Norberta poznałam przypadkiem, dogonił mnie na zalanej deszczem ulicy i złapał za ramię, zatrzymując w pędzie.
– Nie zgubiła pani czegoś? – spytał bezczelnie.
Jasne, że się wyrwałam, a że krew we mnie zagrała, to jeszcze porządnie mu nawrzucałam. Nie spodobało mi się, jak na mnie patrzy, jakby w życiu nie widział przemokniętej do suchej nitki kobiety. Sam też nie lepiej wyglądał, nie było po co się tak gapić. W dodatku zrobiło się chłodno, ostatnie, czego pragnęłam w takiej chwili, to być podrywana na chłostanej zimnymi podmuchami ulicy.
– Dobrze już, dobrze – napastnik podniósł ręce do góry, pokazując, że nie ma złych zamiarów, po czym znów chwycił mnie za ramię. – Niech pani nie ucieka, mam coś dla pani.
Zatkało mnie z oburzenia, po czym zobaczyłam… swoją portmonetkę.
– O, cholera – wymamrotałam, wyciągając rękę po zgubę.
– Mnie też bardzo przyjemnie – zapewnił, wkładając mi w mokrą dłoń portfelik.
Nagle dotarło do mnie, jak zachowałam się wobec tego miłego człowieka, i w ramach przeprosin zaprosiłam go na kawę.
– Wszędzie, byle zejść z tego deszczu – zgodził się pośpiesznie i natychmiast znów ujął mnie pod ramię, prowadząc do pobliskiej azjatyckiej restauracji.
Chcieliśmy być razem na okrągło
Tak poznałam Norberta i ramen, cudowną gęstą zupę, w sam raz na rozgrzanie i poprawę humoru… Nie zawieram szybko znajomości, ale tym razem nie miałam wyboru, Norbert mnie zagarnął, oczarował. Nie mam pojęcia, jak to się stało, ale bardzo szybko staliśmy się sobie bliscy.
– Nie znasz tego kolesia, jesteś pewna, że cię nie skrzywdzi? – odważyła się spytać Lidka, której Jędrek doniósł, że zakochałam się od pierwszego wejrzenia i nie da się ze mną rozsądnie pogadać.
– Norbert za tydzień wyjeżdża – odparłam, jakby to był wystarczający argument. – Mamy tylko siedem dni na miłość, nie pozwolę sobie odebrać nawet godziny.
– Mówiłem, że gada jak pokręcona, na mózg jej padło – wtrącił Jędrek.
On i Lidka byli moimi przyjaciółmi, sprawdzonymi w wielu bojach. Wspierali mnie po niedawnym rozwodzie, i tylko dlatego nie zniszczyłam Jędrka słowem, tylko spopieliłam spojrzeniem.
– Błagam, uważaj na siebie – poprosiła Lidka, a ja, wzruszona jej troską, obiecałam, że będę rozważna.
Na drugi dzień pozwoliłam Norbertowi przynieść walizki do mojego mieszkania. Dzień wyjazdu się zbliżał, chcieliśmy być razem na okrągło, zanim będzie musiał odjechać na lotnisko. Odprowadziłam go, starając się nie płakać, za to w jego oczach zobaczyłam najprawdziwsze łzy. Po chwili ryczeliśmy oboje, mocno się obejmując, jakby jutro świat miał się skończyć.
– Przyjedziesz do mnie? Tak? Będę czekał – upewniał się do ostatniej chwili, zanim przeszedł przez odprawę.
Potem natychmiast zadzwonił „z tamtej” strony. Wymienialiśmy przez telefon chaotyczne uwagi i wyznania, dopóki nie wsiadł do samolotu, zostawiając mnie samą i nieszczęśliwą. Tak zaczął się nasz związek na odległość, który, jak twierdzą poradniki, zwykle się nie udaje.
Nam wychodził, może dlatego, że oboje desperacko chcieliśmy być razem. Uczucie spadło na nas na zalanej deszczem ulicy, nie dając nam wyboru, musieliśmy się podporządkować. Norbert był inżynierem budownictwa, na przedmieściu włoskiego miasta budował centrum kulturalne.
W jego głosie było coś, co mnie zaalarmowało
Przyjeżdżał rzadko, bawił u mnie może dwa razy, kolejny raz miał zjawić się na święta, za to ja jeździłam do niego w prawie każdy weekend i wszystkie wolne dni. Tak nawet wolałam, bo znienacka zwalił mi się na głowę Jędrek, chwilowo pozbawiony mieszkania na skutek nieporozumień z właścicielem wynajmowanego.
– Powiem ci, Julka, że zraziłem się do wynajmowania, teraz pomyślę o kredycie i kupię jakąś klitkę na własność – powiedział, rozwalając się na mojej kanapie i sącząc ze smakiem moje wino.
Odsunęłam jego długie nożyska, wpasowałam się wolny kawałek mebla i wyciągnęłam pusty kieliszek, który sama sobie przyniosłam.
– Nie wypij wszystkiego, daj mi trochę – poprosiłam.
– Się robi, madame – chciał się zerwać, ale z braku możliwości i miejsca, nalał na siedząco. – Co tam u naszego Norberta?
– Nie jest nasz, tylko mój – wyciągnęłam się wygodniej. – Jest super, nie sądziłam, że jeszcze kiedyś mnie to spotka.
– Co?
– Miłość. Wiesz, czasem myślę sobie, że nie zasłużyłam na tyle szczęścia, że to wszystko okaże się snem.
– W realu dowiesz się, że Norbert ukrywa przed tobą żonę i dwoje dzieci, którzy nic nie wiedzą, jakoby był nieszczęśliwy w małżeństwie. Pewnego dnia odkryjesz, że jesteś tylko odskocznią, Norbert wykorzystuje okoliczności, żeby się zabawić. Facet na wyjeździe, niepilnowany, może ukryć niejedno. Na przykład kochankę. Ciebie.
Uniosłam się na łokciu, w głosie przyjaciela było coś, co mnie zaalarmowało – znałam Jędrka na tyle, by wiedzieć, kiedy coś przede mną ukrywa.
– Jeśli coś wiesz, to mów – zażądałam. – Lepsza najgorsza prawda niż złudzenia.
– Jesteś pewna? – skrzywił się. – E, kwaśne to wino.
– Powiedz mi! – zniecierpliwiłam się.
– Luz, Julka, żartowałem. Opowiedziałem ci film, pełno tego chłamu w internecie, ale mówią, że życie przerasta wszystko, co można wymyślić, więc proszę cię, żebyś miała oczy otwarte. Martwię się o ciebie.
Powiedział to ciepło, jak prawdziwy przyjaciel, jakiego każdy potrzebuje. A ja na pewno.
Uspokoiłam go:
– Nie jestem naiwna, wiedziałabym, gdyby Norbert miał coś do ukrycia. Ten facet jest czysty jak łza, nie ma sekretów. Planuje przedstawić mnie rodzinie, podobno jego rodzice mieszkają na wsi, już się cieszę, że ich poznam. Jestem taka szczęśliwa, że czasem aż się boję, ale potem myślę, że nie ma czego. Z Norbertem wszystko idzie gładko, bezproblemowo. Tak bywa, kiedy dwoje ludzi wie, czego chce, a my pragniemy ze sobą być i robimy wszystko, żeby to się udało.
– Tylko że wasza znajomość wygląda bardzo dziwnie, jest jakby niekompletna – nie rezygnował Jędrek.
Wstał i nie wiadomo po co podszedł do telewizora, potem wyjrzał przez okno i wrócił do mnie, ale nie usiadł na kanapie, tylko obok, na krześle.
– Niby dlaczego? – spytałam zaczepnie, gotowa bronić każdej chwili spędzonej z Norbertem.
Potężnie mnie zaskoczył i…
– Bo to jakby wieczne wakacje… Spotykacie się w pięknych okolicznościach przyrody, liczycie gwiazdy, patrząc sobie w oczy, pijecie espresso w kafejkach. Jest wspaniale, tylko tak nie wygląda prawdziwe życie. Nic o nim nie wiesz, Julka. Nie masz pojęcia, czy wytrzymałabyś z nim w małym mieszkanku, kiedy za oknem zbiera się na deszcz, a na ulicach tworzą się korki.
– Pytasz, czy Norbert jest mężczyzną na niepogodę? – zaśmiałam się – Nie sprawdzałam tego, ale poznaliśmy się podczas ulewy, a to o czymś świadczy.
– Pytam, czy mogłabyś żyć z nim pod jednym dachem. Jak ze mną.
Potężnie mnie zaskoczył i… poszedł sobie, nie dopijając wina, co świadczyło o wielkim wzburzeniu. Poleciałam za nim, ale zamknął się przede mną w łazience i oznajmił, że w takim miejscu potrzebna mu prywatność, więc mam go zostawić w spokoju.
Kiedy wyszedł z przybytku, był znów dawnym Jędrkiem, chłopakiem, którego znałam i z którym przyjaźniłam się od lat. Puściłam w niepamięć jego wyskok, przyjeżdżał Norbert i nic więcej się nie liczyło. Wysprzątałam mieszkanie na błysk i zrobiłam trochę miejsca w szafie, żeby ukochany mógł się rozpakować. Jędrek mi nie pomagał, ale końcu powiedział to, na co czekałam.
– Mam się wynieść na czas wizyty księcia?
– Tak byłoby najlepiej. Może pomieszkasz kilka dni u Lidki?
– Dam sobie radę, zaraz spadam. Troje to już tłum, nie będę wam zawadą.
– Zadzwonię, kiedy Norbert wyjedzie – obiecałam.
Dziwnie się czułam, jakbym zdradziła Norberta, a przecież Jędrek był tylko przyjacielem. Kumplem, który potrzebował dachu nad głową, dopóki nie kupi mieszkania na kredyt. To pewnie potrwa, ale od czego są przyjaciele? Mogłam dać mu kąt i zrobiłam to, nie krył się za tym żaden sekret, sytuacja była czysta… A mimo to coś mi zgrzytało.
Zapomniałam o wszystkim, wioząc Norberta z lotniska, tym razem jego pobyt w kraju miał potrwać dwa tygodnie, oboje cieszyliśmy się na ten czas.
Kapa się odsunęła i… ukazały się bokserki Jędrka
– Nawet nie wiesz, jak za tobą tęskniłem – objął mnie, kiedy pokazywałam mu opróżnione półki w szafie.
Stąd niedaleko było do sypialni, wylądowaliśmy na łóżku, kapa się odsunęła i… ukazały się bokserki Jędrka, takie w żółte słonie. Dobrze je znałam, Lidka kupiła mu je na imieniny, pamiętam, jak się śmiałyśmy, kiedy je mierzył.
– To chyba nie moje i nie twoje? – Norbert pomachał nimi niefrasobliwie w powietrzu, zanim dotarło do niego, co widzi. – O rany, więc czyje? – spojrzał na mnie z nieukrywaną rozpaczą.
Tak, z rozpaczą, bo go zawiodłam. Co mógł pomyśleć, wyjmując z mojego łóżka męskie gacie?
– To nie tak, jak myślisz – pogorszyłam sprawę wyświechtanym tekstem, myśląc jednocześnie, że zabiję Jędrka. Jego bokserki nie miały prawa znaleźć się przypadkiem w mojej sypialni, zrobił to specjalnie, żeby skłócić mnie i Norberta! Tylko po co?
Nagle dotarł do mnie sens spojrzeń Jędrka, aluzji i podkopywania mojego zaufania do Norberta. Jędrek chyba coś do mnie poczuł i walczył o uwagę. Niewiele mnie to obeszło, był tylko kumplem, nikim więcej, nie miał prawa robić mi świństwa. Zależało mi tylko na Norbercie. Opowiedziałam mu o Jędrku, o naszej przyjaźni, o tym, że ze mną mieszkał.
– To platoniczna znajomość – przysięgałam. – W każdej chwili możesz się o tym przekonać, Jędrek poświadczy, możesz też spytać Lidkę.
– Twoją przyjaciółkę? – Norbert już co nieco o mnie wiedział.
– Ona i Jędrek są mi bardzo bliscy, ale nie kocham ich, tylko ciebie – krzyknęłam.
Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Lidki, opowiedziałam o drobnym nieporozumieniu, jak nazwałam bokserki Jędrka, i zażądałam wyjaśnienia sytuacji. Tak nalegałam, że zrobiliśmy konferencję wideo, w trakcie której oboje przysięgli, że nic między mną i Jędrkiem nie było. Dodatkowo, nieproszony, poświadczył zeznania mąż Lidki, który znienacka pojawił się w tle. Norbert przyjął wyjaśnienia, nawet wyglądał na rozbawionego.
– Sympatycznych masz przyjaciół, nie wierzę, że zdradzałaś mnie z kimś takim jak Jędrek. Wyrzuć te gatki i nie wracajmy już do tego, tylko błagam, niech on już z tobą nie mieszka – poprosił.
Czy miłość wyklucza przyjaciół?
Miałam szczęście, że trafiłam na mądrego faceta, puściliśmy niefortunne wydarzenie w niepamięć i znów było jak dawniej. Kiedy odjeżdżał, pękało mi serce, ale oboje pocieszaliśmy się, że niedługo będziemy razem. Norbertowi kończy się kontrakt, wróci do Polski, a potem zobaczymy co dalej. Wszystko dobre, byle razem.
Jest jednak pewien problem, Norbert nie wie, że Jędrek znów ze mną mieszka. Nie powiedziałam mu, bałam się, że nie zrozumie. Nie mogłam przecież wystawić przyjaciela za próg, łączy nas wiele lat wspólnych wygłupów, wyjazdów donikąd, imprez i gadania do rana.
Jędrek wspierał mnie, kiedy się rozwodziłam, wcześniej ja go pocieszałam, gdy rzuciła go Kaśka. Nie rezygnuje się z takiej przyjaźni, nawet dla ukochanego mężczyzny. Już lepiej próbować wytłumaczyć, że koleżeństwo w żaden sposób nie zagraża miłości.
Kiedyś przyjdzie czas, że Norbert to zrozumie, a tymczasem ukrywam obecność Jędrka w moim życiu. Wygląda to kiepsko, jakbym miała kochanka, ale nic z tych rzeczy. Najważniejszy jest Norbert, kocham go, ale czy miłość wyklucza przyjaciół? Chcę mieć jedno i drugie.
Czytaj także:
„Byłem młody, silny i... bezpłodny. Czułem się jak marna podróbka faceta, która zawiodła ukochaną żonę i całą rodzinę”
„Choć wygrałam z chorobą, czarne myśli wracały jak bumerang. Odtrącałam bliskich, nie chciałam sztucznej litości”
„Mąż wydawał całe pieniądze na lotto i nie wygrywał. Na łożu śmierci podrobiliśmy mu trafiony kupon, żeby się cieszył”