Przyjaciółka spytała, czy nie za krótko znam Roberta, by myśleć o ślubie. Tylko mnie tym zezłościła! Miałam dużo czasu na wyjście za mąż, ale zaprzepaściłam swoje szanse. Wpędzało mnie to w poczucie winy i panikę. Dlatego przysięgłam sobie, że znajdę męża przed czterdziestką.
Robert był żonaty dwukrotnie
– Pierwszy raz się hajtnąłem, kiedy miałem 21 lat, a Mira 19 lat. Dwa lata później rozwiedliśmy się i każde poszło w swoją stronę. Chyba dzisiaj nawet bym jej nie poznał na ulicy – opowiadał.
– A Gosia? – zapytałam o jego drugą żonę, matkę jego syna.
– Z Gośką byłem ostrożniejszy, długo nie chciałem się żenić – przyznał. – Ale zaszła w ciążę, mieszkaliśmy razem od jakiegoś czasu, więc uznaliśmy, że ślub to tylko formalność. Dwanaście lat później okazało się, że może ślub był tylko formalnością, ale rozwód ciągnął się kilkanaście miesięcy. Koszmar, mówię ci! – wzdrygnął się.
O jego drugiej żonie nasłuchałam się sporo. Robert lubił mnie do niej porównywać. Podkreślał, że pociąga go we mnie to, że jestem dokładnym przeciwieństwem jego eks. Mówił na przykład, że podoba mu się to, jaka jestem wyrozumiała, i dodawał:
– Moja była wiecznie się czepiała, jak tylko się spóźniłem głupie 10 minut. Dobrze, że ty masz więcej luzu.
Albo:
– Jak ty to robisz, że pracujesz tyle co ja, a w domu jest zawsze posprzątane? Gośka latami nie pracowała, tylko siedziała z dzieckiem, a nie pamiętam posprzątanego mieszkania. Nie masz pojęcia, jaki syf zastawałem, kiedy wracałem z roboty.
Ciągłe porównania do byłej żony stały się niepokojące
Z jednej strony mi to pochlebiało i cieszyłam się z jego uznania, z drugiej – miałam wrażenie, że poprzednie małżeństwo było dla niego ważnym punktem odniesienia. Nic mu jednak na ten temat nie powiedziałam.
W końcu mi się oświadczył i miałam szansę wyjść za mąż jeszcze przed czterdziestką, co było spełnieniem moich planów. Niezbyt entuzjastycznie za to podchodziła do tego pomysłu moja przyjaciółka Ewa.
– Strasznie szybko – skrytykowała ten plan. – Ile wy się znacie? Pół roku?
– Pięć miesięcy – mruknęłam. – I co z tego? Na co mam czekać? Życie mi ucieka, jestem na półmetku!
– Ja rozumiem… – Podniosła ręce w obronnym geście. – Mówię tylko, że dość słabo go jeszcze znasz.
Rozdrażniona parsknęłam na to, że znam Roberta bardzo dobrze i nie mam żadnych wątpliwości co do ślubu. Ewa rzuciła mi powątpiewające spojrzenie, które postanowiłam zignorować.
W tym czasie zdecydowałam się zmienić pracę
Nowa firma dała mi dużo lepszą pensję, ale idąc tam pierwszego dnia, czułam się mocno zestresowana.
– Dasz sobie radę, od razu wszyscy cię polubią – Robert bardzo mnie wspierał, ale i tak się bałam.
Na szczęście okazało się, że trafiłam do naprawdę sympatycznego zespołu. Dzieliłam pokój z trzema innymi dziewczynami. Wszystkie były bardzo życzliwe i pomocne. Oczywiście, jak to kobiety, plotkowałyśmy w wolniejszych chwilach.
Opowiadałyśmy sobie o naszych partnerach, niektóre o dzieciach. Jedna z koleżanek była rozwódką, ale o byłym mężu wypowiadała się bez złośliwości, druga tkwiła w nieudanym małżeństwie i narzekała na swojego małżonka tak straszliwie, że ciężko było to znieść, a trzecia właśnie się na nowo zakochała i była pełna nadziei na udany związek
Ja o Robercie mówiłam raczej dobre rzeczy, ale z czasem otworzyłam się i powiedziałam dziewczynom, jak przeszkadza mi, że ciągle mówi o swojej byłej żonie.
– O, to zły znak – stwierdziła ta zakochana. – Pewnie nadal coś do niej czuje, tylko to wypiera. Sama to kiedyś przerabiałam. Ciągle mi się przypominało jaki to mój eks był dla mnie okropny, aż zdałam sobie sprawę, że po prostu za nim cholernie tęsknię. Wróciliśmy do siebie i byliśmy potem razem przez kolejne dwa lata. Mówię ci, takie ciągle gadanie o niej to znak, że jeszcze się od niej nie odciął emocjonalnie.
Nie mogłam zignorować tej „diagnozy”, tym bardziej że pozostałe koleżanki się z nią zgodziły. Im bliżej była data naszego ślubu, tym częściej Robert wspominał o Gosi. Oczywiście za każdym razem w kontekście tego, że wtedy popełnił błąd, a teraz jest szczęśliwy, ale dawało mi to do myślenia.
Najbardziej przykro robiło mi się, kiedy okazywało się, że nie ma pojęcia, co lubię albo czego nie toleruję, za to świetnie pamiętał i głośno krytykował rozmaite przyzwyczajenia swojej eks.
Uznałam jednak, że dotrzemy się po ślubie. Teraz chciałam go po prostu porządnie zaplanować. Nim sporządziliśmy listę gości, zamówiłam kilkanaście wzorów zaproszeń. Przyniosłam je do biura, żeby pokazać dziewczynom, by pomogły mi wybrać. Przy okazji gadałyśmy o ślubach i o tym, czy w ogóle mają one sens w dzisiejszych czasach.
– Ja swój ślub dobrze wspominam – rzuciła Margo, ta rozwiedziona. – Za tydzień byłaby nasza siedemnasta rocznica…
Spojrzałyśmy na nią równocześnie, bo w jej głosie zabrzmiał smutek i żal. Wyglądało na to, że koleżanka wciąż tęskni za byłym mężem. Kiedy ją o to zapytałyśmy, przyznała, że gdyby eks do niej wrócił, dałaby mu kolejną szansę.
Najwyraźniej rozwód nie zawsze oznacza koniec uczuć, pomyślałam.
Akurat tego dnia musiałyśmy zostać wszystkie po godzinach, bo firma zamykała bilans roczny i była masa zaległości. O dwudziestej w okolicy naszego biura robiło się już nieprzyjemnie i po Aśkę, tę zakochaną, przyjechał jej chłopak, a Margo miała odwieźć Becia, nieszczęśliwa mężatka.
Ja zadzwoniłam po Roberta
Wszedł do pokoju akurat, kiedy koleżanki wynosiły kubki po kawie, a ja się ubierałam.
– Czekaj, poznasz dziewczyny – zatrzymałam go przy drzwiach. – O, już idą. To jest Beata, a to Margo. Dziewczyny, to mój narzeczony…
Nagle urwałam, bo zobaczyłam, że coś się dzieje. Margo wyglądała jakby zobaczyła ducha, a Robert oparł się plecami o framugę i zacisnął w dłoniach szalik.
– Margo…? – wykrztusił, nie mogąc ukryć zdumienia.
– Wolę Margo niż Gośka – odpowiedziała cicho. – Teraz wszyscy tak do mnie mówią.
Omal nie pacnęłam się w czoło. Przecież Margo tyle razy opowiadała o swoim synu Kubie. Ale z drugiej strony, to popularne imię, mogłam nie skojarzyć z synem Roberta.
– Więc wy… – zaczęłam, chociaż to przecież było oczywiste. – Hm… No tak… To co, Robert, idziemy?
Ale on nie zareagował. Stał naprzeciwko Margo i patrzył na nią tak, jakby byli tam sami. Na twarzy Margo malowały się kolejne emocje: zaskoczenie, niedowierzanie, cierpienie, upokorzenie, smutek… Czułam się niezręcznie. Dotknęłam ramienia mojego narzeczonego, a on wzdrygnął się, jakbym go obudziła.
– Eee… – wymamrotał, gapiąc się wciąż na Margo. – Miło było cię spotkać… Nie wiedziałem, że tu pracujesz… eee… że pracujecie razem…
Gdybym wcześniej nie wysłuchała setek jego krytycznych uwag pod adresem jego eks, byłabym pewna, że to spotkanie dwojga nieszczęśliwie rozdzielonych kochanków.
Robert przez następne godziny zachowywał się, jakby był nieobecny duchem. Nie słuchał, co do niego mówiłam, zamyślał się, co chwila wyciągał komórkę, gapił się na nią i odkładał. W końcu nie wytrzymałam i zapytałam, dlaczego po prostu do niej nie zadzwoni.
– Do kogo? – udał, że nie rozumie.
– Do twojej byłej żony – syknęłam – Przecież widzę, co się dzieje! Ciągle masz ją w głowie.
Próbował zaprzeczać, plątał się i usprawiedliwiał, ale ja wiedziałam swoje.
Powiedziałam, że chcę odwołać ślub
Na szczęście zaproszenia nie były jeszcze wysłane. Robert prosił mnie, bym nie zmieniała naszych planów, ale oznajmiłam, że pół roku znajomości to jednak za krótko, by decydować się na małżeństwo.
Od tamtego spotkania w biurze Robert nie wspomniał o byłej żonie. Margo i ja porozmawiałyśmy od serca, powiedziałam jej, że nie wiem, czy chcę dalej być z Robertem. Wyglądała, jakby jej ulżyło.
Ostatecznie rozstałam się z narzeczonym kilka miesięcy później i zupełnie nie czuję z tego powodu żalu. Mam wrażenie, że chciałam wyjść za niego tylko po to, żeby zaliczyć ślub, wesele i występ w białej sukni, zanim stuknie mi magiczna czterdziestka. Teraz, kiedy okrągłe urodziny już za mną, znowu czuję się wolna. Mam całą drugą połowę życia na poznanie Tego Jedynego.
Czytaj także:
„Po rozwodzie wszystkie przyjaciółki się ode mnie odsunęły. Bały się, że... ukradnę im mężów"
„Od 20 lat mam kochanki w całej Europie. Myślałem, że Zosia nic nie wie. Miałem ją za głupią gęś”
„Kiedy tata trafił do domu opieki, mama znalazła sobie kochasia. Byłam na nią wściekła. Przecież to zdrada!"