Mój telefon po raz kolejny zaczął dzwonić, ale znów go wyciszyłam. To moja matka próbuje się do mnie dodzwonić już po raz piąty w ciągu dnia. Mój chłopak Rafał także wydzwaniał. Jakby tego było mało, wysłał mi kilkanaście SMS-ów. Nawet nie zadałam sobie trudu, żeby przeczytać ostatnie, od razu je skasowałam. Nie zamierzam mu się tłumaczyć gdzie się podziewam i co robię.
Zaryzykowałam i zdecydowałam się na ten krok, odcinając się od przeszłości. A właściwie dopiero mam taki plan, bo inaczej nie dadzą mi świętego spokoju. Zbyt dobrze ich wszystkich znam, żeby mieć co do tego wątpliwości.
Od zawsze decydowała o moim losie
Kontrolowała mnie i wpływała na wszystkie moje decyzje. W zasadzie to ona wymyśliła dla mnie plan na przyszłość. Byłam zaślepiona i niezbyt rozgarnięta, skoro przez tak długi czas tego nie dostrzegałam. Oczywiście w dzieciństwie postępowałam zgodnie z jej poleceniami i nawet nie przyszło mi do głowy, żeby się przeciwstawić.
Gdy skończyłam 5 lat, moi rodzice podjęli decyzję o rozwodzie. Byłam tym kompletnie załamana, ponieważ bardzo kochałam mojego tatę i nie potrafiłam zrozumieć, czemu nie będzie już z nami mieszkał pod jednym dachem. Nie potrafię sobie przypomnieć, w jaki sposób mama starała mi się to wytłumaczyć, ale doskonale pamiętam, że szybko zaczęłam czuć urazę do taty.
Tak naprawdę od momentu, gdy tylko sięgam pamięcią, miałam do niego pretensje, że nas zostawił. Nie chciałam się z nim widywać ani go odwiedzać. A gdy związał się z panią Agnieszką i zamieszkali razem, oznajmiłam mu, że nigdy jej nie polubię i musi dokonać wyboru: albo ja albo ona. A to wszystko przez mamę, która zmusiła mnie, bym tak mówiła. Miałam wtedy 8 lat, nie byłam już przecież malutkim dzieckiem. Po każdym weekendzie spędzonym u taty musiałam ze szczegółami opowiadać jej o wszystkim, co robiłam i co on wtedy robił.
Byłam zbyt młoda, by cokolwiek zataić, by wiedzieć, o czym mogę mówić, a o czym powinnam milczeć. Mama zaś wyłapywała nawet najdrobniejsze rzeczy, do których mogła się przyczepić i od razu robiła z nich wielką aferę. Zawsze wpajała mi do głowy, że ojciec kompletnie się nie sprawdził jako rodzic. Twierdziła, że w ogóle się mną nie interesuje i ma mnie gdzieś. Kiedyś na przykład miałam ochotę na lody, a tata powiedział, że lepiej przełożyć to na inny dzień, bo akurat lało jak z cebra. Mama wtedy powiedziała, że to dowód na jego skrajny egoizm.
Obecność pani Agnieszki była dla mamy świetną wymówką, żeby poróżnić mnie z ojcem. I niestety, udało jej się to. Tata wielokrotnie do nas telefonował, wpadał z wizytą i usiłował nawiązać ze mną kontakt, wszystko jednak na nic. Nakręcana przez matkę, w końcu doszłam do wniosku, że nie mam ochoty się z nim widywać.
Prawdę mówiąc mama od zawsze potrafiła świetnie wpływać na innych. To ona decydowała z którymi dziewczynami powinnam się przyjaźnić. Koleżanki, które darzyła sympatią, wprost za nią przepadały. Natomiast te, które jej zdaniem nie pasowały do mnie, obawiały się jej i w efekcie przestawały mnie odwiedzać.
Mama nie kierowała się złymi intencjami. Ona autentycznie pragnęła mojego dobra – w jej mniemaniu chroniła mnie przed porażkami. Naprawdę się mną zajmowała: zawsze wiedziała gdzie przebywam, z kim spędzam czas i czym się zajmuję. Nic złego nie mogło mnie spotkać. Dla niej, rzecz jasna, było to komfortowe rozwiązanie.
Przypadł jej do gustu
Przez długi czas nawet nie śniło mi się, żeby przeciwstawić się matce. Doskonale pamiętam pierwsze takie zdarzenie. Byłam wtedy w drugiej klasie ogólniaka. Koleżanka organizowała domówkę. Wszyscy mieliśmy po 17 lat i czuliśmy się już dorośli, więc oczekiwaliśmy, że tak właśnie będziemy traktowani. Niestety, moja mama nie wyraziła zgody żeby poszła na tę imprezę.
Okropnie się posprzeczałyśmy i w złości wybiegłam z mieszkania, energicznie zamykając za sobą drzwi. Krążyłam po mieście, a z oczu płynęły mi łzy wściekłości. Na całe szczęście było ciemno i nikt nie mógł zobaczyć, że płaczę. W głowie układałam sobie, co powiem mamie i jak się zachowam po powrocie, że będę stanowcza i wszystko jej wypomnę. Ale nie zrobiłam żadnej z tych rzeczy. Zrezygnowałam z wyjścia na imprezę, bo zwyczajnie się bałam. Za którymś razem wreszcie odebrałam telefon od mamy i poinformowałam ją, że niedługo będę z powrotem.
– Strasznie się denerwowałam! Przecież ja po prostu się o ciebie boję – powiedziała spokojnie, kiedy pojawiłam się w domu. – Wszyscy wiedzą, co się dzieje na takich imprezach. To nie miejsce dla ciebie.
– Rozumiem, że się martwisz, ale czy mogłabyś mi chociaż trochę zaufać? – spytałam.
Od tamtej pory mama nie stawiała mi już żadnych zakazów, zamiast tego w subtelny sposób kierowała moimi wyborami. Cierpliwie wyjaśniała, przekonywała i pokazywała różne możliwości, a ja ostatecznie decydowałam się na to, co ona uważała za słuszne. Tak było chociażby z moim partnerem.
Z Rafałem poznałam się na studiach, choć nie był pierwszym chłopakiem, którego przyprowadziłam do mamy. Żaden nie przypadł jej do gustu i tak długo wyliczała ich wady, aż ostatecznie dawałam im kosza. Zresztą Rafał nie do końca był w moim typie i nawet nie byliśmy razem. Owszem, miał niezłą aparycję, ale też sporo zarozumialstwa. Jego starzy byli prawnikami i nieźle sobie radzili finansowo, więc Rafał sądził, że świat leży u jego stóp. Lubił błyszczeć drogim autem, firmowymi ciuchami i forsą w klubach.
Nie mam pojęcia, dlaczego przyprowadziłam go wtedy do domu. Chyba chodziło mi o to, żeby mieć wreszcie spokój. Ciągle za mną chodził i próbował mnie poderwać, a ja miałam go serdecznie dosyć. Pomyślałam, że moja mama poradzi sobie z nim w mgnieniu oka. Nie wzięłam jednak pod uwagę, że Rafał przypadnie jej do gustu…
Zaplanowała całe moje życie
Trudno mi dokładnie określić moment kiedy nasze relacje zaczęły wykraczać poza zwykłą znajomość. Z pewnością jest mądrym i wykształconym facetem, który potrafi mnie rozbawić i sprawić, że czas spędzany razem mija w mgnieniu oka. Poza tym przypadł do gustu mojej mamie.
Wcześniej zazwyczaj była niemiła dla moich chłopaków i dlatego każdy, kto mnie odwiedzał, czuł się u mnie nieswojo. Rafała natomiast częstowała w salonie kawą i słodkościami. Bywało, że gdy wpadał z wizytą, siedzieliśmy we trójkę do późna. I były to naprawdę miło spędzone chwile! Problemy zaczęły się pojawiać dopiero gdy obroniłam pracę magisterską i zaczęłam zastanawiać się nad doktoratem.
– Po co ci to? Trzeba myśleć o weselu, o dzieciach. I tak kariera naukowa nie jest ci pisana – mama od razu ostudziła mój zapał.
– Ale ja marzę o pracy na uczelni, to moja pasja – starałam się walczyć o swoje plany na przyszłość.
– Zastanów się nad tym jeszcze raz – rzekła mama. – Albo najlepiej przedyskutuj to z Rafałem.
Teraz mam wrażenie, a w zasadzie jestem przekonana, że przedtem odbyła z nim rozmowę. Bo powtórzył dokładnie to samo: niepotrzebny mi doktorat i powinnam już wydorośleć, bo to tylko dziecięce marzenia. Wreszcie poprosił mnie o rękę. Mama najwyraźniej była wtajemniczona, ponieważ czekała na nas z uroczystą kolacją. Potem wszystko potoczyło się w ekspresowym tempie. Niespodziewanie okazało się, że mamy już zarezerwowaną datę ślubu, salę, a Rafał szuka zespołu muzycznego. Zgodziłam się na to, ale nie zrezygnowałam ze swoich zamierzeń.
– Dostałam się na studia doktoranckie! – poinformowałam ich we wrześniu.
– Przecież ustaliliśmy, że odpuścisz ten pomysł! – Rafał zareagował agresywnie.
– Ustaliliśmy? Nic takiego nie miało miejsca.
Doszło wtedy do ogromnej awantury. Ale pierwszy raz odkąd pamiętam, poszłam w zaparte. Skoro nie pasuje im to, co chcę robić zawodowo, nie interesują ich moje kłopoty ani osiągnięcia, to trudno.
Nie czułam, że to miał być mój ślub
Ani mama, ani Rafał nie wspierali mnie. Ich świat kręcił się tylko wokół ślubu, ale to oni o wszystkim decydowali. Moje zdanie się nie liczyło. Marzyłam o skromnej, kameralnej uroczystości, a oni zarezerwowali salę dla 150 gości!
– Jak ty to widzisz? – pytała mi moja mama. – Weź pod uwagę wszystkie ciotki z naszej strony, bliskich Rafała. No i znajomych!
W ostatniej chwili przypomniałam sobie, że chciałabym zaprosić jeszcze trzy kumpele ze studiów razem z ich facetami.
– No, kochanie, za późno ci się przypomniało – mama rozłożyła ręce. – Nie da się już nikogo dopisać.
– A ktoś w ogóle pytał mnie o zdanie? – puściły mi nerwy.
– A ty się czymkolwiek interesujesz? Oprócz studiowania? – mama mi dopiekła. – Rafał o wszystko zabiega, wszystkim się zajmuje, załatwia sprawy. Masz szczęście, ten chłopak to złoto. Ciebie nic nie obchodzi, więc my to wszystko ogarniamy.
Wtedy poczułam, że nie wytrzymam już dłużej. To ma być szczęście? Akurat! Oni o wszystkim decydują, nie pytając mnie o zdanie. Odkąd sięgam pamięcią, mama ciągle mną dyrygowała i wszystkim sterowała. Zawsze decydowała za mnie, a teraz wygląda na to, że znalazła kogoś na swoje miejsce. Mam w nosie ich i tę całą ceremonię!
Kiedy Rafał powiedział mi, gdzie pojedziemy w podróż poślubna, przelała się czara goryczy. Miesiąc miodowy mieliśmy spędzić w Australii.
– Ale tuż po ślubie mam ważne badania w laboratorium – odparłam, oddając mu bilety lotnicze. – Od dawna zabiegałam o to stypendium, a termin tych zajęć znany jest od dobrych kilku tygodni.
– Doskonale wiedziałaś, kiedy planujemy ślub – syknął z furią w głosie.
– A ty przecież wiedziałeś, że akurat wtedy mam zajęcia na uczelni, a później badania naukowe – spojrzałam mu prosto w oczy. – Ale ciebie to kompletnie nie interesuje. Ja się dla ciebie nie liczę! Zależy ci na posłusznej laleczce, a nie prawdziwej partnerce!
– O czym ty mówisz? Myślę, że dobrze by było, jakbyś porozmawiała z mamą – powiedział.
– Z mamą? Jasne, pewnie już wszystko wspólnie omówiliście. I pewnie myślisz, że będziesz mógł mną rządzić, tak jak ona to robi?
– Chyba oszalałaś! Tak czy inaczej ja się z tej wycieczki nie wycofam, za dużo mnie to kosztowało.
– To może pojedź z moją mamusią. I w ogóle może się z nią ożeń!
Opuściłam mieszkanie w pośpiechu, ubrana tak, jak stałam. Noc spędziłam u mojej przyjaciółki ze studiów, Anety. Następnego dnia podjęłam wszystkie pieniądze z rachunku bankowego, do którego miałam dostęp, choć należał do Rafała.
Aneta zaoferowała mi pomoc w znalezieniu niewielkiego mieszkanka. To początek mojego nowego życia, choć zarówno moja mama, jak i Rafał non stop do mnie wydzwaniają i zasypują wiadomościami. Nie mam ochoty ich widzieć ani z nimi gadać.
Być może kiedyś, gdy emocje opadną, porozmawiam z nimi. Teraz jednak muszę wreszcie zacząć kierować swoim życiem, robić to, na co mam ochotę i co według mnie jest dla mnie dobre. Chcę wziąć odpowiedzialność za siebie. Ale przede odszukać ojca i go przeprosić. Liczę na to, że zgodzi się na spotkanie ze mną… A jeśli odmówi? Trudno – nadszedł czas, by w końcu zatroszczyć się o siebie!
Aneta, 27 lat
Czytaj także:
„Przy mojej idealnej siostrze ciągle czułam się jak Kopciuszek. Marzyłam, by życie wreszcie dało jej kopniaka”
„Krótko po ślubie mąż pokazał swoje prawdziwe oblicze. Uciekłam od tego tyrana, ale ciągle czułam się jak w potrzasku”
„Chciałam, by mąż mnie doceniał, a on tylko wymagał i karał. Ślub z nim to mój największy błąd w życiu”