Nigdy nie szukałam przygód ani spontanicznych znajomości. A jednak pewnego dnia, po długim dniu w pracy, los postanowił ze mnie zadrwić. Zderzyłam się na parkingu z samochodem Krzyśka. Już od pierwszej chwili wiedziałam, że ten człowiek nie będzie kimś, kogo polubię. Jego aroganckie podejście i brak skruchy doprowadziły mnie do szału. Wymieniliśmy dane, a ja byłam pewna, że chcę zapomnieć o tym zdarzeniu tak szybko, jak to możliwe.
Pierwsze spotkanie nie było romantyczne
Tamten dzień zapowiadał się jak każdy inny. Wracałam z pracy zmęczona i ledwo mogłam się skupić. Gdy wjeżdżałam na parking przed swoim blokiem, nagle usłyszałam głośny trzask. W jednej chwili zrozumiałam, że doszło do stłuczki. Zanim zdążyłam się zorientować, co się stało, z drugiego samochodu wysiadł mężczyzna. Wyglądał na wkurzonego, a jego arogancka mina natychmiast podniosła mi ciśnienie. Nie miałam siły na kłótnie, ale czułam, że muszę postawić sprawę jasno.
– Serio? Nawet nie zamierzasz przeprosić? To ty wjechałeś w mój samochód! – wybuchłam, patrząc na niego z niedowierzaniem.
Mężczyzna uniósł brew, jakby moje słowa zupełnie go nie obchodziły. Zamiast przeprosić, spojrzał na mnie z chłodnym spokojem.
– Nie sądzę, żeby to było wyłącznie moją winą – odpowiedział z wyraźnym lekceważeniem. – Ale jeśli cię to uspokoi, masz rację. Przepraszam.
To brzmiało bardziej jak kpina niż jak prawdziwe przeprosiny, co tylko spotęgowało moją frustrację.
– Tego nawet nie można nazwać przeprosinami! – rzuciłam ostro. – Po prostu daj mi swoje dane i zakończmy to, zanim zrobi się gorzej.
Facet wzruszył ramionami, jakby cała sytuacja nie miała dla niego znaczenia, i bez słowa podał mi swoje dokumenty. Wymieniliśmy dane i podpisaliśmy oświadczenia. Byłam pewna, że to ostatni raz, kiedy go widzę, i szczerze liczyłam, że więcej nie będę musiała się z nim spotkać. Wsiadłam do samochodu zła, że ten arogancki facet popsuł mi dzień, a może nawet kilka najbliższych. Mimo to, jeszcze przez dłuższą chwilę po tamtej kolizji, nie mogłam przestać o nim myśleć.
Wpadaliśmy na siebie przypadkiem
Minęło kilka dni od stłuczki, a ja już prawie zapomniałam o całej sytuacji. Byłam przekonana, że nie zobaczę Krzyśka nigdy więcej. Jednak los miał inne plany. Spotkałam go ponownie w zupełnie nieoczekiwanych okolicznościach – w supermarkecie, gdzie próbowałam wybrać coś na szybki obiad po pracy. Krzysiek stał niedaleko, przeglądając warzywa, jakby zupełnie mnie nie zauważył. Nasze oczy jednak się spotkały, a ja odwróciłam wzrok, udając, że go nie widzę. Moje serce przyspieszyło, choć sama nie wiedziałam, dlaczego. Czy to przez złość na niego? A może... coś więcej?
Kilka dni później znowu go spotkałam. Tym razem na stacji benzynowej. Byłam już przy kasie, gdy wszedł do środka. Znowu nasze spojrzenia się skrzyżowały, ale nie powiedzieliśmy ani słowa. Jego obojętność irytowała mnie jeszcze bardziej. Dlaczego ciągle na niego trafiam?
To jeszcze nie był koniec. Kiedy w końcu postanowiłam wyjść do mojej ulubionej kawiarni, żeby się odprężyć po kolejnym ciężkim tygodniu pracy, usiadłam w kąciku z książką i kawą. I oczywiście... Krzysiek wszedł do środka. Znowu. Nie wiedziałam, czy los się ze mnie śmieje, czy może po prostu świat jest mniejszy, niż myślałam.
– On mnie śledzi, czy co? – pomyślałam, patrząc na niego z ukosa.
Próbowałam zignorować jego obecność, ale za każdym razem, gdy nasze drogi się krzyżowały, czułam coś dziwnego. Może to nie była tylko irytacja. Może coś więcej?
Nasza pierwsza rozmowa
Tamtego dnia, kiedy los po raz kolejny zmusił nas do spotkania w kawiarni, wszystko było inne. Krzysiek zamówił kawę i usiadł kilka stolików dalej. Starałam się go ignorować, ale kiedy nagle zabrakło prądu i wszyscy zostali zmuszeni do przerwania swoich zajęć, sytuacja stała się niezręczna. Ludzie wokół zaczęli narzekać, a ja, chcąc nie chcąc, spojrzałam w jego stronę. Nasze oczy znowu się spotkały. Tym razem jednak nie odwróciłam wzroku.
– Chyba los naprawdę nas nie lubi – powiedział Krzysiek z lekkim uśmiechem, podchodząc bliżej. Było w jego głosie coś, czego wcześniej nie słyszałam – odrobina ciepła, może nawet rozbawienia.
– Albo stara się nam coś pokazać – odpowiedziałam półżartem, choć wciąż nieco z rezerwą.
Zaskoczył mnie, gdy usiadł naprzeciwko mnie, jakbyśmy byli starymi znajomymi. Wydawało się, że z jego strony zniknęła ta chłodna, arogancka postawa, którą pokazywał na początku. Zaczęliśmy rozmawiać. O życiu, o pracy, o codziennych problemach. I choć początkowo nie sądziłam, że będziemy mieli o czym rozmawiać, to im dłużej słuchałam jego historii, tym bardziej byłam zaskoczona.
– Zawsze myślałam, że życie powinno być zaplanowane – przyznałam, zaskoczona własną otwartością. – A ostatnio wszystko wydaje się wywracać do góry nogami.
– Wiem, co czujesz – odpowiedział, a w jego głosie słychać było cień smutku. – Czasem życie stawia nas przed sytuacjami, których nie rozumiemy. Ale może to właśnie w nich uczymy się najwięcej.
To była pierwsza rozmowa, która miała głębszy sens. Krzysiek okazał się kimś więcej niż tylko chłodnym i aroganckim facetem. Odkryłam, że pod tą maską kryje się ktoś wrażliwy, kto przeszedł przez trudne chwile. I wtedy zaczęłam dostrzegać, że może to nie tylko przypadkowe spotkania.
Między nami rodziło się uczucie
Nasze przypadkowe spotkania zaczęły być mniej przypadkowe. Coraz częściej widywaliśmy się w tych samych miejscach, a nasze rozmowy stawały się coraz dłuższe. To, co początkowo wydawało się być irytującą niechęcią, zaczęło przeradzać się w coś więcej.
Z każdym kolejnym spotkaniem zaczęłam czuć, że jego obecność przynosi mi spokój. Przestałam myśleć o naszej stłuczce, przestałam go oceniać za jego wcześniejsze zachowanie. Odkrywałam w nim kogoś, kto rozumiał moje lęki i wątpliwości, choć początkowo w ogóle się na to nie zapowiadało. Nasze rozmowy stały się bardziej otwarte, bardziej szczere, a ja zaczęłam dostrzegać, jak bardzo się do niego przywiązuję.
Krzysiek, który jeszcze niedawno wydawał mi się kimś obcym, zaczął być osobą, na której coraz bardziej mi zależało. A ja, choć nigdy nie byłam osobą, która szybko się angażuje, teraz nie mogłam przestać myśleć o nim. Coraz częściej łapałam się na tym, że czekam na nasze kolejne spotkania. Przestałam traktować je jak przypadek. Teraz wiedziałam, że każde z nich było dla mnie ważne.
– Jak to się stało, że ktoś, kto na początku wydawał się być tak nieprzyjemny, teraz staje się tak ważny? – myślałam, starając się zrozumieć swoje uczucia.
Mamy przed sobą wspólną przyszłość
Po kilku miesiącach przypadkowych spotkań i rozmów, które przerodziły się w coś znacznie głębszego, nadszedł moment, kiedy musieliśmy podjąć decyzję. Wiedziałam, że moje uczucia do Krzyśka są prawdziwe, a on również nie ukrywał, że między nami rodzi się coś więcej. Choć wszystko zaczęło się od stłuczki i przypadkowych spotkań, teraz mieliśmy przed sobą prawdziwą szansę na coś wyjątkowego.
Spotkaliśmy się w kawiarni, w której zawsze się widywaliśmy. Tym razem jednak atmosfera była inna. Oboje wiedzieliśmy, że to nie jest zwykła rozmowa. Krzysiek spojrzał na mnie poważnie, a jego oczy zdradzały, że ma coś ważnego do powiedzenia.
– Nigdy nie pomyślałbym, że to wszystko zacznie się od takiej głupiej stłuczki – powiedział, uśmiechając się lekko. – Ale czasem los działa w dziwny sposób. Może to była nasza szansa, żeby odkryć coś pięknego.
– Może... – odpowiedziałam cicho, czując, że moje serce bije szybciej.
Wiedzieliśmy, że oboje mieliśmy swoje obawy i że przeszłość każdego z nas miała wpływ na to, kim teraz jesteśmy. Ale mimo to, postanowiliśmy zaryzykować. Nie wiedziałam, co przyniesie przyszłość, ale wiedziałam, że nie chcę już unikać tego, co czuję. Krzysiek stał się dla mnie kimś ważnym, a nasza relacja – choć zaczęła się w najdziwniejszy sposób – miała dla mnie ogromne znaczenie.
Zdecydowaliśmy, że damy sobie szansę. I choć wszystko zaczęło się od nieprzyjemnej kolizji, teraz wiedzieliśmy, że może to być początek czegoś wyjątkowego. Miłość czasem pojawia się w najbardziej nieoczekiwany sposób.
Nasza relacja przerodziła się w coś, czego ani ja, ani Krzysiek się nie spodziewaliśmy. Początkowa niechęć i wzajemne irytacje stopniowo ustąpiły miejsca uczuciom, które były głębsze, prawdziwsze. Przekonaliśmy się, że nawet najbardziej niepozorne sytuacje mogą prowadzić do czegoś pięknego.
– Czasem trzeba dać losowi szansę – pomyślałam, patrząc na Krzyśka. – Nawet jeśli początek wydaje się być beznadziejny, może prowadzić do czegoś, czego nigdy się nie spodziewaliśmy.
Magda, 32 lata
Czytaj także:
„Rodzina się mnie wyrzekła, bo wolałem brudzić ręce smarem, niż przerzucać akta spraw sądowych. Jeszcze do mnie wrócą”
„Teściowa przed ślubem musztruje mnie jak w wojsku. Muszę zdać test białej rękawiczki i egzamin z klepania kotletów”
„Zawsze w październiku jadę na weekend do lasu. Ale nie szukam tam podgrzybków, tylko przygody z krzepkim gajowym”