„Na widok młodych kobiet, trafia mnie szlag. Choćbym wstrzyknęła sobie kilo botoksu, to i tak będę wyglądać, jak wysuszona śliwka"

Nie mogę pogodzić się ze swoim wiekiem fot. Adobe Stock, missty
„Ledwie usadowiłam się na leżaku, gdy obok mnie zaczęły rozstawiać parawan cztery studentki. Chichotały, prężyły się, poprawiały włosy i strzelały oczami na boki zapewne w poszukiwaniu atrakcyjnych facetów. Wkrótce się zresztą od nich zaroiło… Ale nie o to chodzi. Jak na nie popatrzyłam, to mi natychmiast mina zrzedła".
/ 04.10.2022 11:59
Nie mogę pogodzić się ze swoim wiekiem fot. Adobe Stock, missty

Na lewo i prawo słyszę, że kobiety powinny starzeć się z godnością i pogodzić się ze zmianami, jakie zachodzą z wiekiem w ich wyglądzie. Może to i prawda, tylko jak to zrobić? Bo ja, gdy mijam młodziutkie dziewczyny o nieskazitelnej urodzie, to szlag mnie z zazdrości trafia.

One mają i mogą wszystko

A ja już nic! Gdy miałam 20 lat, nie musiałam się starać, by wyglądać młodo. Tak po prostu było i już. Z rozrzewnieniem i z tęsknotą wspominam tamten czas…

Bo dziś jestem o 32 lata starsza i muszę się nieźle natrudzić, by ludzie nie uważali mnie za staruszkę. By poprawić wygląd skóry, każdego dnia wklepuję w twarz i w ciało tony kremów przeciwzmarszczkowych i ujędrniających, regularnie farbuję włosy, by ukryć siwiznę, nie wychodzę z domu bez starannego makijażu (wiadomo, zmarszczki), ubieram się modnie, co przecież kosztuje… I z przerażeniem stwierdzam, że mimo tych wysiłków przegrywam z kretesem. Ot, choćby ostatnio.

Pojechałam na kilka dni nad morze

Chciałam odpocząć, trochę poleżeć na słońcu, pospacerować… Wcześniej przez miesiąc ostro trzymałam dietę i ćwiczyłam, by dobrze zaprezentować się w kostiumie. Od kilku lat jakoś dziwnie łatwo łapię dodatkowe kilogramy. Kiedyś mogłam zjeść pół tortu i waga nawet nie drgnęła. A teraz malutkie odstępstwo i od razu wskazówka wagi idzie w górę. Wtedy przybyło mi aż pięć kilo. W każdym razie napociłam się, zmęczyłam, wygłodziłam, ale pozbyłam się niepotrzebnego balastu. Byłam zachwycona! Odchudzona, w nowym, bardzo modnym, neonowym bikini wyglądałam całkiem atrakcyjnie…

Czar prysł, gdy poszłam na plażę. Ledwie usadowiłam się na leżaku, gdy obok mnie zaczęły rozstawiać parawan cztery studentki. Chichotały, prężyły się, poprawiały włosy i strzelały oczami na boki zapewne w poszukiwaniu atrakcyjnych facetów. Wkrótce się zresztą od nich zaroiło… Ale nie o to chodzi.

Jak na nie popatrzyłam, to mi natychmiast mina zrzedła. Świeża cera, doskonałe brzuchy, sterczące piersi, jędrne pośladki. A ja? Pomarszczona skóra, tu i ówdzie żylaki, cellulit i cycki obwisłe jak uszy jamnika.

Tego ostatniego feleru nie było oczywiście widać, bo ukryłam je w staniku, ale przecież wiem, jak wyglądają. Pomyślałam, że choćbym biegała do chirurgów plastycznych, ponaciągała sobie skórę tu i tam, wstrzyknęła kilo botoksu w twarz, to i tak będę wyglądać przy tych dziewczynach jak wysuszona śliwka przy świeżutkich brzoskwinkach.

Odechciało mi się plażowania

Tak mi się smutno zrobiło, że przeszła mi ochota na plażowanie. Owinęłam się pareo, żeby ukryć jak najwięcej niedoskonałości swojego ciała i podreptałam do hotelu. Na pożegnanie dobiegł mnie jeszcze szept tych dziewczyn, że w moim wieku nie powinnam nosić tak jaskrawych kolorów, że to dobre dla młodych i że babciom to się teraz w głowie przewraca. Koszmar!

Aby poprawić sobie humor, pojechałam kolejką do Gdyni na zakupy. Ale byłam tak przybita wspomnieniami z plaży, że na początku nic mi się nie podobało. Marudziłam, przebierałam, zmieniałam sklepy. Wreszcie, chyba w piętnastym butiku zauważyłam na manekinie cudną sukienkę.

Krótką, obcisłą, wydekoltowaną...

Bardzo, bardzo seksowną… Chwyciłam identyczną z wieszaka i pobiegłam do przymierzalni. Wydawało mi się, że idealnie na mnie pasuje, podkreśla moje atuty! Nawet wyszłam, żeby zaprezentować się sprzedawczyni i usłyszeć kilka komplementów. Ale ona wcale nie podzielała mojego entuzjazmu.

Wręcz przeciwnie, jak mnie zobaczyła, wybałuszyła oczy i aż się skrzywiła z niesmakiem. Owszem zaraz potem mówiła, że świetnie wyglądam, że to mój rozmiar, ale chyba tylko po to, by sprzedać towar i zarobić. Sukienka była potwornie droga! Załamana odwiesiłam ciuszek na miejsce…

Już miałam wychodzić, gdy sprzedawczyni podała mi z uśmiechem inną kieckę. Dłuższą, mniej dopasowaną, skromniejszą. Taką babciną, na niedzielną mszę w kościele. Spojrzałam na nią ze zdziwieniem, a ona oświadczyła, że ta będzie odpowiedniejsza dla mnie i że powinnam ją koniecznie przymierzyć. Tak się wkurzyłam, że rzuciłam jej tę kieckę na ladę…

To, że mam 52 lata, wcale nie oznacza, że muszę chodzić w worku na kartofle! Po incydencie w butiku postanowiłam pójść do kawiarni w porcie na mały koniak i wielkie czekoladowe ciastko. Wiadomo, że nic tak nie poprawia nastroju, jak coś pysznego i słodkiego.

Czekałam, aż kelnerka przyniesie zamówienie, gdy poczułam na plecach czyjś wzrok. Odwróciłam się dyskretnie.

Trzy stoliki dalej siedział przystojny facet

Na oko trochę starszy ode mnie, bliżej sześćdziesiątki. Gdy zobaczył, że na niego patrzę, uśmiechnął się od ucha do ucha. Odpowiedziałam równie szerokim uśmiechem. Od czasu rozwodu z mężem nie byłam w żadnym związku i prawdę mówiąc, tęskniłam za męskim towarzystwem.

Miałam nadzieję, że nieznajomy zachęcony moim zachowaniem za chwilę wstanie i się do mnie przysiądzie. I że będzie to początek miłej znajomości. Lecz wtedy do kawiarni weszła młoda kobieta. No wiecie, ostry makijaż, szpilki, blond loki i wielki biust. Facet od razu zapomniał o moim istnieniu. Gapił się na tę piękność jak na święty obrazek.

Próbowałam ściągnąć go wzrokiem, ale nie reagował. W końcu postanowiłam wyjść. Specjalnie zaszurałam głośno krzesłem, żeby zwrócił na mnie uwagę. Chyba nawet tego nie usłyszał. Byłam tak rozżalona, że myślałam, że się rozpłaczę… Postanowiłam natychmiast wracać do hotelu. Dobrze, że chociaż w kolejce nikt nie próbował mi miejsca siedzącego ustąpić, bo chyba by mnie to już kompletnie dobiło.

Wieczorem zadzwoniłam do przyjaciółki

Miałam nadzieję, że jak opowiem jej o tym koszmarnym dniu, to mnie pocieszy, powie, że rozumie mój żal. Ale ona tylko się roześmiała.

– Daj spokój, nie masz powodów do narzekań, jak na swoje lata, wyglądasz rewelacyjnie – stwierdziła. – Wiele kobiet w twoim wieku na pewno ci tego zazdrości.

Nie chcę wyglądać rewelacyjnie jak na swój wiek. Chcę wyglądać młodo! 

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA