Dodatkowe zajęcia plastyczne w ostatniej klasie liceum to był mój pomysł. Lubiłem rysować, a prowadzący był naprawdę w porządku. Choć nie miałem raczej żadnego wielkiego talentu, nie dawał mi tego odczuć, a ja świetnie się bawiłem. I to tam poznałem Aśkę. Była starsza o dwa lata. Studiowała na ASP, a na zajęcia przychodziła doskonalić swój warsztat. Wtedy wydawała mi się cudowna, boska, najpiękniejsza na świecie.
Byłem w szoku, gdy do mnie zagadała. Co prawda głównie udzielała mi rad odnośnie rysunków, ale rozmawialiśmy też na inne tematy. Pytała, jak sobie radzę w szkole, czy dobrze mi idzie w przygotowaniach do matury, chętnie słuchała o moich zainteresowaniach.
Nic dziwnego, że przez pewien czas nie wierzyłem, że to się dzieje naprawdę. Ona… była taka miła. Traktowała mnie jak przyjaciela, a ja… ja pomyślałem, że może być z tego nawet coś więcej.
Kiedy zaprosiła mnie na swoje urodziny, chciało mi się skakać z radości.
Wyobrażałem sobie, jak przedstawi mnie znajomym, że dołączę do ich paczki, a potem… potem obwieści im wszystkim, że będziemy razem. Wtedy wydawało mi się to takie realne…
„Zabawny jesteś, Patryk”
Na imprezę u Aśki dotarłem spóźniony, bo jak na złość jedyny autobus, który jechał ode mnie na jej osiedle, akurat wypadł. Wpadłem tam więc, gdy wszyscy byli już w trakcie rozmów i świetnej zabawy.
— O, Patryk! — zawołała natychmiast solenizantka.
Uśmiechnąłem się i już miałem do niej pomachać, gdy stojący obok niej chłopak rzucił:
— Ten dzieciak z zajęć plastycznych?
Uniosłem brew.
— Dzieciak? — spytałem z niedowierzaniem.
— Uroczy jest, nie? — zaśmiała się Aśka, a tamten bez skrępowania objął ją ramieniem. Co gorsza, ona wcale się nie wyrwała, a dała się mocniej przytulić. — Mówiłam, że na pewno się spóźni. Taki niepozbierany. Ale cudowna z niego ciamajda.
— Rozczulają cię ciamajdy, Aśka? — rzuciła jakaś dziewczyna z ironią.
— Trochę — odparła. — Bo wiesz, to zabawne, jak się mu tłumaczy i tłumaczy, a on i tak robi po swojemu. Nie, że po złości, tylko po prostu nie ogarnia. — Roześmiała się głośno, a tamta jej zawtórowała. — Totalnie!
Przepchnąłem się do przodu.
— Musimy porozmawiać — burknąłem do Aśki. — Na osobności.
— No dobrze — rzuciła, wciąż rozbawiona.
Kiedy przeszliśmy do przedpokoju, odezwałem się do niej, oburzony:
— Co ty wyprawiasz, co?
Zrobiła zdumioną minę.
— Nie wiem, o co ci chodzi, mały.
Zmrużyłem oczy.
— Ciamajda? Dzieciak z zajęć plastycznych? Tak o mnie myślisz? — warknąłem do niej.
— No tak — stwierdziła jak gdyby nigdy nic. — A czego się spodziewałeś?
Odchrząknąłem.
— Myślałem, że… że my może…
— Nie no, zabawny jesteś, Patryk.
Czułem, że za chwilę wybuchnę, więc zapytałem tylko:
— Po co mnie tu właściwie zaprosiłaś, co?
Nim zdążyła odpowiedzieć, odezwał się ten chłopak, który ją wcześniej obejmował:
— Potrzebowaliśmy jakiejś rozrywki! A z ciebie niezła beka, młody.
Postanowiłem o niej zapomnieć
Wyszedłem stamtąd oszołomiony, wściekły, totalnie rozbity. Chciało mi się wyć, wrzeszczeć i rzucać się na przechodniów. Oczywiście, Aśka mnie nie powstrzymywała. Stwierdziła, że rzeczywiście jestem dzieciuch, skoro walnąłem focha. Ja tymczasem uznałem, że zaszyję się w domu i skupię na swoim beznadziejnym życiu.
Rzuciłem zajęcia plastyczne. Uznałem, że nie ma szans, żebym jeszcze kiedyś ją oglądał. Nawet ich kosztem. Zresztą, zbliżała się matura, trzeba było się zająć nauką. Nie miałem czasu na durnowate miłostki i przeżywanie jakiejś podłej zołzy, która postanowiła sobie ze mnie zadrwić.
Maturę zdałem z doskonałym wynikiem i potem dostałem się na wymarzone dziennikarstwo. Rysowanie było tylko hobby, które zresztą odsunąłem od siebie, więc studiów plastycznych w ogóle nie brałem pod uwagę. A ten kierunek też pozwalał mi się spełniać. Pisać. Wyrażać to, co naprawdę myślę.
Tak minęły mi dwa lata. Na studiach szło mi świetnie, dostałem też pierwsze zlecenie na artykuł do gazety branżowej. Zdobyłem kilku nowych przyjaciół i zacząłem chodzić z uroczą dziewczyną z roku, Mariolą. O Aśce dawno już zapomniałem i nie miałem zamiaru wracać do nieprzyjemnych wspomnień.
Aśka była w moim domu!
Zbliżała się okrągła rocznica ślubu rodziców. Z tej okazji zostałem zaproszony na obiad, podobnie jak mój starszy brat. Mariola niestety nie mogła się ze mną pojawić, bo jej tata akurat się pochorował i musiała przy nim zostać. Oczywiście, nie miałem jej tego za złe i obiecałem, że jak tylko wrócę, odwiedzę ich u niej w domu.
Do rodziców dotarłem przed południem. Jak się okazało, Karol, mój brat, już był. I to nie sam.
— Aśka?
Stanąłem w przedpokoju jak wryty. Autentycznie myślałem, że wzrok płata mi figle.
— Patryk! — Wyszczerzyła się jak głupia.
— Znacie się? — zdumiał się Karol.
— Chodziliśmy razem na zajęcia plastyczne — przyznała. — Ale Patryk potem się zmył.
— Co ty tu robisz, co? — warknąłem do niej.
Uśmiechnęła się pod nosem.
— No cóż…
— Asia jest ze mną — stwierdził z dumą mój brat. — Wiesz, poznaliśmy się w galerii sztuki. Asia akurat miała wernisaż swoich prac. Powinieneś je zobaczyć. Kiedyś w końcu kochałeś rysować.
Nie zamierzałem brać udziału w tym obiedzie
Na chwilę straciłem mowę. Miałem nadzieję, że któreś z nich powie, że to tylko głupi żart. Że ona znowu chciała sobie ze mnie wyłącznie zadrwić. Po raz kolejny wejść z butami w moje życie i wszystko zniszczyć. Tym razem zabawiając się kosztem Karola, z którym przecież zawsze mieliśmy dość dobry kontakt.
Potem wziąłem brata na stronę. Wydawał się taki szczęśliwy, że nie chciałem tego wcale psuć. Ale ona? Jakoś nie wierzyłem, że może mu to szczęście naprawdę dać.
— Brat, to z Aśką… to nic poważnego? — spytałem z nadzieją.
Roześmiał się.
— Patryk, no co ty — stwierdził. — Asia to moja narzeczona.
Pokręciłem energicznie głową. Czułem, że grunt pali mi się pod nogami i zupełnie nie wiedziałem, co z tym zrobić.
— Popełniasz błąd, Karol.
Uniósł brwi w zdumieniu.
— Błąd? — powtórzył. — Nie wiem, co ty sobie myślisz, dzieciaku, ale mi się to nie podoba.
— A mi się nie podoba, że z nią jesteś — wyrzuciłem z siebie.
Posłał mi złowrogie spojrzenie.
— No to masz problem — skwitował. — Za niedługo Asia weźmie ze mną ślub i będziemy szczęśliwi. Czy ci się to podoba, czy nie.
Prychnąłem.
— Świetnie.
Minąłem go i wszedłem do kuchni, gdzie byli rodzice i Aśka.
— Ja na żaden obiad nie zostaję — oświadczyłem. — Nie, dopóki ona tu jest.
Byli tak oszołomieni, że nawet mnie nie powstrzymywali. A ja nie zamierzałem się tłumaczyć.
Rodzina mnie odrzuciła, ale Mariola zrozumiała
Rodzice przestali się do mnie odzywać. Od czasu, gdy zrezygnowałem ze wspólnego obiadu, w ogóle się ze mną nie kontaktowali. Ja próbowałem raz, może dwa, ale w końcu dałem spokój. Skoro jakaś obca dziewczyna była dla nich ważniejsza niż rodzony syn, ich sprawa.
Na szczęście Marioli niczego nie musiałem tłumaczyć. Kiedy powiedziałem jej o spotkaniu z Aśką, od razu zrozumiała, jak trudne musiało ono dla mnie być. W końcu już jakiś czas temu opowiadałem jej o tym, jak dawna znajoma mnie potraktowała. I wcale jej się to nie podobało.
Najbardziej żal jest mi Karola. Co zrozumiałe, on też nie chce utrzymywać ze mną kontaktu. W końcu nie zaakceptowałem jego narzeczonej. On twierdzi, że to głupie i dziecinne, że nie potrafię zapomnieć jej głupiego wybryku sprzed dwóch lat. Oczywiście, nie mam pewności, czy Aśka rzeczywiście tylko się nim bawi, ale to mi do niej pasuje. Zwłaszcza że ostatnio widziałem ją na mieście z jakimś innym facetem. I dałbym sobie głowę uciąć, że to żaden znajomy mojego brata.
Póki co, Karol na pewno jest zakochany – to jasne. Pozostaje mi tylko wierzyć, że prędzej czy później przejrzy na oczy i nie da jej się skrzywdzić. W razie czego ja bardzo chętnie odnowię z nim kontakt.
Czytaj także:
„Narzeczona porzuciła mojego przyjaciela w dniu zaręczyn. Okrutna, bezmyślna baba chciała go sprawdzić”
„Ślub miał być początkiem szczęścia, a był zwiastunem tragedii. Rodzice postawili na swoim, a ja straciłam miłość życia”
„Jak rozkochać na nowo stetryczałego męża? Wystarczy pewność siebie i... jeden gorący przystojniak”