Wszyscy plotkujemy. Kobiety i mężczyźni. Cóż, taka już nasza słabość. Mimo to trzeba znać granicę. Lubimy powtarzać historyjki o wspólnych znajomych.
Nie ma sensu z tym walczyć, trzeba się pogodzić
Każdy człowiek ma jednak prawo oczekiwać lojalności od osób mu najbliższych. Każdy mąż i każda żona powinni wiedzieć, jakie fakty z życia małżeńskiego można wyjawić kolegom lub koleżankom, a które z nich nigdy nie powinny opuścić ścian rodzinnego domu.
Jedna z przyjaciółek mojej żony nie zorientowała się, gdzie leży ta granica i doprowadziła tym samym do małżeńskiego dramatu. A wszystko zaczęło się któregoś sobotniego wieczoru, kiedy moja Kaśka wróciła z babskiego wieczorku na mieście. Zapytałem, jak było, a ona bez żadnych ceregieli sprzedała mi informację dnia:
– Fajnie, fajnie… – podsumowała krótko spotkanie, a potem wypaliła. – A ty wiesz, że Mirek jest impotentem!?
– Jaki Mirek?
– No mąż Aliny.
– Ale skąd ty to wiesz? – zdziwiłem się.
– No od Aliny!
– Od Aliny, jego żony? Powiedziała wam, że jej mąż ma takie problemy?
– No tak.
– To straszne!
– Oj, tak jakoś wyszło. Z kontekstu. Gadałyśmy o seksie, śmiałyśmy się z was, żartowałyśmy i wtedy ona się pożaliła…
– Biedny chłop! Przecież takich rzeczy się nie rozpowiada. Naprawdę biedny Mirek i głupia ta jego baba!
– A to dlaczego? To przecież żaden wstyd. Jak każda choroba... Może stres go zablokował, może coś innego. Czego tu naprawdę jest się wstydzić? – wzruszała ramionami Kaśka, układając biżuterię w kasetce na błyskotki.
– Czy ty się wczoraj urodziłaś? Nie znasz facetów? Przecież niczego się tak nie wstydzimy, jak problemów w tych sprawach. Ja bym się spalił ze wstydu. Ale najpierw bym cię zamordował i pokrojoną włożył do lodówki. No jak można?
– Przesadzasz.
– To Alina przesadziła. I to grubo!
Sprzeczaliśmy się o to jeszcze chwilę, co nie przeszkodziło mojej Kaśce dokładnie opowiedzieć o przypadłości Mirka. Wyjaśniła mi, że wszystko zaczęło się, gdy zwolnili go z firmy, w której pracował siedem lat. Potem przez ponad pół roku szukał kolejnej roboty, a dom utrzymywała Alina.
Przeżył chłop naprawdę trudne chwile
W końcu znalazł jednak pracę i to lepiej płatną od tej poprzedniej, a mimo to problem z potencją nie zniknął, tylko nadal się nasilał. Na bezrobociu jeszcze od czasu do czasu mu się udawało, a potem już wcale. Moim zdaniem, największym jego problemem w tej sytuacji było jednak to, że został zdradzony.
Alina wygadała się koleżankom, a one z kolei podzieliły się tą wiadomością z mężami. Teraz całe towarzystwo wiedziało, że Mirek jest impotentem. Jego ego ratował tylko fakt, że żył w błogiej nieświadomości. Niestety, tak się akurat złożyło, że wkrótce po babskim wieczorku Alina organizowała swoje urodziny. Pogaduchy, śmiechy, alkohol… Była duża szansa, że ktoś się przed Mirkiem wygada.
– Dziwnie się czuję – powiedziałem żonie w drodze do ich domu.
– Dlaczego?
– Bo wiem o Mirku. Tobie nie jest tak jakoś głupio, że wszyscy go obgadują, a on nie zdaje sobie z tego sprawy?
– Jacy wszyscy? Tylko dziewczyny i ty – odpowiedziała Kaśka z naiwnością godną potępienia.
– A reszta chłopaków? Nie myślisz chyba, że tylko ty powiedziałaś mężowi?
– No i co z tego? – żona zaczęła się już irytować moimi uwagami.
– Jak to? To jakbyśmy go oszukiwali.
– Przesadzasz. Może daj już temu spokój, dobrze?
Kiedy weszliśmy do ich domu, uczucie skrępowania jeszcze się nasiliło. To głupie, ale bałem się, że Mirek zauważy coś w moim spojrzeniu, że pozna po moim zachowaniu. Ale on przywitał się z nami jak zawsze i zaprosił do stołu. No, a tam całkiem zapomniałem o moich rozterkach, bo szybko zrobiło się naprawdę wesoło.
Popijaliśmy kolejne drinki, jedliśmy i opowiadaliśmy sobie różne śmieszne historyjki. Żartowaliśmy z pracy, z naszych dzieci, rodziców, z siebie nawzajem. Jak zwykle na tapecie pojawiły się też relacje rodzinne i małżeńskie. To przecież taki dobry temat do dowcipów, do zgrywy. Od jednego kawału do drugiego zmierzaliśmy w kierunku pikantniejszych wątków. W kierunku żartów z seksu…
W końcu całkiem zdominowały one nasze rozmowy
Właśnie wtedy przypomniał mi się problem Mirka. Od razu się trochę usztywniłem i zamilkłem. Kątem oka patrzyłem na męża gadatliwej Aliny, ale on śmiał się razem z innymi. Odniosłem jednak wrażenie, że trochę wytrzeźwiał, że nie rechocze z pełnym zaangażowaniem. Siedziałem tak i czekałem, aż ktoś w końcu coś chlapnie – ktoś nie przemyśli tego, co powie.
No i w końcu stało się. Nawet nie wiem kiedy, jeden z chłopaków opowiedział taki oto dowcip.
– A słyszeliście to? Facet kroi Viagrę na cztery części, a żona pyta gościa, co on robi. Dlaczego ją tak szatkuje? Chłop patrzy na nią dość niechętnie i odpowiada: Bo chciałem cię tylko pocałować...
Dowcip poszedł w eter, a wszyscy rozbawieni ryknęli śmiechem. Kolega, który nas tak rozbawił, poczuł wiatr w żaglach i postanowił ciągnąć temat. Bez zastanowienia palnął z grubej rury.
– Alinka, Miruś, a wy na ile porcjujecie? Po pół, czy też na cztery? – zapytał.
Potem tłumaczył, że zapomniał, że całkiem go coś zamroczyło. W każdym razie wtedy już nie miało to żadnego znaczenia, bo śmiechy zamilkły, jak nożem uciął. Mirek popatrzył na Alinę, a ona głupawo się uśmiechnęła. Widać było, że natychmiast się zorientował.
Wszyscy spoglądali po sobie, jakby szukając ratunku w oczach sąsiada, a dowcipniś, który całą sytuację sprowokował, próbował jeszcze jakoś wybrnąć.
– A może o gliniarzach powiedzieć kawał? Ostatnio dobry słyszałem… – wycedził i zaraz zamilkł, bo Mirek rzucił z brzękiem sztućce na talerz.
Kipiał złością przez kilka sekund, a potem wstał i poszedł do kuchni. Alina ruszyła za nim, a myśmy zostali przy stole, nie za bardzo wiedząc, co mamy ze sobą zrobić. Mieszkanie mają niewielkie, więc słyszeliśmy każde słowo ich kłótni.
Sytuacja robiła się coraz bardziej żenująca
– Jak mogłaś!? Jak mogłaś im powiedzieć, głupia babo!
– Miruś, przecież to nic takiego. Każdemu się zdarza…
– Wiesz, jak ja się teraz czuję!? Wiesz!?
– Daj spokój, Mirek… Oni żartowali.
– I właśnie o to chodzi! Jestem teraz powodem do żartów. Do kpin…
– I co z tego? To jest choroba. Normalna rzecz. Dlaczego miałam nie mówić?
– Dlatego, że to oczywiste. Że takich rzeczy się po prostu nie mówi… – zawiesił głos, a potem przeszedł do ataku. – Wiesz co? Ja myślę, że to nie jest choroba. Nie staje mi po prostu przez ciebie! Jesteś za głupia, za brzydka i za gadatliwa! – wrzasnął, a potem zapadła w kuchni cisza.
– Ty chamie! – odkrzyknęła Alina, a wtedy Mirek wyszedł z kuchni, wskoczył w buty, złapał za kurtkę i wybiegł z domu.
A ona się rozpłakała. Dziewczyny poszły ją pocieszać, ale ona przez dobrych kilka minut powtarzała, że chce zostać sama, więc w końcu odpuściły i wszyscy zebraliśmy się do domów. Alina żegnała nas w pośpiechu. Była roztrzęsiona, przejęta i miała rozmazany makijaż.
Wyglądała tak żałośnie, że człowiek mógłby zapomnieć, że to właśnie ona sprowokowała całą sytuację. Po tej awanturze oboje przestali się z nami kontaktować. Wiedzieliśmy tylko, że Mirek zapisał się do lekarza, a jednocześnie straszył żonę rozwodem. Alina co jakiś czas dzwoniła do którejś z dziewczyn i coś tam się poskarżyła, ale opowiadała już znacznie mniej niż kiedyś…
Wszystko skończyło się bardzo przykro dla naszej grupy.
Mirek i Alina zerwali kontakty z nami
Czy zażądał tego on, czy ona uznała, że tak będzie lepiej ze względu na to, co zrobiła? Nie wiemy. W każdym razie, gdy Alina odrzuciła kilka kolejnych zaproszeń na spotkania, wszyscy domyślili się, o co chodzi.
– Miałeś rację… – powiedziała Kaśka, gdy stało się jasne, że już więcej się z nimi nie spotkamy.
– Oczywiście. Dziwię się, że ty od początku tego nie rozumiałaś.
– Kurczę, wydawało mi się, że to nie jest nic aż tak strasznego. No, zwyczajnie choroba i już…
– Wygląda na to, że nie tylko faceci mają problemy ze zrozumieniem kobiet. Że czasem jest kłopot też w drugą stronę – uśmiechnąłem się.
– Zazwyczaj mnie wkurzasz, kiedy się mądrzysz, ale tym razem nie będę się z tobą kłóciła.
– Kłócić się możesz, bylebyś potem nie rozgadywała o domowych problemach koleżankom…
– Przecież wiesz, że ja nigdy nie powiedziałabym nikomu o czymś takim. Gdyby tobie się coś takiego przytrafiło…
– Nawet o tym nie myśl, dziewczyno!
Aż mnie wzdrygnęło na samą myśl, że musielibyśmy się mierzyć z takim problemem. Dla nas, dla facetów, to jest taki mały koniec świata. Coś, co bardzo trudno jest znieść, przetrawić. Coś, czego naprawdę się wstydzimy. W końcu to jest istota męskości – być gotowym na każde wyzwanie.
Świadomość, że w takiej chwili najbliższa ci osoba nie potrafi utrzymać tajemnicy, że nie można do niej mieć zaufania, musi być druzgocąca. Nawet nie chcę myśleć, co ten biedny facet przeżył.
Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”