzęk tłuczonego szkła jakby ją trochę otrzeźwił.
– Zabieraj się do domu! – krzyknęła do Jacka i popchnęła go w stronę drzwi.
A potem odwróciła się do mnie.
– Trzymaj się, suko, z dala od mojego męża, bo jak nie, to pożałujesz – syknęła.
Nie odezwałam się ani słowem. Wiedziałam, że to nie ma sensu.
Z Jackiem spotkałam się dopiero po miesiącu. Wpadł do mnie do pracy. Przybity stwierdził, że żona kazała mu zerwać ze mną wszelkie kontakty.
– A powiedziałeś jej prawdę?
– Pewnie, ale nie uwierzyła – odparł. – Teraz jest wściekła, więc muszę się jej słuchać. Ale za kilka tygodni, jak wszystko przycichnie, na pewno się odezwę – zapewniał mnie żarliwie.
Gdy sobie poszedł, wykasowałam jego numer z pamięci komórki. Czułam, że już nigdy nie będzie mi potrzebny.
Czytaj także:
„Przez dwa lata oszukiwał mnie i zdradzał. A ja niczego nawet nie zauważyłam, bo tak bałam się bycia skrzywdzoną”
„Po 7 latach moje małżeństwo istniało tylko na papierze. I wtedy Cyganka przepowiedziała mi, że spotkam miłość życia”
„Zaszłam w ciążę jako 16-latka. Mój syn jest o tydzień starszy od… mojej siostry”